czwartek, 31 grudnia 2015

Na zamku w Tykocinie

Janusz Radziwiłł, znany nam przede wszystkim z "Potopu" Henryka Sienkiewicza, to dla Polaków zdrajca, dla Litwinów bohater narodowy. Punkt widzenia jak zawsze zależy od punktu siedzenia. Zmarł dokładnie 360 lat temu w Tykocinie.


Główny plac w Tykocinie 100 lat temu

Prawa miejskie w 1425 r. nadał Tykocinowi książę mazowiecki Janusz I Starszy. Po bezpotomnej śmierci ostatniego z rodu – Stanisława Gasztołda, dobra nie przeszły na wdowę Barbarę Gasztołdową z Radziwiłłów według prawa koronnego, a na podstawie prawa litewskiego na króla Zygmunta Starego. Za panowania jego syna, Zygmunta Augusta, w tykocińskiej twierdzy został umieszczony arsenał Rzeczypospolitej, skarbiec (spoczywały tu między innymi słynne arrasy oraz biblioteka królewska).

i w roku 2015
W 1661 r., Tykocin otrzymał na dziedziczną własność uchwałą sejmową Sejmu Warszawskiego za zasługi dla Rzeczypospolitej Stefan Czarniecki. Odbudował zniszczony w czasie Potopu szwedzkiego zamek i umieścił w nim swój osobisty skarbiec.

Pomnik Stefana Czarnieckiego na placu
 nazwanym jego imieniem w Tykocinie

Ale zanim to się stało, w 1655 r. w oblężonym przez wojska konfederacji tyszowieckiej Tykocinie zmarł hetman wielki litewski Janusz Radziwiłł. Henryk Sienkiewicz poświęca temu cały rozdział "Potopu".



W zamku zaś wielki zdrajca patrzył w kilka dni później na zapadający na całuny śnieżne mrok i słuchał wycia wichru.
Dopalała się z wolna lampa jego życia. Dnia tego w południe jeszcze chodził, jeszcze spoglądał z blanków na namioty i drewniane szałasy wojsk sapieżyńskich; lecz w dwie godziny później zaniemógł tak, iż musiano go odnieść do komnat.


Warto zwiedzić zamek z przewodnikiem, panem Piotrem Popławskim. Z pasją opowiada historię tego miejsca.

Z jego ziem, z jego włości i starostw można było niedawno udzielne królestwo wykroić, dziś nie był panem nawet i murów tykocińskich.
...Radziwiłła, oblegano teraz w zamku tykocińskim. I kto oblegał? Sapieha, największy wróg osobisty!

W restauracji zamkowej można smacznie i niedrogo zjeść.

Włos jeżył mu się na głowie, gdy o tym myślał. Bo gdy podnosił rękę na ojczyznę, sam sobie wydawał się w stosunku do niej wielki, a teraz zmieniło się wszystko. Teraz on zmalał, a natomiast ta Rzeczpospolita, wstając z prochu i krwi, wydawała się mu jakaś wielka i coraz większa, grozą tajemniczą pokryta, świętego majestatu pełna, straszna. I rosła ciągle jeszcze w jego oczach, i olbrzymiała coraz więcej. Czuł się wobec niej prochem i jako książę, i jako hetman, i jako Radziwiłł.


...nadszedł 31 grudnia, w którym tylko zapadająca noc mogła przeszkodzić oblegającym, widocznie bowiem gotowali coś przeciw zamkowi, jeśli nie szturm, to przynajmniej nowy atak dział na nadwątlone mury.
Dzień miał się ku schyłkowi. Książę leżał w sali tak zwanej "Rogowej", położonej w zachodniej części zamku. Na ogromnym kominie paliły się całe smoliste karpy sosnowe, rzucając żywy blask na białe i dość puste ściany. Książę leżał na wznak na tureckiej sofie wysuniętej umyślnie na środek komnaty, aby ciepło płomieni mogło do niej dochodzić.




- A który dziś dzień?

- Ostatni grudnia, wasza książęca mość.

- Boże, bądź miłościw duszy mojej!... Nie dożyję już Nowego Roku... Dawno mi przepowiadano, iż w każdym piątym roku śmierć stoi koło mnie. (...)
Następnie porwała go straszliwa czkawka, oczy wyszły mu jeszcze okropniej z oprawy, wyprężył się, padł na wznak i pozostał bez ruchu.

- Skonał! - rzekł medyk.

("Potop", t. 2., rozdz.29.)



