sobota, 27 października 2018

Chocim zdobyty!

Twierdza w Chocimiu zasłynęła z dwóch siedemnastowiecznych zwycięskich bitew Rzeczpospolitej z Turkami. W 1621 roku pokonał sułtana hetman Jan Karol Chodkiewicz. Zaś w 1673 roku hetman Jan Sobieski odniósł zwycięstwo nad wojskami tureckimi pod wodzą Husejna Paszy. 

Chocimska forteca - głosi napis

Pierwszy sukces opisał barokowy twórca, urodzony zresztą w roku tej bitwy, Wacław Potocki. Jego "Transakcja wojny chocimskiej" znana także pod tytułem "Wojna chocimska" to epos, którego źródłem były dzienniki, pamiętniki i listy uczestników chocimskiej batalii, głównie Jakuba Sobieskiego - ojca późniejszego króla.

Za tą bramą ukaże się twierdza z zamkiem

Potocki pisał swoją epopeję pod koniec lat 60. XVII wieku, kiedy to Rzeczpospolita, wymęczona licznymi wojnami, potrzebowała "pokrzepienia serc". Sięgnął zatem do wydarzeń z roku 1621, aby podnieść na duchu rodaków. 

Trzeba jeszcze kawałek dojść, aby ukazał się wspaniały widok

...mądry hetman stanął i tyle zostawił
Turkom pola, że ani wszytkich wojsk swych sprawił
Osman, ani kiedy chciał, prócz lekkiej gonitwy,
Nie mógł nam dać ogólnej na swym polu bitwy
(w. 2473-2476)

Zamek chocimski w całej okazałości

Bohaterami uczynił Potocki autentyczne postacie historyczne, takie jak Jan Karol Chodkiewicz czy Stanisław Lubomirski, które przyczyniły się do tego zwycięstwa. Pierwszy hetman zmarł w czasie oblężenia pod Chocimiem. Przed śmiercią przekazał swoją buławę Lubomirskiemu i ten dokończył dzieła.
Tak ci Osman i w polu przegraje i doma,
I na wiatr poszła jego impreza łakoma.
(w. 9990-9991)

Chocim zdobyty!

Zwycięstwo pod Chocimiem wykorzystał również do krzepienia serc Polaków Henryk Sienkiewicz. Sięgnął jednak do drugiej bitwy, tej z roku 1673.  W trzeciej części swojej trylogii, gdy pogrzebał już w ruinach twierdzy kamienieckiej Michała Wołodyjowskiego, wspomniał o Chocimiu:

Studnia na dziedzińcu zamkowym

W rok przeszło po upadku Kamieńca, gdy uciszyły się jako tako niezgody stronnictw, wystąpiła nareszcie Rzeczpospolita w obronie swych granic wschodnich.
I wystąpiła zaczepnie. Wielki hetman Sobieski poszedł w trzydzieści jeden tysięcy jazdy i piechoty w sułtańskie ziemie, pod Chocim, by uderzyć na potężniejsze nierównie zastępy Husseina-baszy stojącego pod tymże zamkiem. (...) Hetman otoczył wojskami ów obóz i wiadomo było powszechnie, iż chce wstępnym bojem go zdobyć. 
("Pan Wołodyjowski", epilog)

Po zamku można swobodnie się poruszać

Przypomniał Sienkiewicz czytelnikowi bohatera pierwszej części swego cyklu - Jana Skrzetuskiego, któremu kazał na stare lata pod Chocimiem walczyć. Towarzyszyli mu synowie, których urodziła Helena.

Jedna z komnat zamkowych

A między rycerstwem w senatorskie godności nieprzystrojonym błyszczał nad innych pan pułkownik Skrzetuski, słynny zbarażczyk, żołnierz na wzór rycerstwu podawany, wszystkich wojen, jakie od trzydziestu lat prowadziła Rzeczpospolita, uczestnik. Sędzielizna pokrywała mu już głowę, lecz za to otaczało go sześciu synów siłą do sześciu dzików podobnych.

