niedziela, 23 lutego 2020

Muzeum "Pana Tadeusza"

We Wrocławiu jest niezwykłe muzeum. Chyba nieczęsto się zdarza, żeby je poświęcono jednej książce, a tak jest w tym przypadku. Bo i książka jest niezwykła - "Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza. Znienawidzona przez uczniów, którym każe się ją czytać, zanim cokolwiek są w stanie zrozumieć, dla dojrzałych czytelników jest arcydziełem. 


Muzeum mieści się na wrocławskim Rynku w pięknej kamienicy pod numerem 6. Dzięki wirtualnej rzeczywistości i przepięknej ekspozycji przenosimy się w czasy wieszcza. Poznajemy jego życie, listy, sprzęty, wreszcie twórczość poetycką. 


Możemy tu zobaczyć z bliska rękopis epopei. Oczywiście oryginał jest dobrze schowany, ale technologia cyfrowa zapewnia nam dostęp do każdego wersu. Zobaczcie sami.


Wciskając strzałkę, wertujemy stronę po stronie to wspaniałe dzieło i odczytujemy pierwotne wyrazy, skreślone przez poetę. Czy wiecie, że najpierw Mickiewicz napisał w Inwokacji: "...do tych pól malowanych KWIECIEM rozmaitem...", dopiero później poprawił na "zbożem"? 


Możemy też iść na skróty i poczytać charakterystykę bohaterów poematu. Urokliwa czytelnia to miejsce, z którego naprawdę nie chce się wychodzić. Chciałabym mieć taką w domu.


Jest tu mnóstwo autentycznych manuskryptów, starodruków, grafik, nie mówiąc o obrazach, rzeźbach i przedmiotach codziennego użytku z doby romantyzmu. Wszystko przeplatane prezentacjami multimedialnymi, które zabierają nas w podróż do tamtej epoki.


Informacje o eksponatach są napisane także  alfabetem Braille'a. Tak jak na poniższym zdjęciu.



Nie będę Wam za dużo pokazywać. Wybierzcie się tam sami, bo warto. Otwarte codziennie, oprócz poniedziałków, od 10.00 do 17.00, a w weekendy do 18.00.

sobota, 15 lutego 2020

Sienkiewicz w Nowym Jorku

"...gdyby (...) ktoś przyszedł do mnie w lutym i rzekł mi, że przy końcu marca przejadę Niemcy, Francję, całą długość Anglii; że przepłynę na wiosnę burzliwy Atlantyk, a następnie jak ptak na skrzydłach przelecę niezmierzone przestrzenie wielkiej kolei od New Yorku do San Francisco i strząsnę proch z obuwia mego na brzegach Oceanu Spokojnego, temu odrzekłbym bez wahania: – Przyjacielu! (...) widzę, że zmysły twoje nie są z tego świata". Tak zaczął swoją korespondencję z Ameryki, którą odwiedził w 1876 roku jako korespondent "Gazety Polskiej". Wyprawa ta zaowocowała nie tylko "Listami z podróży do Ameryki", publikowanymi w tymże czasopiśmie w latach 1876-78, ale także utworami takimi jak: "Latarnik", "Za chlebem", Wspomnienie z Maripozy", "Sachem".

Statua Wolności wita przybywających do Nowego Jorku od roku 1886, Sienkiewicz nie mógł jej widzieć.


Pisarz postanowił przybliżyć rodakom ten obcy wtedy kontynent, nieznany do tego stopnia, że rzadko kto miał pojęcie, gdzie leży.  W listach przytacza taką sytuację: 
"...zadawano mi nawet pytania świadczące, że geografia należy u nas do nauk najbardziej rozpowszechnionych.
– To, panie, przez morze się jedzie do Ameryki?
– Zdaje mi się; wiem, że kolej jeszcze nie skończona". (pisownia oryginalna)

Nieistniejący już hotel, w którym mieszkał Sienkiewicz
 w czasie pobytu w Nowym Jorku, zdjęcie z web.archive.org

Koleją rozpoczął swoją podróż, dotarł nią z licznymi przesiadkami do Liverpoolu. Stamtąd statkiem, który nazwał „Germanicus” (właściwie "SS Germanic") dopłynął do Nowego Jorku. Zamieszkał w hotelu Central na Broadway'u, który istniał do roku 1973.
Mimo że wszystko było dla pisarza nowe, czuł się rozczarowany. Przede wszystkim był przyzwyczajony do innych stosunków międzyludzkich, te nowojorskie go drażniły.
W trzecim liście pisał:  "Przy stole goście rozmawiają ze sobą jak znajomi, co jednak nie pociąga za sobą bliższych stosunków. Po skończonym posiłku wstają i rozchodzą się, gdzie kto chce, nie dziękując sobie wzajemnie za towarzystwo, jak również nie czekając jedni na drugich. Mnóstwo kobiet przychodzi bez mężczyzn, mnóstwo bowiem nawet panien podróżuje bez żadnej opieki. Wszystkie stroją się tak, jak nigdzie w Europie, wszystkie przychodzą bez kapeluszów". 

