niedziela, 23 grudnia 2018

Świątecznie...

Kochani, pragnę złożyć Wam życzenia dobrego przeżycia Świąt Bożego Narodzenia, zatrzymania się na dłużej przy tym, co ważne. W nadchodzącym roku życzę spełnienia tego, co dla Was dobre, nawet jeśli jeszcze o tym nie wiecie.


A ponieważ w Wigilię urodził się Adam Mickiewicz, jutro skończyłby 220 lat, obchodziłby także imieniny. Przytoczę więc jego bożonarodzeniowe przesłanie:

Wierzysz, że się Bóg zrodził w betlejemskim żłobie,
Lecz biada ci, jeżeli nie zrodził się w tobie.

(z Anioła Ślązaka)

czwartek, 13 grudnia 2018

Borejkowszczyzna Syrokomli

Dziś o zapomnianym, a swego czasu popularnym poecie romantycznym Władysławie Syrokomli i jego Borejkowszczyźnie. Właściwie nazywał się Ludwik Władysław Franciszek Kondratowicz, zaś Syrokomla to herb jego rodziny - srebrna łękawica (figura uszczerbiona herbu w kształcie litery "W") z krzyżem kawalerskim ćwiekowym na czerwonym polu.

Profesor Józef Szostakowski jako Syrokomla wita nas przed dworkiem
Borejkowszczyzna to polska nazwa wsi, położonej 14 km na południe od Wilna, po litewsku zwana Bareikiškes. Była własnością Sapiehów, a od 1830 roku Tyszkiewiczów. Stojący tu dworek wraz z przyległościami wydzierżawił w 1853 roku Ludwik Władysław Kondratowicz i zamieszkał z żoną i ich czteroletnim synkiem. 


Tu znalazł spokój po tragicznych przeżyciach (zmarło mu troje dzieci) i warunki do pracy twórczej. Był bardzo pracowity i w krótkim czasie stał się jednym z najpopularniejszych poetów na Litwie. Wydawcy zabiegali o jego utwory i płacili mu całkiem przyzwoite sumy. Mimo to żył skromnie, bowiem folwark z powodu marnej ziemi przynosił mu lichy dochód. Pisał więc nieraz całymi nocami, żeby wierszami zarobić na utrzymanie domu i przyjmowanie licznych gości.
 

Tu bywali bowiem między innymi Michał Baliński, Ignacy Chodźko, Antoni Edward Odyniec, Antoni Pietkiewicz piszący pod pseudonimem Adam Pług, archeolog Eustachy hr. Tyszkiewicz, historyk Mikołaj Malinowski, malarz Wincenty Dmochowski, wydawca i redaktor "Kuriera Wileńskiego" Adam Kirkor oraz Stanisław Moniuszko. 


Latem przenosił się do ogrodu, by pod starą jabłonią tworzyć przy stole z blatem utworzonym z kamiennego, młyńskiego koła. O miejscu tym pisał w wierszu "Borejkowszczyzna":
Nie mój to domek, nie moja gleba
Choć chleb mi rodzi przez lato,
Moim jest tylko ten błękit nieba,
Co się unosi nad chatą.


Syrokomla lubił podróżować. W pewnym momencie zaczął spisywać relacje z tych wypraw i tak powstały dwa tomy "Wycieczek po Litwie w promieniach od Wilna" - pierwszy turystyczny przewodnik po Wileńszczyźnie.



Dziś mało kto sięga po jego poezję, ale wszyscy znają przypisywany mu wierszyk, a raczej piosenkę "Wlazł kotek na płotek".


Warto wybrać się do Borejkowszczyzny, wracając z Wilna. Mieści się tam obecnie muzeum z biblioteką i informacją turystyczną. Dla szkół organizowane są różne warsztaty. W piwnicy mieści się pracownia garncarska, a poddasze przeznaczono na eksponaty etnograficzne. Odtworzono na nim starą wędzarnię, której trzy kominy połączone były w jeden, aby niezamożny dzierżawca dworu mógł uniknąć płacenia podatku od większej liczby kominów.


