Niewielka miejscowość w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, zwana Złotym Potokiem, należała od połowy XIX wieku do rodziny Krasińskich. Ojciec naszego poety, generał Wincenty Krasiński, kupił ten majątek i uratował przed całkowitym zniszczeniem.
W 1856 roku na jego polecenie zbudowany został pałac w stylu klasycystycznym, a sąsiadujący z nim dworek z 1829 roku przeznaczono dla jego syna Zygmunta. Ten jednak był tu tylko raz i pobyt ten zakończył się dla niego tragicznie.
Wakacje 1857 roku zapowiadały się fascynująco. Zygmunt i Eliza Krasińscy spędzali je z czwórką swoich dzieci: chłopcami Władysławem i Zygmuntem juniorem oraz dziewczynkami Marią i Elizą. Poeta jak nigdy wcześniej poświęcał swym potomkom (głownie synom) dużo uwagi. Z powodu choroby guwernera, przejął nawet jego obowiązki. Wspólne spacery, przejażdżki konne, łowienie ryb, a nade wszystko rozmowy o literaturze, powodowały zacieśnianie więzów rodzinnych. Pani Krasińska wreszcie miała to, o czym marzyła - zadowolonego męża u boku i szczęśliwe dzieci.
Nie trwało to jednak długo. Pod koniec sierpnia najmłodsza córka Eliza zachorowała. W gardle utworzył się wrzód, którego lekarze nie potrafili wyleczyć. Dziecko udusiło się 12 września. Pogrzebem zajął się dziadek Wincenty. Dziewczynkę pochowano w miejscowym kościele pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela w obecności najbliższej rodziny.
Zrozpaczony ojciec ułożył inskrypcję nagrobną, którą można przeczytać na żeliwnych drzwiach krypty Krasińskich.
Tragedia spowodowała chwilowe rozbicie rodziny. Zygmunt wyjechał do Drezna, Eliza z teściem i dziećmi do Warszawy. Jednak wspólna rozpacz połączyła wkrótce małżonków. Nigdy już nie powrócili do Złotego Potoku, a pochowana tam ich córka jest jedyną osoba z tej rodziny, która nie spoczywa w krypcie opinogórskiej.
Maria, starsza córka poety, wyszła za mąż za hrabiego Edwarda Raczyńskiego (jego syn z drugiego małżeństwa został później prezydentem RP na uchodźstwie) i otrzymała w posagu między innymi Złoty Potok. Odtąd pałac Krasińskich stał się pałacem Raczyńskich.
Pani Raczyńska sprowadziła tu wiele sprzętów, były wśród nich cenne meble, obrazy (w tym portrety rodziców), srebra i dziewięćdziesiąt pięć pozycji biżuterii. Lubiła przesiadywać nad malowniczym stawem Irydion, który swą nazwę zawdzięczał jej ojcu. Z okien pałacu rozciągał się przepiękny widok na ogród i tenże staw. Dziś pałac zamknięty na cztery spusty jest przedmiotem procesu sądowego między spadkobiercami magnatów a państwem polskim.
Można zwiedzać dworek, w którym Zygmunt Krasiński spędził swoje jedne z nielicznych poświęcone dzieciom i żonie wakacje, tak tragicznie zakończone. Niestety nie pokażę Wam wnętrz, ponieważ zabroniono mi robić zdjęć eksponatów, a co dopiero je publikować. O zgodę powinnam się zwrócić do muzeum w Częstochowie.
Nie żałujcie jednak, bo romantyzmowi i rodzinie Krasińskich poświęcone są zaledwie dwie, prawie puste izby. Kilka obrazów, ze dwa stoliki, generalnie słabo. W pozostałych trzech pokojach można zobaczyć wystawę czasową: fotografie żołnierzy z bitwy pod Janowem 1939 roku. Wielkie rozczarowanie. Chętnych odsyłam na stronę Wikipedii i Muzeum Regionalnego im. Zygmunta Krasińskiego.
Na szczęście Złoty Potok ofiarowuje dużo więcej atrakcji, więc powrócę do niego w kolejnym poście. A zainteresowanych historią Marii z Krasińskich Raczyńskiej odsyłam do ciekawej książki Magdaleny Jastrzębskiej, którą właśnie czytam.