Drezno kojarzy mi się przede wszystkim z "III częścią Dziadów", zwaną "Dziadami" drezdeńskimi właśnie, bowiem tam powstały. Próżno jednak szukać konkretnego adresu, pod którym Mickiewicz je napisał. Skupiłam się zatem na najstarszej części miasta. Jest piękna, niestety zabytkowe budowle pokryte są jakimś ciemnym osadem i zdjęcia nie wychodzą dobrze.
Zachwycający jest przede wszystkim Zwinger, późnobarokowy zespół architektoniczny znajdujący się w centrum Drezna. Jest zaliczany do najbardziej znaczących budowli późnego baroku w Europie. Zaprojektował go znany architekt Matthäus Daniel Pöppelmann na zlecenie Augusta II Mocnego, elektora Saksonii, który w 1697 roku został wybrany na króla Polski.
Oficjalne zainaugurowanie działalności obiektu miało miejsce 20 sierpnia 1719 roku, kiedy to w Zwingerze pomimo zaawansowanych prac budowlanych odbył się ślub syna Augusta II, Augusta III z Marią Józefą.
W Zwingerze znajduje się m.in. Galeria Obrazów Starych Mistrzów (Gemäldegalerie Alte Meister), w której mieszczą się bogate zbiory dzieł malarstwa europejskiego z okresu od XV do XVIII wieku, obrazy takich malarzy jak Tycjan, Rembrandt, Peter Paul Rubens czy Albrecht Dürer.
Nie zwiedzaliśmy wnętrz, ale mieliśmy szczęście trafić na festyn. Panie w strojach z epoki prezentowały się cudnie! Ja jednak szukałam śladów literackich.
Całkiem przypadkiem natrafiłam na płaskorzeźby romantyków niemieckich - Goethego i Schillera. Głównym celem mojej podróży była Katedra św. Trójcy (niem. Kathedrale Ss. Trinitatis) – świątynia katolicka usytuowana nieopodal rezydencji Wettynów na Starym Mieście w centrum Drezna, znana również w literaturze jako Kościół Dworski.
Tu bowiem miały miejsce dwa ważne wydarzenia, związane z polskimi romantykami - Adamem Mickiewiczem i Zygmuntem Krasińskim.
W tejże świątyni w niedzielę, 25 marca 1832 roku Mickiewicz poczuł "jakby się nagle nad nim bania z poezją rozbiła" - jak relacjonował przyjaciel wieszcza - Antoni Edward Odyniec. Mowa o fali natchnienia, która spowodowała napisanie III części "Dziadów". Właśnie tu "nastąpiło jasne uświadomienie sobie potrzeby głębszego odczytania sensu osobistego i narodowego cierpienia, interpretacji doświadczeń filomackich, walki i klęsk politycznych". Pięknie to ujął prof. Zbigniew Sudolski w swojej biografii o Mickiewiczu.
Niecałe dwa miesiące później poeta pisał w liście do Joachima Lelewela, że ma nowe dzieło, które uważa za "kontynuację wojny, którą teraz, kiedy miecze schowane, dalej trzeba piórami prowadzić". Miecze były niedawno schowane po przegranym Powstaniu Listopadowym.
Ołtarz główny wykonany jest z białego marmuru, wzbogacony brązową ornamentyką. |
Podejmując tu decyzję ogłoszenia drukiem antyrosyjskich "Dziadów", przekreślił Mickiewicz już na zawsze możliwość powrotu do ojczyzny. Historycy literatury są zgodni, że właśnie w Dreźnie ukształtowała się jego wiara w powołanie i posłannictwo wobec narodu. Odtąd z emigracji będzie "kierować swoje patriotyczne przesłanie do kraju, kształtujące ducha narodowego na wiele pokoleń" .(Z. Sudolski, "Mickiewicz", s. 349)
Inny z naszych wielkich romantyków - Zygmunt Krasiński przed tym ołtarzem brał ślub 26 lipca 1843 roku. I nie był to dla niego dzień szczęśliwy. Mimo wystawnej uroczystości, jak przystało na hrabiowską familię Krasińskich i Branickich, poeta czuł, że jest to najgorsza chwila w jego życiu... kochał bowiem inną. Jego wielką miłością była Delfina Potocka, a z Elżbietą (zwaną Elizą) Branicką kazał mu się ożenić ojciec. Cóż to były za czasy...