Borejkowszczyzna to jedno z tych miejsc na Litwie, gdzie czuje się do dziś ducha polskości...

poniedziałek, 3 grudnia 2018

U Firlejów w Janowcu

Kiedy usłyszałam, że potężne ruiny w Janowcu to pozostałość po zamku rodziny Firlejów, natychmiast skojarzyłam to nazwisko z Janem Kochanowskim. Wszak znam jego fraszkę "Do Mikołaja Firleja".

Mało na tym, że moje fraszki masz pisane,

Lecz je chcesz, Mikołaju, mieć i drukowane;

Ku ćci czy hańbie mojej? — Cóż, nie wierzysz temu

Żeś i sam w nich? Ba, jesteś, już wierz słowu memu...

Postanowiłam zatem zwiedzić te ruiny siedziby mecenasów czarnoleskiego poety.


Majątek ziemski Piotra Kochanowskiego, ojca autora trenów, sąsiadował z dobrami Piotra Firleja, kasztelana chełmskiego i starosty radomskiego. Także rodziny znały się od dzieciństwa poety. Lata jego życia przypadają na okres największej świetności właścicieli Janowca. Po studiach przebywał na dworze Andrzeja Firleja, wojewody lubelskiego. Magnaci niejednokrotnie wpierali Kochanowskiego, ale ich kontakt nie ograniczał się tylko do mecenatu.


Poeta przyjaźnił się z synem i bratem Jana Firleja, wojewody krakowskiego. Obaj mieli na imię Mikołaj. Stąd nie zawsze wiadomo, któremu z nich dedykowany jest utwór. Bo o Mikołajach z domu Firlejów wspomina Kochanowski w swej twórczości kilkakrotnie. W jednym zaś utworze, który nosi tytuł "Fragment XV", poeta wymienia aż trzech Mikołajów o tym nazwisku.


Jest tam hetman wielki koronny (zmarły w 1526 r.), jego syn, który zginął w bitwie pod Sokalem w 1519 roku oraz wojewoda lubelski, wnuk wspomnianego hetmana. Także upodobanie Firlejów do imienia Mikołaj stwarza historykom literatury niemałe komplikacje. Owe "Fragmenta" to utwory wydane po śmierci Jana z Czarnolasu (wcześniej niepublikowane), dzięki Firlejom właśnie.


Poeta bywał na dworach swoich mecenasów, także w Janowcu. 2 lipca 1580 roku uczestniczył tam w uroczystości nadania ordynacji dla władz miejskich. Dwa tygodnie później w sąsiednim Kazimierzu Dolnym wziął udział w sądzie rozjemczym w sprawie nieumyślnego zabójstwa niejakiej Barbary Kańskiej. Gościł w tym czasie w murach janowickiego zamku.


Dziś, mimo ogromnych zniszczeń, można zobaczyć dawną świetność siedziby Firlejów. Jej budowę zapoczątkował w 1508 roku jeden z Mikołajów Firlejów, który później pełnił funkcję starosty kazimierskiego. W drugiej połowie XVI wieku pracami nad przebudową zamku kierował Santi Gucci, nadworny architekt Zygmunta Augusta i Stefana Batorego, projektant m.in. wspaniałego zamku w Baranowie Sandomierskim. 


W czasie potopu szwedzkiego siedziba Firlejów została ograbiona i spalona. Odbudowali ją kolejni właściciele - Lubomirscy. Nie miała jednak szczęścia do nowych panów, bowiem jeden z nich Jerzy Marcin Lubomirski przegrał ją w karty. Szczęśliwy wygrany ani jego następcy nie mogli utrzymać zamku, przez co zaczął on popadać w ruinę.


Stan ten trwał do roku 1931, kiedy to nowy właściciel, Leon Kozłowski, próbował ratować budowlę. Remonty przerwała wojna i trudne czasy powojenne. Dopiero w roku 1975 ruiny zostały zakupione przez Muzeum Nadwiślańskie. Stopniowo remontowane są coraz większą atrakcją turystyczną.


