środa, 25 marca 2015

Maltańskie szlaki św. Pawła

Po krótkiej przerwie wracamy na Maltę. Tym razem ze św. Pawłem. Apostoł dopłynął tam przypadkiem (lub z woli Bożej) podczas podróży z Palestyny do Italii w roku 60. Ponieważ jako obywatel rzymski odwołał się do cesarza, kiedy aresztowano go za głoszenie herezji, miał prawo bronić się w Rzymie i tam też się udał. W czasie kiedy statek płynął po Morzu Śródziemnym, rozpętał się straszna burza, pasażerowie ledwo uszli z życiem. Rozbili się u wybrzeży nieznanej im wyspy.


Najstarsza część Valletty, stolicy Malty. Widok na kopułę kościoła karmelitów i  katedrę św. Pawła, gdzie przechowywane są relikwie apostoła.

Znamy relację św. Łukasza, który w "Dziejach Apostolskich" tak opisuje przybycie swego nauczyciela na Maltę:

Gdy dzień nastał, nie rozpoznali lądu, widzieli jednak jakąś zatokę o płaskim wybrzeżu, do którego chcieli - jeśliby sie dało - doprowadzić okręt. Poodcinali kotwice i zostawili je w morzu. Równocześnie rozluźnili wiązania sterowe, nastawili pod wiatr przedni żagiel i zmierzali ku brzegowi. Wpadli jednak na mieliznę i osadzili na niej okręt. Dziób okrętu zarył się i pozostał nieruchomy, a rufa zaczęła się rozpadać pod naporem fal. Żołnierze postanowili pozabijać więźniów, aby który nie uciekł po dopłynięciu do brzegu (bo gdy więzień uciekł, strażnik musiał odcierpieć jego karę). Lecz setnik, chcąc ocalić Pawła, przeszkodził ich zamiarowi. Rozkazał, aby ci, co umieją pływać, skoczyli pierwsi do wody i wyszli na brzeg, pozostali zaś [dopłynęli] jedni na deskach, a drudzy na resztkach okrętu. W ten sposób wszyscy cało znaleźli się na lądzie. 
[Dz.27;39-44]


Prokatedra została zatwierdzona przez królowa Adelajdę podczas jej wizyty na Malcie w XIX wieku, gdy dowiedziała się o braku anglikańskiej świątyni na wyspie.

Po ocaleniu dowiedzieliśmy się, że wyspa nazywa się Malta (po grecku Melite). Tubylcy okazywali nam niespotykaną życzliwość; rozpalili ognisko i zgromadzili nas wszystkich przy nim, bo zaczął padać deszcz i zrobiło się zimno.
[Dz.28;1-2]

Nie dane mi było jednak jej zobaczyć. Kościół był zamknięty, mimo niedzieli.


Kiedy Paweł nazbierał wielką naręcz chrustu i nałożył do ognia żmija, która wypełzła na skutek gorąca, uczepiła się jego reki. Gdy tubylcy zobaczyli gada, wiszącego u jego reki, mówili jeden do drugiego:Ten człowiek jest na pewno mordercą, bo choć wyszedł cało z morza, bogini zemsty nie pozwala mu żyć. On jednak strząsnął gada w ogień i nic nie ucierpiał. Tamci spodziewali się, że opuchnie albo nagle padnie trupem. Lecz gdy długo czekali i widzieli, że nie stało mu się nic złego, zmieniwszy zdanie mówili, ze jest bogiem.
[Dz.28;3-6]


Jedyna msza odprawia się tu o godzinie 11. Za późno się o tym dowiedziałam.


W sąsiedztwie tego miejsca znajdowały się posiadłości namiestnika wyspy imieniem Publiusz, który nas przyjął i po przyjacielsku przez trzy dni gościł. Ojciec Publiusza leżał własnie chory na gorączkę i biegunkę. Paweł poszedł do niego i pomodliwszy się położył na nim ręce i uzdrowił go. Po tym wszystkim przychodzili również inni chorzy na wyspie i byli uzdrawiani. Oni to okazali nam wielki szacunek, a gdyśmy odjeżdżali, przynieśli wszystko,co nam było potrzebne.
[Dz.28;7-10]


Kościół św. Pawła Rozbitka też był zamknięty. Znajduje się tu część kolumny z Rzymu, przy której św. Paweł został ścięty. 


