piątek, 28 lipca 2017

Drezno romantyków

Drezno kojarzy mi się przede wszystkim z "III częścią Dziadów", zwaną "Dziadami" drezdeńskimi właśnie, bowiem tam powstały. Próżno jednak szukać konkretnego adresu, pod którym Mickiewicz je napisał. Skupiłam się zatem na najstarszej części miasta. Jest piękna, niestety zabytkowe budowle pokryte są jakimś ciemnym osadem i zdjęcia nie wychodzą dobrze. 


Zachwycający jest przede wszystkim Zwinger, późnobarokowy zespół architektoniczny znajdujący się w centrum Drezna. Jest zaliczany do najbardziej znaczących budowli późnego baroku w Europie. Zaprojektował go znany architekt Matthäus Daniel Pöppelmann na zlecenie Augusta II Mocnego, elektora Saksonii, który w 1697 roku został wybrany na króla Polski. 


Oficjalne zainaugurowanie działalności obiektu miało miejsce 20 sierpnia 1719 roku, kiedy to w Zwingerze pomimo zaawansowanych prac budowlanych odbył się ślub syna Augusta II, Augusta III z Marią Józefą.


W Zwingerze znajduje się m.in. Galeria Obrazów Starych Mistrzów (Gemäldegalerie Alte Meister), w której mieszczą się bogate zbiory dzieł malarstwa europejskiego z okresu od XV do XVIII wieku, obrazy takich malarzy jak Tycjan, Rembrandt, Peter Paul Rubens czy Albrecht Dürer.


Nie zwiedzaliśmy wnętrz, ale mieliśmy szczęście trafić na festyn. Panie w strojach z epoki prezentowały się cudnie! Ja jednak szukałam śladów literackich.


Całkiem przypadkiem natrafiłam na płaskorzeźby romantyków niemieckich - Goethego i Schillera. Głównym celem mojej podróży była Katedra św. Trójcy (niem. Kathedrale Ss. Trinitatis) – świątynia katolicka usytuowana nieopodal rezydencji Wettynów na Starym Mieście w centrum Drezna, znana również w literaturze jako Kościół Dworski.


Tu bowiem miały miejsce dwa ważne wydarzenia, związane z polskimi romantykami - Adamem Mickiewiczem i Zygmuntem Krasińskim.


W tejże świątyni w niedzielę, 25 marca 1832 roku Mickiewicz poczuł "jakby się nagle nad nim bania z poezją rozbiła" - jak relacjonował przyjaciel wieszcza - Antoni Edward Odyniec. Mowa o fali natchnienia, która spowodowała napisanie III części "Dziadów". Właśnie tu "nastąpiło jasne uświadomienie sobie potrzeby głębszego odczytania sensu osobistego i narodowego cierpienia, interpretacji doświadczeń filomackich, walki i klęsk politycznych". Pięknie to ujął prof. Zbigniew Sudolski w swojej biografii o Mickiewiczu.


Niecałe dwa miesiące później poeta pisał w liście do Joachima Lelewela, że ma nowe dzieło, które uważa za "kontynuację wojny, którą teraz, kiedy miecze schowane, dalej trzeba piórami prowadzić". Miecze były niedawno schowane po przegranym Powstaniu Listopadowym. 

Ołtarz główny wykonany jest z białego marmuru, wzbogacony brązową ornamentyką.
Podejmując tu decyzję ogłoszenia drukiem antyrosyjskich "Dziadów", przekreślił Mickiewicz już na zawsze możliwość powrotu do ojczyzny. Historycy literatury są zgodni, że właśnie w Dreźnie ukształtowała się jego wiara w powołanie i posłannictwo wobec narodu. Odtąd z emigracji będzie "kierować swoje patriotyczne przesłanie do kraju, kształtujące ducha narodowego na wiele pokoleń" .(Z. Sudolski, "Mickiewicz", s. 349)


Inny z naszych wielkich romantyków - Zygmunt Krasiński przed tym ołtarzem brał ślub 26 lipca 1843 roku. I nie był to dla niego dzień szczęśliwy. Mimo wystawnej uroczystości, jak przystało na hrabiowską familię Krasińskich i Branickich, poeta czuł, że jest to najgorsza chwila w jego życiu... kochał bowiem inną. Jego wielką miłością była Delfina Potocka, a z Elżbietą (zwaną Elizą) Branicką kazał mu się ożenić ojciec. Cóż to były za czasy...