Na tychże organach grano im zapewne marsza weselnego i "Ave Maria". A kilka dni później świeżo poślubiony małżonek pisał do przyjaciela: "zabito, zarznięto mnie - i co komu z tego przyjdzie? - uciekam jak mogę od tej kobiety, powtarzam jej, że jej nie kocham słowem i spojrzeniem, i czynem sto razy na dzień." Eliza była odporna na to wszystko. Uważała, że jej miłość wystarczy. Dopiero pod koniec życia Zygmunt docenił żonę. Mimo początkowo białego małżeństwa doczekali się czworo dzieci i przeżyli z sobą do śmierci poety prawie szesnaście lat.
10 sierpnia 1843 roku państwo młodzi opuścili Drezno, aby wyruszyć w podróż poślubną do Opinogóry. W nocy poprzedzającej wyjazd Zygmunt pisał do Delfiny Potockiej: "Aniele mój! Raz ostatni piszę z tego miasta, które niechaj będzie przeklętym; z tego miasta, w którym zguba moja poczętą jest, w którym doznałem w kilku dniach więcej bólu i goryczy i poniżenia moralnego niż przez cały żywot mój (...) Ach! przeklinam wszystko, co tu się stało, wszystko com tu widział, słyszał, czuł, dotknął - i wyjeżdżam stąd jakiem przybył - w rozpaczy!"
Widzimy zatem, że to samo miasto dla jednego wieszcza było źródłem natchnienia, dla drugiego rozpaczy. Gościli oni jednak dość krótko w Dreźnie, zaś inny nasz pisarz mieszkał tam 22 lata.
Rówieśnik Zygmunta Krasińskiego - Józef Ignacy Kraszewski - nie jest uważany za romantyka, a przecież był tylko trzy lata młodszy od Słowackiego i aż 9 lat starszy od Norwida! Debiutował jednak dopiero w drugiej połowie lat 30. XIX wieku, kiedy to większość romantyków była u kresu swojej twórczości. Ten najpłodniejszy polski pisarz (jest autorem ponad 230 powieści, 150 nowel i opowiadań i ponad 200 pism innych gatunków literackich i publicystycznych) opuścił ziemie polskie po powstaniu styczniowym i przybył do Drezna 3 lutego 1863.
Od marca 1873 do marca 1879 mieszkał w willi na Nordstr. 27, stanowiącej obecnie siedzibę muzeum jego imienia. Tu pracował Kraszewski na rzecz byłych powstańców styczniowych. Pod pseudonimem Bogdan Bolesławita napisał szereg powieści o tematyce powstańczej, poprzez co odciął sobie możliwość powrotu do ojczyzny. W latach 1868-1871 kupił i prowadził w Dreźnie drukarnię, wydając własne pismo "Tydzień“. W tym okresie otrzymał nawet obywatelstwo saskie.
W tym domu napisał "saską trylogię" ("Hrabina Cosel", "Brühl", "Z siedmioletniej wojny"), zaś powieścią "Stara baśń" rozpoczął cykl 29 utworów z dziejów Polski.
Na stronie internetowej muzeum można przeczytać, że placówka jest miejscem intensywnego dialogu między Polakami i Niemcami. Oprócz stałej wystawy o życiu i twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego prezentuje wystawy czasowe, które są związane z historią i kulturą obu krajów. Niestety kustosz włada tylko językiem niemieckim, wszelkie napisy również w tymże, więc trudno było czegokolwiek się na miejscu dowiedzieć. Szkoda.
Drezno jest dość blisko polskiej granicy, więc można sobie tam skoczyć na weekend. Ja byłam dwa razy - latem i wczesną wiosną, stąd różnice na zdjęciach ;)