Ze względu na martwy sezon w żegludze śródziemnomorskiej św. Paweł, zanim udał się w dalszą podróż, musiał pozostać na wyspie przez trzy miesiące. Uzdrawiał chorych, nauczał o Chrystusie, niósł pomoc potrzebującym. Do dziś jest najważniejszym świętym dla Maltańczyków.



Wystawili mu pomnik w miejscu, gdzie był przetrzymywany.


Dziś jest tu muzeum


Można zobaczyć obrazy przedstawiające mistrzów Zakonu Maltańskiego

A w podziemiach grotę, w której przebywał św. Paweł

Zanim do niej dojdziemy, przejdźmy się wśród katakumb


Ta pod numerem 44 robi na mnie szczególne wrażenie...


Postać św. Pawła upamiętnia tu pobyt apostoła.


 Tablica u stóp świętego informuje o wizycie w tym miejscu Jana Pawła II. Papież odwiedził Maltę w 1990 roku. I o tym będzie następny post:)

sobota, 21 marca 2015

Wiosna, ach to ty!

Wybrałam się dziś na poszukiwanie wiosny, wszak kalendarzowa już jest! 
A w poezji wiosny pełno!



Pierwsze w tym roku krokusy


Pamiętacie utwór Marka Grechuty?

Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi 
Wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni 
Zdjąłem z niej zmoknięte palto, posadziłem vis a vis 
Zapachniało, zajaśniało, wiosna, ach to ty 
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty 

Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty
Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty...




Można już sadzić tegoroczne pierwiosnki...


Julian Tuwim "Wiosna"

Serce pęcznieje, nabrzmiewa, 
wesele musuje w ciele, 
można oszaleć z radości, 
o, moi przyjaciele! 
Od stóp do głowy krąży 
potok niepowstrzymany! 
Pomyślcie, co się to dzieje! 
Jaki to pęd opętany! 
Jak bardzo jest! jak wiele! 
Jak żywo, zupełnie, cało! 
- Chodź, Młoda, do Młodego. 
Ojcostwa mi się zachciało!


...albo bratki:)



Franciszek Karpiński "Do Justyny, Tęskność na wiosnę"


Już tyle razy słońce wracało,
I blaskiem swoim dzień szczyci;
A memu światłu cóż to się stało,
Że mi dotychczas nie świeci?

Już się i zboże do góry wzbiło,
I ledwie nie kłos chce wydać;
Całe się pole zazieleniło:
Mojej pszenicy nie widać!

Już słowik w sadzie zaczął swe pieśni,
Gaj mu się cały odzywa;
Kłócą powietrze ptaszkowie leśni:
A mój mi ptaszek nie śpiewa!

Już tyle kwiatów ziemia wydała
Po onegdajszej powodzi;
W różne się barwy łąka przybrała:
A mój mi kwiatek nie schodzi!

O wiosno! Pókiż będę cię prosił,
Gospodarz zewsząd stroskany?
Jużem dość ziemię łzami urosił:
Wróć mi urodzaj kochany!



Na moim balkonie:)


Kazimierz Wierzyński

***[Tyś jest, jak dzień wiosenny...]

Tyś jest, jak dzień wiosenny z pogodą błękitną,
I majowe w swej duszy nosisz poematy,
Radością zasadzone myśli w tobie kwitną
Ruchliwe, jak motyle, i wonne, jak kwiaty.

Lubię wspominać twoje miłosne spojrzenia
Zatulone w powiekach, jak stokrocie w trawie,
I krągły śmiech, co z warg ci zęby wypłomienia,
Białe, jak miąższ jabłeczny, w czerwonej oprawie.

Kiedyś potem - jesienią bez ciebie żałosną,
Gdy smutek serce ścichłe napełni po brzegi,
Niech mi się przyśnią twoje, w białych sukniach wiosno,
Pocałunki słoneczne: twe maleńkie piegi.



Czas na wiosenne porządki w ogródku


Leopold Staff "Marzec"

Marzec. Wracamy z parku. Wreszcie przeszła zima.
Spod stopniałego śniegu wyjrzały murawy.
Drzewa nagie, lecz pierwsze kiełkują już trawy,
Choć na stawie zielony, cienki lód się trzyma.