Kule armatnie z XVII stulecia

Z takim to rycerstwem stanął pod Chocimiem pan Sobieski. Za krzywdy Rzeczypospolitej w pierwszym rzędzie, lecz i za swoje prywatne pragnęli się mścić ci żołnierze, albowiem w ciągłych z pogaństwem walkach na tej krwią przesiąkniętej ziemi niemal każdy jakieś kochane głowy utracił, jakichś strasznych nieszczęść nosił w sobie wspomnienie.

W piwnicach narzędzia tortur

Dnia 9 listopada 1673 roku od harców poczęła się wyprawa. Gromady Turków wychyliły się od rana zza wałów, gromady polskiego rycerstwa pospieszyły ku nim chciwie. Padali ludzie z obu stron, z większą jednak turecką szkodą.



Siła dokazał także pan Skrzetuski, koło którego synowie na kształt lwiąt rozżartych walczyli. Ze smutkiem i żałością rozmyślali potem ci rycerze, czego by w takim dniu nie dokazał szermierz nad szermierze, pan Wołodyjowski, gdyby nie to że od roku już w Bogu, w sławie i w ziemi spoczywał. Inni wszakże, którzy w jego szkole uczyli się walczyć, zebrali dość chwały dla niego i dla siebie na owym krwawym polu. (...) Polskie wojska wpadły w tak wielki zapał bojowy, że jeszcze nie odsapnąwszy dobrze po bitwie, Chocim zdobyły. 

Twierdza chocimska - widok współczesny

Od roku 1991 Chocim należy do Ukrainy. Na zawsze jednak zostanie symbolem zwycięstwa polskiego oręża.

sobota, 13 października 2018

W Kamieńcu Podolskim

Nazywany kluczem do Podola i całej Rzeczpospolitej Kamieniec Podolski to dziś miasto na Ukrainie, liczące ponad sto tysięcy mieszkańców. Założone przez Litwinów w XI wieku, było w granicach Polski (z przerwami) już od czasów Kazimierza Wielkiego aż do II rozbioru w 1793 roku. 


W naszej literaturze rozsławił je Henryk Sienkiewicz, umieszczając w nim akcję "Pana Wołodyjowskiego". Tytułowy bohater, nazwany przez pisarza Hektorem kamienieckim, ginie pod gruzami twierdzy, nie chcąc jej oddać Turkom.

Twierdza kamieniecka. Widok współczesny.

Wołodyjowski zaś zdjął hełm z głowy; chwilę spoglądał jeszcze na tę ruinę, na to pole chwały swojej, na gruzy, trupy, odłamy murów, na wał i na działa, następnie podniósłszy oczy w górę, począł się modlić... Ostatnie jego słowa były: – Daj jej, Panie, moc, by zaś cierpliwie to zniosła, daj jej spokój!... Ach!... Ketling pospieszył się, nie czekając nawet na wyjście regimentów, bo w tej chwili zakołysały się bastiony, huk straszliwy targnął powietrzem: blanki, wieże, ściany ludzie, konie, działa, żywi i umarli, masy ziemi – wszystko to porwane w górę płomieniem, pomieszane, zbite jakby w jeden straszliwy ładunek, wyleciało w powietrze... Tak zginął Wołodyjowski, Hektor kamieniecki, pierwszy żołnierz Rzeczypospolitej. 



Twierdza, której do końca bronił bohater Sienkiewicza, wygląda imponująco. W roku 1672 faktycznie bronił jej  kawalerzysta w chorągwi hetmana Jana Sobieskiego Jerzy Wołodyjowski. Na tej postaci wzorował się Sienkiewicz tworząc "małego rycerza". Nawet dał mu tak samo na imię, ale bohater "Trylogii" wolał używać drugiego. Wszak w rozdziale IX pierwszego tomu "Potopu" wyjaśnia Kmicicowi: Właściwie, to ja jestem Jerzy Michał, ale że święty Jerzy smoka tylko roztratował, a święty Michał całemu komunikowi niebieskiemu przewodzi i tyle już nad piekielnymi chorągwiami odniósł wiktoryj, przeto jego wolę mieć za patrona.


