Jan Twardowski, warszawiak, nieco starszy od Pokolenia Kolumbów (rocznik 1915). Jeszcze przed wybuchem II wojny światowej studiował polonistykę na UW. Był żołnierzem Armii Krajowej, walczył w Powstaniu Warszawskim. Został ranny na Woli.
Zasłynął ze słów Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...
Po tych przeżyciach postanowił zostać księdzem. Traumatyczne doświadczenia wojenne sprawiły także, że doceniał życie, każdy jego przejaw w kwiatku, motylku czy biedronce. Ale przede wszystkim w człowieku.
Zasłynął ze słów Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...
O wojnie nie pisał wiele. Oto jeden z nielicznych jego wierszy, dotyczących tych strasznych czasów:
Bóg Ci słońca na dłonie Twe nie żałował
ani ciszy na usta Twe zbyt mało dał---
ani ciszy na usta Twe zbyt mało dał---
broń bym zdobył dla Ciebie, o głodzie wędrował,
potajemnie orzechy na ołtarz Ci rwał.
Najświętsza, utracona, z rozkazami spalona---
w barykady równoczarnym strumieniu---
z Tobą twarz zapłakana, z Tobą bitwy do rana
i uśmiechy, i sen na kamieniu.
("Matka Boska Powstańcza")
Kościół Sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu, gdzie mieszkał od 1959 roku do śmierci |
Niedawno przechodziłam obok tego kościoła i spotkała mnie niesamowita przygoda.
Kiedy robiłam zdjęcie pomnikowi Bolesława Prusa, stojącemu niedaleko, podeszła do mnie starsza pani. Zapytała czy interesuje mnie literatura. Oczywiście potwierdziłam. Zaprowadziła mnie do miejsca zamieszkania ks. Jana Twardowskiego. Nie można tam tak sobie wejść z ulicy, bo furtka jest zamknięta. Pani Wanda (bo tak ma na imię) znalazła kościelnego, który nas wpuścił.
Kiedy robiłam zdjęcie pomnikowi Bolesława Prusa, stojącemu niedaleko, podeszła do mnie starsza pani. Zapytała czy interesuje mnie literatura. Oczywiście potwierdziłam. Zaprowadziła mnie do miejsca zamieszkania ks. Jana Twardowskiego. Nie można tam tak sobie wejść z ulicy, bo furtka jest zamknięta. Pani Wanda (bo tak ma na imię) znalazła kościelnego, który nas wpuścił.
Z Wandą Kierzkowską przed domem ks. Twardowskiego |
Moim oczom ukazał się niesamowity widok. Te mury miały ponad 300 lat!
Zapytałam, jak to się stało, że Niemcy ich nie zburzyli, przecież to centrum Warszawy. Dowiedziałam się, że tam właśnie kwaterowali, więc oszczędzili to miejsce.
Okno pokoju, w którym mieszkał ks. Twardowski, na górze trzecie od lewej |
Pani Wanda okazała się niezwykłą kobietą. Jako ośmioletnia dziewczynka przeżyła Powstanie Warszawskie. Opowiadała mi różne epizody. Na przykład jak jechała z mamą tramwajem, trzymając w ręku lalkę, w której ukryta była amunicja. Niemiec przyglądał się im, aż wreszcie zainteresował się tą lalką. Zażądał, żeby mu ją pokazała. A mała Wandeczka (jak jej imienniczka przed wiekami) sprzeciwiła się Niemcowi. Pokazała mu język! O dziwo zaśmiał się i wyszedł z tramwaju.
Oglądamy pamiątki, jakie wieszają turyści (jednak jacyś tu docierają) na tym drzewie w ogrodzie |
Jest tam też kamień z wyrytym autografem poety |
Na ławeczce obok domu, dostępnej dla wszystkich, można posłuchać wierszy Twardowskiego, czytanych przez niego samego |
Dopiero żyć zaczniesz, gdy umrzesz, kochając.
Gdyby śmierci nie było, nikt z nas by już nie żył. Przemijamy, jak wszystko, by w ten sposób przetrwać.
Kiedy myślimy z wdzięcznością o zmarłych, dziękujemy Bogu, że przez tych, co odeszli, tyle nieraz otrzymaliśmy dobrego.
Można odejść na zawsze, by stale być blisko - te słowa ks. Jana Twardowskiego, wypisane na jego płycie nagrobnej, niech mówią o wszystkich Bohaterach Warszawy, również tych, co grobów nie mają...
|
Z ogromną przyjemnością i wzruszeniem przeczytałam Twój post. Ks. Twardowski to świadectwo niezwykłej wiary a przy tym tak prostej, jak dziecka. I to w nim najbardziej przyciąga.
OdpowiedzUsuńPrzeżyłaś ciekawe spotkanie. Piękne miejsce pokazałaś.
Ogólnie świetny post.
Dziękuję. To było naprawdę niezwykłe spotkanie...
UsuńDziękuję za tę opowieść i wycieczkę. Bardzo cenię twórczość ks. Twardowskiego i zdążyłam docenić mądrość jego słów...
OdpowiedzUsuńTo ciekawa postać jako duchownego i twórcy. Byłam zaraz po pogrzebie w Świątyni opatrzności i było mi smutno..miejsce nie to. To nie był człowiek, który chciał trafić do bezdusznego /w sensie architektonicznym/ Panteonu. Był wielkim Polakiem, ktoś chciał to wykorzystać. Szkoda. Powąski są pełne ludzi, groby znanych osób są częśto odwiedzane, W Wilanowie nie ma szans na zawiezienie własnej lampki czy kwiata....
