sobota, 9 sierpnia 2014

Warszawa Jana Twardowskiego

Jan Twardowski, warszawiak, nieco starszy od Pokolenia Kolumbów (rocznik 1915). Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej studiował polonistykę na UW. Był żołnierzem Armii Krajowej, walczył w Powstaniu Warszawskim. Został ranny na Woli. 






Po tych przeżyciach postanowił zostać księdzem. Traumatyczne doświadczenia wojenne sprawiły także, że doceniał życie, każdy jego przejaw w kwiatku, motylku czy biedronce. Ale przede wszystkim w człowieku. 






Zasłynął ze słów Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą... 
O wojnie nie pisał wiele. Oto jeden z nielicznych jego wierszy, dotyczących tych strasznych czasów:


Bóg Ci słońca na dłonie Twe nie żałował
ani ciszy na usta Twe zbyt mało dał---

broń bym zdobył dla Ciebie, o głodzie wędrował,

potajemnie orzechy na ołtarz Ci rwał.

Najświętsza, utracona, z rozkazami spalona---

w barykady równoczarnym strumieniu---
z Tobą twarz zapłakana, z Tobą bitwy do rana
i uśmiechy, i sen na kamieniu.
("Matka Boska Powstańcza")


Kościół Sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu, gdzie mieszkał od 1959 roku do śmierci

Niedawno przechodziłam obok tego kościoła i spotkała mnie niesamowita przygoda.
Kiedy robiłam zdjęcie pomnikowi Bolesława Prusa, stojącemu niedaleko, podeszła do mnie starsza pani. Zapytała czy interesuje mnie literatura. Oczywiście potwierdziłam. Zaprowadziła mnie do miejsca zamieszkania ks. Jana Twardowskiego. Nie można tam tak sobie wejść z ulicy, bo furtka jest zamknięta. Pani Wanda (bo tak ma na imię) znalazła kościelnego, który nas wpuścił.

Z Wandą Kierzkowską przed domem ks. Twardowskiego

Moim oczom ukazał się niesamowity widok. Te mury miały ponad 300 lat!



Zapytałam, jak to się stało, że Niemcy ich nie zburzyli, przecież to centrum Warszawy. Dowiedziałam się, że tam właśnie kwaterowali, więc oszczędzili to miejsce.

Okno pokoju, w którym mieszkał ks. Twardowski, na górze trzecie od lewej

Pani Wanda okazała się niezwykłą kobietą. Jako ośmioletnia dziewczynka przeżyła Powstanie Warszawskie. Opowiadała mi różne epizody. Na przykład jak jechała z mamą tramwajem, trzymając w ręku lalkę, w której ukryta była amunicja. Niemiec przyglądał się im, aż wreszcie zainteresował się tą lalką. Zażądał, żeby mu ją pokazała. A mała Wandeczka (jak jej imienniczka przed wiekami) sprzeciwiła się Niemcowi. Pokazała mu język! O dziwo zaśmiał się i wyszedł z tramwaju.

Oglądamy pamiątki, jakie wieszają turyści (jednak jacyś tu docierają) na tym drzewie w ogrodzie

Jest tam też kamień z wyrytym autografem poety


Na ławeczce obok domu, dostępnej dla wszystkich, można posłuchać wierszy Twardowskiego, czytanych przez niego samego


Dopiero żyć zaczniesz, gdy umrzesz, kochając.


Gdyby śmierci nie było, nikt z nas by już nie żył. Przemijamy, jak wszystko, by w ten sposób przetrwać.

Kiedy myślimy z wdzięcznością o zmarłych, dziękujemy Bogu, że przez tych, co odeszli, tyle nieraz otrzymaliśmy dobrego.



Jako rodowity warszawiak, powstaniec, poeta, powinien być pochowany na Powązkach. Tego zresztą chciał. Nie uszanowano jego woli. Spoczywa w okropnych (przynajmniej na razie) podziemiach Świątyni Opatrzności Bożej

Można odejść na zawsze, by stale być blisko - te słowa ks. Jana Twardowskiego, wypisane na jego płycie nagrobnej, niech mówią o wszystkich Bohaterach Warszawy, również tych, co grobów nie mają...


25 komentarzy:

  1. Z ogromną przyjemnością i wzruszeniem przeczytałam Twój post. Ks. Twardowski to świadectwo niezwykłej wiary a przy tym tak prostej, jak dziecka. I to w nim najbardziej przyciąga.
    Przeżyłaś ciekawe spotkanie. Piękne miejsce pokazałaś.
    Ogólnie świetny post.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za tę opowieść i wycieczkę. Bardzo cenię twórczość ks. Twardowskiego i zdążyłam docenić mądrość jego słów...

    OdpowiedzUsuń
  3. To ciekawa postać jako duchownego i twórcy. Byłam zaraz po pogrzebie w Świątyni opatrzności i było mi smutno..miejsce nie to. To nie był człowiek, który chciał trafić do bezdusznego /w sensie architektonicznym/ Panteonu. Był wielkim Polakiem, ktoś chciał to wykorzystać. Szkoda. Powąski są pełne ludzi, groby znanych osób są częśto odwiedzane, W Wilanowie nie ma szans na zawiezienie własnej lampki czy kwiata....
    Na grobie Osieckiej w Dzień Zaduszny młodzież deklamowała słowa piosenek, czy u KS. Twardowskiego ktoś wspomni . Tam jest częściej zamknięte niż otwarte i chyba teraz za biletem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam Powązki oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, ktoś kompletnie nie rozumiał Twardowskiego, skoro podjął taką decyzję o Jego pochówku. Też zastanawiałam, będąc w tym okropnym miejscu, że nie ma tam jak po prosu posiedzieć przy Nim...