Zarówno prawdziwy, jak i fikcyjny Wołodyjowski zginął w miejscu widocznym na powyższym zdjęciu (placyk zarośnięty trawą po lewej). Przemówienie księdza odprawiającego mszę pogrzebową bohatera "Trylogii" należy do najpiękniejszych tekstów retorycznych, jakie czytałam i słyszałam. Znacie je, prawda?

Widok na Basztę Tęczyńską

Dla Boga, panie Wołodyjowski! Larum grają! wojna! nieprzyjaciel w granicach! a ty się nie zrywasz? szabli nie chwytasz? na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu?  (...) 
Twarz mu pobladła, czoło okryło się potem, głos drżał. Uniósł go żal nad małym rycerzem, żal nad Kamieńcem, żal nad zgubioną rękoma wyznawców księżyca Rzeczpospolitą i taką wreszcie kończył swoją mowę modlitwą:
 — Kościoły, o Panie, zmienią na meczety i koran śpiewać będą tam, gdzieśmy dotychczas Ewangelię śpiewali. Pogrążyłeś nas, Panie, odwróciłeś od nas oblicze Twoje i w moc sprosnemu Turczynowi nas podałeś. Niezbadane Twoje wyroki, lecz kto, o Panie! teraz opór mu stawi? jakie wojska na kresach wojować go będą? (rozdział LVI)


Historycy twierdzą, że po krótkim oblężeniu, 26 sierpnia 1672 roku, załoga poddała na honorowych warunkach Kamieniec Turkom, ze względu na przeważające siły wroga. Podczas ewakuacji zamku nastąpił przypadkowy wybuch w prochowni, co interpretowano później jako gest rozpaczy majora artylerii kamienieckiej Hejkinga (Sienkiewiczowskiego Ketlinga), który miał podpalić 200 beczek prochu, zabijając przy tym 500 do 800 ludzi, głównie komputowych Kozaków. W wybuchu zginął m.in. komendant obrony zamku, pułkownik Jerzy Wołodyjowski. 
Czy był to przypadek, czy gest rozpaczy i bohaterstwa, nie dowiemy się już nigdy. Literacka wersja bardziej do mnie przemawia.

Łuk Triumfalny króla Stanisława Augusta z roku 1781 prowadzący do katedry
"Mały rycerz" ślubował nie oddać twierdzy kamienieckiej w tym właśnie kościele - w Katedrze pw. śś. Piotra i Pawła. Do dziś odbywają się tam msze św. w języku polskim w każdy poniedziałek, czwartek i piątek o godzinie 8.00 rano oraz w niedzielę o 8.30. Oczywiście również w święta. Więcej jest jednak mszy odprawianych po ukraińsku, co zrozumiałe.

Katedra pw. św. Piotra i Pawła

Przed tym ołtarzem odbyło się owo ślubowanie.
Nazajutrz wielkie było w katedrze nabożeństwo. (...) Po ukończeniu mszy, ksiądz biskup obrócił się do ludu z monstrancyą; wówczas mały rycerz wstał i klęknąwszy na stopniach ołtarza, tak rzekł wzruszonym, choć spokojnym głosem:
 — Za osobliwe dobrodziejstwa i szczególniejszą protekcyę, jakąm ja od Pana Boga najwyższego i Syna Jego jedynego otrzymał, do również szczególniejszej poczuwając się wdzięczności, ślubuję i przysięgam, iż jako On i Syn Jego mnie wspomogli, tako i ja do ostatniego tchu Krzyża świętego będę bronił. A mając komendę starego zamku sobie powierzoną, pókim żyw i rękoma i kolanami ruchać mogąc, pogańskiego nieprzyjaciela, w sprosności żyjącego, do zamku nie puszczę, ni z murów nie ustąpię, ni szmaty białej nie zatknę, choćby mi też pod gruzami pogrześć się przyszło… Tak mi dopomóż Bóg i święty Krzyż — Amen! (rozdział L)

