sobota, 24 maja 2014

Śladami rodaków w Szwajcarii - cz.4. Lozanna

W nazwie tego miasta zawsze wyczuwałam jakiś romantyzm. Lozanna... Może przez to podwójne n...
Kiedy udało mi się tam wreszcie dotrzeć, spotkały mnie rzeczy niebywałe. O nich chcę dziś opowiedzieć. Wszystko zaczęło się jednak od Mickiewicza. To on zainspirował mnie do odwiedzenia tego miejsca. Od jego bytności tam więc zacznę.

Tak wyglądał poeta w latach 40. XIX wieku, kiedy to, co najmniej czterokrotnie,
 odwiedzał Lozannę.
(Okładka Wyboru pism z 1951 roku, opasłej księgi, którą otrzymałam od dziadka,
z niej pochodzą zdjęcia listów Mickiewicza zamieszczone dalej)

Po raz pierwszy odwiedził to miasto prawdopodobnie w 1838 roku, aby starać się o posadę profesora tamtejszej Akademii. Być może był tam już wcześniej, bowiem to była jego piąta wizyta w Szwajcarii, ale nie zachowały się informacje na ten temat. Wiemy, że poprzednio zwiedzał Alpy w okolicach Splugen, był w Rapperswilu, Zurychu i Genewie, więc zapewne przejeżdżał przez Lozannę.

17 czerwca 1839 roku poeta (z żoną Celiną oraz dziećmi, Marią i Władziem) przybył tu z Paryża, aby wykładać w Akademii Lozańskiej.  (Zdjęcie robione z samochodu, niestety...)


12 listopada 1839 r. odbył się tu jego pierwszy wykład. Był niezwykle cenionym profesorem. Do dziś w tym budynku znajduje się tablica upamiętniająca naszego wieszcza. 

Mimo że teraz mieści się tu gimnazjum. 


Gdy tam dotarłam, wszystko było pozamykane i ani żywego ducha wokoło. Postanowiłam spokojnie coś przekąsić w oczekiwaniu na kogoś, kto otworzy mi drzwi tego gmachu. Mogło to być czekanie na Godota (czas ferii!)


Na chwilę pojawił się sam wieszcz! Czyż ten pan nie jest do niego podobny? Zbyt szybko odszedł, nie zdążyłam zrobić zdjęcia:(
Te włosy, ten szal :)
Zajrzał na dziedziniec i odszedł w siną dal...



Prawdziwym wybawcą okazał się pan Jacques-Etienne Bovard. Przyjechał, otworzył drzwi, więc podążyłam za nim:) Przedstawiłam się jako nauczycielka polskiego szukająca śladów Mickiewicza. Na co on skromnie odparł, że jest nauczycielem francuskiego w tymże gmachu i zaprasza na pierwsze piętro, gdzie znajduje się tablica.

Chyba jeszcze stojąc pod tą tablicą nie wierzyłam, że to prawda.
W dodatku pan Bovard okazał się znanym szwajcarskim pisarzem i krytykiem literackim!
Wyguglowałam sobie to dopiero w domu. Jest autorem kilkunastu książek, laureatem wielu nagród. I mam jego autograf!
Najdziwniejsze jest jednak to, że wyszedłszy ze mną z budynku, wsiadł do samochodu i odjechał. Kto mi powie, po co więc przyjechał, skoro nic nie załatwiał? Otworzyć mi drzwi?

Tuż obok budynku, w którym wykładał Mickiewicz stoi fontanna z 1728 roku!
Poeta musiał zatem ją widywać.


Z tego miejsca być może czerpał wodę. Widoczny mur to fragment ogrodzenia Akademii przy drodze prowadzącej do katedry, więc poeta nie mógł tędy nie przechodzić... 


Można jeszcze odczytać datę - 1797 -  Mickiewicz urodził się rok później:)

W pięknej Lozannie powstały jedne z najpiękniejszych liryków wieszcza, zwane lozańskimi właśnie.

