sobota, 23 grudnia 2023

Życzenia

Niechaj ten czas świąteczny zbliży do siebie rodziny, rodaków, ludzkość. 

Cieszmy się swoją obecnością, nie tylko prezentami. 

czwartek, 14 grudnia 2023

Książka pod choinkę

Jeśli nie macie jeszcze wszystkich prezentów pod choinkę, serdecznie polecam moje książki, zwłaszcza ostatnią. Poniżej kilka opinii na jej temat, napisanych przez ludzi, którzy ją przeczytali i zechcieli podzielić się wrażeniami. 







Świąteczna promocja na wszystkie moje książki trwa do 20 grudnia, żeby Mikołaj zdążył przed Wigilią 😉 Czekam na Wasze zamówienia pod mailowym adresem az44@wp.pl


poniedziałek, 4 grudnia 2023

Literackie Barbary

Kiedyś hucznie świętowana Barbórka, dziś już jest nieco zapomniana. Podobnie jak imię jej patronki. A jest mi szczególnie bliskie. Nosi je moja chrzestna, ciocia Basia i chrześniaczka, bratanica Basia. Dla nich właśnie, a także moich Czytelniczek o tym imieniu poszukam dziś Barbar w literaturze.

Najwcześniejszy polski tekst, jaki przychodzi mi do głowy, w którym wymienione jest to imię, wyszedł spod pióra Mikołaja Reja. Nosi tytuł  Epitafium Barbary Radziwiłłówny i powstał  w 1551 roku, po śmierci ukochanej żony Zygmunta Augusta. Ta właśnie królowa, jak żadna inna, była wspominana w wielu utworach literackich, nie tylko bezpośrednio po pogrzebie. W kolejnych epokach pisali o niej Alojzy Feliński, Klementyna z Tańskich Hoffmannowa, Julian Ursyn Niemcewicz, Lucjan Rydel i Stanisław Wyspiański. Nasze stulecie także przynosi szereg książek o Litwince, która podbiła serce polskiego króla. I choć początkowo polscy literaci pisali o niej  paszkwile, przedstawiające Barbarę jako czarownicę, która z pomocą sił nieczystych uwiodła monarchę, późniejsze teksty są już na ogół jej przychylne. 

https://wielkahistoria.pl/choroba-barbary-radziwillowny

Basia wymieniona jest w naszym hymnie narodowym. Tekst pochodzi z końca XVIII wieku i pewnie imię to było wtedy w Polsce popularne. Nieczęsto śpiewa się tę zwrotkę, dlatego ją przypomnę: 

Już tam ojciec do swej Basi

Mówi zapłakany –

Słuchaj jeno, pono nasi

Biją w tarabany.

Magdalena Zawadzka jako Basia Wołodyjowska (https://echodnia.eu/swietokrzyskie/baska-z-pana-wolodyjowskiego-debiutowala-w-sandomierzu/ar/9103087)

Myśląc o Basi, widzę obraz żony Michała Wołodyjowskiego z ostatniej części Trylogii Sienkiewicza. Ma około dwudziestu lat. Jest drobna, ma płowe włosy, błyszczące oczy i różowe policzki. Wszędzie jej pełno, jest energiczna. W jej rolę świetnie wcieliła się młodziutka Magdalena Zawadzka. Barbara Wołodyjowska z domu Jeziorkowska miała swój pierwowzór historyczny. Była nim Krystyna Jeziorkowska, córka miecznika podolskiego Walentego. Za Wołodyjowskiego wyszła w 1662 roku, będąc już trzykrotną wdową. U Sienkiewicza jest jedną z najsympatyczniejszych postaci kobiecych z całej jego twórczości. 