Ołtarz w katedrze kamienieckiej

Jan Sobieski pomścił Hektora kamienieckiego i innych obrońców twierdzy, pokonując rok później Turków pod Chocimiem. Kamieńca jednak nie udało się odzyskać, ponieważ część wojsk litewskich pod wodzą hetmana Paca opuściła Podole. W celu szachowania twierdzy pod kontrolą turecką, hetman Jabłonowski wybudował w 1692 roku nad Dniestrem fortecę Okopy Świętej Trójcy.
pisałam o  niej tu: Okopy Świętej Trójcy. Polska odzyskała Kamieniec w 1699 roku na mocy traktatów karłowickich i pozostał w jej granicach jeszcze przez prawie sto lat.
O Chocimiu napiszę za kilka dni.

wtorek, 2 października 2018

Na Zbaraż!

Na Zbaraż! - krzyczy Jan Skrzetuski w filmie Jerzego Hoffmana. Jednak nie znajdziemy tej sceny w "Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. Choć oczywiście Skrzetuski i inni główni bohaterowie powieści jadą do Zbaraża, a wraz z nimi "wszystkie lasy i chaszcze zerwały się nagle z korzeni i idą na Zbaraż". I ja podążyłam za nimi 369 lat później.


Na własne oczy przekonałam się, jak film może zakłamać rzeczywistość. Wielka twierdza, pokazana w adaptacji pierwszej części "Trylogii", okazała się niedużym zamkiem, otoczonym murami obronnymi. Być może w XVII wieku wyglądała nico okazalej, ale chyba nie aż tak, jak to pokazał Jerzy Hoffman. O reżyserze i jego filmie (nakręconym na 350. rocznicę bohaterskiej obrony Zbaraża, czyli już prawie dwadzieścia lat temu) oraz oczywiście o powieści Sienkiewicza pamiętają w twierdzy zbaraskiej. W bramie głównej wisi stosowna tablica informacyjna (patrz poniższe zdjęcie).


Sienkiewicz, co do którego nie mamy pewności, że widział Zbaraż na własne oczy (prawdopodobnie był tu w 1879 roku), niewątpliwie rozsławił to miejsce w „Ogniem i mieczem”. Opisał jego oblężenie w czasie powstania Chmielnickiego latem 1649 r. Wtedy to piętnastotysięczna armia polska na czele z księciem Jeremim Wiśniowieckim, właścicielem zamku, broniła się przed Kozakami i Tatarami, których było w sumie około dwustu tysięcy.


U Sienkiewicza na murach walczyli: Michał Wołodyjowski, Jan Onufry Zagłoba oraz Longinus Podbipięta, który dopełnił ślubów, ścinając trzy głowy niewiernych jednym zamachem miecza. Niestety potem zginął, próbując się wydostać z oblężenia, aby sprowadzić pomoc. Dopiero Janowi Skrzetuskiemu, udało się dotrzeć do króla.


To prawdziwa postać, pisarz zmienił jej jednak imię. Ze Zbaraża przedarł się do władcy niejaki Mikołaj Skrzetuski. Jan Kazimierz ruszył na odsiecz, ale miał tylko 25 tysięcy ludzi, którzy nie dali rady przedrzeć się przez Kozaków i Tatarów pod oddalonym 60 km od czekających w twierdzy Zborowem. Zawarto jednak ugodę, która zakończyła oblężenie Zbaraża.


Twierdza zbaraska należała do rodziny Wiśniowieckich od 1636 roku. Od tego czasu przeszła wiele. W 1675 roku zdewastowali ją Turcy, w XVIII wieku należała do rodziny Potockich, ale zajęli ją Rosjanie. Potem została sprzedana Lubomirskim, jednak nie nacieszyli się nią długo.


W czasie I wojny światowej Rosjanie ją zniszczyli, a po II wojnie światowej została prawie rozebrana na potrzeby kołchozu. Dopiero pod koniec XX wieku, kiedy Ukraina odzyskała niepodległość, rozpoczęto restaurację zamku i trenu wokół niego. Urządzono muzeum, w którym gromadzone są eksponaty o charakterze militarnym, ale też archeologicznym oraz etnograficznym.