Z upojonymi wiosną wracamy oczyma,
Krokiem lekkim, jak podczas tanecznej zabawy,
Ulicą po słonecznej stronie idziem prawej,
Za sobą ciepło słońca czujemy plecyma.

W rozpiętych płaszczach śpieszą ochoczo przechodnia.
Jacyś świeżsi, wesoło patrzą i pogodnie;
Niańki z dziećmi wychodzą z ciemnych domów sieni.

A my, pierwszą przechadzką dumnie upojeni,
Idziem w miasto po płytach suchych już chodników.
Z grudkami pulchnej ziemi na piętach trzewików.




Zatem idźmy na spacer:)

niedziela, 8 marca 2015

Kobieto, puchu marny...

Postanowiłam ten post poświęcić kobietom z okazji ich międzynarodowego święta. To nieprawda, że jest komunistyczne i nie należy go obchodzić. Zostało ustanowione już 105 lat temu, w rocznicę nowojorskich demonstracji piętnastu tysięcy pracownic zakładów odzieżowych, które walczyły o ludzkie warunki do życia. I nie było przeciwko mężczyznom, tylko również dla ich dobra. Przecież lepiej mieć w domu kobietę szczęśliwą, wykształconą, która jeszcze pieniądze zarobi, niż analfabetkę zdaną na łaskę i niełaskę męża i losu. Losu, który w każdej chwili może jej odebrać jedynego żywiciela rodziny. Na szczęście panowie też to zrozumieli.
Przypomnijmy sobie, co na temat kobiet pisali nasi najwięksi:)
(Zdjęcia kwiatów pochodzą z moich podróży).





Folgujmy paniom nie sobie, ma rada;
Miłujmy wiernie nie jest w nich przysada.
Godności trzeba nie za nic tu cnota,
Miłości pragną nie pragną tu złota.
Miłują z serca nie patrzają zdrady,
Pilnują prawdy nie kłamają rady.
Wiarę uprzejmą nie dar sobie ważą,
W miarę nie nazbyt ciągnąć rzemień każą.
Wiecznie wam służę nie służę na chwilę,
Bezpiecznie wierzcie nierad ja omylę.


(Jan Kochanowski "Raki")




Mistrz, od którego poezja polska się zaczęła, napisał piękne strofy na cześć kobiet. ale nie byłby mężczyzną, gdyby nie spojrzał na nas także z innej strony. Przeczytajcie tę fraszkę raz jeszcze, każdy wers zgodnie z tytułem. Raki chodzą podobno do tyłu, więc...

Rada ma sobie nie paniom folgujmy...




Któż jednak piękniej pisał o kobietach niż Adam Mickiewicz  w IV cz. "Dziadów"?


Kobieto! puchu marny! ty wietrzna istoto!
Postaci twojej zazdroszczą anieli,
A duszę gorszą masz, gorszą niżeli!...
Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto!
(...)
Każde wzruszenie moje natychmiast ją wzruszy;
Każdy przyostry wyraz zadraśnie;
Od cienia smutku mego jej wesołość gaśnie:
Tak znaliśmy nawzajem czucia wspólnej duszy,
Co jedno pomyśliło, już drugie odgadło.
Całą istnością połączeni ścisło,
Spojrzawszy tylko na twarzy zwierciadło,
Serce nasze jak w czystym widzieliśmy stoku.
Jakie tylko uczucie na mych oczach błysło,
Natychmiast lotem promyka
Aż do jej serca przenika,
I na powrót błyszczy w oku.
Ach tak! tak ją kochałem! pójdęż teraz trwożyć
I na kochanka larwę potępieńca włożyć?
Po co? czego chcę od niej? o zazdrości podła!
I jakież są jej grzechy?