Sienkiewicz przedstawił hetmana jako zdrajcę, pomijając niektóre motywy jego polityki. W lipcu 1655 roku Wielkie Księstwo Litewskie było zagrożone ze strony Rosji, więc Janusz Radziwiłł czuł się w obowiązku bronić Litwy kosztem zerwania z Polską i oddania się pod protektorat szwedzki. Pisarz pominął też antagonizującą politykę króla Jana Kazimierza.


Niestety komnaty, w której zmarł Janusz Radziwiłł jeszcze nie odbudowano. Była gdzieś w tym miejscu.

Z Tykocinem związany był inny nasz władca - ostatni z Jagiellonów - Zygmunt August, syn królowej Bony. Tu być może (są różne wersje) poznał swą miłość - Barbarę Radziwiłłównę i niedaleko stad, w Knyszynie, zmarł w lipcu 1572 roku. Ale o tym następnym razem.



Z uśmiechem i miłością wkraczajcie w 2016 rok!  

środa, 23 grudnia 2015

Niepokorna płocka poetka w przededniu Wigilii.

Byłam na promocji książki "Niepokorna" Leszka Skierskiego. Jej bohaterką jest płocka poetka Wanda Gołębiewska. Dziś kończy 70 lat i cieszy się z tego ogromnie, bo - jak twierdzi - nareszcie będzie mogła do woli (czytaj: za darmo) jeździć komunikacją miejską, przyglądać się ludziom i kochanemu miastu.

Od lewej- Wanda Gołębiewska, Leszek Skierski i prowadząca spotkanie
  dyrektor Książnicy Płockiej Joanna Banasiak

Płock, a zwłaszcza jego centrum - ulice Tumska i Sienkiewicza to jej całe życie. Im poświęciła gros swojej twórczości, poetyckie opisy ludzi i zdarzeń, a często po prostu atmosfery tej części miasta.



W Książnicy Płockiej zebrało się wyjątkowo dużo osób. Przyjaciele poetki przyjechali z odległych stron. Przez całe życie bowiem pielęgnuje ona kontakty z ludźmi, nawet tymi, których nigdy nie spotkała osobiście, ale z którymi los zetknął ją w inny sposób. Jej bogata korespondencja oraz dzienniki pisane od wczesnych lat młodości stały się kanwą drugiej już książki poświęconej Wandzie Gołębiewskiej. 




Pierwsza - Gdyby nie Anna Frank - wydana dwa lata temu, to wywiad rzeka z płocką poetką, dla której inspiracją w młodości stały się dzienniki tej żydowskiej dziewczynki. 
Gołębiewska jest autorką sześciu tomików wierszy: Na mojej ulicy (1999), W Radziwiu (2005), Nikt się nie spodziewał (2005), Po osiemnastej na Tumskiej (2006), Tam, gdzie do góry nogami (2007), Kartki z Ukrainy (2010) i wielu niepublikowanych tekstów poetyckich. Korespondowała z Paulem Coelho i autorką „Harry’ego Pottera” Joanne Kathleen Rowling, a także Czesławem Miłoszem i księdzem Janem Twardowskim. 

Strażacy z ukochanego przez poetkę Zakrzewa Kościelnego

Miałam przyjemność recenzować "Niepokorną". Fragment mojego tekstu pojawił się na okładce książki. Zacytowano go także na stronie internetowej Książnicy Płockiej w relacji z tego spotkania:

Wandę Gołębiewską – poetkę-płocczankę i wieloletnią nauczycielkę języka polskiego zna wielu mieszkańców miasta. Jej pasją jest utrwalanie dziedzictwa rodzinnego miasta, odkrywanie istoty jego współczesnego oblicza, ubieranie w poetyckie słowa wszystkich ważnych wydarzeń, miejsc i ludzi, przydawanie znaczenia najmniejszym nawet sprawom. Że sama w tych słowach prawda, potwierdza dr Agnieszka Zielińska, pisząc w recenzji: „Jej wiersze i dzienniki odsłaniają rzeczywistość płocką, której już nie ma – […] Jestem wdzięczna za tę pracę poetce i jej biografowi jako płocczanka i przedstawicielka ostatniego pokolenia, które pamięta świat sprzed Internetu”.



Gdyby nie cierpliwość, pracowitość i profesjonalizm Leszka Skierskiego, wiele z tych rzeczy nie ujrzałoby światła dziennego. On to namówił poetkę do zwierzeń i podzielenia się zawartością  jej dzienników, co nie było łatwym zadaniem. 



Na szczęście pani Wanda zaufała swemu biografowi i owocem ich współpracy jest już druga wspaniała książka. Jest też nadzieja na trzecią, bo zapiski z ostatnich piętnastu lat nie zostały jeszcze udostępnione. Dzięki dystansowi, jaki ma poetka do siebie i innych, jej twórczość jest taka niezwykła, a to spotkanie było wyjątkowe.



Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia wszystkim moim Czytelnikom 
życzę właśnie takiego dystansu, który sprawia, że wszystkie przeciwności losu są do pokonania, a życzliwość towarzyszy nam każdego dnia.

czwartek, 10 grudnia 2015

Adampol - polska wieś w Turcji

Dokładnie 110 lat temu przyznano pierwszą w dziejach naszej literatury Nagrodę Nobla. Otrzymał ją Henryk Sienkiewicz - Polak, którego ojczyzny nie było wtedy na mapie Europy. Pisałam tu o nim już siedmiokrotnie (Henryk Sienkiewicz), ale dziś zabiorę Was w miejsce, gdzie nie spodziewałam się znaleźć jego śladu, a jednak był! Jedziemy do Polonezkoy!



Polonezköy (nazwa turecka oznacza „polska wieś”) polska nazwa to Adampol, od imienia Adama Czartoryskiego to wieś w Turcji, założona w połowie XIX wieku. Osada polskich imigrantów na obrzeżach Stambułu, położona po azjatyckiej stronie cieśniny Bosfor. Do około 1960 roku typowa wieś rolnicza, w której obok języka tureckiego używano także polszczyzny i pielęgnowano polskie obyczaje. W drugiej połowie XX wieku miejscowość zmieniła charakter na typowo turystyczny i obecnie składa się głównie z hoteli. Na wójta Polonezköy wybiera się tradycyjnie Polaka, jednak językiem polskim posługują się już tylko najstarsi mieszkańcy, a osoby pochodzenia polskiego stanowią mniejszość (ok. 1/3).


W 1841 roku Michał Czajkowski przybył nad Bosfor, mianowany przez księcia Adama Czartoryskiego szefem Agencji Głównej Misji Wschodniej Hotelu Lambert. Jej celem było przeciwstawianie się rosyjskim wpływom w Turcji. W tym samym czasie w Turcji przebywało wielu emigrantów, byłych uczestników powstania listopadowego, którzy często nie mieli co z sobą począć i nie mieli środków do życia. Z inicjatywy ks. Adama Czartoryskiego Michał Czajkowski zakupił w okolicach położonych około 30 km od ówczesnego Stambułu nieuprawiane tereny, na których księża lazaryści zaczęli tworzyć wieś. 

Dom Kultury był niestety zamknięty.

19 marca 1842 poświęcono pierwszą chatę, a wieś nazwano Adampolem na cześć Adama Czartoryskiego. Tak więc domniemywanie pochodzenia nazwy miejscowości od poety Adama Mickiewicza jest błędne. Oprócz powstańców listopadowych Czajkowski osiedlał we wsi także wykupionych z niewoli tureckiej i czerkieskiej jeńców-Polaków przymusowo wcielonych do armii rosyjskiej na Kaukazie.


Płyta na cześć założycieli wsi: księcia Adama Czartoryskiego i Michała Czajkowskiego


Fakt istnienia prawdziwej polskiej gminy gdzieś w świecie, w czasach, gdy samo państwo polskie nie istniało, był i ważny, i głośny. Do Adampola ściągali nie tylko Polacy, ale i pokrewne narodowości emigrujące z terenów carskiej Rosji. Język mieszkańców gminy był wbrew pozorom bardzo urozmaicony i zamiast polskiego języka składał się z wielu gwar regionalnych. Wpływ na taki stan rzeczy miało także sprowadzenie przez Czajkowskiego z terenów Bośni zakonu franciszkanów. 




Osadnictwo po 1856 roku pochodziło już w większości z obszarów etnicznie polskich, a na utworzenie się polskiego języka całej tej wspólnoty miało wpływ dopiero utworzenie polskiej szkoły. Adampol do 1883 był własnością księży lazarystów. Przejęty przez ród Czartoryskich na następne 85 lat (do 1968). [źródło: Wikipedia]



Zwiedzane rozpoczęłam od pensjonatu pani  Heleny Rizi (Ryży). Spotkałam tam właścicielkę, która opowiedziała o swoich korzeniach, rodzinie, życiu Polaków w Turcji. Rozmawiałyśmy kilka minut a następnie pani Helena poleciła udać się do restauracji "Leonardo", którą prowadzi polska rodzina Dochodów.



Tam zjedliśmy obiad i rozmawialiśmy z synem właściciela, panem Janem Dochodą. Był tak miły, że oprowadził nas po najważniejszych miejscach w Adampolu.