Wybierzcie się tam koniecznie, przebywając w Kazimierzu Dolnym lub w okolicach. A zwiedzając zamek, miejcie w pamięci, że gościł w nim przed wiekami nasz mistrz z Czarnolasu. Zaś pierwszym właścicielom tego miejsca zawdzięczamy znajomość jego twórczości.

PS. Na zamku w Janowcu kręcono adaptację "Lalki" Prusa. Odcinek, w którym bohaterowie przebywają w ruinach zamku w Zasławiu.

niedziela, 25 listopada 2018

Licealiści na uniwersytecie

W klasie drugiej humanistycznej kończę omawianie romantyzmu. Chciałam, żeby moi uczniowie choć raz mieli do czynienia z dyskursem na najwyższym poziomie. Zabrałam ich więc na Uniwersytet Warszawski.
W budynku Wydziału Polonistyki, w kawiarence o wdzięcznej nazwie "Lalka" przywitał nas prof. dr hab. Wiesław Rzońca. 

Prof. dr hab. Wiesław Rzońca z uczniami Zespołu Szkół Centrum Edukacji im. Ignacego Łukasiewicza

Rozmawialiśmy o najważniejszych aspektach polskiego romantyzmu, recepcji oraz światopoglądowych wyznacznikach tej epoki. Młodzież była na początku bardzo onieśmielona, ale profesor szybko przełamał lody. Stworzył tak miłą atmosferę, że uczniowie zaczęli zadawać pytania. 
A te były różne: od prostych, zdawać by się mogło nawet banalnych, do takich na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi, na przykład o interpretację Mickiewiczowskiego męża czterdzieści i cztery.


Padały pytania o ulubione zagadnienia profesora i o to, czy woli Mickiewicza, czy też Słowackiego. Odpowiedź była jednoznaczna: Norwida. Profesor Rzońca specjalizuje się bowiem w badaniu twórczości tego poety. Jest autorem kilku książek i wielu artykułów z nim związanych.

Klasa 2a na Uniwersytecie Warszawskim z prof. Wiesławem Rzońcą

Oby ten pierwszy kontakt moich uczniów z uniwersytetem zaowocował w przyszłości wyborem dobrych studiów na wysokim poziomie. Tego im oraz sobie życzę:) Osobiście miło wspominam swoje studia i chętnie wróciłabym do czasów, kiedy człowiek już był wolny (od rodziców, szkoły itp.) i jeszcze wolny (od obowiązków dorosłych). A jedynym zadaniem było zdobywanie wiedzy w wybranym przez siebie kierunku.


Także, kochani studenci, doceniajcie ten czas i nie spieszcie się do dorosłości. Ona i tak nadejdzie, a wtedy docenicie to, o czym piszę.

środa, 14 listopada 2018

Leopold Staff skończyłby dziś 140 lat

Dożył prawie osiemdziesiątki, brał udział w życiu literackim trzech epok, znany i ceniony za życia, dziś już jest chyba nieco zapomniany. Leopold Staff urodził się we Lwowie. Kiedy byłam tam po raz pierwszy kilka lat temu, pokazano mi ślad po tablicy upamiętniającej poetę na kamienicy, w której mieszkał. W tym roku pojechałam do Lwowa ponownie i znalazłam to miejsce z nadzieją, że tablica już jest. Niestety, tylko ślad zaszpachlowano.

Miejsce zamieszkania Staffa - zdjęcie z 2014 roku

Trudno. Ukraińcy nie chcą pamiętać o naszym poecie. Wobec tego chociaż my o nim pamiętajmy. Czy wiecie, że w 1950 roku był nominowany do literackiej Nagrody Nobla? Zdobył ją wtedy Bertrand Russell.

To samo miejsce w roku 2018

A pisał pięknie, mądrze, dojrzale. Wiele jego utworów nie straciło nic na aktualności. Przypomnijmy sobie kilka z nich.

Odys

Niech cię nie niepokoją
Cierpienia twe i błędy
Wszędy są drogi proste,
lecz i manowce są wszędy.

O to chodzi jedynie,
By naprzód wciąż iść śmiało,
Bo zawsze się dochodzi
Gdzie indziej, niż się chciało.

