sobota, 26 lipca 2014

Noce i dnie na polskiej wsi

Serbinów Barbary i Bogumiła Niechciców z "Nocy i dni" Marii Dąbrowskiej to majątek w Russowie, dzierżawiony przez rodziców autorki tej powieści - Ludomirę i Józefa Szumskich, w którym pisarka się urodziła i gdzie mieszkała w latach 1889-1907. Spędziła w nim szczęśliwe dzieciństwo, nic dziwnego, że pozostał dla niej miejscem wyjątkowym. Swoją nazwę w powieści zawdzięcza miejscowości Sabinów, znajdującej się koło Częstochowy (dziś w jej granicach), w której mieścił się folwark Marii Jełowieckiej, ciotecznej siostry pisarki.

Dworek Marii Dąbrowskiej w Russowie dziś


Dopiero w tym roku miałam okazję wybrać się do Russowa. W odbudowanym dworku, miejscu urodzenia Dąbrowskiej jest muzeum.
Wstyd doprawdy, że gmina nie zadbała o jego oznaczenie z trasy. Jedyna mała tabliczka (chyba jeszcze z czasów PRL) tak zarosła, że prawie jej nie widać.




Trochę więc błądziliśmy, zanim ukazał nam się dworek wśród pięknego parku.

Dom, w którym wszyscy się urodziliśmy, a w którym nikt z nas nie umrze - pisała Dąbrowska, myśląc o sobie i rodzeństwie


Nie jest to jednak ten sam budynek, w którym pisarka przyszła na świat.


Rodzice Marii Dąbrowskiej przeprowadzili się tu w 1889 roku i doprowadzili zrujnowany dworek do przyzwoitego stanu (jak Niechcicowie w powieści). W roku 1911 Russów (jak Serbinów) został sprzedany bez uprzedzenia ojca pisarki, który (podobnie jak Bogumił) zarządzał nim i ciężko przeżył tę nielojalność właściciela majątku, w który włożył tyle pracy i serca. Dom zaczął znów popadać w ruinę w czasie II wojny światowej. Po niej przez osiem lat mieściła się tu szkoła. Kiedy przeniesiono ją do nowego budynku, zamieszkali w dworku lokatorzy, którzy nie remontowali go, czekając na nowe mieszkanie. Kiedy się przeprowadzili, dworek nie nadawał się już do remontu, trzeba go było rozebrać i pobudować nowy, co stało się w roku 1971 (z funduszu społecznego).

Dworek przed odbudową. Połowa XX wieku.

Dom jest otoczony pięknym parkiem i stawami. Opisała je Dąbrowska w swojej powieści:

Nad jednym rosły wierzby o pniach wskutek przycinania rozdętych u szczytu w koślawe narośle, z których gałęzie wybiegały wszystkie prostymi pędami ku niebu. 


Od razu przypomniało mi się narzekanie Barbary z "Nocy i dni":


...sześć stawów naokoło domu, sześć miejsc o wodzie stojącej, zionącej może malarią, nie mówiąc o rojących się zapewne wiecznie nad nimi komarach. - Jak tu żyć, jak tu pracować śród takiego niezdrowia (...) Przecież tu wszystko wygnije, a my pomrzemy z febry.


Jeden ogromny staw leżał zaraz za domem, szło się do niego ścieżką zaraz za werandą, no, ten był przynajmniej malowniczy... Zachwycona blaskiem wód odbijających słońce, księżyc, błękity, chmury, zorzę,poruszona uroczystymi chórami żab, co noc całą nie ustawały, zaczynała uważać te stawy nie za przeszkodę, a za ozdobę ich tutejszego życia.



...wtedy zaraz inaczej zaczynała patrzeć na stawy. Myślała, że może one są źródłem bujności roślin, których takie bogactwo rozwijało się na jej oczach z dnia na dzień.

Wejdźmy do domu.




Wiele tu oryginalnych pamiątek z ostatniego mieszkania Marii Dąbrowskiej


Meble pisarki i zdjęcia, na których widać najbliższych członków rodziny.
Znajdziemy ich w "Nocach i dniach" pod zmienionymi imionami i nazwiskami.
Losy powieściowe są często odzwierciedleniem autentycznych.

Najstarsza córka Niechciców ma sporo cech samej Dąbrowskiej.