Widok współczesny na Nowy Jork z Empire State Building, którego budowa zakończyła się w roku 1931, większość budynków powstała już po śmierci Sienkiewicza

"New York jednak nie tylko nie zachwycił mnie, ale rozczarował potężnie. Każde z europejskich miast ma jakąś swoją osobliwość, którą istotnie widzieć warto: Paryż ma ich tysiące, Londyn również, Wiedeń ma swego Stefana, Berlin swego Kaulbacha, Bruksela – Wiertza i Św. Gudulę, Wenecja – swoje kanały, Rzym – papieża i Rzym starożytny, Kolonia – tum najpierwszy na świecie, Kraków – Wawel i Matejkę, Warszawa – dobre chęci, którymi jest brukowaną, wielkich ludzi do małych interesów, najdłuższe na świecie języki, Saski Ogród i dobro społeczne w kształcie dziurawego orzecha, na którym świszcze, kto chce i jak mu się podoba. Wszędzie jest jakaś tradycja, wszędzie z murów patrzy na ciebie, jeśli nie czterdzieści wieków, jak było raz powiedziane na pewnym obiedzie dla jednego z jubilatów warszawskich, to przynajmniej kilkanaście; wszędzie widzisz historię zakrzepłą w mur i kamień, wszędzie pewną odrębność narodową, wszędzie jakiś wielki ideał, którego początek w mrokach przeszłości. W New Yorku nie ma tego wszystkiego". 


"Murzyn stoi nad tobą jak kat nad dobrą duszą i ustawicznie dolewa ci wody z lodem w szklankę, skoro ją tylko wypijesz, odpowiadając niezmiennym: „Yes, sir!” na wszystkie twoje żądania. Skutkiem tego systemu w jedzeniu wszystko tu jada się zimne, skrzepłe, zdębiałe, nawet w najlepszych restauracjach. Kuchnia amerykańska jest najniegodziwszą kuchnią na świecie. Nie chodzi jej o to wcale, żebyś zjadł zdrowo i dobrze, ale o to, byś zjadł jak najprędzej i mógł wrócić do business;"

Times Square w Nowym Jorku

"Główne ciekawości miasta to hotele i banki, czyli inaczej mówiąc: nie ma tu żadnych pamiątek historycznych, żadnych ciekawości. Historii Stanów Zjednoczonych szukaj w Waszyngtonie; w New Yorku masz tylko kupców. Handel, handel i handel, business i business, oto, co widzisz od rana do wieczora, o czym ustawicznie słyszysz i czytasz. Na rzut oka nie jest to miasto zamieszkane przez taki a taki naród, ale wielki zbiór kupców, przemysłowców, bankierów, urzędników, kosmopolityczny zarwaniec, który imponuje ci ogromem, ruchliwością, przemysłową cywilizacją, ale nuży cię jednostronnością społecznego życia nie wytwarzającego nic więcej prócz pieniędzy. Chcąc opisać to miasto, nie wiedzieć, od czego zacząć, gdzie zaczepić myśl i oko; jedna ulica podobna do drugiej, wszędzie ruch, gwar i ścisk, tłumy powozów i omnibusów; mieszkańcy śpieszą się z gorączką na twarzy i w ruchach, jak gdyby mieli pomieszanie zmysłów". 




"Oto np. Broadway: domy tu podobne do londyńskich, obok hotelu zbudowanego z białego marmuru od dachu aż do fundamentów stoją czerwone ceglane domy, tam dalej plac pusty ze znakami pogorzeliska; (...) Wystawy sklepowe nad podziw świetne i bogate, ale urządzone bez smaku. Na chodnikach przed lustrzanymi szybami sklepów leżą kupy śmieci. Miasto zabłocone, brudne, źle wybrukowane; miejscami stoją małe kałuże czarnego błota, które nie może spłynąć przez zatkane ścieki ku morzu. Mnóstwo papierków, szczątków z gazet, podeptanych skórek z jabłek i pomarańcz leży wszędzie, tak na chodnikach jak i na środku ulicy". 

Broadway

"...przejdźmy teraz na Wall Street (Uolstrit), ulicę niewielką, dość ciasną, ale może jeszcze od Broadway ważniejszą. Jest to ulica bankierów. Od samego rana ludniej na niej niż na Broadway. (...) Prócz banków, prócz stock-exchange, goldroomu (izby złotej) i innych giełd: zbożowych, wełnianych i bawełnianych, na całej Wall Street nie masz zresztą nic godnego widzenia". 
Nie było wtedy Charging Bull - byczka z brązu postawionego w 1989 roku.