Zostanie kamień z napisem:
Tu leży taki a taki.
Każdy z nas jest Odysem,
Co wraca do swej Itaki.


Kamienica przy ulicy Krakowskiej 26 we Lwowie, stan obecny


Kochać i tracić

Kochać i tracić, pragnąc i żałować,
Padać boleśnie i znów się podnosić,
Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...

Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w toń za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
Siady na piasku i kręgi na wodzie.

Lwów 2018


ARS POETICA

Echo z dna serca, nieuchwytne,
Woła mi: "Schwyć mnie, nim przepadnę,
Nim zblednę, stanę się błękitne,
Srebrzyste, przezroczyste, żadne!"


Łowię je spiesznie jak motyla,
Nie, abym świat dziwnością zdumiał,
Lecz by się kształtem stała chwila
I abyś, bracie, mnie zrozumiał.


I niech wiersz, co ze strun się toczy,
Będzie, przybrawszy rytm i dźwięki,
Tak jasny jak spojrzenie w oczy
I prosty jak podanie ręki.

Opera Lwowska

Leopold Staff był poliglotą. Zawdzięczamy mu przekłady z języka greckiego, łacińskiego, włoskiego, francuskiego i niemieckiego. Tłumaczył między innymi elegie łacińskie Jana Kochanowskiego, "Cierpienia młodego Wertera" Goethego, anonimowe "Kwiatki świętego Franciszka z Asyżu"...

Grób Staffa na Powązkach.  Źródło Wikipedia
Poeta pochowany jest na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie, z którą był związany przez ponad 30 lat. Gdybym mieszkała w stolicy, poszłabym dziś na jego grób...

czwartek, 8 listopada 2018

Polsce na urodziny


Na setne urodziny naszego kraju, moi uczniowie postanowili przypomnieć polskie miejsca zagranicą. Stworzyli piętnastominutowy film w programie Plotagon, korzystając z moich zdjęć z tego bloga (za moim pozwoleniem, oczywiście). Niestety, nie mogę Wam pokazać całości, ponieważ ta strona nie pozwala załadować tak dużo MB. Mogę wkleić tylko fragment i to słabej jakości, za co przepraszam.
Zobaczcie, jak im to wyszło.
PS. Wrzuciłam cały film na YouTube: Polsce na setne urodziny



sobota, 27 października 2018

Chocim zdobyty!

Twierdza w Chocimiu zasłynęła z dwóch siedemnastowiecznych zwycięskich bitew Rzeczpospolitej z Turkami. W 1621 roku pokonał sułtana hetman Jan Karol Chodkiewicz. Zaś w 1673 roku hetman Jan Sobieski odniósł zwycięstwo nad wojskami tureckimi pod wodzą Husejna Paszy. 

Chocimska forteca - głosi napis

Pierwszy sukces opisał barokowy twórca, urodzony zresztą w roku tej bitwy, Wacław Potocki. Jego "Transakcja wojny chocimskiej" znana także pod tytułem "Wojna chocimska" to epos, którego źródłem były dzienniki, pamiętniki i listy uczestników chocimskiej batalii, głównie Jakuba Sobieskiego - ojca późniejszego króla.

Za tą bramą ukaże się twierdza z zamkiem

Potocki pisał swoją epopeję pod koniec lat 60. XVII wieku, kiedy to Rzeczpospolita, wymęczona licznymi wojnami, potrzebowała "pokrzepienia serc". Sięgnął zatem do wydarzeń z roku 1621, aby podnieść na duchu rodaków. 

Trzeba jeszcze kawałek dojść, aby ukazał się wspaniały widok

...mądry hetman stanął i tyle zostawił
Turkom pola, że ani wszytkich wojsk swych sprawił
Osman, ani kiedy chciał, prócz lekkiej gonitwy,
Nie mógł nam dać ogólnej na swym polu bitwy
(w. 2473-2476)

Zamek chocimski w całej okazałości

Bohaterami uczynił Potocki autentyczne postacie historyczne, takie jak Jan Karol Chodkiewicz czy Stanisław Lubomirski, które przyczyniły się do tego zwycięstwa. Pierwszy hetman zmarł w czasie oblężenia pod Chocimiem. Przed śmiercią przekazał swoją buławę Lubomirskiemu i ten dokończył dzieła.
Tak ci Osman i w polu przegraje i doma,
I na wiatr poszła jego impreza łakoma.
(w. 9990-9991)

Chocim zdobyty!