Co innego Barbara, a właściwie pani Barbara, jak pisała o niej Maria Dąbrowska w swojej powieści Noce i dnie. Jej kapryśny wizerunek znają chyba wszyscy Polacy 40+ (młodsi też niektórzy), dzięki pięknej kreacji Jadwigi Barańskiej. Możecie mówić, co chcecie, ale ja uwielbiam Barbarę Niechcic! Jest czasami trochę denerwująca, ale życie ją nie rozpieszczało. Wyszła za mąż bez miłości, bo ukochany wolał inną. Do tego jako panienka z miasta, starannie, jak na owe czasy wykształcona, trafiła na wieś zabitą dechami, w brud, smród i ubóstwo. Dzielnie znosiła te trudy, nie skarżąc się nikomu. urodziła czworo dzieci, z których jedno zmarło w dzieciństwie. Była pracowita i wierna mężowi, choć ten jej nie. Kochający i ubóstwiany przez czytelników (a jeszcze bardziej przez widzów serialu) Bogumił zdradzał ją najpierw z panną Wojnarowską, a potem ze służącą. Aż wreszcie opuścił ją na zawsze, przechodząc na tamten świat przed wybuchem wojny światowej. To jego nosiła w sercu do końca książki i nie chciała się spotkać z dawnym ukochanym, mimo że miała ku temu dwa razy okazję. 

Jadwiga Barańska w roli pani Barbary (https://www.facebook.com/photo)

Barbara Niechcic to kobieta wrażliwa, skłonna do refleksji, można by rzec filozofka, zastanawiająca się nad sensem życia. Sfrustrowana, bo nie było jej dane żyć tak, jak tego pragnęła. Jest przy tym szczera wobec siebie i ludzi, troszczy się o najbliższych, a świat nie wydaje się jej czarno-biały, tylko bardziej skomplikowany. Myślę, że jest to najlepiej stworzona bohaterka w całej naszej literaturze. 

(https://kultura.gazeta.pl/kultura/7,114438,29508247)

W tym samym czasie, co Noce i dnie została napisana inna książka z Basią w roli głównej. Tym razem małą Basią, którą opiekują się przypadkowi ludzie. Mowa o Awanturze o Basię Kornela Makuszyńskiego. Najpierw doktorowa z prowincjonalnego miasteczka wysyła bohaterkę pociągiem, z kartką na szyi z zapisanym adresem osoby, do której ma się udać. Jednak kartka ulega po drodze częściowemu zniszczeniu i jest mylnie odczytana. Dziewczynka trafia pod opiekę pisarza Olszowskiego. Wkrótce zgłasza się prawowita opiekunka - Stanisława Olszańska, przyjaciółka zmarłej w tragicznym wypadku matki Basi. Książka była dwa razy sfilmowana - w 1959 i 1995 roku. W rolę tytułowej bohaterki wcieliła się najpierw Małgorzata Piekarska, a następnie Paulina Tworzyańska. 

Paulina Tworzyańska w roli Basi Bzowskiej (https://viva.pl/ludzie/newsy/paulina-tworzyanska)

Barbary w poezji pamiętam dwie. Pierwsza, rzecz jasna, to żona Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Dedykował jej swoje erotyki, pisane w czasie II wojny światowej. Najbardziej znany to chyba Biała magia. W nim Barbara, jeszcze wtedy Drapczyńska (wiersz pisany był pięć miesięcy przed ślubem), jest wymieniona z imienia.  

Stojąc przed lustrem ciszy

Barbara z rękami u włosów

nalewa w szklane ciało

srebrne kropelki głosu. 

I wtedy jak dzban — światłem

zapełnia się i szkląca

przejmuje w siebie gwiazdy

i biały płyn miesiąca.

Przez ciała drżący pryzmat

w muzyce białych iskier

łasice się prześlizną

jak snu puszyste listki.

Oszronią się w nim niedźwiedzie,

jasne od gwiazd polarnych,

i myszy się strumień przewiedzie

płynąc lawiną gwarną. 

Aż napełniona mlecznie,

w sen się powoli zapadnie,

a czas melodyjnie osiądzie

kaskadą blasku na dnie.

Więc ma Barbara srebrne

ciało. W nim pręży się miękko

biała łasica milczenia

pod niewidzialną ręką. 

Zapewne wszyscy znamy jej tragiczny los. Zginęła w czasie powstania warszawskiego, niespełna miesiąc po mężu. Nie miała nawet dwudziestu dwóch lat. 

https://www.facebook.com/kamienienaszaniec/posts/2388727957841731/

Na koniec mało znany wiersz Kazimiery Iłłakowiczówny z cyklu Portrety imion, poświęcony św. Barbarze, patronce dobrej śmierci i tych, co są na nią szczególnie narażeni (górnicy, hutnicy, marynarze, rybacy, żołnierze, kamieniarze...):
Obca wśród swoich, struchlała zawsze, gotowa z lęku do walki,
bezbronna wobec dziecka, służącej i rywalki,
lubi pokoje, w których słońce na grubych pokładach kurzu leży,
lubi ciszę, ciasnotę i mur gruby - tak by było coś na kształt wieży.
Szuka męczeństwa, brnie wszędzie, gdzie trud, znój i opór,
i patrzy tylko, gdzie by głowę położyć pod topór.
Lgnie do biednych, brudnych, chorych i nieporządnych,
wielbi uczonych i śmieje się cicho z przesądnych.
Rzuca się jak lew w niebezpieczeństwo i lęka się pająka, myszy i kwiatu
- Barbara męczennica, obca sobie i światu.