Agnisia między innymi dlatego lubiła być sama, bo pochłaniało ja czytanie. (...) W jednej z Emilczynych książeczek znajdował się wiersz, zaczynający się od słów: "Bije czwarta, kogut pieje, patrzcie, co sie na wsi dzieje". Zawierał on drobiazgowy opis wszystkiego, co się odbywa godzina po godzinie w domu, w podwórzu i w polu...



Za czasów dzieciństwa pisarki kuchnia mieściła się w innej części domu, w przybudówce,
przy pomieszczeniu dla służby. Po przebudowie dworku stanowi integralną jego część.

Garderoba Barbary Niechcic w pokoju poświęconym ekranizacji "Nocy i dni"



Niechcicowie przed dworkiem od strony ogrodu:)

Latem w dworku w każdą pierwszą niedzielę miesiąca odbywa się impreza pt. "Niedziela u Niechciców". Można się załapać na ostatnią w tym roku, 3 sierpnia. Strój z epoki mile widziany:)



Zboże się położyło. Bogumił by się martwił...


Kadr z filmu "Noce i dnie" w reż. Jerzego Antczaka


Niechcicowie po sprzedaży Serbinowa przenieśli się do Pamiętowa, gdzie Bogumił zmarł. Ów Pamiętów to nazwa złożona z Pamięcina (leżącego 4 km od Russowa) i Poklękowa (wsi leżącej między Russowem a Pamięcinem), gdzie w 1911 roku zamieszkali rodzice pisarki i gdzie jej ojciec zmarł rok później. Matka, będąca prototypem Barbary, przeniosła się do Kalisza (powieściowego Kalińca). Po wybuchu I wojny światowej, zamieszkała razem z Marią w Warszawie. Stolica była miejscem życia pisarki już do końca.


Maria Dąbrowska, pisarka urodzona i wychowana na wsi, zaś dorosłe życie spędzająca głównie w Warszawie, cudownie łączy moje wakacyjne cykle. Lipcowy, poświęcony polskiej wsi i sierpniowy - stołeczny.

sobota, 19 lipca 2014

Lipiec w Lipcach

A w lipcu koniecznie trzeba odwiedzić Lipce, aby przekonać się czy miał rację Reymont, opisując w ostatnim tomie "Chłopów" lato: 
Bardzo cudnie było na świecie, słońce ogrzewało coraz barzej i ciepło, sycone zapachem kwiatów, co tliły się nieprzeliczone we zbożach  i wszędy, zwiewało z pól taką lubą, żywiącą mocą, jaże dusze rozpierało radością i same łzy cisnęły się do oczów (...) Lipce jaże się trzęsły od wrzawy radosnej, śmiechów, rozpowiadań, śpiewań a muzyki.



Tu bowiem, na kolei właśnie, Reymont pracował. 
Pociągiem zapewne łatwo się tu dojeżdża (nie próbowałam), ale samochodem bez nawigacji trudno. Z trasy Łowicz - Łódź należy zjechać na miejscowość Grudze. Taki jest znak. I w tym miejscu powinien być właśnie na Lipce Reymontowskie! Jak już się do nich dojedzie, miejsca dla turystów są dość dobrze oznaczone. 

W tym domu pisarz mieszkał w latach 1889-91 (tablica to upamiętniająca zotała umieszczona w 1958 roku). Szkoda, że nie można wejść do środka, bo jest zamieszkały. 




Dzień był bardzo cudny, prawdziwie latowy (...) kiej lipeckie dzwony, ile ich jeno było, zadzwoniły rozgłośnie i ze wszystkiej mocy (...) Kto był żyw, do kościoła ciągnął, ostały ino po chałupach całkiem stare, chore albo kaleki.
...Dominikowa z Jagną, wychodzące z kościoła, szły wolno, jako że i gęsto było narodu (...) a zawżdy pogwarzyć przed kościołem miło jest i potrzeba...



A po nabożeństwie naród wysypał się na smętarz przykościelny...
(Znajdziemy tam symboliczny grób Macieja Boryny. Niebywałe!)

Szkoda tylko, że taki zaniedbany...

 W centrum wsi urocza karczma  o wdzięcznej nazwie "Borynianka". Niestety zamknięta.


Dobrze, że chociaż na ścianie budynku zachowały się te piękne malowidła.

Obok na szczęście otwarta inna. Nareszcie można coś zjeść!


Smaczna pomidorówka  i pyszne pierogi naprawdę niedrogo.