Zwycięstwo pod Chocimiem wykorzystał również do krzepienia serc Polaków Henryk Sienkiewicz. Sięgnął jednak do drugiej bitwy, tej z roku 1673.  W trzeciej części swojej trylogii, gdy pogrzebał już w ruinach twierdzy kamienieckiej Michała Wołodyjowskiego, wspomniał o Chocimiu:

Studnia na dziedzińcu zamkowym

W rok przeszło po upadku Kamieńca, gdy uciszyły się jako tako niezgody stronnictw, wystąpiła nareszcie Rzeczpospolita w obronie swych granic wschodnich.
I wystąpiła zaczepnie. Wielki hetman Sobieski poszedł w trzydzieści jeden tysięcy jazdy i piechoty w sułtańskie ziemie, pod Chocim, by uderzyć na potężniejsze nierównie zastępy Husseina-baszy stojącego pod tymże zamkiem. (...) Hetman otoczył wojskami ów obóz i wiadomo było powszechnie, iż chce wstępnym bojem go zdobyć. 
("Pan Wołodyjowski", epilog)

Po zamku można swobodnie się poruszać

Przypomniał Sienkiewicz czytelnikowi bohatera pierwszej części swego cyklu - Jana Skrzetuskiego, któremu kazał na stare lata pod Chocimiem walczyć. Towarzyszyli mu synowie, których urodziła Helena.

Jedna z komnat zamkowych

A między rycerstwem w senatorskie godności nieprzystrojonym błyszczał nad innych pan pułkownik Skrzetuski, słynny zbarażczyk, żołnierz na wzór rycerstwu podawany, wszystkich wojen, jakie od trzydziestu lat prowadziła Rzeczpospolita, uczestnik. Sędzielizna pokrywała mu już głowę, lecz za to otaczało go sześciu synów siłą do sześciu dzików podobnych.

Kule armatnie z XVII stulecia

Z takim to rycerstwem stanął pod Chocimiem pan Sobieski. Za krzywdy Rzeczypospolitej w pierwszym rzędzie, lecz i za swoje prywatne pragnęli się mścić ci żołnierze, albowiem w ciągłych z pogaństwem walkach na tej krwią przesiąkniętej ziemi niemal każdy jakieś kochane głowy utracił, jakichś strasznych nieszczęść nosił w sobie wspomnienie.

W piwnicach narzędzia tortur

Dnia 9 listopada 1673 roku od harców poczęła się wyprawa. Gromady Turków wychyliły się od rana zza wałów, gromady polskiego rycerstwa pospieszyły ku nim chciwie. Padali ludzie z obu stron, z większą jednak turecką szkodą.



Siła dokazał także pan Skrzetuski, koło którego synowie na kształt lwiąt rozżartych walczyli. Ze smutkiem i żałością rozmyślali potem ci rycerze, czego by w takim dniu nie dokazał szermierz nad szermierze, pan Wołodyjowski, gdyby nie to że od roku już w Bogu, w sławie i w ziemi spoczywał. Inni wszakże, którzy w jego szkole uczyli się walczyć, zebrali dość chwały dla niego i dla siebie na owym krwawym polu. (...) Polskie wojska wpadły w tak wielki zapał bojowy, że jeszcze nie odsapnąwszy dobrze po bitwie, Chocim zdobyły. 

Twierdza chocimska - widok współczesny

Od roku 1991 Chocim należy do Ukrainy. Na zawsze jednak zostanie symbolem zwycięstwa polskiego oręża.

sobota, 13 października 2018

W Kamieńcu Podolskim

Nazywany kluczem do Podola i całej Rzeczpospolitej Kamieniec Podolski to dziś miasto na Ukrainie, liczące ponad sto tysięcy mieszkańców. Założone przez Litwinów w XI wieku, było w granicach Polski (z przerwami) już od czasów Kazimierza Wielkiego aż do II rozbioru w 1793 roku. 