Makieta twierdzy zbaraskiej

Zamek nie zachwyca z zewnątrz, jednak jego komnaty są bardzo ładne. Meble oraz obrazy z dawnych epok nadają wnętrzom wyjątkowy charakter. Widać,  że niedawno było wszystko odnawiane.


W przyzamkowym parku czekała na mnie niespodzianka. Pan Maciej Oszal, przewodnik Biura Podróży Abdar, pokazał mi pomnik poświęcony Adamowi Mickiewiczowi! Skąd Mickiewicz w Zbarażu?


Otóż w roku 1898, w setną rocznicę urodzin poety, mieszkańcy Zbaraża ufundowali mu pomnik, który do 1939 roku stał na rynku. Był kilkakrotnie niszczony, a w 1920 roku bolszewicy wrzucili go do rzeki. Po II wojnie światowej przeniesiony został do tego parku (chyba żeby nikogo nie kłuł w oczy). Jego miejsce na rynku zajął Bohdan Chmielnicki. W 2015 roku, w 160. rocznicę śmierci poety, fundacja MOSTY z Otwocka oraz zespół polskich konserwatorów pod kierunkiem prof. Janusza Smazy przeprowadzili renowację pomnika, który uroczyście odsłonięto 29 sierpnia tego samego roku.


Na pomniku znajduje się dziś tablica z informacją: "W tym miejscu znajdował się napis o zniszczeniu pomnika w latach 1918-1919 i odnowieniu w r. 1920 przez 5 DYWIZJĘ WOJSKA GEN. JĘDRZEJEWSKIEGO"


Zdewastowanych liter po obu stronach pomnika nie dało się uratować. Na szczęście w porę je odczytano i zastąpiono innymi tablicami.


Żegna nas figura ukraińskiego Kozaka, z którym mieliśmy tak trudne sąsiedztwo, a którego fryzura jest dość popularna wśród naszych chłopców.

czwartek, 27 września 2018

Ostatnia szansa!

Drodzy Czytelnicy!
Jutro kończy się zbiórka na wydanie mojej książki. Kto chciałby jeszcze wesprzeć, zapraszam tu: https://zrzutka.pl/gbm7e3

Na pierwszą ratę już jest. Dziękuję wszystkim, którzy się dołożyli :)

poniedziałek, 17 września 2018

Okopy Świętej Trójcy Krasińskiego

Dziś kolejna rocznica agresji Związku Radzieckiego na Polskę w 1939 roku. Rosjanie i Ukraińcy byli równie bezwzględni (a nawet gorsi) jak Niemcy. Szerząc zdobycze rewolucji, nie cofali się przed niczym. Rewolucji, której oblicze odsłonił już sto lat  wcześniej (w latach 30. XIX wieku) Zygmunt Krasiński w "Nie-Boskiej komedii". I nie była to śmieszna sztuka. Wręcz przeciwnie. Pokazywała tragizm społeczeństwa, które nie godzi się już na wyzysk arystokracji, ale alternatywą jest władza żądnych zemsty analfabetów.

Brama Lwowska broniąca warowni od zachodu


W swoim dramacie Krasiński przedstawił Okopy Świętej Trójcy jako ostatni bastion arystokratów broniących się przed rewolucjonistami. Na czele tych pierwszych stał Hrabia Henryk (wielką literą piszemy tu hrabiego, bo tak określał tę postać autor), przywódcą drugich był Pankracy.

Dzwonnica kościoła w Okopach Świętej Trójcy

W "Nie-Boskiej komedii" zwyciężyli rewolucjoniści. Hrabia Henryk popełnił samobójstwo, nie chcąc żyć w świecie przez nich rządzonym, a Pankracy tryumfował. Do czasu.

Wejście do rzymskokatolickiego kościoła Świętej Trójcy

W chwili, kiedy uznał się panem świata, ukazał mu się Chrystus. Jego światło oślepiło Pankracego i po chwili padł martwy, zdążywszy jeszcze z pogardą krzyknąć: Galilejczyku, zwyciężyłeś!


