piątek, 27 października 2023

Moja pierwsza powieść

Właśnie zadebiutowałam jako powieściopisarka 😉Oparta na faktach biografia rodziny Towiańskich, żyjącej w XIX wieku, ukazała się w tym tygodniu. 

Przybliża w przystępny, nienaukowy sposób Andrzeja Towiańskiego i jego najbliższych, w tym stryja imiennika, konfidenta, z którym go mylono. Fabuła obejmuje nieznane dotąd losy dorosłych dzieci Towiańskich, zarówno z rodziny carskiego szpiega, jak i mistyka. Śledzimy historię między innymi Jana Towiańskiego, wychowawcy synów Władysława Czartoryskiego oraz jego brata Adama, właściciela Żelazowej Woli, który uratował miejsce urodzenia Fryderyka Chopina od kompletnej ruiny. Zaglądamy do alkowy, by dowiedzieć się, jakim małżeństwem byli państwo Towiańscy i Guttowie.


A oto fragmenty książki, zamieszczone na okładce:



Dostępna jest zarówno w formie papierowej, jak i elektronicznej tu: https://www.e-bookowo.pl/self-publishing/towianscy.html

Książka liczy 268 stron

Jest możliwość zakupienia książki bezpośrednio u mnie z autografem. Proszę pisać na az44@wp.pl Wysyłam w cenie promocyjnej.

Jestem bardzo ciekawa Waszych recenzji.

czwartek, 12 października 2023

Słowacki w Wilnie

Juliusz Słowacki przybył z rodzicami do Wilna jako dwuletni chłopczyk, ale mieszkał w tym mieście zaledwie trzy lata, do pogrzebu ojca. Ponownie przyjechał tu z matką, ojczymem i jego córkami, Aleksandrą i Hersylią, jako dziewięciolatek. 

Widok na Wilno z Góry Trzech Krzyży

Państwo Bécu z dziećmi zamieszkali w przy ulicy Zamkowej 24 (dziś Pilies 22). Mieszkanie to, znajdujące się na pierwszym piętrze w jednopiętrowej kamienicy (Rosjanie liczą parter jako piętro, więc można spotkać informacje o dwóch kondygnacjach jako piętrach), wkrótce stało się miejscem spotkań elity intelektualnej Wilna. Pani Salomea prowadziła salon artystyczno-naukowy, którego bywalcami byli profesorowie Uniwersytetu Wileńskiego, malarze, literaci, w tym debiutujący Adam Mickiewicz. Autor Ballad i romansów został wprowadzony do tegoż towarzystwa przez swojego przyjaciela Edwarda Odyńca w czerwcu 1822 roku, wkrótce po debiucie poetyckim. Wtedy obaj przyszli wieszczowie spotkali się po raz pierwszy.

Zamkowa 24 (dziś Pilies 22)

Juliusz był bardzo dobrym uczniem gimnazjum prowadzonego przez Uniwersytet Wileński. Zachowały się świadectwa, z których wynika, że otrzymywał najwyższe noty, mimo to powtarzał drugą klasę. Długo chorował na odrę i pani Salomea zdecydowała, że nauka nie może odbywać się kosztem zdrowia. Wpływ matki i przybranych sióstr sprawił, że Julek wychowywał się na rozpieszczonego jedynaka. Był przywiązany do członków swojej nowej rodziny, nawet do ojczyma, który rzadko miał dla niego czas, ale jak już go znalazł, był względem pasierba uprzejmy i troskliwy. Toteż bardzo bolały go plotki na temat udziału Augusta Bécu w aresztowaniu filomatów. Doktor pozostawał wszak w dość bliskich stosunkach z głównym prześladowcą młodzieży, senatorem Mikołajem Nowosilcowem. W tym samym roku 1824, kiedy odbył się proces filomatów, ojczym Słowackiego nagle zmarł. Można powiedzieć, że piętnastoletni Julek był świadkiem jego śmierci.

Grób ojczyma poety na Rossie

W sierpniu 1824 roku w Wilnie rozpętała się potężna burza. Pani Salomea poleciła synowi zamknąć okno w gabinecie męża. Julek zastał ojczyma leżącego na sofie z twarzą zakrytą chusteczką do nosa (przeciw insektom), trzęsącego się  w dziwny sposób. Kiedy pani Salomea przybiegła na wezwanie syna, jej mąż już nie żył. Sofa, na której odpoczywał, stała przy otwartym oknie, a przy niej stolik z narzędziami medycznymi, które zapewne zwabiły piorun. Od jego uderzenia ojczym Juliusza zmarł na miejscu. Wydarzenie to wykorzystał osiem lat później Adam Mickiewicz, opisując scenę śmierci Doktora w III części Dziadów, jako karę z niebios za zdradę Polaków. August Bécu został pochowany na cmentarzu na Rossie, tym samym, co ojciec Juliusza Słowackiego dziesięć lat wcześniej. 

Grób ojca poety na Rossie

W kolejnym roku młody poeta wstąpił na Wydział Nauk Moralnych i Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego. Początkujący student zakochał się w siedem lat od siebie starszej Ludwice Śniadeckiej, córce profesora chemii i medycyny, Jędrzeja Śniadeckiego. Tańczył z nią na wieczorku z okazji imienin pani Salomei, które świętowano 17 listopada 1825 roku, jego miłość była jednak nieodwzajemniona. Ludwika kochała wówczas Włodzimierza Korsakowa, również bez wzajemności. 