Polały się łzy me czyste, rzęsiste
Na me dzieciństwo sielskie, anielskie,
Na moją młodość górną i durną,
Na mój wiek męski, wiek klęski;
Polały się łzy me czyste, rzęsiste…

Snuć miłość, jak jedwabnik nić wnętrzem swym snuje,
Lać ją z serca, jak źródło wodę z wnętrza leje,
Rozkładać ją jak złotą blachę, gdy się kuje
Z ziarna złotego, puszczać ją w głąb, jak nurtuje
Źródło pod ziemią - w górę wiać nią, jak wiatr wieje,
Po ziemi ją rozsypać, jak się zboże sieje,
Ludziom piastować, jako matka swych piastuje.


Jest u mnie kraj, ojczyzna myśli mojéj,
I liczne mam serca mego rodzeństwo,
Piękniejszy kraj, niż ten, co w oczach stoi,
Rodzina milsza, niż całe pokrewieństwo.


„Sam twórca nie nadał tym tekstom tytułu ogarniającego je wszystkie. Nie należy więc traktować go jako cyklu w sensie pewnego konsekwentnie realizowanego ciągu utworów spojonych jedną ideą, ale jako zbiór dzieł powstałych w jednym miejscu, w ciągu krótkiego czasu. Określenie „liryki lozańskie” jest więc umownym terminem „roboczym”przywołującym na myśl utwory: Snuć miłość..., Nad wodą wielką i czystą..., Gdy tu mój trup..., Polały się łzy me czyste, rzęsiste...” 
(D. Polańczyk, „Poezje Adama Mickiewicza – cz. II”, Lublin).

Rodzina Mickiewiczów zatrzymała się  najpierw w domu przy ulicy Saint Pierre 16. Postanowiłam odszukać to miejsce.

Nie ma takiego numeru przy tej ulicy! Dom został zburzony...

Pod koniec lata 1839 roku Mickiewiczowie przeprowadzili się do willi przy Beau-Sejour 40, tej samej, w której przebywał Napoleon w 1800 roku. Adam pisał Ignacemu Domeyce, że z okna ma widok na Jezioro Leman i Alpy. 
Niestety dom ten zburzono w 1948 roku. Miejsce to nie wygląda już dziś romantycznie. Poeta nie mieszkał tu długo.
List do brata świadczy o tym, że już po kilku miesiącach myślał o powrocie do Paryża.


7 października 1840 roku wracał do Francji


Mickiewicz odwiedzał potem Lozannę jeszcze co najmniej trzykrotnie. 
W 1843, 1845 i 1848 roku


Myślał już wtedy, jak wykorzystać przychylność Szwajcarów do walki o Polskę

Podobne myśli kierowały innym wielkim Polakiem, przebywającym w Lozannie - Ignacym Janem Paderewskim. Mieszkał w pałacu, który już nie istnieje, bowiem przebiega tam dziś autostrada.
Artysta działał wraz z Henrykiem Sienkiewiczem w Szwajcarskim Komitecie Generalnym Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce. Kiedy zmarł nasz noblista, Paderewski wygłosił na jego pogrzebie w Vevey mowę, a osiem lat później uczynił to samo, z okazji uroczystości przeniesienia zwłok Sienkiewicza do Polski (20 października 1924 roku). 
Pianista pełnił też funkcję delegata Rzeczypospolitej przy Lidze Narodów w Genewie. Równocześnie z działalnością polityczną dawał koncerty.




Między innymi w tej lozańskiej katedrze, o której Julian Przyboś pisał: Dla natchnienia zdolnego do wyznania tajnej Miłości, a tak dawnej, że bliskiej rozpaczy, Trzeba było katedry. To ta sama nie ta sama katedra, Której światło mur odebrał, jest, lecz jest tylko rzeczywista   ("Katedra w Lozannie")

Paderewski został uhonorowany przez Szwajcarów obywatelstwem trzech miast - Morges, Vevey i Lozanny. W Morges działa obecnie Société Paderewski oraz muzeum Paderewskiego, gdzie także znajduje się jego pomnik, natomiast w Vevey możemy przejść się bulwarem jego imienia.