OdpowiedzUsuńNa grobie Osieckiej w Dzień Zaduszny młodzież deklamowała słowa piosenek, czy u KS. Twardowskiego ktoś wspomni . Tam jest częściej zamknięte niż otwarte i chyba teraz za biletem...
Przepraszam Powązki oczywiście.
OdpowiedzUsuńTak, ktoś kompletnie nie rozumiał Twardowskiego, skoro podjął taką decyzję o Jego pochówku. Też zastanawiałam, będąc w tym okropnym miejscu, że nie ma tam jak po prosu posiedzieć przy Nim...
OdpowiedzUsuńCóż znaczy ostatnia wola, kiedy Zmarły już nie wniesie sprzeciwu...Ks. Twardowski był potrzebny temu "Kolosowi"...A że chciał do Ludzi, a nie do marmurów...
OdpowiedzUsuńCudowny post. Kocham wiersze ks. Twardowskiego.
OdpowiedzUsuńTak. Boleję, że ten wspaniały człowiek nie został pochowany na Powązkach.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ciekawe miejsce udało ci się zobaczyć, mam na myśli Dom ks. Twardowskiego. To był bardzo mądry człowiek. Szkoda, że takich coraz mniej
OdpowiedzUsuńAniele Boży Stróżu mój
OdpowiedzUsuńty właśnie nie stój przy mnie
jak malowana lala
ale ruszaj w te pędy
Czy nie dziwi cię
mądra niedoskonałość
przypadek starannie przygotowany
piszą do siebie listy gorące i zimne
rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty
by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało
są inni co się nawet po ciemku odnajdą
Jeden z moich ulubionych wierszy ks. Twardowskiego
Usuńbardzo lubię poezję ks. Twardowskiego dotyczącą miłości....
OdpowiedzUsuńWspaniałe doświadczenie. Może i mnie uda się stanąć przy domu, w którym mieszkał mój ulubiony poeta...
OdpowiedzUsuńJest w szoku, że ksiądz Twardowski nie jest pochowany na Powązkach. Byłam przekonana, że spoczywa na tym zabytkowym cmentarzu. Przykre to...
Ale miałaś szczęście! Zazdroszczę absolutnie. Cenię twórczość ks. Jana od Biedronki. Wspominałam też kiedyś na blogu o spotkaniu z Waldemarem Smaszczem, który przyjaźnił się z nim (http://dom-z-papieru.blogspot.com/search/label/ks.J.Twardowski)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, miałam szczęście. Towarzyszy mi ono w tych podróżach i nakłania do kontynuowania ich:) Kilka dni temu szukałam miejsca parkingowego koło Łazienek w Warszawie (chciałam tam porobić parę zdjęć do następnego postu) i znalazłam. Wychodzę z samochodu a tam dwa metry przede mną tablica: "W tym domu urodził się K.K. Baczyński..." To już przestaje mnie dziwić:)
UsuńKs J. Twardowski był wielką osobowością, podziwianą przez wszystkich. Miałaś wiele szczęścia, ze udało Ci się spotkać panią Wandę, dzięki której mogłaś usłyszeć i zobaczyć trochę więcej z życia Ks J.T. niż przeciętna osoba spacerująca w okolicy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wracam z podróży, a tu czeka na mnie kolejna podróż... Zazdroszczę trochę tego inspirującego spotkania, a jednocześnie cieszę się, że podzieliłaś się tym z nami. Też kiedyś usiądę na ławeczce obok ks. Jana i pomilczę trochę. Mam też swój ulubiony cytat Jana Twardowskiego. Przedstawiłam go nawet na moim ulubionym zdjęciu we wpisie o łzach: http://drugoklasista.blogspot.com/search/label/%C5%82za
OdpowiedzUsuń"Łzy się śmieją, kiedy są za duże..." Pięknie powiedziane.
UsuńOd chwili gdy kardynał Glemp nie uszanował woli Zmarłego jest dla mnie panem Glempem . I bardzo złym przykładem pychy.
OdpowiedzUsuńKsiądz Jan mu wybaczy bo to dobry ksiądz.
Emerytka D.
Fantastyczne są takie spotkania, naprawdę.
OdpowiedzUsuńprzepiękna historia z Panią Wandą!
OdpowiedzUsuńBardzo chciałabym udać się na "wycieczkę śladami ks. Twardowskiego", szczególnie po przeczytaniu jego świetnej biografii "Ksiądz Paradoks" (bardzo polecam!)
Tyle razy przechodziłam obok tego kościoła i nie wiedziałam, że jest z nim związana osoba księdza Twardowskiego! Dziękuję za bardzo ciekawy post!
OdpowiedzUsuńDopiero natrafiłam na ten wpis i bardzo się wzruszyłam. Wanda to moja Babcia. Zmarła w zeszłtm roku, ale kiedy żyła podarowała mi właśnie takie historie ze swojego życia, a ja zamierzam przekazywać je dalej moim dzieciom żeby jej historia nie umarła razem z nią. Bardzo Pani dziękuję, bo cudownie było zobaczyć Babcię na zdjęciach których nie widziałam. Przeczytać jak wspomina o niej obca osoba. :) dziękuję i pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńPaula
Jestem bardzo poruszona śmiercią Pani Wandy. Jeszcze trzy lata temu tryskała energią! Gdyby zechciała się Pani ze mną skontaktować, podaję adres mailowy az44@wp.pl Planuję wydanie książki z tego bloga. Chciałabym, aby Pani Babcia w niej się znalazła. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńUwielbiam wiersze ks. Jana, co do pochówku, nikt tego nie zrozumie...
OdpowiedzUsuń