Czyli mię słówkiem dwuznacznym podwiodła?
Czy wabiącymi łowiła uśmiechy
Albo kłamliwe układała lice?
I gdzież są jej przysięgi, jakie obietnice?
Miałemże od niej choć przez sen nadzieję?
Nie! nie! sam urojone żywiłem mamidła,
Sam przyprawiłem jady, od których szaleję!
Po cóż ta wściekłość? jakie do niej prawa?
Co za moją wzgardzoną przemawia osobą?
Gdzie wielkie cnoty? świetne czyny? sława?
Nic! nic! ach, jednę miłość mam za sobą!
Znam to; nigdym śmiałymi nie zgrzeszył zapędy,
Nie prosiłem, ażeby była mnie wzajemną:
Prosiłem tylko o maleńkie względy,
Tylko żeby była ze mną,
Choćby jak krewna z krewnym, jak siostrzyczka z bratem,
Bóg świadkiem, przestałbym na tem.
Gdybym mówił: widzę ją, widziałem ją wczora,
I jutro widzieć będę;
Z nią z rana, w dzień koło niej, koło niej z wieczora,
Oddam pierwszy dzień dobry, u stołu z nią siędę -
Ach, jak byłbym szczęśliwy!
(j.w.)





No, może jeszcze Kazimierz Przerwa-Tetmajer:)

Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,

kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,

gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie

i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.



Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,

gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,

gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem

i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.



I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania

przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania

zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,

gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.



Lubię to - i tę chwilę lubię, gdy koło mnie

wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,

a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata

w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.








Kiedy w XIX wieku ten "puch marny" doszedł wreszcie do głosu, literatura zyskała takie talenty jak Eliza Orzeszkowa, Maria Konopnicka, Zofia Nałkowska i wiele, wiele innych. Niech i one zatem mają dziś coś do powiedzenia.




Mało zapewne w wieku, w którym żyjemy, znajduje się ludzi, co by w teorii zaprzeczali temu, że kobieta równym mężczyźnie jest człowiekiem. Tyle wreszcie i tak długo pisano i mówiono o tej elementarnej prawdzie, której jednak ludziom tak trudno się nauczyć, że dziś, gdyby ktokolwiek i powątpiewał o niej, skryłby w sobie to powątpiewanie nie chcąc narazić się na nazwę zacofanego człowieka. Ogólnie więc, z przekonaniem lub z pozorem przekonania, powtarzają wszyscy, że kobieta równym jest mężczyźnie człowiekiem.

Pojęcie to jednak istnieje tylko w teorii, a w zastosowaniu kobieta zawsze zostaje istotą ludzką wprawdzie, ale niepełnoletnią, naturą swoją więcej zbliżona do kwiata, lalki, anioła niż do człowieka.
(E. Orzeszkowa, "Kilka słów o kobietach")





Bardzo rzadko i wyjątkowo na początku istnienia swego dowiaduje się o tym: że jest człowiekiem w całej pełni i doniosłości tego wyrazu, że zatem winna wytknąć sobie cel ludzki, do którego osiągnięcia iść ma przez trud, to jest przez pracę myśli i czynu.

Wprawdzie gdy mowa jest o celu istnienia kobiety, brzmi zwykła, odwieczna, jak codzienny pacierz powtarzająca się formuła: kobieta stworzona jest, aby być żoną, matką, gospodynią, i brzmią też odwieczne wyrazy: poświęcenia się, zaparcia itd. Bywa jeszcze niekiedy mowa o celu estetycznym, o tym, jak kobieta ma wyobrażać w ludzkości piękno, sferę idealną itp., co zawsze wychodzi na odzianie jej więcej kwiatkową lub anielską niż człowieczą naturą.
(j.w.)




Maria Konopnicka "Do kobiety"

Czy wiesz, ty piękna i ty uśmiechniona,

Której usteczka rozchyla pustota,

Co znaczy "kocham", to najświętsze słowo,

Co pada z piersi jako strzała złota,

I jak królewskiej purpury zasłona,

Oddziela ciebie, wzruszeniem różową

I drżącą snami szczęścia dziewiczemi,

Od wszystkich ludzi na całej tej ziemi,

Byś otworzyła jednemu ramiona?



Posłuchaj! Kocham - to nie znaczy wcale:

"Chcę być pieszczoną w twym domu królową,

Chcę iść przez życie drogą kwieciem słaną...

Chcę w pocałunków twoich tonąć szale...

Chcę, by mi słonko świeciło co rano...

Chcę, by co wieczór lampę diamentową

Srebrzysty księżyc palił mi nad głową...

