sobota, 25 lipca 2015

Wilanów oczami hrabianki

Inspiracją do ponownych odwiedzin pałacu w Wilanowie stała się dla mnie książka Anny Herbich "Dziewczyny z Powstania", a właściwie jeden jej rozdział. Mamy w nim wspomnienie pani Anny Branickiej - Wolskiej, dla której pałac w Wilanowie był przed wojną domem rodzinnym.





Hrabianka Branicka opowiada, jak wyglądało jej dzieciństwo, życie w dwudziestoleciu międzywojennym. I jak to wszystko zostało zniszczone praktycznie jednego dnia.


Fragment wspomnień Anny Branickiej - Wolskiej


Mieszkali w prawym skrzydle pałacu, część środkowa stanowiła muzeum stworzone przez jej ojca -hrabiego Adama Branickiego, W lewym skrzydle był magazyn muzealiów i rzeczy prywatnych rodziny. Pewnego dnia gościł tam nawet marszałek Józef  Piłsudski z córką Jadwigą, która chodziła do tego samego gimnazjum, co Anna Branicka. Także prezydent Ignacy Mościcki bywał w pałacu wilanowskim. Elita II RP często siadywała przy ogromnym stole Branickich. Wojna wszystko zmieniła. Gdy wybuchła, Anna miała 15 lat.


Część  pałacu w Wilanowie

Niemcy zajęli większość pałacu. Pozwolili Branickim dalej w nim mieszkać, ale rodzina nie mogła się swobodnie poruszać we własnym domu. Kiedy do Warszawy weszli sowieci, było jeszcze gorzej. Trzeba było uciekać przed barbarzyństwem. Do rodzinnego domu nie mieli powrócić już nigdy.




Adam Branicki zmarł zaraz po wojnie, miesiąc po wyjściu z więzienia UB. Rodzina czuła się obco we własnym kraju. Nie miała gdzie mieszkać, gdyby nie pomoc znajomych, nocowałaby na ulicy. Nazwisko utrudniało jej życie.

Najbardziej dał mi do myślenia koniec wspomnień pani Anny Branickiej - Wolskiej. Przeczytajcie sami:



Za tydzień kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. I znów powróci pytanie, czy powinno było się zdarzyć...

środa, 15 lipca 2015

Wilanów z książką

Ostatnio odwiedziłam Wilanów. Po baaaardzo długiej przerwie. Inspiracją stała się książka, o której opowiem następnym razem. Dziś przypomnę tylko, że założycielem i pierwszym mieszkańcem tej posiadłości był król Jan III Sobieski, który przeszedł do historii literatury jako autor i bohater "Listów do Marysieńki". Także jak najbardziej mieści się w ramach tematycznych tego bloga:)


Ten barokowy pałac powstawał z inicjatywy króla od 1677 roku.


Listy do ukochanej pisał Sobieski przez prawie 20 lat, głównie w czasach rozstań spowodowanych wyprawami wojennymi. Są one nie tylko wspaniałym dokumentem języka naszych przodków, ale przede wszystkim przykładem niecodziennej epistolografii zakochanego mężczyzny.


Wizerunki króla i królowej (z kości słoniowej) oraz list Marii Kazimiery do męża
przechowywane w Muzeum Polskim w Rapperswilu, w Szwajcarii


Gdybyś wiedzieć, moje serce, albo imaginować mogła, co się ze mną dzieje, i jako myślę o tobie, i że jednej nie opuszczam minuty, musiałabyś się sto razy we mnie kochać bardziej: bo gdyby tak choć trzecią część czasu darować P. Bogu, nie było [by] świętszego nade mnie człowieka. Wierz temu tak, moja duszo, jako ewangelii i jako największej przysiędze, i żebym pewnie, po wczorajszym się usprawiedliwieniu Częstochową, nadaremno na świadectwo Bożego nie brał imienia, który mię niech skaże tego momentu, jeśli inaczej piszę i myślę. Niechże mi się tedy wzajemnie nagradza od ciebie, moja najśliczniejsza dobrodziejko!
(List z Wielunia i Kalisza, z dnia 2 VIII 1665)


Wokół pałacu zaprojektowano przepiękne ogrody.

Pisałaś Wć moja duszo do mnie, że pół roku już, jakośmy się pożenili, a pięć tylko niedziel mieszkaliśmy z sobą. Znać, moje serce, że Wć kreski poczynasz rachować; a dobrze by przecież mieć respekt, że to człowiek i tu na wojnie pracować musi, jeśli nie w łóżku, to na koniu. Wypłacać się jednak, choć tak jak zły dłużnik, obiecuję, bylem jako najprędzej w dobrym zdrowiu oglądał królewnę serca mego, bez której widzenia już też dalej żyć niepodobna, i lepiej nie żyć, niżeli nie zażywać, nie obłapiać, nie całować milion milionów razów to, co jest najśliczniejszego, najwdzięczniejszego i najdoskonalszego na świecie.

(List z Brześcia, z dnia 12 sierpnia 1665, z nagłówkiem Największe a jedyne duszy kochanie, najśliczniejszy serca mego panie!)


Nawet najpiękniejsze kwiaty nie zastąpią takich słów, panowie!

Więcej pisać nie dopuszcza czas, bo poczta wychodzi. - M. Millet siedzi nade mną, żeby skończyć. Obłapiam tedy i całuję śliczne rączki i nóżki mojej duszy. O gębusi już nie wspominam ani myślę, boby i minuty w obozie wytrwać niepodobna.