Karczmę zdobi m.in. wydanie pierwszych utworów Reymonta sprzed ponad pół wieku, 

piękne serwetki z łowickimi wzorami i wiele innych
cudów regionu. Nie będę zdradzać wszystkiego, zajrzyjcie tam sami:)





Najedzona mogę ruszać dalej:)

Na tej samej ulicy (Reymonta) stoi przydrożny krzyż, ustawiony tu za życia naszego noblisty.


Na końcu ulicy Reymonta należy skręcić w prawo, aby dojechać do Muzeum Regionalnego. Jego początki sięgają 1982 roku, kiedy to otwarto Izbę Regionalną. W 1983 r. przekształcono ją w Muzeum im. Wł. St. Reymonta (oddział Muzeum w Żyrardowie). Od 2003 r. działa samodzielnie pod nieco zmienioną nazwą. Jego siedziba mieści się na terenie byłej manufaktury włókienniczej założonej pod koniec XIX w. przez rodzinę Winklów.


Wita nas kapliczka  na przydrożnym drzewie z Matką Boską w stroju łowickim


Zobaczymy, jak mieszkali chłopi za czasów Reymonta. Domy, stodoły, sad...



... stroje i narzędzia używane na wsi łowickiej sto lat temu.


A także wystój domu. Piękne, ręcznie malowane meble oraz hartowana pościel, stroje i obrusy.


Jest też izba poświęcona Reymontowi. 

Niewiele jednak znajdziemy w niej rzeczy związanych z noblistą.


Dużo więcej w prywatnej kolekcji pana Zbigniewa Stania, który na własnej działce przy ul. Lipowej 12 ma niezwykłe muzeum o z pozoru nic nie mówiącej nazwie "Galeria Staroci". Moim zdaniem powinien uzupełnić tę nazwę o człon związany z Reymontem. Kto bowiem się domyśli, że jest tam tyle pamiątek związanych z pisarzem!



Oczywiście staroci i pamiątek regionalnych jest tam mnóstwo, ale zgodnie z założeniem mego bloga, skupię się na tych po naszym nobliście. Zbiory pogrupowane są tematycznie i wyeksponowane w sześciu izbach i w plenerze. O każdym właściciel bardzo ciekawie i z pasją opowiada. 


Imponujący zbiór wydań "Chłopów' (144 egzemplarze) sprawił, że oniemiałam z wrażenia!


Z lewej wydanie w języku hebrajskim. A ta ślicznotka to lipczanka z Amatorskiego Zespołu Regionalnego im. Wł.St. Reymonta odgrywająca rolę Jagny.


Pasja pana Zbigniewa jest naprawdę godna podziwu!

 W izbie poświęconej filmowej adaptacji "Chłopów" zatrzymaliśmy się najdłużej. Pan Zbigniew był statystą w tym filmie, więc miał o czym opowiadać!



Sugestywnie potrafi mówić o każdym ze znajdujących się tam eksponatów


Jak to chłop, lubi czasem zajrzeć pod sukienkę:)



W jego kolekcji znajduje się też autentyczny telefon na korbkę z czasów Reymonta.
Pisarz posługiwał się nim zapewne, bo ten egzemplarz był tylko na kolei. 


Prześliczna izba. Można tu kupić wiele pamiątek - od chust łowickich po książki, znaczki czy pocztówki


Albo takie pyszne krówki:)




Ja otrzymałam je w prezencie od pana Zbigniewa, który na koniec pozwolił zrobić pamiątkowe zdjęcie. 

Nie ma jak lipiec w Lipcach na ul. Lipowej!


 Wyjeżdżamy z tej cudownej wsi. 


Żegna nas krowa Boryny, ta co się w I tomie "Chłopów" zlachała, bo taka była śpaśna

Do ostatniego tomu powieści rzadko kto dociera, w szkole (od 2005 roku) obowiązkowy jest tylko pierwszy... 
Szkoda, bo lato jest opisane wspaniale:
...słońce świeciło wesołe i palące, że gorąc zaraz od śniadania jął przypiekać galancie, jaże wszystkie sady i pola jakby się z wolna pogrążały w tym rozbełkotanym, białawym wrzątku rozprażonego powietrza.


... we zbożach, co się ździebko kłoniły za słońcem, zagrały z cicha koniki polne, bąk też kajś niekaj zahuczał i przepórki odzywały się po swojemu.


Pomdlałe drzewiny poruchiwały niekiej listkami, kieby tym skrzydłem ptak tonący w spiekocie, świąteczna cichość objęła całą wieś (...) Ale upał wzmagał się coraz barzej i prażył już niemiłosiernie. 
No cóż, lato!