Na tychże organach grano im zapewne marsza weselnego i "Ave Maria". A kilka dni później świeżo poślubiony małżonek pisał do przyjaciela: "zabito, zarznięto mnie - i co komu z tego przyjdzie? - uciekam jak mogę od tej kobiety, powtarzam jej, że jej nie kocham słowem i spojrzeniem, i czynem sto razy na dzień." Eliza była odporna na to wszystko. Uważała, że jej miłość wystarczy. Dopiero pod koniec życia Zygmunt docenił żonę. Mimo początkowo białego małżeństwa doczekali się czworo dzieci i przeżyli z sobą do  śmierci poety prawie szesnaście lat.


10 sierpnia 1843 roku państwo młodzi opuścili Drezno, aby wyruszyć w podróż poślubną do Opinogóry. W nocy poprzedzającej wyjazd Zygmunt pisał do Delfiny Potockiej: "Aniele mój! Raz ostatni piszę z tego miasta, które niechaj będzie przeklętym; z tego miasta, w którym zguba moja poczętą jest, w którym doznałem w kilku dniach więcej bólu i goryczy i poniżenia moralnego niż przez cały żywot mój (...) Ach! przeklinam wszystko, co tu się stało, wszystko com tu widział, słyszał, czuł, dotknął - i wyjeżdżam stąd jakiem przybył - w rozpaczy!"


Widzimy zatem, że to samo miasto dla jednego wieszcza było źródłem natchnienia, dla drugiego rozpaczy. Gościli oni jednak dość krótko w Dreźnie, zaś inny nasz pisarz mieszkał tam 22 lata.

Rówieśnik Zygmunta Krasińskiego - Józef Ignacy Kraszewski - nie jest uważany za romantyka, a przecież był tylko trzy lata młodszy od Słowackiego i aż 9 lat starszy od Norwida! Debiutował jednak dopiero w drugiej połowie lat 30. XIX wieku, kiedy to większość romantyków była u kresu swojej twórczości. Ten najpłodniejszy polski pisarz (jest autorem ponad 230 powieści, 150 nowel i opowiadań i ponad 200 pism innych gatunków literackich i publicystycznych) opuścił ziemie polskie po powstaniu styczniowym i przybył do Drezna 3 lutego 1863. 


Od marca 1873 do marca 1879 mieszkał w willi na Nordstr. 27, stanowiącej obecnie siedzibę muzeum jego imienia. Tu pracował Kraszewski na rzecz byłych powstańców styczniowych. Pod pseudonimem Bogdan Bolesławita napisał szereg powieści o tematyce powstańczej, poprzez co odciął sobie możliwość powrotu do ojczyzny. W latach 1868-1871 kupił i prowadził w Dreźnie drukarnię, wydając własne pismo "Tydzień“. W tym okresie otrzymał nawet obywatelstwo saskie. 


W tym domu napisał "saską trylogię" ("Hrabina Cosel", "Brühl", "Z siedmioletniej wojny"), zaś powieścią "Stara baśń" rozpoczął cykl 29 utworów z dziejów Polski.


Na stronie internetowej muzeum można przeczytać, że placówka jest miejscem intensywnego dialogu między Polakami i Niemcami. Oprócz stałej wystawy o życiu i twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego prezentuje wystawy czasowe, które są związane z historią i kulturą obu krajów. Niestety kustosz włada tylko językiem niemieckim, wszelkie napisy również w tymże, więc trudno było czegokolwiek się na miejscu dowiedzieć. Szkoda.


Drezno jest dość blisko polskiej granicy, więc można sobie tam skoczyć na weekend. Ja byłam dwa razy - latem i wczesną wiosną, stąd różnice na zdjęciach ;)

środa, 19 lipca 2017

Rocznicowo: Mazurek Dąbrowskiego

Wracając znad naszego morza, warto wstąpić do Będomina na Kaszubach. W tejże miejscowości urodził się bowiem twórca polskiego hymnu - Józef Wybicki. Trzeba dziś o nim wspomnieć - w 220. rocznicę powstania "Mazurka Dąbrowskiego" - jednego z najważniejszych tekstów w naszej kulturze.


Jest tam XVIII - wieczny dworek szlachecki, który w latach 1741-83 był własnością rodziny Wybickich. Od 17 lipca 1978 roku znajduje się tam Muzeum Hymnu Narodowego. Można je zwiedzać codziennie (oprócz poniedziałków) do godziny 16.00.


Pięknie zachowany dworek kryje w sobie wiele skarbów. Część z nich pokażę Wam na zdjęciach, które jednak nie oddadzą ich wspaniałości.


Wystawa główna Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie jest podzielona na dwie odrębne ekspozycje: „Józef Wybicki i jego czasy” oraz „Losy Mazurka Dąbrowskiego”.


Możemy zapoznać się z faktami z życia twórcy hymnu oraz poczuć atmosferę jego czasów poprzez wystój wnętrz z epoki a także rękopisy samego Wybickiego.