Chcę, byś dzień cały mojego szczebiotu

Słuchał i zawsze witał mnie uśmiechem...

Chcę, byś mi pieśni śpiewał wraz z słowikiem...

Chcę żyć z twej pracy i z twojego potu...

Chcę, byś był moim cieniem, moim echem,

Odpowiedzialnym za mnie niewolnikiem..."








Nie! "Kocham ciebie" - to znaczy: chcę z tobą

Podźwignąć ciężar, co się życiem zowie,

Być domu twego światłem i ozdobą

I nieść ci pokój, i ciszę, i zdrowie.

"Kocham" - to znaczy: twoje ideały

I twoje cele są także mojemi.

Pracujmy razem, by rozświt dnia biały 

Prędzej rozbłysnął na ziemi!

Chcę, by mą drogą była twoja droga,

Moim pragnieniem były twe pragnienia;

Chcę, byś był głosem mojego sumienia 

I wiódł mię z sobą do Boga!

Chcę, byśmy lecąc w uścisku wzajemnym,

Jako dwa duchy w dziedzinę wieczności,

Rozpromienili na świecie tym ciemnym 

Gwiaździste szlaki przyszłości!

Chcę przez twą wiedzę mój umysł rozszerzyć

I słowo twoje chować jak przysięgę;

Chcę z tobą marzyć i tęsknić, i wierzyć 

W ducha niezłomną potęgę!

"Kocham" - to znaczy: chcę z tobą podzielić

Gorzki chleb trudu i łez, i boleści...

Chcę oczy twoje w dniach smutku weselić 

I tarczą być twojej części.

(...)





"Kocham cię" - znaczy: o wolny ty duchu!

Ja nie chcę skrzydeł twych krępować jasnych,

Przykuwać ciebie do trosk nędznych, ciasnych,

Ciebie, coś przywykł na myśli podmuchu

Wzlatać, jak orzeł, po najwyższych szczytach 

I gniazdo zwijać w błękitach.

Ja nie chcę ciężyć tobie jak kajdany,

Wiązać cię z ziemią żelaznym łańcuchem...

Chcę tylko, byś mnie uznał, ukochany, 

Bratnim i równym ci duchem.

"Kocham" - to znaczy: ja chcę być dla ciebie

Prawdy i dobra, i piękna zaklęciem,

Umiłowanym twej duszy dziecięciem, 

Twoim marzeniem o niebie...

Chcę domu twego być białym powojem,

Twojemu czołu od skwarów ochroną,

Chcę być twą myślą i ramieniem twojem 

I przyjacielem, i żoną!



Jeśli w twych piersiach, kobieto, nie bije

Serce do takiej podniosłej miłości,

Nie mów ty: "kocham" nikomu na ziemi!

Bo ten, co z tobą połączy swą dolę,

Patrząc na ciebie oczyma smutnemi, 

Nigdy nie powie, że żyje,

I duchem wrósłszy w poziomą niewolę, 

Nie zrobi nic dla przyszłości!





Na koniec Zofia Nałkowska, która jako młodziutka dziewczyna debiutowała powieścią "Kobiety", a będąc już dojrzałą pisarką, wydała dramat "Dom kobiet". Z niego pochodzą poniższe cytaty.
Obyśmy nigdy nie czuły się jak jedna z bohaterek, Tekla:

Nikomu nie jesteśmy potrze­bne. Dzieci, wnuki — wszyscy są gdzieś daleko, wszy­scy wystarczają sobie. Wciąż się o tych dzieciach mó­wi, wciąż się za nimi tęskni — ale one tu nie przy­jeżdżają, ich tu nie ma. Tu są tylko same stare ko­biety. Kobiety niepotrzebne.




Tylko w razie potrzeby miały odwagę Ewy:


MARIA

(waha się)

Może pani szuka posady, może pani potrzeba pienię­dzy. Niech pani po prostu powie, o co chodzi.

EWA

Posady!

(śmieje się)

Nie, nie szukam posady, chociaż utraciłam swoją po­sadę przed tygodniem. Chociaż ją po prostu rzuciłam! Tak, wyszłam z biura i nie wróciłam więcej!



Tego Wam wszystkim życzę, Kochane Kobitki:)