Portret Ludwiki Śniadeckiej, domena publiczna

W maju 1827 roku pani Salomea postanowiła wrócić do Krzemieńca, a Julek pozostał dokończyć studia. Musiał się jednak przeprowadzić. Początkowo mieszkał przy Zaułku Bernardyńskim u profesora Józefa Jaroszewicza, a po wakacjach u swoich kolegów Domańskich. Aleksandra Bécu, przybrana siostra poety, zamieszkała u Jędrzeja Śniadeckiego w  domu Józefa Franka przy ulicy Wielkiej (Didžioji 1/2) i Julek mógł częściej widywać Ludwikę pod pretekstem odwiedzania siostry. Kiedy ukochana opuściła Wilno (1828), Słowacki także to zrobił. Przyrzekł sobie, że nigdy do niego nie wróci, urażony brakiem spodziewanej nagrody od uniwersytetu za bardzo dobre ukończenie studiów. Słowa dotrzymał.

Tabliczka pamiątkowa w Zaułku Literackim

Miasto nie uhonorowało go pomnikiem, jak Adama Mickiewicza. Ma jedynie skromne popiersie na domu, w którym mieszkał i tablicę pamiątkową w krużgankach uniwersytetu. Jest jeszcze mała tabliczka z podobizną poety i jego wierszem w Zaułku Literackim. 

niedziela, 1 października 2023

"Chłopi" Reymonta po nowemu

Byłam na przedpremierowym seansie "Chłopów" wg powieści Reymonta! Tym razem wyreżyserowali to arcydzieło DK Welchman (Dorota Kobiela) i Hugh Welchman. Wcześniej widziałam ich opowieść o van Goghu ("Twój Vincent"), która powstała za pomocą tej samej metody animacji malarskiej. Nagrane wcześniej przed kamerą kadry zostały powtórnie namalowane farbą olejną na płótnie. 

Na potrzeby filmu zatrudniono ponad 100 malarzy z czterech studiów (w Polsce, na Litwie, na Ukrainie i w Serbii), którzy wykonali około 80 tysięcy ręcznie malowanych klatek. Dzieło powstawało trzy lata, zużyto ponad 1300 litrów farby. Czy było warto? Ależ tak! Jestem zachwycona efektem nie tylko wizualnym, ale przede wszystkim oddaniem tego, co w powieści Reymonta najcenniejsze.

Antek (Robert Gulczyk) i Jagna (Kamila Urzędowska); źródło: mscdn.pl

Można się przyczepić, że nie było wszystkich wątków. Bardzo brakowało mi Kuby, który tylko na chwilę pojawił się na ożywionym obrazie Chełmońskiego "Bociany". Niektóre postacie zaś zajmowały więcej miejsca w filmie niż w książce (Jagustynka grana przez Dorotę Stalińską). Zabrakło pięknie przez Reymonta opisanych zwyczajów i obrzędów świątecznych. Wiadomo jednak, że czterech tomów nie zmieści się w dwie godziny. 

Kuba z Witkiem na polu u Boryny (źródło: https://kultura.onet.pl)

Genialnym pomysłem było wykorzystanie obrazów znanych polskich malarzy z przełomu XIX i XX wieku. Widzimy ożywione dzieła Józefa Chełmońskiego, Juliana Fałata, Leona Wyczółkowskiego czy Ferdynanda Ruszczyca. To jest zachwycające, podobnie jak taniec nowożeńców, a jeszcze bardziej późniejszy Jagny z Antkiem. 

Maciej Boryna - świetna kreacja Mirosława Baki (źródło mscdn.pl)

Uwaga widza skierowana jest na Jagnę i jej mężczyzn. Cieszę się, że bohaterka nie została potraktowana stereotypowo. Jawi się tu jako delikatna, empatyczna, subtelna dziewczyna, która podoba się chłopom, ale ich nie prowokuje. Wręcz przeciwnie. Jest ofiarą ich żądzy i manipulacji. Jedynym jej "błędem" jest miłość do Antka, który ostatecznie nie obronił jej przed karą mieszkańców wsi. Mężczyźni wypadają tu słabo, żeby nie używać mocniejszych słów. Choć pobożne mieszkanki wsi również. 

Na pierwszym planie  Małgorzata Kożuchowska w roli żony organisty
(Next Film. Materiały prasowe)

Z aktorskich kreacji najbardziej podobała mi się Kamila Urzędowska. Ta niespełna trzydziestoletnia aktorka fantastycznie oddała postać dziewiętnastoletniej Jagny. Skromnej, ale kiedy trzeba pewnej siebie dziewczyny, która nikogo nie chciała skrzywdzić, a została skrzywdzona. Myślę, że Reymont tak właśnie widział swoją bohaterkę.  

Warta uwagi jest ostatnia scena. Wygnana Jagna wstaje "jak wielkie posągi bezwstydne,

Naga — w styksowym wykąpana mule!

Nowa — nagością żelazną bezczelna —

Niezawstydzona niczem — nieśmiertelna!"

Od razu skojarzył mi się ten fragment "Grobu Agamemnona" Juliusza Słowackiego. Wieszcz pisał o Polsce, która wyzwoli się spod władzy zaborców. Jagna symbolizuje kobietę wyzwoloną spod władzy systemu patriarchalnego i dewocji.


Dzieło obejrzałam dzięki Filmowej Akademii Nauczyciela – wspólnej inicjatywie płockiego wydziału Mazowieckiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Novego Kina Przedwiośnie. Na ekrany wchodzi 13 października. Jest nominowane do Oscara. Już się cieszę, że obejrzą je moi uczniowie, którzy nie przebrnęliby ani przez prozę Reymonta, ani przez film Rybkowskiego sprzed 50 lat!