W naszej literaturze rozsławił je Henryk Sienkiewicz, umieszczając w nim akcję "Pana Wołodyjowskiego". Tytułowy bohater, nazwany przez pisarza Hektorem kamienieckim, ginie pod gruzami twierdzy, nie chcąc jej oddać Turkom.

Twierdza kamieniecka. Widok współczesny.

Wołodyjowski zaś zdjął hełm z głowy; chwilę spoglądał jeszcze na tę ruinę, na to pole chwały swojej, na gruzy, trupy, odłamy murów, na wał i na działa, następnie podniósłszy oczy w górę, począł się modlić... Ostatnie jego słowa były: – Daj jej, Panie, moc, by zaś cierpliwie to zniosła, daj jej spokój!... Ach!... Ketling pospieszył się, nie czekając nawet na wyjście regimentów, bo w tej chwili zakołysały się bastiony, huk straszliwy targnął powietrzem: blanki, wieże, ściany ludzie, konie, działa, żywi i umarli, masy ziemi – wszystko to porwane w górę płomieniem, pomieszane, zbite jakby w jeden straszliwy ładunek, wyleciało w powietrze... Tak zginął Wołodyjowski, Hektor kamieniecki, pierwszy żołnierz Rzeczypospolitej. 



Twierdza, której do końca bronił bohater Sienkiewicza, wygląda imponująco. W roku 1672 faktycznie bronił jej  kawalerzysta w chorągwi hetmana Jana Sobieskiego Jerzy Wołodyjowski. Na tej postaci wzorował się Sienkiewicz tworząc "małego rycerza". Nawet dał mu tak samo na imię, ale bohater "Trylogii" wolał używać drugiego. Wszak w rozdziale IX pierwszego tomu "Potopu" wyjaśnia Kmicicowi: Właściwie, to ja jestem Jerzy Michał, ale że święty Jerzy smoka tylko roztratował, a święty Michał całemu komunikowi niebieskiemu przewodzi i tyle już nad piekielnymi chorągwiami odniósł wiktoryj, przeto jego wolę mieć za patrona.


Zarówno prawdziwy, jak i fikcyjny Wołodyjowski zginął w miejscu widocznym na powyższym zdjęciu (placyk zarośnięty trawą po lewej). Przemówienie księdza odprawiającego mszę pogrzebową bohatera "Trylogii" należy do najpiękniejszych tekstów retorycznych, jakie czytałam i słyszałam. Znacie je, prawda?

Widok na Basztę Tęczyńską

Dla Boga, panie Wołodyjowski! Larum grają! wojna! nieprzyjaciel w granicach! a ty się nie zrywasz? szabli nie chwytasz? na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu?  (...) 
Twarz mu pobladła, czoło okryło się potem, głos drżał. Uniósł go żal nad małym rycerzem, żal nad Kamieńcem, żal nad zgubioną rękoma wyznawców księżyca Rzeczpospolitą i taką wreszcie kończył swoją mowę modlitwą:
 — Kościoły, o Panie, zmienią na meczety i koran śpiewać będą tam, gdzieśmy dotychczas Ewangelię śpiewali. Pogrążyłeś nas, Panie, odwróciłeś od nas oblicze Twoje i w moc sprosnemu Turczynowi nas podałeś. Niezbadane Twoje wyroki, lecz kto, o Panie! teraz opór mu stawi? jakie wojska na kresach wojować go będą? (rozdział LVI)


Historycy twierdzą, że po krótkim oblężeniu, 26 sierpnia 1672 roku, załoga poddała na honorowych warunkach Kamieniec Turkom, ze względu na przeważające siły wroga. Podczas ewakuacji zamku nastąpił przypadkowy wybuch w prochowni, co interpretowano później jako gest rozpaczy majora artylerii kamienieckiej Hejkinga (Sienkiewiczowskiego Ketlinga), który miał podpalić 200 beczek prochu, zabijając przy tym 500 do 800 ludzi, głównie komputowych Kozaków. W wybuchu zginął m.in. komendant obrony zamku, pułkownik Jerzy Wołodyjowski. 
Czy był to przypadek, czy gest rozpaczy i bohaterstwa, nie dowiemy się już nigdy. Literacka wersja bardziej do mnie przemawia.