Byczek z Wall Street kończy w tym roku 30 lat. My łapiemy byka za rogi,
 inni dotykają jego genitaliów... Sienkiewicz by się zgorszył :) 

"Jakkolwiek miasto to ze względu na brak wszelkich pamiątek historycznych, wspaniałych budowli, kościołów, galerii, muzeów, wreszcie przez swój nieporządek i brak smaku we wszystkim niesympatyczne czyni wrażenie, ma jednak i swe strony dodatnie, z których pierwszą i najgłówniejszą jest olbrzymi rozwój cywilizacji przemysłowej, przedsiębierczość i energia mieszkańców, dowodząca niesłychanej żywotności tego młodego społeczeństwa".


"Z zakładów publicznych miejskich zasługuje jeszcze na wzmiankę Central Park, leżący na Broadway, a będący tym dla New Yorku, czym Lasek Buloński dla Paryża. Jest to park ani brzydszy, ani piękniejszy od innych parków miejskich..."
O mieszkańcach Nowego Jorku Sienkiewicz także nie miał dobrego mniemania.  Pisał, że są gburowaci, brak im "cywilizacji obyczajowej" i żują "ohydny tytuń" ( "Rzuciwszy okiem na pierwsze lepsze zgromadzenie ludzi dostrzeżesz, że większa część mężczyzn porusza systematycznie szczękami, jakby należała do zwierząt przeżuwających, i spluwa co chwila obrzydliwy sos tytuniowy;"). Nawet płeć piękna nie uniknęła krytyki pisarza:  "Pod wieloma względami kobiety amerykańskie niższe są od europejskich (...) stroją się więcej jak wszystkie kobiety na świecie. (...) Niewiele w tym wszystkim smaku, ale wiele przepychu. (...) Są przy tym nadzwyczajnie śmiałe, wyzywające i kokietki do tego stopnia, że słusznie można rzec, iż role tu zostały zmienione i stroną prowokującą jest kobieta. (...) Zresztą kobiety amerykańskie nie są piękne. Brak w ich rysach rasy i dystynkcji, ale to tym nieznośniejszym czyni ich despotyzm". 
Och, Heniu, czy Amerykanki Ci wybaczyły?

Nowojorski Central Park

Warto dodać, że Sienkiewicz udał się do Ameryki za aktorką Heleną Modrzejewską, w której się podkochiwał, ale oczywiście nie wspominał o tym w "Listach z podróży..." Jej syn Rudolf został inżynierem i Ameryka zawdzięcza mu linie kolejowe i ponad trzydzieści mostów.
Opuściwszy Nowy Jork, Sienkiewicz zwiedzał jeszcze w Ameryce m.in. Detroit, Michigan, Chicago, Illinois, Nebraskę i wiele innych miejsc. Miał o nich znacznie lepsze opinie. Mnie niestety nie dane było ich zobaczyć. Może kiedyś?

środa, 5 lutego 2020

6. rocznica

Sześć lat temu zaczęłam pisać ten blog. Jak co roku mam dla Was garść refleksji i zdjęcie mojego (dorosłego już) syna, tym razem z 6. urodzin. Pozwolił mi je publikować do 10. Mam więc jeszcze trochę czasu:)


Co się wydarzyło przez ten rok? Przede wszystkim ukazały się moje dwie książki z serii "Podróże literackie". Trzecia właśnie powstaje. Będzie poświęcona Stefanowi Żeromskiemu.
Nakład pierwszej części (Mickiewicza) już się prawie wyczerpał. Myślę o dodrukowaniu. Jeśli ktoś chciałby nabyć z autografem, proszę pisać na az44@wp.pl 


Ten rok obfitował także w podróże. Przede wszystkim po naszym pięknym kraju, ale również zagranicą. Odwiedziłam po raz kolejny Włochy (po raz pierwszy zaś Florencję, Bolonię i Pizę) oraz Ukrainę (konkretnie Odessę). Byłam też w Gruzji. Część z tych podróży zrelacjonowałam Wam już na blogu. Reszta znajdzie się w kolejnych książkach:)
I have a dream...
Moim marzeniem jest zegar. Taki ułożony z "Podróży literackich". Zatem musiałoby ich być 12. Pomału będę dążyć do realizacji tego marzenia. Oby tylko zdrowie dopisało. Planuję wydawać po jednej książce rocznie. Trzymajcie kciuki:)

Gruzja 2019

Bardzo dziękuję moim wiernym Czytelnikom, zwłaszcza tym, którzy zostawiają ślad swojej bytności tu w postaci komentarza. To głównie oni motywują mnie do dalszego prowadzenie tego bloga. Cieszę się także z pozostałych odwiedzających, bo widzę na liczniku, że ich przybywa.
Mam nadzieję, że kolejny, siódmy już rok, będzie obfitował w ciekawe podróże, o których będę mogła Wam opowiedzieć.