A Wy jakie znacie Barbary w literaturze? Piszcie w komentarzach.

Dzisiejszym Solenizantkom życzę udanego dnia i wszystkiego, co najlepsze.

środa, 22 listopada 2023

"Znachor" w czterech odsłonach

Powieść Tadeusza Dołęgi-Mostowicza z roku 1937 pod tytułem Znachor doczekała się już trzeciej ekranizacji. Pierwszą wyreżyserował Michał Waszyński kilka miesięcy po ukazaniu się książki. Doborowa obsada najlepszych polskich aktorów międzywojnia (Kazimierz Junosza-Stępowski jako profesor Wilczur, Elżbieta Barszczewska w podwójnej roli żony i córki profesora, Witold Zacharewicz, Mieczysława Ćwiklińska i inni)  zapewniła filmowi sukces. 

Trzej odtwórcy roli znachora (https://stare-kino.pl)

Po raz drugi Znachorem zajął się Jerzy Hoffman. Jego ekranizacja z 1981 roku jest klasykiem polskiej kinematografii, zapewne też dzięki licznym powtórkom telewizyjnym w okresach świątecznych. Cudowny Jerzy Bińczycki, wcielający się w postać Rafała Wilczura, to główna siła napędowa filmu, w którym partnerują mu młodziutka Anna Dymna, a także m.in. Tomasz Stockinger, Bernard Ładysz, Artur Barciś, Andrzej Kopiczyński, Jerzy Trela, Piotr Fronczewski.

Jerzy Bińczycki i Artur Barciś
(screen z YouTube/Akademia Polskiego Filmu)

I wreszcie trzecia adaptacja, z tego roku, w reżyserii Michała Gazdy, w której tytułową postać zagrał Leszek Lichota. Na ekranie widzimy też m.in. Marię Kowalską, Mikołaja Grabowskiego, Izabelę Kunę, Roberta Gonerę, Ewę Szykulską czy Macieja Damięckiego. Jest także Artur Barciś, który czterdzieści dwa lata temu grał u Hoffmana młodego Wasylka, syna Prokopa, teraz zaś kamerdynera państwa Czyńskich.

Artur Barciś jako kamerdyner (screen: oficjalny zwiastun Netflixa)

Ekranizacje mają swoje prawa i twórcy filmu mogą puścić wodze fantazji, ale to, co zrobiono z pierwowzorem w najnowszej produkcji, przechodzi ludzkie pojęcie. Weźmy pod uwagę tylko kilka scen. W książce i pierwszych jej adaptacjach żona profesora Wilczura opuszcza go w ich rocznicę ślubu. W najnowszej wersji Znachora, nie wiedzieć czemu, są to urodziny ich córki. Dorosła już Marysia Wilczurówna nie pracuje, jak Bóg przykazał (a Dołęga-Mostowicz opisał) w sklepiku pani Szkopkowej, ale jest kelnerką w żydowskiej karczmie. Tu poznaje zarówno znachora jak i Leszka Czyńskiego. A pracę w owej karczmie załatwia jej przyjaciel z dzieciństwa, Michał, którego nijak nie można znaleźć ani w książce, ani w poprzednich adaptacjach. Mało tego, zastępuje on Wasylka, któremu Wilczur nastawia nogi (co stanowi jedną z kluczowych scen), a który w ogóle nie pojawia się w tej najnowszej wersji. 
 
