sobota, 28 lipca 2018

Trójkąt miłosny w Nicei

Nicea albo śmierć. Każdy chyba zna to zdanie, powielane swego czasu przez polityków. Jego autorstwo także przypisuje się politykowi (a czasami dwóm). Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że pierwotnie nie miało nic wspólnego z władzą, a jeśli już, to nad własnymi uczuciami. Otóż wypowiedział je w latach 40. XIX wieku poeta Zygmunt Krasiński w liście do swojej ukochanej Delfiny Potockiej.


Musiał ożenić się z wybraną dla niego przez ojca Elizą Branicką, choć kochał z wzajemnością Delfinę. Sprawa jest za bardzo zawiła, żeby ją tu wyjaśniać, skupię się więc na Nicei. To miasto bowiem było oazą ich miłości, zarówno przed jak po ślubie poety.


W Nicei mieszkała Honorata Komarowa - matka Delfiny. Położony na Lazurowym Wybrzeżu, z dala od plotkarskiego Paryża kurort, stał się ulubionym miejscem spotkań kochanków. Ona mieszkała na co dzień w stolicy Francji, on w Warszawie, a po ślubie w Opinogórze. Spotykali się w różnych miejscach Europy. Nicea była ulubionym. 

Plac Masséna z instalacją "Rozmowy w Nicei", z siedmioma postaciami podświetlanymi wieczorem (przedstawicielami siedmiu kontynentów)

Po raz pierwszy spędzali tu razem czas w 1842 roku, kiedy oboje byli jeszcze wolni. Poznali się cztery lata wcześniej w Neapolu i odtąd widywali się, jak tylko mogli, na terenie zachodniej Europy.
Najgorszy był dla nich rok 1843. Luty spędzili, co prawda razem w Nicei, ale już w cieniu zaręczyn Zygmunta. Wtedy pisał, że od śmierci ratuje go tylko Nicea i widok ukochanej. Swemu przyjacielowi Konstantemu Gaszyńskiemu zwierzał się: "Nie uwierzysz, jak się rozkochałem w naturze nicejskiej (...) chciałbym tam willę kupić..." (6.04.1843). Zamiar ten został zrealizowany jesienią 1843 roku, kilka miesięcy po ślubie z Elizą. Zygmunt kupił wtedy dom przy Bulwarze de Cimiez 2. Znalazłam willę pod tym adresem, choć nie wiem, czy to ta sama. Minęło przecież 175 lat!

Boulevard de Cimez, Nicea

Dużo serca włożył poeta w uwicie nicejskiego gniazdka. Sam dbał o najmniejsze szczegóły w umeblowaniu go. Zatrudnił kucharza i ogrodnika, którego pilnował, żeby każda roślina miała miejsce odpowiadające jego wyobraźni.
Żona musiała zaakceptować życie w trójkącie. Ciężarna z Zygmuntem juniorem towarzyszyła mężowi, gdy ten "wracał do życia" w Nicei. Spędzili tam w trójkę (a właściwie w czwórkę) kilka miesięcy w 1845 i 1846 roku. Tam urodził się syn Krasińskich. 

Willa, którą kupił Krasiński Delfinie (?)

Nie była to jednak sielanka. Panie udawały przyjaźń (znały się dużo wcześniej, były ze sobą spowinowacone), a Zygmunt "był rozdarty", jak pisał do Lubomirskiego: "Dziwnie zrozumiały się ich serca". Nie mógł pojąć zachowania swych kobiet. Grały przed nim, a on czuł się im niepotrzebny (z listu 2.06.1846). Uciekał wtedy w poezję, pisał do przyjaciół, dużo czytał. Kilka tygodni przed rozwiązaniem Delfina opuściła Niceę, zostawiając małżonków oczekujących potomka.

Adres się zgadza

W następnym roku, kiedy przyjechał tu z żoną, Delfina pozostała w Paryżu. W listach do niej dawał upust swej rozpaczy: "Płaczę co dzień rano w Twojej willi, co pomaga kwiatom, miasto (zamiast - AZ) deszczu, płaczę z żalu i na ironię losów, która czyni, żeś nie ze mną wśród tych kwiatów i drzew" (6.03.1847). Na takie słowa Potocka nie pozostała obojętna. Dwa tygodnie później była już w Nicei. Szczęśliwy poeta nosił się wtedy z zamiarem rozwodu. Adamowi Sołtanowi pisał, że rozciąłby w ten sposób węzeł gordyjski swoich losów. Nie miał jednak siły znów walczyć z ojcem. Wobec powyższego Delfina zaprosiła Elizę do Paryża i zostawiły Zygmunta samego w Nicei.