Muzeum posiada prawdziwe unikaty: płytę "Jeszcze Polska nie zginęła" w wykonaniu Kwartetu Chóru Akademickiego Lwowskiego, wydaną w 1902 r. przez Columbia Phonograph Company oraz miniaturowa płytę z nagraniem instrumentalnym hymnu, wydaną w 1936 r. przez Syrenę Rekord z Warszawy.


W gablotach znajdują się autentyczne pamiątki z okresu zaborów, jak chociażby ten srebrny znaczek patriotyczny z wizerunkiem orła zrywającego kajdany. Jest to rodzinna pamiątka, dar potomków Józefa Wybickiego - Thomasa i Giseli v. Rożnowski z Bochum.


Historia "Mazurka Dąbrowskiego" prezentowana jest od jego powstania jako "Pieśń Legionów Polskich we Włoszech", poprzez czas rozbiorów, odzyskanie niepodległości, ustanowienie mazurka hymnem narodowym, aż po czasy II wojny światowej, PRL i współczesność.


Bardzo dobrym pomysłem jest opis każdej zwrotki hymnu. Młodzi ludzie, gdyby tylko chcieli to przeczytać, bardziej świadomie śpiewaliby te słowa na przykład przed meczami.


Muzeum wykorzystuje także zdobycze współczesnej techniki multimedialnej. Można posłuchać hymnu granego i śpiewanego przez bardzo różnych wykonawców.


Ciekawa jest także prezentacja historii "Mazurka Dąbrowskiego" na tle losów Polaków w XVIII i XIX wieku. 


Odrębną ekspozycję stanowi zbiór polskich symboli narodowych. Nie sposób pokazać wszystkiego, sami musicie tam pojechać:)


Muzeum organizuje także lekcje dla szkół. Gdybym miała bliżej, zabrałabym tam swoich licealistów.


Żegna nas pomnik Józefa Wybickiego, postawiony 45 lat temu i od tego czasu chyba (z tego, co widać) nigdy nie był odnawiany. Może by tak na 270. rocznicę urodzin autora hymnu, która wypada za dwa miesiące, zeskrobać chociaż ten mech...

środa, 12 lipca 2017

Chopin w Sannikach

No i mamy wakacje! Nie planuję w tym roku dłuższego wypadu, raczej kilka krótkich, jedno lub dwudniowych. Zaczęłam od pobliskich Sannik, w których lato 1828 roku spędzał sam Fryderyk Chopin!
Zapytacie, dlaczego o nim piszę, skoro nie był literatem. Myślę, że warto wspomnieć o najbardziej chyba znanym na świecie Polaku. Poza tym był bohaterem literackim:) O Chopinie pisali: Juliusz Słowacki, Cyprian Kamil Norwid, Artur Oppman, Stanisław Jerzy Lec, Władysław Broniewski, Maria Konopnicka, Kazimierz Przerwa-Tetmejer, Leopold Staff, Marian Hemar, Jan Twardowski, Marian Piechal i wielu innych.


Lipiec i sierpień 1828 r. Chopin spędził ze swoimi szkolnymi przyjaciółmi, Konstantym Pruszakiem i jego siostrą Olesią, w majątku rodziny Pruszaków w Sannikach. Miejscowość ta położona jest 30 km na północny zachód od Sochaczewa i tyleż samo od Płocka, tylko w drugą stronę.


Pruszakowie podejmowali kompozytora w wybudowanym ok. 1793 r. neoklasycystycznym pałacu. Obecnie mieści się tam siedziba Europejskiego Centrum Artystycznego im. Fryderyka Chopina. To samorządowa instytucja kultury, której organizatorami są Samorząd Województwa Mazowieckiego i Gmina Sanniki. Jej celem jest ochrona i zachowanie narodowego dziedzictwa kulturowego poprzez promocję twórczości Fryderyka Chopina oraz stworzenie na terenie instytucji warunków do prowadzenia wielokierunkowej działalności kulturowej, a w szczególności twórczej, edukacyjnej, naukowej i artystycznej.


Największą atrakcją pałacu, poza jego walorami estetycznymi, jest fortepian wyprodukowany przez wytwórnię Antoniego Zakrzewskiego, na którym, wedle tradycji rodziny Pruszaków, grywał sam Fryderyk Chopin.


Na innym już fortepianie w pierwsze niedziele miesiąca o godzinie 14.00 grane są utwory Chopina, połączone z recytacją polskiej poezji. W lutym i w październiku koncerty te organizowane są w niedziele najbliższe dacie urodzin i śmierci kompozytora.


