niedziela, 22 czerwca 2014

Mont Blanc

Najwyższy szczyt w Europie, który z okien genewskiego pensjonatu widział Juliusz Słowacki (o czym piszę w jednym z czerwcowych postów), nie znajduje się w Szwajcarii, ale kilka kilometrów za jej granicą, we Francji i Włoszech.

Jadąc na Mont Blanc można zobaczyć krajobraz jak z reklamy Milki:)

Droga ze Szwajcarii do francuskiej miejscowości Chamonix, gdzie wjeżdża kolejka na Mont Blanc

Tu umieścił Słowacki Kordiana - bohatera swojego
najpopularniejszego utworu - wygłaszającego słynny monolog

Dramat pt. "Kordian" powstawał w Genewie, kiedy to Juliusz Słowacki mógł patrzeć na Dach Europy z pensjonatu, w którym mieszkał. Rozczarowany światem bohater dociera na szczyt, aby zastanowić się, jaki sens nadać swemu życiu. 

Uczucia po światowych opadały drogach...
Gorzkie pocałowania kobiety - kupiłem...
Wiara dziecinna padła na papieskich progach...
Nic - nic - nic - aż w powietrza błękicie
Skąpałem się... i ożyłem,
I czuję życie!

Obiera za cel walkę o ojczyznę. Przypomina sobie Arnolda Winkelrieda, szwajcarskiego bohatera z XIV wieku, który skupił na swojej osobie uwagę Austriaków i tym samym jego rodacy mogli ich pokonać. Historycy sprzeczają się czy było to w roku 1386 w bitwie pod Sempach, czy  w 1522 pod Bicoccą. W każdym razie Winkelried stał się szwajcarskim bohaterem narodowym i takim chciał być też Kordian, stworzony przez Słowackiego. Zapewne pamiętacie z lekcji polskiego, że imię to powstało od łacińskiego słowa cordis - serce i oznacza człowieka kierującego się nie tyle rozumem, co sercem właśnie.

Winkelried dzidy wrogów zebrał i w pierś włożył, Ludy! Winkelried ożył!
 Polska Winkelriedem narodów! / Poświęci się, choć padnie jak dawniej! jak nieraz!

Obraz Konrada Groba Winkelried pod Sempach (źródło: Wikipedia)

W przekonaniu Kordiana Polska powinna zwrócić na siebie uwagę Rosji, aby pomóc w jej pokonaniu innym państwom. Jak wiemy z historii, robiła to niejednokrotnie, ale inne narody zawiodły...

Kordian to bohater literacki, fikcyjny, ale mamy Polaka, który faktycznie stanął na szczycie Mont Blanc już na początku XIX wieku. Był nim Antoni Malczewski, poeta okresu romantyzmu, autor powieści poetyckiej "Maria". Jako pierwszy Polak i ósmy turysta na świecie zdobył tę górę 4 sierpnia 1818 roku.


Antoni Malczewski (źródło: Wikipedia)



Malczewski jako jeden z pierwszych ludzi (i pierwszy z Polaków) zdobył sąsiedni szczyt Aiguille du Midi

Nie miał takiego ułatwienia, które dziś jest dostępne:)

Przystanek po drodze był konieczny, bo nie można poprowadzić tak długich lin bez przerwy.

Wyżej już tylko pieszo, ale nieprzygotowany turysta nie ma prawa kontynuować wspinaczki. Za mną Mont Blanc.

Wystarczyła mi ta wysokość. I tak nie mogłam złapać tchu
 z wrażenia i mniejszej ilości tlenu



Jakoś ptakom deficyt tlenu nie przeszkadza...

Ten pozował do zdjęć jak modelka:)

Trzeba przyznać, że widoki były niesamowite

Kilku śmiałków wędrowało dalej



Ja wolałam pozostać w bezpiecznym miejscu

Wcale nie mniej atrakcyjnym

Niestety kiedyś trzeba było zejść na ziemię...



sobota, 14 czerwca 2014

Śladami rodaków w Szwajcarii - cz.7. Zurych

Zurych to dla mnie przede wszystkim miejsce zamieszkania i śmierci Andrzeja Towiańskiego. Dlatego nie pokażę tu zbyt wielu zdjęć miasta (które nota bene po innych szwajcarskich nie wydało mi się pięknym), ale skupię się na miejscach, na których szczególnie mi zależało.


Portret Andrzeja Towiańskiego pędzla Walentego Wańkowicza.
Własność Muzeum Literatury w Warszawie.