W obozie pod Kockiem15 VII 1665 - dokładnie 350 lat temu:)


Zatroskany zapomina, jak przyjemne jest życie


Wróćmy do naszej rzeczywistości. Spacerując ostatnio po wilanowskim parku, zobaczyłam coś wartego polecenia. Nosi nazwę "Parkowanie z książką". Przez całe wakacje można poczytać w parku książki oferowane w specjalnym regale, stojącym przy wejściu do ogrodów. 


Dość ubogo to wygląda, ale to znaczy, że książki są właśnie
 czytane w parku.

Jeśli masz w domu niepotrzebną Ci już książkę, przyjdź do parku w Wilanowie i zamień ją na inną bądź zostaw ku chwale polszczyzny. Jesienią, po zakończeniu akcji, książki zostaną przekazane warszawskim bibliotekom publicznym. 




Z książkami można swobodnie wędrować po ogrodach. W szafie są także koce do bezpłatnego wypożyczenia oraz ulotki z mapą, która wskaże strefy przeznaczone do leżenia na kocach oraz najwygodniejsze ławki.


Cisza, spokój i książka... Raj.


W tym roku oprócz bogatego księgozbioru muzeum przygotowało dodatkowe atrakcje: specjalną pieczęć z logotypem akcji, którą możecie ostemplować swoje książki, a także cykl warsztatów poświęconych historii książki.




Więcej informacji znajdziecie na http://wilanow-palac.pl/parkowaniezksiazka.html

sobota, 4 lipca 2015

Wakacje w literaturze

Już wakacje, strumyk, las, płyną w dal obłoki.
Piękny jesteś kraju nasz, piękny i szeroki...

Pamiętam ten wierszyk z podstawówki, ale nie mogę znaleźć, kto go napisał.
Może ktoś z Was wie?





Literatura obfituje w tematykę wakacyjną. Począwszy od Mikołaja Reja, który radził: lato, gdy przyjdzie, co z nim czynić, po twórców współczesnych.
Przypomnę kilka cytatów, ilustrując je zdjęciami, które dostałam od stałego czytelnika tego bloga, pana Grzegorza.




Nieoceniony jest jak zwykle Adam Mickiewicz, którego epopeja zaczyna się właśnie przybyciem Tadeusza na wakacje do Soplicowa:

Właśnie dwukonną bryką wjechał młody panek

I obiegłszy dziedziniec, zawrócił przed ganek,

Wysiadł z powozu; konie porzucone same,

Szczypiąc trawę ciągnęły powoli pod bramę.

We dworze pusto, bo drzwi od ganku zamknięto

Zaszczepkami i kołkiem zaszczepki przetknięto.

Podróżny do folwarku nie biegł sług zapytać;

Odemknął, wbiegł do domu, pragnął go powitać.

Dawno domu nie widział, bo w dalekim mieście

Kończył nauki, końca doczekał nareszcie.





Tadeusza nikt nie wypatrywał, co innego dzieci państwa Korczyńskich w "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej: Marta zapatrzona w szlak drogi zza rozwartej bramy dziedzińca widziany - A dzieci jak nie ma tak nie ma! - zawołała. Miały bowiem do domu ze szkół na wakacje zjechać. I doczekała się: ... przed ganek zajechała szeroka bryczka, z której razem prawie wyskoczyło dwoje młodziutkich ludzi: wysmukły, złotowłosy chłopak i niedorosła, zgrabna panienka. Wybuchły pocałunki i zapytania; głosy zmieszały się.






W "Syzyfowych pracach" Stefana Żeromskiego znajdziemy opis przybycia bohatera na wakacje do domu, podobny do Mickiewiczowskiego. Marcin Borowicz, po ukończeniu klasy czwartej gimnazjum, przyjeżdża do rodzinnego domu i tak samo, jak Tadeusz, rozgląda się po nim: W pokoju najobszerniejszym (...) portrety sztychowane marszałków francuskich, Kościuszki, ks. Józefa - okrył kurz nieprzenikniony. (...) Tylko bujna rezeda zasiewająca się sama naokół pachniała mocno jak dawniej i ten jej zapach przywitał Marcina niby wspomnienie matki, kiedy przybywszy na wakacje stanął w oknie wieczorem.





Na koniec najbardziej ulubiony przeze mnie wiersz o wakacjach:

Na świadectwach, wzbici w radość, odlecieli uczniowie,
drży powietrze po ich śmigłym zniku.

Wakacje, panie profesorze! Pora
trzepać wesoło słowa jak futra na wiosnę
oraz
czasowniki przez dni lata odmieniać!

Wóz przetoczył się z nagła – i w łozinie zzieleniał.
Tylko pustki rozpryśniętej w słońcu – udar.
Skacząc z bryczki, zaoczę:

Bosonogi gęsiarek biegł, zaczerpnął ze źródła,
znikł, jak gdyby on wybiegał
potoczek.

Okolicę, serce wyniosłe, przeszywa na przestrzał
strumień!

Lecz z połogich pagórków – wahającą się odpowiedź –
inne wzgórze – dalszą górę kołysze.
Jak ten skryty poryw widoku i ciszę zatuloną w szumie
szeptanymi pytaniami – wydać?

Jakże w cieniu, pod lipą – przysłowieć?

("Lipiec" Juliana Przybosia)



UDANYCH WAKACJI!!!