Oto widzisz, znowu idzie jesień -
człowiek tylko leżałby i spał... (1937)
Tak 80 lat temu pisał Konstanty Ildefons Gałczyński. I kolejna jesień przed nami... Może warto będzie także ją ocalić od zapomnienia?
Twórczość Gałczyńskiego jest dziś mało znana. Prawie nie ma jej w szkole, więc sięgają do niej głównie miłośnicy poezji. Jest też obecna dzięki muzyce. Wykonanie Marka Grechuty jednego z najpiękniejszych polskich wierszy zapewne ocaliło go od zapomnienia
https://www.youtube.com/watch?v=kZmAH4l7lOQ
https://www.youtube.com/watch?v=kZmAH4l7lOQ
Powyższy link odsyła do filmiku prezentującego Muzeum Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego w Praniu nad Jeziorem Nidzkim. Byłam tam niedawno i zachwyciło mnie to miejsce.
Muzeum mieści się w leśniczówce, która powstała około 1880 r. Nazwa “Pranie” wzięła się od łąki, nad którą leży, a która, jak mówili Mazurzy, “prała” czyli osnuwała się mgłą, dymiła. Gałczyński pierwszy raz przybył tu w lipcu 1950 r. Przyjeżdżał z Warszawy przez kolejne trzy lata, jako gość ówczesnego leśniczego Stanisława Popowskiego. W 1952 r. wraz z żoną Natalią snuł plany zamieszkania na stałe w okolicy jeziora Nidzkiego, ale rok później zmarł.
Muzeum jest chętnie odwiedzane, ze względu na swoje położenie oraz atrakcje, które przygotowuje, zwłaszcza latem.
Przy wejściu wita nas Zielona Gęś, bohaterka teatrzyku absurdu, stworzonego przez Gałczyńskiego. Samego poetę można spotkać siedzącego w ogrodzie za domem. Zastanawiałam się, ile prawdy jest w tym, co napisał o nim Czesław Miłosz w "Zniewolonym umyśle". Na pewno był ofiarą sytuacji historycznej, w której przyszło mu żyć.
Przed wojną piewca nacjonalizmu i skrajnej prawicy, po wojnie gloryfikator PRL-u, nie poddaje się łatwym ocenom. Jego ironia, groteska i absurd nie mieszczą się w bezrefleksyjnych sądach. Miłosz pisał zresztą, że polityka nigdy Gałczyńskiego nie interesowała. On był ponad nią i takim pozostał, mimo pozorów podlizywania się władzy jednej czy drugiej. Był poetą i potrzebował czytelników.
"Gdzie idą moi czytelnicy, tam idę ja, czego chcą moi czytelnicy, to im daję..." Tak rozumiał rolę poety. W roku 1950 jego twórczość została potępiona na Zjeździe Literatów Polskich przez Adama Ważyka jako drobnomieszczańska.
A talent miał nieprzeciętny! Jego poezja, zdaniem Miłosza, "nie była podobna do niczego w Europie z pierwszej połowy dwudziestego wieku (...) była bezsensowna i pełna sensu równocześnie". Pomimo "dziwacznych zestawień obrazów nie była niezrozumiała".
Obywatelu Redaktorze
- podsumował Gałczyński swój stosunek do własnej twórczości w "Liście z fiołkiem".
Cieszę się, że odkryłam Pranie. Czuje się tam ducha poezji. Poezji w ogóle, poezji Gałczyńskiego w szczególności. A jest to twórczość warta poznania, mimo zawiłości historycznych, w których i dla których powstawała.
Autentyczne pamiątki po Gałczyńskim czynią z tego muzeum miejsce wyjątkowe. Zobaczymy rękopisy poety, zdjęcia i rzeczy osobiste. Warto też wczytać się we fragmenty jego utworów znajdujące się w gablotach i na ścianach.
Wiele z nich jest aktualnych do dziś i pewnie pozostanie takimi na zawsze. Bo niezmienna jest natura człowieka.
Muzeum w Praniu to nie tylko pamiątki po Gałczyńskim. To także koncerty, warsztaty i inne imprezy, dzięki którym placówka jest bardzo żywa i atrakcyjna.
Zwłaszcza w lipcu i sierpniu odbywają się w Praniu koncerty muzyki poważnej i piosenki literackiej, wystawy, spotkania autorskie, recytacje poezji. Usłyszeć można tu znakomitych artystów polskiej estrady.
Trafiłam na koncert z cyklu "Muzyka u Gałczyńskiego" w wykonaniu Agnieszki Maruchy (skrzypce), Pawła Panasiuka (wiolonczela), Agnieszki Panasiuk (fortepian). Poezje Konstantego Ildefonsa recytował znany aktor Andrzej Mastalerz.
Miałam niezwykłą przyjemność porozmawiania z nim i jego żoną, także aktorką, Agatą Piotrowską.
Wokół Prania biegnie ufundowana przez Nadleśnictwo Maskulińskie, przyrodnicza ścieżka dydaktyczna. Tą trasą odbywał spacery Konstanty Ildefons Gałczyński w latach 1950 – 1953.
Ścieżka rozpoczyna się na parkingu w Praniu, wiedzie wzdłuż leśniczówki i fragmentu jeziora Nidzkiego, zatacza koło i prowadzi z powrotem na parking. Jej długość wynosi 1400 metrów, czas zwiedzania to około pół godziny.
“...i gdy człowiek wejdzie w las, to nie wie, czy ma lat pięćdziesiąt, czy dziewięć, patrzy w las jak w śmieszny rysunek; i przeciera oślepłe oczy, dzwonek leśny poznaje, ćmę płoszy i na serce kładzie mech jak opatrunek.”
(“Kronika Olsztyńska” – Leśniczówka Pranie 1950 rok)