Łuk Triumfalny króla Stanisława Augusta z roku 1781 prowadzący do katedry
"Mały rycerz" ślubował nie oddać twierdzy kamienieckiej w tym właśnie kościele - w Katedrze pw. śś. Piotra i Pawła. Do dziś odbywają się tam msze św. w języku polskim w każdy poniedziałek, czwartek i piątek o godzinie 8.00 rano oraz w niedzielę o 8.30. Oczywiście również w święta. Więcej jest jednak mszy odprawianych po ukraińsku, co zrozumiałe.

Katedra pw. św. Piotra i Pawła

Przed tym ołtarzem odbyło się owo ślubowanie.
Nazajutrz wielkie było w katedrze nabożeństwo. (...) Po ukończeniu mszy, ksiądz biskup obrócił się do ludu z monstrancyą; wówczas mały rycerz wstał i klęknąwszy na stopniach ołtarza, tak rzekł wzruszonym, choć spokojnym głosem:
 — Za osobliwe dobrodziejstwa i szczególniejszą protekcyę, jakąm ja od Pana Boga najwyższego i Syna Jego jedynego otrzymał, do również szczególniejszej poczuwając się wdzięczności, ślubuję i przysięgam, iż jako On i Syn Jego mnie wspomogli, tako i ja do ostatniego tchu Krzyża świętego będę bronił. A mając komendę starego zamku sobie powierzoną, pókim żyw i rękoma i kolanami ruchać mogąc, pogańskiego nieprzyjaciela, w sprosności żyjącego, do zamku nie puszczę, ni z murów nie ustąpię, ni szmaty białej nie zatknę, choćby mi też pod gruzami pogrześć się przyszło… Tak mi dopomóż Bóg i święty Krzyż — Amen! (rozdział L)

Ołtarz w katedrze kamienieckiej

Jan Sobieski pomścił Hektora kamienieckiego i innych obrońców twierdzy, pokonując rok później Turków pod Chocimiem. Kamieńca jednak nie udało się odzyskać, ponieważ część wojsk litewskich pod wodzą hetmana Paca opuściła Podole. W celu szachowania twierdzy pod kontrolą turecką, hetman Jabłonowski wybudował w 1692 roku nad Dniestrem fortecę Okopy Świętej Trójcy.
pisałam o  niej tu: Okopy Świętej Trójcy. Polska odzyskała Kamieniec w 1699 roku na mocy traktatów karłowickich i pozostał w jej granicach jeszcze przez prawie sto lat.
O Chocimiu napiszę za kilka dni.

wtorek, 2 października 2018

Na Zbaraż!

Na Zbaraż! - krzyczy Jan Skrzetuski w filmie Jerzego Hoffmana. Jednak nie znajdziemy tej sceny w "Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. Choć oczywiście Skrzetuski i inni główni bohaterowie powieści jadą do Zbaraża, a wraz z nimi "wszystkie lasy i chaszcze zerwały się nagle z korzeni i idą na Zbaraż". I ja podążyłam za nimi 369 lat później.


Na własne oczy przekonałam się, jak film może zakłamać rzeczywistość. Wielka twierdza, pokazana w adaptacji pierwszej części "Trylogii", okazała się niedużym zamkiem, otoczonym murami obronnymi. Być może w XVII wieku wyglądała nico okazalej, ale chyba nie aż tak, jak to pokazał Jerzy Hoffman. O reżyserze i jego filmie (nakręconym na 350. rocznicę bohaterskiej obrony Zbaraża, czyli już prawie dwadzieścia lat temu) oraz oczywiście o powieści Sienkiewicza pamiętają w twierdzy zbaraskiej. W bramie głównej wisi stosowna tablica informacyjna (patrz poniższe zdjęcie).