Tu możecie uzyskać więcej informacji o tym miejscu:  http://www.polonezkoy.net/index.php?sayfa=mekan&mekan=102




Zaczęliśmy od  Domu Pamięci Zofii Ryży, gdzie można obejrzeć pamiątki rodzinnego zbioru, stare i nowe fotografie, księgi i dokumenty, wystrój wnętrz.




Dom Pamięci wybudowany został w latach 1881-1883 roku przez Wincentego Ryżego, nazwany na część żony założyciela i ostatniej mieszkanki, córki Zofii Ryży.
Ekspozycja powstała w latach 1991-1992, a otwarcie domu pamięci miało miejsce przy okazji obchodów 150-lecia Adampola, 4 lipca 1992. Przywitał nas napis "Szczęść Boże".



W latach 2001-2003 dom przeszedł renowację. Zwiedzającym udostępniane są cztery sale, w których prezentowane jest dawne wyposażenie domu, stare i nowe fotografie, obrazy, dokumenty.



Zobaczymy tam zbiory należące do rodziny Ryżych, kopie dokumentów z Biblioteki Książąt Czartoryskich w Krakowie oraz adampolskich ksiąg parafialnych,


eksponaty, dokumenty i fotografie rodziny Ryżych, Ziółkowskich, rodziny Dochodów, rodziny Wilkoszewskich, rodziny Kępków oraz fotografie ofiarowywane przez Wiktora Gażewicza (Viktora Gazevica), Daniela Ochockiego, Fryderyka Nowickiego i Rady Ochrony walk i Męczeństwa, a także wykonane przez ks. Grzegorza Kubińskiego. 



Rodzina Ryżych od wielu pokoleń do dziś zbierała pamiątki rodzinne i dokumenty dotyczące założenia Adampola. Dzięki tej kontynuacji w tradycji i współpracy z instytucjami państwowymi powstał „Dom Pamięci Zofii Ryży”. 



Henryk Sienkiewicz, pierwszy nasz noblista w dziedzinie literatury, odwiedził te strony w 1886 roku. Szukał weny twórczej przed napisaniem "Pana Wołodyjowskiego".



Adampolanie mają swój katolicki kościół.  Jego patronką jest Matka Boska Częstochowska.


Został pobudowany w 1914 roku. Wcześniej był tu drewniany, który nie przetrwał trzęsienia ziemi. W każdą sobotę przyjeżdża ksiądz ze Stambułu, aby odprawić mszę św.



Pamiętają tu o Adamie Mickiewiczu. Wszak zmarł zaledwie kilkadziesiąt kilometrów stąd.



"Kolonia adampolska jest rzeczą i własnością Polski, oczekującej. [...] Tam powinno było spoczywać ciało Wielkiego Męża i z pierwszym orszakiem polskim wkraczającym na ziemię polską i ono powinno było wejść do Polski, na pierwszej piędzi złożone i mogiłą przysypane. Byłoby to uczczenie i pamięć Męża, i służenie Ojczyźnie" - pisał Michał Czajkowski/Sadyk Pasza (1804-1886) o Adamie Mickiewiczu, który zmarł w Stambule. 

* Cytat za: J. Chudzikowską "Dziwne życie Sadyka Paszy" z serii "Ludzie żywi", Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 1982, s. 429





Na miejscowym cmentarzu kilka ciekawych grobów, między innymi  92 zabytkowe nagrobki, które zostały odnowione przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.




Grób Ludwiki Śniadeckiej, w której kochał się Juliusz Słowacki. Była prototypem postaci Laury w "Kordianie". Córka profesora Uniwersytetu Wileńskiego Jędrzeja Śniadeckiego wyszła za mąż za Michała Czajkowskiego i razem tworzyli Adampol. Czajkowski ze względu na swą misję (o której już była mowa) przeszedł na islam i przyjął imię Mehmet Sadyk Pasza. Dlatego Ludwika została tu pochowana pod nazwiskiem Sadyk.



W głównej alei płyty upamiętniające założycieli Adampola. Świeże kwiaty w narodowych barwach - miejsce bardzo zadbane.

 

Niektóre nagrobki mają prawie 150 lat...



Wielu informacji o cmentarzu dostarcza blog https://adampolpolonezkoy.wordpress.com/tag/jan-dochoda/




Ciężko tu dotrzeć, nie ma żadnego publicznego transportu ze Stambułu. Mieszkańcy nie zabiegają o połączenie, bo każda rodzina ma samochód, a nie chcą zalewu weekendowych turystów. Pozostaje taksówka, za którą trzeba zapłacić około 100 zł w jedną stronę. Dzięki uprzejmości pana Dochody, wróciliśmy do Stambułu jego samochodem.

Więcej na http://www.polonezkoy.net/