Różnie można go nazwać: filozofem, mistykiem, gnostykiem czy po prostu nauczycielem, mistrzem duchowym. Żył w XIX wieku. Jego uczniami byli między innymi Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki. Z wykształcenia był prawnikiem, ale misję miał inną. Najkrócej rzecz ujmując chciał, żeby ludzie zrozumieli podstawową sprawę: nie będzie wolności i pokoju na świecie, dopóki człowiek się nie zmieni, nie zacznie żyć według zasad moralnych.
Właściwie mówił to samo, co Chrystus, jednak Towiańskiemu zależało na tym, aby nauka Jezusa z Nazaretu obowiązywała nie tylko w sferze prywatnej, ale także w stosunkach międzynarodowych. Od tego bowiem, czy politycy, władcy państw, będą prawdziwie religijnymi osobami (jak często deklarują), którym zależy na dobru ludzi, zależy przyszłość świata. Narody nie powinny zatem zabijać się nawzajem, ale współpracować dla dobra ludzkości. 
Od wieków powtarzają to wszyscy mądrzy ludzie i od wieków nadaremno. Towiański został uznany za wariata, a nawet szpiega cara, bo żył w czasach, kiedy mówienie o pokoju, zamiast walki w powstaniach było podejrzane. A on tylko chciał być wierny przykazaniom. Jeśli 5. mówi: "Nie zabijaj", to nie znaczy, że nie można zbijać jednych, a drugich już tak i się jeszcze za to medal dostanie. Potępiał patriotyzm, który zasadza się na nienawiści do innych ludzi, tylko dlatego, że nie są rodakami.

Poświęciłam Towiańskiemu pracę doktorską, zatem będąc w Zurychu postanowiłam najpierw odwiedzić jego grób.

Leży tu od 136 lat wraz z żoną Karoliną. Obok siostra żony Anna, jej mąż Ferdynand Gutt oraz dwie córki Towiańskich, Anna i Elżbieta, córka Guttów, Karolina, z mężem Józefem a także inni towiańczycy.










Wiązanka z 44 róż ułożona w dwie czwórki jest symboliczna. Nawiązuje do Mickiewiczowskiego Męża 44 z III cz. "Dziadów". Mąż ten miał być wyzwolicielem narodu. Gdyby politycy wcielali w życie etykę Towiańskiego (chrześcijańską po prostu) nikt nikogo by nie zniewalał i nie byłoby potrzeby walki za ojczyznę. 

Dlatego Adam Mickiewicz, który był uczniem Towiańskiego, mówił o nim jako o Mężu 44 w jednym z wykładów paryskich. 

Adam Mickiewicz odwiedził Zurych kilkakrotnie. Po raz pierwszy w 1829 roku, kiedy podróżował po północnej i wschodniej części Szwajcarii z Antonim Edwardem Odyńcem. Drugi raz być może w 1831, kiedy przemierzał ten kraj w drodze z Włoch do Powstania Listopadowego, ale już na pewno  w 1845 i 1846 roku. Wtedy to przyjeżdżał do Towiańskiego.

Spotykali się tu, gdzie stoi teraz nowy blok mieszkalny, na miejscu wyburzonego domu Towiańskich. Tylko ten mniejszy budynek pamięta czasy Mistrza Andrzeja. 


Widok od strony ogrodu. Dom Towiańskich wyglądał zapewne tak, jak te, sąsiadujące z nowym budynkiem (widocznym pośrodku). Wszystkie stare domy w tej części ul. Mainaustrasse są jednakowe.


Zainteresowanych tematem odsyłam do mojej książki oraz do strony: towianizm.blogspot.com

Towiańscy mieli pięć minut pieszo do Jeziora Zuryskiego. Musieli chadzać tą drogą.

Pewnie wtedy, podobnie jak dziś, mieszkańcy Zurychu odpoczywali na jeziorem, nad którym położone jest miasto.

Charakterystyczny widok Zurychu to wieże trzech kościołów: 

potężnej katedry ufundowanej przez cesarza Karola Wielkiego, kościoła św. Piotra z największą tarczą zegarową Europy i kościoła Fraumünster słynącego z niezwykłych witraży Marca Chagalla.

Nie starczyło mi czasu, żeby to wszystko zobaczyć. Muszę tam jeszcze kiedyś wrócić.