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż znaczy ostatnia wola, kiedy Zmarły już nie wniesie sprzeciwu...Ks. Twardowski był potrzebny temu "Kolosowi"...A że chciał do Ludzi, a nie do marmurów...

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny post. Kocham wiersze ks. Twardowskiego.
    Tak. Boleję, że ten wspaniały człowiek nie został pochowany na Powązkach.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe miejsce udało ci się zobaczyć, mam na myśli Dom ks. Twardowskiego. To był bardzo mądry człowiek. Szkoda, że takich coraz mniej

    OdpowiedzUsuń
  9. Aniele Boży Stróżu mój
    ty właśnie nie stój przy mnie
    jak malowana lala
    ale ruszaj w te pędy

    Czy nie dziwi cię
    mądra niedoskonałość
    przypadek starannie przygotowany


    piszą do siebie listy gorące i zimne
    rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
    by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
    są inni co się nawet po ciemku odnajdą

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo lubię poezję ks. Twardowskiego dotyczącą miłości....

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniałe doświadczenie. Może i mnie uda się stanąć przy domu, w którym mieszkał mój ulubiony poeta...
    Jest w szoku, że ksiądz Twardowski nie jest pochowany na Powązkach. Byłam przekonana, że spoczywa na tym zabytkowym cmentarzu. Przykre to...

    OdpowiedzUsuń
  12. Ale miałaś szczęście! Zazdroszczę absolutnie. Cenię twórczość ks. Jana od Biedronki. Wspominałam też kiedyś na blogu o spotkaniu z Waldemarem Smaszczem, który przyjaźnił się z nim (http://dom-z-papieru.blogspot.com/search/label/ks.J.Twardowski)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, miałam szczęście. Towarzyszy mi ono w tych podróżach i nakłania do kontynuowania ich:) Kilka dni temu szukałam miejsca parkingowego koło Łazienek w Warszawie (chciałam tam porobić parę zdjęć do następnego postu) i znalazłam. Wychodzę z samochodu a tam dwa metry przede mną tablica: "W tym domu urodził się K.K. Baczyński..." To już przestaje mnie dziwić:)

      Usuń
  13. Ks J. Twardowski był wielką osobowością, podziwianą przez wszystkich. Miałaś wiele szczęścia, ze udało Ci się spotkać panią Wandę, dzięki której mogłaś usłyszeć i zobaczyć trochę więcej z życia Ks J.T. niż przeciętna osoba spacerująca w okolicy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wracam z podróży, a tu czeka na mnie kolejna podróż... Zazdroszczę trochę tego inspirującego spotkania, a jednocześnie cieszę się, że podzieliłaś się tym z nami. Też kiedyś usiądę na ławeczce obok ks. Jana i pomilczę trochę. Mam też swój ulubiony cytat Jana Twardowskiego. Przedstawiłam go nawet na moim ulubionym zdjęciu we wpisie o łzach: http://drugoklasista.blogspot.com/search/label/%C5%82za

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Łzy się śmieją, kiedy są za duże..." Pięknie powiedziane.

      Usuń
  15. Od chwili gdy kardynał Glemp nie uszanował woli Zmarłego jest dla mnie panem Glempem . I bardzo złym przykładem pychy.
    Ksiądz Jan mu wybaczy bo to dobry ksiądz.
    Emerytka D.

    OdpowiedzUsuń
  16. Fantastyczne są takie spotkania, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  17. przepiękna historia z Panią Wandą!
    Bardzo chciałabym udać się na "wycieczkę śladami ks. Twardowskiego", szczególnie po przeczytaniu jego świetnej biografii "Ksiądz Paradoks" (bardzo polecam!)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tyle razy przechodziłam obok tego kościoła i nie wiedziałam, że jest z nim związana osoba księdza Twardowskiego! Dziękuję za bardzo ciekawy post!

    OdpowiedzUsuń
  19. Dopiero natrafiłam na ten wpis i bardzo się wzruszyłam. Wanda to moja Babcia. Zmarła w zeszłtm roku, ale kiedy żyła podarowała mi właśnie takie historie ze swojego życia, a ja zamierzam przekazywać je dalej moim dzieciom żeby jej historia nie umarła razem z nią. Bardzo Pani dziękuję, bo cudownie było zobaczyć Babcię na zdjęciach których nie widziałam. Przeczytać jak wspomina o niej obca osoba. :) dziękuję i pozdrawiam ciepło.
    Paula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo poruszona śmiercią Pani Wandy. Jeszcze trzy lata temu tryskała energią! Gdyby zechciała się Pani ze mną skontaktować, podaję adres mailowy az44@wp.pl Planuję wydanie książki z tego bloga. Chciałabym, aby Pani Babcia w niej się znalazła. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  20. Uwielbiam wiersze ks. Jana, co do pochówku, nikt tego nie zrozumie...

    OdpowiedzUsuń

Pozostawienie komentarza (choćby anonimowego) daje mi poczucie, że warto dalej tworzyć ten blog, bo ktoś go jednak czyta:)