Od trzech miesięcy nie mogę podróżować, na szczęście mam kilka wyjazdów, o których jeszcze Wam nie pisałam. Dziś opowiem o ostatnim przed ogłoszeniem pandemii. Dosłownie kilka dni przed zakazem przemieszczania się odwiedziłam miejscowość, która dziś nosi nazwę Konstancin-Jeziorna. Za czasów Stefana Żeromskiego (bo z jego powodu tam się znalazłam) był to po prostu Konstancin.
Dokładnie sto lat temu, w 1920 roku, pisarz kupił tam dom, willę "Świt", do której wprowadził się ze swoją nieformalną żoną Anną i córką Moniką. Zamieszkali w sporym, jednopiętrowym budynku, gdzie mieściło się sześć pokoi, pracownia malarska, kuchnia i łazienka. Do tego duży taras po wschodniej stronie i ogród o powierzchni powyżej trzech tysięcy metrów kwadratowych. Za siatką ogrodzenia był wtedy rozległy widok na pola.
Stefan Żeromski przebywał głównie na piętrze, gdzie drzwi z hallu wychodziły na duży słoneczny taras i tam urządzono jego sypialnię, gabinet i bibliotekę, a także pokój Anny i Moniki. Pisarz własnoręcznie odnawiał dom. Malował futryny okien i drzwi, balustradę tarasu, ławki w ogrodzie. Sprawiało mu to wiele satysfakcji.
Obecnie willa „Świt” jest pod opieką Fundacji na Rzecz Utrzymania Spuścizny po Stefanie Żeromskim, którą utworzyła córka pisarza, umierając bezpotomnie. Znajdujące się w niej Muzeum Stefana Żeromskiego i jego rodziny jest dostępne dla zwiedzających. Niestety Fundacja nie ma pieniędzy na remont domu. Właśnie w tym roku mija setna rocznica od chwili kupienia go przez Stefana Żeromskiego. Warto byłoby uczcić ją generalnym remontem.
W 2016 roku postawiono ławeczkę z podobizną pisarza. Łatwo ją odnaleźć w Parku Zdrojowym, niedaleko domu Żeromskich. Pomnik z brązu, autorstwa Pawła Pietrusińskiego, przedstawia zadumanego pisarza, podpierającego się lewą ręką. O czym myśli? Nie chciał mi powiedzieć.
Więcej o pobycie Żeromskiego w Konstancinie i innych miejscach przeczytacie w trzeciej części "Podróży literackich". Jest już gotowa i mam nadzieję, że wkrótce się ukaże. Trzymajcie kciuki!