Miło było posiedzieć przy kawie i dźwiękach ulicznych muzykantów



Na koniec jeszcze lampka czerwonego wina i...

czas opuścić piękną Szwajcarię. Ach, szkoda...

sobota, 7 czerwca 2014

Śladami rodaków w Szwajcarii - cz.6. Solura

Jadąc z Lozanny do Zurychu, mijamy Solurę.
(niem. Solothurn; nieoficjalnie: fr. Soleureret. Soloturnwł. Soletta)
To miasto w północno-zachodniej Szwajcarii, w kantonie Solura, nad rzeką Aare, liczące ok. 15,5 tys. mieszkańców. W jego historii szczególne znaczenie ma liczba 11. Kanton Solury był jedenastym, który wstąpił do Konfederacji Szwajcarskiej. 
W mieście jest jedenaście kościołów i kaplic, a także jedenaście historycznych fontann. Kościół św. Ursusa ma jedenaście ołtarzy i dzwonów, a schody zewnętrzne prowadzące do głównego wejścia mają podest co jedenaście stopni. W centrum miasta znajduje się grający melodię zegar, na tarczy którego jest jedenaście godzin. Lokalny browar o nazwie Öufi, co w lokalnej gwarze znaczy 11, produkuje piwo o tej samej nazwie.

Tu żył i zmarł Tadeusz Kościuszko. Tyle Wikipedia:) 

Ten bohater (nie literacki a narodowy) ma w literaturze szczególne miejsce.
Przywołajmy tylko kilka dzieł, w których pojawia się jego nazwisko.

Już za życia Naczelnika powstawały utwory na jego cześć. Julian Ursyn Niemcewicz (także ranny pod Maciejowicami) tak opisał ten straszny dzień 10 października 1794 roku w utworze "Smutki": 

Gdy mnie wiodą przez pola, zasłane już trupem, 
Gdy chciwy nieprzyjaciel, dzielący się łupem 
Wesela i zwycięstwa okrzyki już szerzył 
Co za okropny odgłos w uszy me uderzył 
„Kościuszko już nie żyje, Kościuszko pojmany!” 
Zdrętwiałem, a niepomny na własne me rany, 
Los wodza, przyjaciela rzewnie opłakuję. 
Aleć poczet żołnierzy z wolna postępuje, 
Na łożu z dzid i liścia polnego usłanym, 
Kurzawą i czarną krwią zewsząd oblanym, 
Mężu dzielny! Na połyś zdrętwiały spoczywał, 
Ostatek szat rozdartych rany twe okrywał. 


Najwspanialsza nasza epopeja zawiera w tytule imię Tadeusza Kościuszki. 
W I księdze Mickiewiczowskiego poematu czytamy:

Dobrze mój Tadeuszu, (bo tak nazywano
Młodzieńca, który nosił Kościuszkowskie miano
Na pamiątkę, że w czasie wojny się urodził)
Dobrze mój Tadeuszu, żeś się dziś nagodził
Do domu, właśnie kiedy mamy panien wiele.
Stryjaszek myśli wkrótce sprawić ci wesele; 
                                                                   
 - tymi słowy zwraca się Wojski do młodego Soplicy, który właśnie przybył do rodzinnego domu (po naukach w mieście) i oglądał, co się w nim zmieniło:

Też same widzi sprzęty, też same obicia,
Z którymi się zabawiać lubił od powicia,
Lecz mniej wielkie, mniej piękne niż się dawniej zdały.
I też same portrety na ścianach wisiały:
Tu Kościuszko w czamarce krakowskiej, z oczyma
Podniesionymi w niebo, miecz oburącz trzyma;
Takim był, gdy przysięgał na stopniach ołtarzów,
Że tym mieczem wypędzi z Polski trzech mocarzów,
Albo sam na nim padnie. 


Ojciec Adama Mickiewicza brał udział w Insurekcji Kościuszkowskiej i stąd kult Naczelnika w jego domu. Tym bardziej dziwne, że poeta, który dziesięć razy przemierzał Szwajcarię, nie był nigdy w Solurze. Nawet gdy jako towiańczyk przejeżdżał obok tego miasta. A przecież uczniowie Andrzeja Towiańskiego obdarzali czcią Tadeusza Kościuszkę.

Inny towiańczyk - Juliusz Słowacki - pisał o Kościuszce w poemacie "Wacław":

Kłaniało mu się chłopstwo, żydy, zborze, 
Dziwne! Serdeczna miłość tyle może! 
Gdzie ona wstanie, a rządzić zaczyna, 
Nic tam oporu próżnego nie stawi: 
Nic nie pnie wyżej – wszystko się nagina, 
Wszystko krzyż bierze, a mąk nie przeklina, 
Taki był ów duch – pół ludzki i boski, 
Pierwszy narodu anioł – Kościuszki. 