Pozwólcie, że zakończę tę wędrówkę słowami wieszcza, który w liryku
"Nad wodą wielką i czystą" pisał:
Skałom trzeba stać i grozić,
Obłokom deszcze przewozić,
Błyskawicom grzmieć i ginąć,
Mnie płynąć, płynąć i płynąć -

Za tydzień Genewa!

18 komentarzy:

  1. Wspaniała podróż! Dzięki za przeżycia wizualne i ślady Mickiewicza. Pięknie tak podróżować, szukać, odkrywać, bez oddechu poganiającego przewodnika na tzw. wyjazdach zorganizowanych.
    Zauroczyły mnie także zjawiskowo piękne dywany kwiatowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, kwiatów tam mnóstwo. Widać, że dbają o nie. Podobnie w Genewie, o czym za tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała wycieczka! Mam podobną ciekawość świata i dzięki, że chociaż tutaj mogłam pospacerować:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lozanna to piękne miasto, a jeszcze znajdujesz tam ślady Mickiewicza. Jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hola Agni,
    Como siempre muy interesante tu nueva entrada en el blog.
    Y como siempre, estás muy guapa en las fotos.
    Saludos desde Madrid.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie pytala Pani w ktorej sali wykladal nasz poeta? Moze udaloby sie tam wejsc?

    OdpowiedzUsuń
  7. Pytałam, ale pan Bovard nie wiedział. Stwierdził, że było w tym budynku kilka remontów przez te 170 lat, wiele przebudowano i nikt chyba już nie wie, jak wyglądały te wnętrza w XIX wieku. Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  8. Skoro Elvis żyje, to może i Mickiewicz też... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo,a może ten pan w szalu to jakiś potomek naszego wieszcza..? tajemnicza sprawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochani, pan Jacques-Etienne Bovard odpisał mi na mail! Zapytałam o zgodę na publikację jego wizerunku na tym blogu. Uzyskałam ją i pragnę podzielić się z wami fragmentem tej wypowiedzi:
    Dear Madam,
    thank you for sending your message and your very interesting poetic-road-story. I'm happy I happened to be there in the holiday, that is not often :–)
    (...)
    However, the most important thing is you could get into the building, isn't it ?
    Congratulations for your trip and your pictures and review.

    Best regards,

    J.-E. Bovard

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dziekuje za wspaniala wycieczke - jeszcze mam dreszcze emocji !!! Tanti saluti.

    OdpowiedzUsuń

  12. Szanowna Pani,
    bardzo mi się podoba Pani podejście do podróżowania, choć nie jestem pewnym czy znalazłbym w sobie równą Pani dozę entuzjazmu na widok tablicy poświęconej mickiewiczowi w lozannie;) nie mniej, jak rozumiem, z braku lepszych pamiątek trzeba się skupiać na takich. serdecznie pozdrawiam i żałuję, że nie byłą Pani moją nauczycielką polskiego (choć i moja byłą nie najgorsza). Karol

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo dziękuję za miłe słowa, na które trafiłam dopiero teraz. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pani Agnieszko, dziękuję za ten mickiewiczowski wątek (z paderewskim i sienkiewiczowskim na dodatek), bo właśnie wybieram się do Lozanny a należę do tych osób, którym każdy polski ślad w świecie jest drogi a literackie szczególnie. Maria

    OdpowiedzUsuń
  15. jutro bede w Lozannie i dziekuje za ciekawe tropy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Akurat mamy w szkole o Mickiewiczu

    OdpowiedzUsuń
  17. To wielki człowiek, ale powiem mu jak Maciek by powiedział: "Głupi"! Czemu nie zostałeś tam, gdzie Cię kochali, cenili i doceniali?!! Walić było "obowiązek" paryski. "Życzliwy" francuski rząd szybko Cię podsumował. Byłeś o krok od największego szczęścia, a co jeszcze byś mógł napisać...

    OdpowiedzUsuń

Pozostawienie komentarza (choćby anonimowego) daje mi poczucie, że warto dalej tworzyć ten blog, bo ktoś go jednak czyta:)