Maria Kowalska jako Marysia Wilczurówna (screen: oficjalny zwiastun Netflixa)

Marysia jawi się nam jako zadziorna, XXI-wieczna feministka, do tego przeciwna znachorskim poczynaniom Antoniego Kosiby, nie zaś skromna, dobrze wychowana dziewczyna, jaką była u Dołęgi-Mostowicza, Waszyńskiego i Hoffmana. Podobnie Zonia, wiejska kobieta, której zaloty znachor odrzuca (świetnie zagrana przez Bożenę Dykiel w Hoffmanowej wersji), tu staje się uwodzącą go bezwstydną Zośką, a w końcu jego żoną. O wulgarnej w filmie Anno Domini 2023 hrabinie Czyńskiej nawet mi się nie chce wspominać. 

Leszek Lichota (znachor) i Anna Szymańczyk (Zośka)

Tadeusz Dołęga-Mostowicz z pietyzmem opisał proces znachora. Badano nawet, jakich słów używa Kosiba, żeby stwierdzić czy jest prostym chłopem, czy też mógł być człowiekiem wykształconym, który stracił pamięć. Tu mamy jakąś parodię procesu. Rozbudowany przez twórców najnowszego filmu wątek doktora Dobranieckiego przynosi niesmak i nieprawdziwy obraz relacji obu lekarzy. 
Mogłabym tak wyliczać jeszcze długo, ale powiem tylko, że najbardziej mi brakowało sceny, w której Leszek rozsypuje przed Marysią ścięte z ogrodu rodziców róże. Zamiast tej najbardziej romantycznej ze wszystkich chyba scen polskiego kina (tylko nenufary zbierane przez Toliboskiego w ekranizacji Nocy i dni mogą z nią konkurować) jest jakaś mizerna karykatura tego fragmentu, przeniesiona do warszawskiego mieszkania Marysi. 

Maria Kowalska jako Marysia Wilczurówna (screen: oficjalny zwiastun Netflixa)

Gwoździem do trumny jest dla mnie scena końcowa – dwa wesela (Marysi z hrabią Czyńskim i profesora Wilczura z niepiśmienną babą) w wiejskiej chacie. Jprd, jak mówi młodzież. Brak słów. 
Żeby tak wszystkiego nie krytykować, dodam na koniec, że według mnie Leszek Lichota podołał roli, a nie miał lekko. Trudno bowiem było sobie wyobrazić innego znachora niż niezapomniany, kochany, wspaniały Jerzy Bińczycki. Film z jego udziałem był najbardziej wierny książce.

źródło: https://rozrywka.radiozet.pl

Kto nie czytał książki i nie zna poprzednich wersji filmowych, pewnie będzie zadowolony z najnowszej. Ja, niestety, nie zaliczam się do tego grona. 

piątek, 10 listopada 2023

Święto miłośników romantyzmu

Za nami Romantykon III, czyli trzecie ogólnopolskie spotkanie ludzi kochających romantyzm. Wszystkie dotąd odbyły się w Warszawie, ale w tym roku po raz pierwszy w Muzeum Literatury na Starówce. I niech już tak zostanie:) Co prawda sala pękała w szwach, ale daliśmy radę!


Tegoroczny Romantykon był poświęcony Dziadom Mickiewicza w 200. rocznicę akcji dramatu. Pierwsza prelegentka, Marta Nowicka, mówiła o Dziadach w perspektywie "multi-kulti".


Po niej Mikołaj Kołyszko "biesiadował ze zmarłymi na Litwie, Rusi Czarnej i na świecie".


Milena Chylińska zaprezentowała Dziady Juliusza Słowackiego. Tak! To nie pomyłka! Drugi wieszcz poprawiał po Mickiewiczu nie tylko ten dramat, ale i inne utwory. 


Dorota Ponińska mówiła o prawdziwych losach bohaterów III części Dziadów. Zaraz potem Jarosław Mikołajewski przedstawił nam swoje przemyślenia na temat Mickiewicza. 


Aneta Korycińska (Baba od polskiego) prezentowała, jak to dawniej karmiono i kąpano dusze.


Ja zaś zastanawiałam się nad interpretacjami symbolu Męża 44.


Oddałam mikrofon profesorowi Wiesławowi Rzońcy, który mówił o wielkiej metafizyce w Dziadach.


Przed przerwą obiadową wysłuchaliśmy jeszcze Roberta Kowalskiego, którym przedstawił nam upiory i wampiry w literaturze romantycznej. 


Ta prelekcja łączyła się tematycznie rozmową Roberta z Grzegorzem Uzdańskim, autorem książki "Wypiór". 


