Gorący majowy weekend warto spędzić nie tylko nad morzem czy w górach, ale w miejscu mniej uczęszczanym, pięknym i historycznym. Z literaturą może nie ma wiele wspólnego, aczkolwiek wena twórcza zapewne się tam rodzi częściej niż gdzie indziej. A i nazwę ma to miejsce nie od byle kogo, ale samego króla wziętą, władcy będącego także bohaterem niejednego dzieła. Wspomnijmy choć "Krzyżaków" w tym Sienkiewiczowskim roku.
Mowa o Puszczy Kozienickiej na Mazowszu i królu Władysławie Jagielle, który gościł w niej co najmniej 23 razy. Położona na dawnym szlaku komunikacyjnym Kraków - Wilno, była miejscem odpoczynku a także polowań Jagiellonów. Przepięknie opisywał taką przyrodę Henryk Sienkiewicz.
Czerwone promienie zachodzącego słońca świeciły między gałęziami chojarów. Po wierzchołkach sosen tłukły się wrony, kracząc i łopocąc skrzydłami; gdzieniegdzie kicały ku wodzie zające, czyniąc szelest po żółciejących jagodziskach i po opadłych liściach; czasem śmignęła po buczku chybka kuna. W gąszczach odzywał się jeszcze świegot ptaków, który stopniowo ustawał.
O samym zachodzie nie było w boru spokoju. Przeszło (...) stadko dzików z wielkim hałasem i fukaniem, a potem kłusowały łosie długim rzędem trzymając jeden drugiemu łeb na ogonie. Suche gałęzie trzeszczały im pod racicami i las aż dudnił, one atoli połyskując czerwono w słońcu, dążyły do błota, gdzie im było nocą bezpiecznie i błogo. Nareszcie zorze rozpaliły się na niebie, od których wierzchołki sosen zdawały się płonąć jak w ogniu, i z wolna jęło się wszystko uspokajać. Bór szedł spać. Mrok wstawał od ziemi i podnosił się w górę ku świetlistym zorzom, które też w końcu poczęły omdlewać, zasępiać się, czernieć i gasnąć.
Zaledwie 100 km na południe od Warszawy znajduje się Kozienicki Park Krajobrazowy, w którym mieści się 15 rezerwatów przyrody. Wśród nich "Królewskie Źródło", z którym wiąże się następująca legenda:
Swego czasu biegł przez Puszczę szlak łączący Litwę z Krakowem, który do dziś nosi nazwę Królewskiego Gościńca. Okoliczne lasy kusiły zaś liczną zwierzyną. Pewnego razu drogą tą podróżował król Władysław Jagiełło. A że dzień był wtedy bardzo słoneczny i upalny król zapragnął napić się dla ochłody. Niestety nikt nie wiedział, gdzie znajduje się źródło. Na szczęście drogą szedł pewien chłopiec. Wskazał on nieznajomemu miejsce, znane z bardzo smacznej, orzeźwiającej i krzepiącej wody.
Zimna i krystaliczna woda posiadała też znane okolicznym chłopom właściwości lecznicze. Gdy orszak królewski ugasił już pragnienie, król wezwał młodzieńca przed swe oblicze. A że wdzięczność długi nakazuje spłacać, zapytał co może dla niego uczynić. Wtedy chłopiec opowiedział mu historię swojej miłości do cudownej urody dziewczyny. Miłości nieszczęśliwej, bo ojciec jej nie chciał się zgodzić na ślub. Król wezwał więc chłopa i przykazał mu, aby nie stawał na drodze ku szczęściu młodym, a chłopakowi wręczył sakiewkę pełną złota. Od tej pory źródło to zwane jest również "Źródłem Miłości", gdyż według legendy, pijąc z niego wodę, usuwamy wszelkie przeszkody w miłości.
Na koniec oddajmy jeszcze raz głos naszemu nobliście:
...król wszedł pierwszy (...) można mu się było dobrze przypatrzyć. Włosy miał czarne, zwichrzone i rzedniejące nieco nad czołem, długie, po bokach założone za uszy, twarz smagłą, całkiem ogoloną, nos garbaty i dość spiczasty, koło ust zmarszczki. Oblicze jego miało wyraz dobrotliwy, ale zarazem i czujny, człowieka który wyniesion przez fortunę nad własne spodziewanie, musi myśleć ustawicznie o tym, czy jego postępki odpowiadają godności, i który obawia się złośliwych przygan.
Henryk Sienkiewicz "Krzyżacy", tom 1, Warszawa 1976
Żeby to był król z naszego dawnego rodu królów od wiek wieków krześcijańskich, to by może i pierwszy na Niemców uderzył. Ale nasz Władysław Jagiełło (nie chce ja mu czci umknąć, bo zacny to pan, którego niech Bóg w zdrowiu zachowa), nimeśmy go królem sobie obrali, był wielkim księciem litewskim i poganinem; krześcijaństwo dopiero co przyjął, a Niemce szczekają po świecie, że dusza jeszcze w nim pogańska. Przeto okrutnie mu nie przystoi pierwszemu wojnę wypowiadać i krześcijańską krew rozlewać. Dla której przyczyny i Witoldowi w pomoc nie rusza, chociaż go ręce swędzą, bo i to wiem, że nienawidzi on jak trądu Krzyżaków.
Henryk Sienkiewicz, "Krzyżacy", tom 2, Warszawa 1976
Niedaleko rezerwatu, w Kozienicach w 1410 roku skonstruowano most pontonowy, który umożliwił przeprawę przez Wisłę polskim rycerzom i tym samym przyczynił się do zwycięstwa nad Krzyżakami pod Grunwaldem – w najsłynniejszej w polskiej historii bitwie.