U Krasińskiego Bóg nie pozwolił, żeby żądni krwi prostacy rządzili światem. Szkoda że Chrystus nie poraził tak Stalina czy innego tyrana...


Słowa Pankracego z dramatu można dziś przeczytać w kościele w Okopach Świętej Trójcy. Świątynia ta została spalona przez UPA w 1943 roku i dopiero w 2012 roku rozpoczęto jej odbudowę.


Jest to niewielki barokowy budynek zbudowany na planie prostokąta w latach 1700-1705. Po raz pierwszy został zniszczony podczas konfederacji barskiej. Wtedy to konfederaci na czele z Kazimierzem Pułaskim bronili się w nim przez dwanaście tygodni. Część z nich, razem z Pułaskim, zdołała wydostać się z rosyjskiego okrążenia. Reszta, która pozostała w kościele, została zamordowana. Świątynię całkowicie zniszczono. Odbudowano ją dopiero na początku XX wieku, ale nie przetrwała II wojny światowej. Po jej zakończeniu ruiny służyły jako magazyn. Kościół zrekonstruowano dopiero 4 lata temu dzięki Stowarzyszeniu Przyjaciół Podola i dofinansowaniu polskiego Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od 2014 roku odprawiana jest tam Msza Święta.


Okopy Świętej Trójcy to nazwa miejscowości, która wzięła swój początek wraz z wybudowaniem tu warowni za czasów Jana III Sobieskiego. Twierdza miała ogromne znaczenie strategiczne, ponieważ leżała w rozwidleniu dwóch dużych rzek: Zbrucza i Dniestru. Powstała w 1692 roku i aż do napaści ZSRR 17 września 1939 r. (nie licząc wcześniejszych rozbiorów Polski) wyznaczała granicę Rzeczpospolitej, była najdalej wysuniętym krańcem naszego państwa.

Zasłuchani w opowieść pana Stanisława Nagórniaka

Zygmunt Krasiński zwiedzał te tereny jeszcze w dzieciństwie, kiedy wraz z ojcem, generałem Wincentym Krasińskim, podróżował po Podolu. Przewodnik, pan Stanisław Nagórniak, bardzo ciekawie opowiadał historię tego miejsca, a ja wyobrażałam sobie sceny z "Nie-Boskiej..." Patrzyłam w przepaść, w którą rzucił się Hrabia Henryk, kiedy zdał sobie sprawę z przewagi prymitywów, którzy sięgają po władzę...


Tę wspaniałą wycieczkę odbyłam z krakowskim Biurem Podróży "Abdar". 

poniedziałek, 10 września 2018

Krzemieniec Słowackiego

Minęła kolejna rocznica urodzin Juliusza Słowackiego. Przyszedł na świat 209 lat temu w Krzemieńcu, który dziś jest na Ukrainie. Udało mi się niedawno tam dotrzeć.

W oddali góra zamkowa, zwana Górą Bony i ruiny zamku
Słowacki pisał w "Godzinie myśli" o mieście swego urodzenia:

Tam - pod okiem pamięci - pomiędzy gór szczytem
Piękne miasto wieżami wytryska
Z doliny, wąskim nieba nakrytej błękitem.
(...)
Tam stoi góra, Bony ochrzczona imieniem
Większa nad inne - miastu panująca cieniem;

Dom rodzinny Słowackiego. Dziś muzeum poety.

Choć mieszkał w nim krótko, uważał za swoją małą ojczyznę i wracał do niej w swojej twórczości.

Popiersie wieszcza przed domem
Miał zaledwie dwa lata, kiedy wraz z rodzicami zamieszkał w Wilnie. Jego ojciec otrzymał bowiem posadę profesora na uniwersytecie.

Pięcioletni Julek jako Amor namalowany przez Jana Rustema

Niestety, jego wspaniale zapowiadająca się kariera zakończyła się 10 listopada 1814 roku, kiedy to Euzebiusz Słowacki umarł na gruźlicę. Dwa miesiące przed śmiercią spisał testament, dzięki któremu żona i syn mieli dostatnie życie. Jednak oprócz majątku, przekazał Juliuszowi również gruźlicę.