Gościli już tu bardzo znani aktorzy, tacy jak Janusz Gajos, Magdalena Zawadzka, Daniel Olbrychski, Anna Seniuk, Piotr Adamczyk i wielu, wielu innych.


Na pierwszą lipcową niedzielę tego roku zaproszono panią Dorotę Stalińską. Niestety, nie wiedziałam o tym koncercie, przybyłam za późno. Jednak zdążyłam zamienić dwa słowa z aktorką, którą kojarzę głównie z filmów "Krzyk" i "Seksmisja" a także ze wspaniałej akcji, promującej zwiększanie bezpieczeństwa na drogach, m.in. przez noszenie elementów odblaskowych.


Na koncert na pewno jeszcze się wybiorę, bo pozostał niedosyt po tej wizycie. Oczarowały mnie piękne wnętrza, w których aż chce się słuchać muzyki Chopina, ale też przemili ludzie, tacy jak pani Monika Gadzińska czy też pan Krzysztof Sobociński, dzięki którym dowiedziałam się, że w Sannikach bywała również Maria Konopnicka.


Najstarszy syn pisarki, Tadeusz, pracował w tutejszej cukrowni od 1888 roku, o czym poetka wspomniała w jednym z listów do córki Zofii oraz stryja Ignacego Wasiłowskiego. Pisze o swym pobycie u syna także w liście do męża:


Radom, d. 2 XII [18]89r.
Kochany Jarosławie.
(...)
Nie wiem też, gdzie po odwiedzeniu Janka i zobaczeniu się z Tadeuszem (w Sannikach) obiorę sobie kąt jakiś na dłuższy pobyt.


W styczniu 1891 roku pisała do stryja:
"Jadę w smutną i bolesną drogę do mego Tadeusza, śmiertelnie chorego do Sannik." Niestety, niespełna 28 letni Tadzio zmarł jeszcze w tym samym miesiącu na, jak to określiła pisarka, "zapalenie kiszek i żołądka". 


Ale wróćmy do Chopina. Poświęciła mu Konopnicka kilka strof, m.in. taką:
Gdy polonez chopinowski
Tajne struny serca ruszy,
Zawsze wtedy mam widzenie
Narodowej, polskiej duszy.
(Maria Konopnicka "Gdy polonez Chopinowski")


Park otaczający pałac w Sannikach także kryje w sobie wiele interesujących rzeczy, np. pomnik Fryderyka Chopina autorstwa Ludwiki Kraskowskiej-Nitschowej, tej samej, której pomniki warszawskiej Syreny, Marii Skłodowskiej - Curie czy też Stefana Starzyńskiego ozdabiają naszą stolicę.


Pomnik Chopina powstał już w latach 60. XX wieku, ale w Sannikach odsłonięto go dopiero w lipcu 1985 roku. Niespełna 96-letnia już wtedy Ludwika Kraskowska-Nitschowa przybyła na tę uroczystość (dożyła prawie 100 lat) i powiedziała, jakiego kompozytora chciała oddać w swojej pracy. Jej słowa można przeczytać na poniższym zdjęciu.

W rok śmierci autorki pomnika wkradł się czeski błąd! Nie żyła przecież 109 lat.
W parku stoi też inny pomnik upamiętniający kompozytora. Wykonał go w 2014 roku Bartłomiej Kurzej, a przedstawia zapatrzoną w młodego Fryderyka guwernantkę, z którą łączyły go ploteczki. Podejrzewany był nawet o ojcostwo jej dziecka, ale ostatecznie został jego ojcem chrzestnym.


Na koniec kilka strof, których bohaterem jest Fryderyk Chopin. Poezja i jego muzyka to doskonałe połączenie, dlatego do Sannik jeszcze wrócę.

Gdyby fiołki i konwalie
Zamiast pachnąć grać umiały,
Byłaby to muzyka Szopena.
(Leopold Staff  "Nonsens")


Byłem u Ciebie w te dni, Fryderyku!
Którego ręka… dla swojej białości
Alabastrowej — i wzięcia — i szyku —
I chwiejnych dotknięć jak strusiowe pióro —
Mieszała mi się w oczach z klawiaturą
Z słoniowej kości…
(Cyprian Kamil Norwid, "Fortepian Szopena")



Choć piórem nie zapiszesz,
maszyną nie wystukasz –
To wszystko trwa jak Chopin,
którego Pan Bóg słucha.
(Jan Twardowski, "To wszystko trwa jak Chopin")

Cudem jakimś wziął ojczyznę w dłonie
I przemienił ją w gorzkie harmonie,
I przemienił ją w magiczne rytmy,
I w melodie rzewne jak modlitwy.
(Marian Hemar, "Testament Chopina")