Maria Konopnicka poświęciła część swojego "Śpiewnika historycznego" Insurekcji 1974, a rok ten nazwała Kościuszkowskim:

O ty wielki roku, 
Kościuszkowski roku, 
Wybłysłeś jak zorza, 
Z naszych klęsk pomroku 
Gasły nam z kolei 
Gwiazdy w burz zamieci 
Tyś świecił nad narodem 
Jak jutrznia nadziei. 

Pięknie o Naczelniku napisała też Maria Dąbrowska:

Są wielcy ludzie, co mają pomniki z żelaza, 
Inni mają z kamienia, ze spiżu, z marmuru. 
Dla Kościuszki nie wystarczał nam jeden metal lub kamień. 
On ma pomnik ze wszystkiej ziemi polskiej. 

I jeszcze Kazimierz Wierzyński - "Pamiątka z Solury":

Cicho, dobrze ci było w muszli tego miasta,
Które czerwony szpaler starych baszt obrasta,
Gdyś schowany wśród wnęków, jak sztandar po chwale,
Letnią nocą zasypiał tutaj, generale.


Zajrzyjmy zatem do domu, w którym spędził ostatnie lata swego życia i w którym zmarł Tadeusz Kościuszko.
Dom ten nietrudno odnaleźć.
Wystarczy przejść przez bramę dzielącą starą część miasta od nowej


I znaleźć się na Starówce.


Tu przy Gurzelngasse 12 stoi dom Zeltnera, w którym Kościuszko mieszkał w latach 1815-1817. Z rodziną Zeltnerów zaprzyjaźnił się, przebywając we Francji. Kiedy postanowił osiąść w Szwajcarii, Franciszek Ksawery Zeltner przyjął go jak członka rodziny. Kościuszko był nawet ojcem chrzestnym młodej Zeltnerówny, która na jego cześć otrzymała pierwsze imię Tadeusza (Tadea). Pamiętał o niej, pisząc testament.



W tej kamienicy zmarł 15 października 1817 roku prawdopodobnie na skutek
powikłań pogrypowych. Tadea Emilia Zeltner zabrała, zgodnie z wolą Naczelnika,
 jego serce do posiadłości w miasteczku Vezia, skąd w 1895 r. przewieziono je
do Muzeum Polskiego w Rapperswilu, zaś w 15 października 1927 roku,
w sto dziesiątą rocznicę śmierci, do Warszawy.

Od 1936 roku mieści się w tym domu na pierwszym piętrze Muzeum Kościuszki

Tablica z białego marmuru z uwieńczonym laurem popiersiem Kościuszki, z herbami Polski Litwy i Rusi upamiętnia fakt, że w tym domu zmarł naczelny wódz Polaków. Została wmurowana w 1865 roku przez weteranów Powstania Styczniowego

Od wielu lat kustoszem Muzeum jest pan Benedykt Drewnowski

Ciekawie opowiadał o pobycie Kościuszki w tym miejscu i pamiątkach związanych z Naczelnikiem




Jakże inna była polszczyzna tamtych czasów!





Uwagę szczególnie przyciąga ozdobna urna, w której przechowywane było serce Kościuszki. Szczęśliwie ocalała z II wojny światowej w podziemiach  katedry św. Jana w Warszawie. Od 1983 roku serce spoczywa w kaplicy Zamku Królewskiego, a urna trafiła z powrotem do Szwajcarii jako dar dla tego muzeum

Nad wejściem do saloniku obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Na ścianie trzy wizerunki
 Tadeusza Kościuszki, namalowane w różnych okresach jego życia

Cennym elementem zbioru jest oryginalny obraz szwajcarskiego malarza Henryka Rietera "Kościuszko na łożu śmierci" (po lewej). Zachowała się część ówczesnej boazerii białej ze złotym ornamentem, a część ścian pokryta jest również oryginalną czerwono-beżową tkaniną.


Muzeum Kościuszki w Solurze zaprasza w soboty w godzinach 14-16 lub, po uzgodnieniu z kustoszem, każdego innego dnia. Kontakt: http://kosciuszkomuseum.ch/kontakt_polski.html

I jak zawsze zabrakło czasu na zobaczenie czegoś więcej... Na nocleg trzeba było zdążyć do Zurychu.