Wnętrze muzeum krzemienieckiego
W 1814 roku wdowa z synem wróciła do Krzemieńca i zamieszkała w domu swych rodziców, gdzie dziś znajduje się muzeum poety.

Salon w domu Słowackich z obrazem namalowanym przez Juliusza
Nie zachowało się wiele oryginalnych rzeczy po rodzinie Słowackich. Przyjmuje się, że są to tylko trzy eksponaty: obraz namalowany przez Juliusza, pianino jego matki i makatka własnoręcznie przez nią wykonana. 
Pianino matki poety
Wdowieństwo pięknej pani Salomei nie trwało długo. Już w 1818 roku starał się o nią również profesor Uniwersytetu Wileńskiego August Bécu i został przyjęty. Ślub odbył się w tym samym kościele, gdzie ochrzczono Juliusza. Dziewięcioletni Julek (z matką i jej nowym mężem) znów przeniósł się do Wilna.

Makatka pani Salomei
 Licząc z grubsza, można powiedzieć, że poeta mieszkał w Krzemieńcu zaledwie sześć lat, z czego dwóch pierwszych nie pamiętał. Mimo to właśnie krzemieniecki dom, a nie wileński, uznawał za swój dom rodzinny.


Krzemieniec upamiętnił swego poetę pomnikiem przed domem-muzeum oraz epitafium w kościele  pw. św. Stanisława Biskupa - jedynym na Wołyniu, którego Rosjanie nie zamknęli po wojnie.

Kościół parafialny pw. św. Stanisława Biskupa. 
Komuniści nie zniszczyli pomnika Słowackiego, gdyż dali się przekonać, że to poeta rewolucyjny.

Ołtarz główny w kościele pw. św. Stanisława Biskupa
Epitafium poety, dłuta Wacława Szymanowskiego (autora pomnika Chopina w Łazienkach), zostało odsłonięte w setną rocznicę urodzin Słowackiego.

Epitafium Słowackiego z roku 1909. Rosjanie go nie zniszczyli, uznając poetę za piewcę rewolucji
Warto wspomnieć też o Gimnazjum Wołyńskim (od 1819 r. nosiło nazwę Liceum Krzemienieckiego), do którego uczęszczał Juliusz Słowacki, ale go nie ukończył z powodu przeprowadzki do Wilna.

Kościół pw. św. Ignacego Loyoli i Stanisława Kostki i zabudowania
 klasztorne jezuitów z XVIII w., obecnie Sobór Przemienienia Pańskiego.
Tu ochrzczono Juliusza 5 września 1809 r.
Szkoła ta, założona na początku XIX wieku przez Tadeusza Czackiego w siedzibie dawnego Kolegium Jezuickiego, odegrała ważną rolę w rozwoju polskiej kultury na Wołyniu. Jej biblioteka, oparta na księgozbiorze króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, liczyła 50 tysięcy woluminów, co na ówczesne czasy było liczbą imponującą.

Liceum Krzemienieckie w gmachu dawnych zabudowań klasztornych jezuitów
Nauczali tu między innymi Joachim Lelewel, Aleksander Mickiewicz (brat Adama) i Euzebiusz Słowacki (ojciec Juliusza). Ten ostatni, w czasie, kiedy poeta przyszedł na świat, wygłosił odczyt "O potrzebie wykładu nauk w języku narodowym". 

Gmach liceum wymaga remontu
Znani uczniowie tej szkoły (oprócz Słowackiego) to między innymi: Antoni Malczewski - poeta romantyczny, pierwszy Polak, który wszedł na Mont Blanc; Gustaw Olizar – polski hrabia, publicysta, poeta, pamiętnikarz, czy też Stanisław Worcell – polski działacz polityczny, publicysta, powstaniec listopadowy, którego pamiętam ze szkolnego podręcznika do historii.


Suplement, opisujący moje zaskoczenie w Krzemieńcu, znajdziecie tu:
http://towianizm.blogspot.com