Wieczorem dołączyli do nas aktorzy, odtwórcy głównych ról w nowym filmie "Niepewność" - Nikodem Rozbicki (Adam Mickiewicz) i Aleksandra Piotrowska (Maryla Wereszczakówna). 


Premiera tego filmu już za dwa miesiące. Nie mogę się doczekać! Odtwórcy roli Mickiewicza ofiarowałam swoją książkę o podróżach śladami wieszcza.


Wysłuchaliśmy koncertu Marcina Skaby, który przepięknie zinterpretował ballady Mickiewicza. 


Między tymi wydarzeniami można było zapoznać się z wystawą czasową poświęconą Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi.

Całodzienne spotkanie zakończyło wspólne czytanie Dziadów. 


Wyszliśmy z Muzeum Literatury po 20.00, czując niedosyt. Na szczęście kolejny Romantykon już za rok!

środa, 1 listopada 2023

Romantykon III

Już w tę sobotę trzecie spotkanie miłośników romantyzmu w Warszawie, czyli Romantykon! Widzimy się tym razem w Muzeum Literatury na Starówce. Z okazji przypadającej w tym roku 200. rocznicy procesu filomatów, skupimy się na Mickiewiczowskich Dziadach.


Jak widać na powyższym plakacie, będę miała swoje "pięć minut". Zapraszam zatem, w imieniu organizatorów, wszystkich, których zainteresuje to wydarzenie. Bilety w cenie 30 zł można kupić online. Wystarczy wejść na stronę https://buycoffee.to/romantykonkonwent i "postawić kawę", a mailem otrzymacie potwierdzenie zapisania na listę gości. 
Na miejscu będzie można za darmo zwiedzić Muzeum Literatury i zakupić książki, w tym moje. 


O wcześniejszych Romantykonach pisałam tu:
Przybywajcie!

piątek, 27 października 2023

Moja pierwsza powieść

Właśnie zadebiutowałam jako powieściopisarka 😉Oparta na faktach biografia rodziny Towiańskich, żyjącej w XIX wieku, ukazała się w tym tygodniu. 

Przybliża w przystępny, nienaukowy sposób Andrzeja Towiańskiego i jego najbliższych, w tym stryja imiennika, konfidenta, z którym go mylono. Fabuła obejmuje nieznane dotąd losy dorosłych dzieci Towiańskich, zarówno z rodziny carskiego szpiega, jak i mistyka. Śledzimy historię między innymi Jana Towiańskiego, wychowawcy synów Władysława Czartoryskiego oraz jego brata Adama, właściciela Żelazowej Woli, który uratował miejsce urodzenia Fryderyka Chopina od kompletnej ruiny. Zaglądamy do alkowy, by dowiedzieć się, jakim małżeństwem byli państwo Towiańscy i Guttowie.


A oto fragmenty książki, zamieszczone na okładce:



Dostępna jest zarówno w formie papierowej, jak i elektronicznej tu: https://www.e-bookowo.pl/self-publishing/towianscy.html

Książka liczy 268 stron

Jest możliwość zakupienia książki bezpośrednio u mnie z autografem. Proszę pisać na az44@wp.pl Wysyłam w cenie promocyjnej.

Jestem bardzo ciekawa Waszych recenzji.

czwartek, 12 października 2023

Słowacki w Wilnie

Juliusz Słowacki przybył z rodzicami do Wilna jako dwuletni chłopczyk, ale mieszkał w tym mieście zaledwie trzy lata, do pogrzebu ojca. Ponownie przyjechał tu z matką, ojczymem i jego córkami, Aleksandrą i Hersylią, jako dziewięciolatek. 

Widok na Wilno z Góry Trzech Krzyży

Państwo Bécu z dziećmi zamieszkali w przy ulicy Zamkowej 24 (dziś Pilies 22). Mieszkanie to, znajdujące się na pierwszym piętrze w jednopiętrowej kamienicy (Rosjanie liczą parter jako piętro, więc można spotkać informacje o dwóch kondygnacjach jako piętrach), wkrótce stało się miejscem spotkań elity intelektualnej Wilna. Pani Salomea prowadziła salon artystyczno-naukowy, którego bywalcami byli profesorowie Uniwersytetu Wileńskiego, malarze, literaci, w tym debiutujący Adam Mickiewicz. Autor Ballad i romansów został wprowadzony do tegoż towarzystwa przez swojego przyjaciela Edwarda Odyńca w czerwcu 1822 roku, wkrótce po debiucie poetyckim. Wtedy obaj przyszli wieszczowie spotkali się po raz pierwszy.