Sienkiewicz, co do którego nie mamy pewności, że widział Zbaraż na własne oczy (prawdopodobnie był tu w 1879 roku), niewątpliwie rozsławił to miejsce w „Ogniem i mieczem”. Opisał jego oblężenie w czasie powstania Chmielnickiego latem 1649 r. Wtedy to piętnastotysięczna armia polska na czele z księciem Jeremim Wiśniowieckim, właścicielem zamku, broniła się przed Kozakami i Tatarami, których było w sumie około dwustu tysięcy.


U Sienkiewicza na murach walczyli: Michał Wołodyjowski, Jan Onufry Zagłoba oraz Longinus Podbipięta, który dopełnił ślubów, ścinając trzy głowy niewiernych jednym zamachem miecza. Niestety potem zginął, próbując się wydostać z oblężenia, aby sprowadzić pomoc. Dopiero Janowi Skrzetuskiemu, udało się dotrzeć do króla.


To prawdziwa postać, pisarz zmienił jej jednak imię. Ze Zbaraża przedarł się do władcy niejaki Mikołaj Skrzetuski. Jan Kazimierz ruszył na odsiecz, ale miał tylko 25 tysięcy ludzi, którzy nie dali rady przedrzeć się przez Kozaków i Tatarów pod oddalonym 60 km od czekających w twierdzy Zborowem. Zawarto jednak ugodę, która zakończyła oblężenie Zbaraża.


Twierdza zbaraska należała do rodziny Wiśniowieckich od 1636 roku. Od tego czasu przeszła wiele. W 1675 roku zdewastowali ją Turcy, w XVIII wieku należała do rodziny Potockich, ale zajęli ją Rosjanie. Potem została sprzedana Lubomirskim, jednak nie nacieszyli się nią długo.


W czasie I wojny światowej Rosjanie ją zniszczyli, a po II wojnie światowej została prawie rozebrana na potrzeby kołchozu. Dopiero pod koniec XX wieku, kiedy Ukraina odzyskała niepodległość, rozpoczęto restaurację zamku i trenu wokół niego. Urządzono muzeum, w którym gromadzone są eksponaty o charakterze militarnym, ale też archeologicznym oraz etnograficznym.

Makieta twierdzy zbaraskiej

Zamek nie zachwyca z zewnątrz, jednak jego komnaty są bardzo ładne. Meble oraz obrazy z dawnych epok nadają wnętrzom wyjątkowy charakter. Widać,  że niedawno było wszystko odnawiane.


W przyzamkowym parku czekała na mnie niespodzianka. Pan Maciej Oszal, przewodnik Biura Podróży Abdar, pokazał mi pomnik poświęcony Adamowi Mickiewiczowi! Skąd Mickiewicz w Zbarażu?


Otóż w roku 1898, w setną rocznicę urodzin poety, mieszkańcy Zbaraża ufundowali mu pomnik, który do 1939 roku stał na rynku. Był kilkakrotnie niszczony, a w 1920 roku bolszewicy wrzucili go do rzeki. Po II wojnie światowej przeniesiony został do tego parku (chyba żeby nikogo nie kłuł w oczy). Jego miejsce na rynku zajął Bohdan Chmielnicki. W 2015 roku, w 160. rocznicę śmierci poety, fundacja MOSTY z Otwocka oraz zespół polskich konserwatorów pod kierunkiem prof. Janusza Smazy przeprowadzili renowację pomnika, który uroczyście odsłonięto 29 sierpnia tego samego roku.


Na pomniku znajduje się dziś tablica z informacją: "W tym miejscu znajdował się napis o zniszczeniu pomnika w latach 1918-1919 i odnowieniu w r. 1920 przez 5 DYWIZJĘ WOJSKA GEN. JĘDRZEJEWSKIEGO"


Zdewastowanych liter po obu stronach pomnika nie dało się uratować. Na szczęście w porę je odczytano i zastąpiono innymi tablicami.


Żegna nas figura ukraińskiego Kozaka, z którym mieliśmy tak trudne sąsiedztwo, a którego fryzura jest dość popularna wśród naszych chłopców.