Mógł znów się poświęcić samemu sobie, co lubił najbardziej. Czytać, pisać, dbać o ogród. Rzadko schodził nad morze, do pospólstwa. Willa, którą kupił dla Potockiej, znajdowała się bowiem na wzgórzu, kilka kilometrów od budowanej wtedy nadmorskiej promenady, zwanej dziś Promenadą Anglików.


Nie spędzał już potem w Nicei szczęśliwych chwil z ukochaną. Z żoną też nie. Pojawiał się tam jeszcze na krótko, ostatni raz w 1852 roku. Wynajął willę, by nie stała pusta i przynosiła dochód.


Tym, co są ciekawi, jak zakończyły się losy tego trójkąta miłosnego, dopowiem, że Krasiński został z żoną do swojej śmierci w 1859 roku, a 7 lat wcześniej rozluźniły się jego kontakty z Delfiną. Przyjechała do niego, kiedy umierał, ale Eliza nie wpuściła jej do domu. Obie panie były potem szczęśliwe w nowych związkach. Zmarły w odstępie kilku miesięcy w latach 1876-77.
Po śmierci Potockiej nicejska willa przeszła na własność jej bratanicy, Aleksandryny Tyszkiewiczowej, która sprzedała ją trzy lata później. Czy jest to ten sam budynek, który dziś znajduje się pod tym adresem? Kto wie?

Gdyby jeszcze ktoś chciałby się przyczynić do wydania książki z tego bloga, zapraszam tu: https://zrzutka.pl/na-wydanie-ksiazki

27 komentarzy:

  1. Boże, jak mi bylo kiedyś żal tej żony Krasińskiego! Jakie straszne życie jej zgotował!
    W listach do Delfiny nazywal ją "Czółno". Czytałam te listy poety do Delfiny i tak strasznie tej Delfiny nienawidziłam, że aż!
    Dzięki za wirtualną wycieczkę! Jak zwykle piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eliza widziała, w co się pakuje, wychodząc za Zygmunta. Powiedział jej, że kocha inną, a jej nie będzie w stanie. Odrzekła, że wystarczy, że ona go kocha. Mnie było żal Delfiny. Była pierwsza.

      Usuń
    2. No nie, ja tam zawsze obstaję za legalną, prawną żoną i legalnymi dziećmi z prawego łoża. Staroświecka jestem!

      Usuń
    3. Nie mam nic przeciwko legalności, ale ślub zawarty pod przymusem (ojca), kiedy darzy się uczuciem inną, jest chyba sakramentalnie nieważny...

      Usuń
    4. Ale mąż w końcu Elizę pokochał.
      A przed Delfiną była Joanna Bobrowa.

      Usuń
  2. No to się zrobiło romantycznie...;o)Ale Nicea, wakacje i miłość to fajny trójkącik...;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. W Nicei nie byłam. Świetne ujęcia. Lubię Twój blog, bo mogę zobaczyć zawsze namiastkę jakiegoś autora - gdzie żył, mieszkał, studiował - to jest na prawdę fascynujące.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejna ciekawa opowieść o zawiłych losach naszych pisarzy. Nicea widziana Twoimi oczami podoba mi się. Mam nadzieję kiedyś tam dotrzeć.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż. Jak mówi stare przysłowie - nie da się łapać dwóch srok za ogon:)
    Ciekawa historia, a Nicea kusi mnie i nęci:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokażę to miasto jeszcze z innej perspektywy. Kolejny nicejski post już niebawem:)

      Usuń
  6. Co za mięczak z tego Zygmunta. Nie mógł walczyć o tę miłość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbował, lecz nie było łatwo. Wychowany przez ojca despotę (matka zmarła, gdy miał 10 lat), byłego generała napoleońskiego, był mu posłuszny. Tracił wzrok i to dodatkowo uzależniało go od pieniędzy tatusia. A ten zapowiedział: Eliza Branicka ma być moją synową! Poeta błagał, płakał, starał się przemówić do ojcowskiego sumienia, a nawet obrażał się - wszystko na nic. Generał był nieugięty. Cóż było robić?

      Usuń
  7. Nie wiedziałam, że to takie piękne miejsce

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję.
    I czekam na ciąg dalszy.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne miejsce i wciągająca opowieść. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję za kolejną piękną wędrówkę i ciekawą opowieść
    Pozdrawiam nadzieją na deszcz i trochę chłodniejsze dni

    OdpowiedzUsuń
  11. nie wiedziałem że tam jest tak pięknie !!! :3

    OdpowiedzUsuń

Pozostawienie komentarza (choćby anonimowego) daje mi poczucie, że warto dalej tworzyć ten blog, bo ktoś go jednak czyta:)