Zamkowa 24 (dziś Pilies 22)

Juliusz był bardzo dobrym uczniem gimnazjum prowadzonego przez Uniwersytet Wileński. Zachowały się świadectwa, z których wynika, że otrzymywał najwyższe noty, mimo to powtarzał drugą klasę. Długo chorował na odrę i pani Salomea zdecydowała, że nauka nie może odbywać się kosztem zdrowia. Wpływ matki i przybranych sióstr sprawił, że Julek wychowywał się na rozpieszczonego jedynaka. Był przywiązany do członków swojej nowej rodziny, nawet do ojczyma, który rzadko miał dla niego czas, ale jak już go znalazł, był względem pasierba uprzejmy i troskliwy. Toteż bardzo bolały go plotki na temat udziału Augusta Bécu w aresztowaniu filomatów. Doktor pozostawał wszak w dość bliskich stosunkach z głównym prześladowcą młodzieży, senatorem Mikołajem Nowosilcowem. W tym samym roku 1824, kiedy odbył się proces filomatów, ojczym Słowackiego nagle zmarł. Można powiedzieć, że piętnastoletni Julek był świadkiem jego śmierci.

Grób ojczyma poety na Rossie

W sierpniu 1824 roku w Wilnie rozpętała się potężna burza. Pani Salomea poleciła synowi zamknąć okno w gabinecie męża. Julek zastał ojczyma leżącego na sofie z twarzą zakrytą chusteczką do nosa (przeciw insektom), trzęsącego się  w dziwny sposób. Kiedy pani Salomea przybiegła na wezwanie syna, jej mąż już nie żył. Sofa, na której odpoczywał, stała przy otwartym oknie, a przy niej stolik z narzędziami medycznymi, które zapewne zwabiły piorun. Od jego uderzenia ojczym Juliusza zmarł na miejscu. Wydarzenie to wykorzystał osiem lat później Adam Mickiewicz, opisując scenę śmierci Doktora w III części Dziadów, jako karę z niebios za zdradę Polaków. August Bécu został pochowany na cmentarzu na Rossie, tym samym, co ojciec Juliusza Słowackiego dziesięć lat wcześniej. 

Grób ojca poety na Rossie

W kolejnym roku młody poeta wstąpił na Wydział Nauk Moralnych i Politycznych Uniwersytetu Wileńskiego. Początkujący student zakochał się w siedem lat od siebie starszej Ludwice Śniadeckiej, córce profesora chemii i medycyny, Jędrzeja Śniadeckiego. Tańczył z nią na wieczorku z okazji imienin pani Salomei, które świętowano 17 listopada 1825 roku, jego miłość była jednak nieodwzajemniona. Ludwika kochała wówczas Włodzimierza Korsakowa, również bez wzajemności. 

Portret Ludwiki Śniadeckiej, domena publiczna

W maju 1827 roku pani Salomea postanowiła wrócić do Krzemieńca, a Julek pozostał dokończyć studia. Musiał się jednak przeprowadzić. Początkowo mieszkał przy Zaułku Bernardyńskim u profesora Józefa Jaroszewicza, a po wakacjach u swoich kolegów Domańskich. Aleksandra Bécu, przybrana siostra poety, zamieszkała u Jędrzeja Śniadeckiego w  domu Józefa Franka przy ulicy Wielkiej (Didžioji 1/2) i Julek mógł częściej widywać Ludwikę pod pretekstem odwiedzania siostry. Kiedy ukochana opuściła Wilno (1828), Słowacki także to zrobił. Przyrzekł sobie, że nigdy do niego nie wróci, urażony brakiem spodziewanej nagrody od uniwersytetu za bardzo dobre ukończenie studiów. Słowa dotrzymał.

Tabliczka pamiątkowa w Zaułku Literackim

Miasto nie uhonorowało go pomnikiem, jak Adama Mickiewicza. Ma jedynie skromne popiersie na domu, w którym mieszkał i tablicę pamiątkową w krużgankach uniwersytetu. Jest jeszcze mała tabliczka z podobizną poety i jego wierszem w Zaułku Literackim.