środa, 30 marca 2016

Warszawa z "Lalką" ponownie odkryta

Kolejny już raz wędrowałam po Warszawie śladami "Lalki" Bolesława Prusa. Za każdym razem odkrywam coś nowego, a co najważniejsze, odkrywają to moi uczniowie. Ich relację z tej wycieczki możecie znaleźć tu: https://humaniscizsce.wordpress.com, a moją z ubiegłego roku tu: http://mojepodrozeliterackie.blogspot.com/2015/04/sladami-lalki-bolesawa-prusa-cz-1.
Dziś więc oddaję głos autorowi "Lalki".

Jest (...) dzień marcowy; zbliża się południe, lecz ulice Warszawy są prawie puste. (t. I, rozdz. IV)
[Wokulski] Znalazłszy się w Łazienkach, wyskakiwał z powozu i biegł nad sadzawkę, gdzie zazwyczaj spacerowała hrabina, lubiąca karmić łabędzie. Przychodził zawczasu, a wtedy padał gdzieś na ławkę, zalany zimnym potem, i siedział bez ruchu, z oczyma skierowanymi w stronę pałacu, zapominając o świecie…  (T.I, rozdz. XI)


Prosta droga prowadziła go do stawu, później do łazienkowskiego pałacu. (T.I, rozdz. XI)



Był w głębi łazienkowskiego parku, na jakiejś ulicy, do której żaden szmer nie dolatywał. Nawet gęstwina ogromnych drzew stała cicho. (…)



„Aha, Pomarańczarnia…” Potem doszedł do jakiegoś mostka, odpoczął i oparłszy się na barierze, myślał… (T.I, rozdz. XI)


Zabieram pana do Pomarańczarni… Byli w połowie drogi do Pomarańczarni, kiedy panna Izabela(…) poczęła mówić… (t.I, rozdz. XVII)


Szedł Oboźną pod górę, rozmarzony, i czuł, że w ciągu kilku godzin, które spędził w nadrzecznej dzielnicy, zaszła w nim jakaś zmiana. Dawniej — dziesięć lat temu, rok temu, wczoraj jeszcze, przechodząc ulicami nie spotykał na nich nic szczególnego. Snuli się ludzie, jeździły dorożki, sklepy otwierały gościnne objęcia dla przechodniów. Ale teraz przybył mu jakby nowy zmysł. Każdy obdarty człowiek wydawał mu się istotą wołającą o ratunek tym głośniej, że nic nie mówił, tylko rzucał trwożne spojrzenia jak ów koń ze złamaną nogą. Każda uboga kobieta wydawała mu się praczką, która wyżartymi od mydła rękami powstrzymuje rodzinę nad brzegiem nędzy i upadku. Każde mizerne dziecko wydawało mu się skazanym na śmierć przedwczesną albo na spędzanie dni i nocy w śmietniku przy ulicy Dobrej. (t.I, rozdz. VIII)

Jakże inna jest dziś Oboźna i Dobra...

Szybko biegnąc przez ulicę, przypatrywałem się miastu, które po Paryżu wydawało mi się brudne i ciasne, a ludzie posępni. Sklep J. Mincla na Krakowskim Przedmieściu łatwo znalazłem; ale na widok znanych miejsc i szyldów serce zaczęło mi się tak trząść, żem chwilę musiał odpocząć.




Spojrzałem na sklep — prawie taki jak na Podwalu; na drzwiach blaszany pałasz i bęben (może ten sam, który widziałem w dzieciństwie!) — w oknie talerze, koń i skaczący kozak… Ktoś uchylił drzwi i zobaczyłem w głębi zawieszone u sufitu: farby w pęcherzach, korki w siatce, nawet wypchanego krokodyla. (t. I, rodz. X)

Byliśmy jeszcze w wielu innych miejscach, ale nie będę pokazywać tych, które widzieliście w poprzednich postach.


Na koniec miło było posiedzieć w kawiarence w Księgarni Naukowej im. Bolesława Prusa przy Krakowskim Przedmieściu:)




środa, 23 marca 2016

O podróżach w warszawskiej kawiarence

Zostałam zaproszona do kawiarni Wileńska 3 na warszawskiej Pradze, aby opowiedzieć o swoich podróżach. Oczywiście nie dałoby się o wszystkich w ciągu jednego wieczoru, więc wybrałam wizytę u naszych sąsiadów - na Białorusi. Byłam tam dwa razy, najpierw prywatnie, w 2012 roku, a rok później z uczniami. Pisałam już o tym tu: Białoruś. Dziś kilka słów o samym spotkaniu na Wileńskiej 3.


W miłej, aczkolwiek niewielkiej kawiarence co tydzień odbywają się niezwykłe spotkania. W każdy wtorek podróżnicy i inni pasjonaci dzielą się tym, co robią, gdzie bywają. Wczoraj to ja miałam taką możliwość.


Pokazywałam zdjęcia i opowiadałam o kraju naszych sąsiadów - czym mnie zachwycił, czego było mi tam brak. Okazało się, że wśród słuchaczy znajdowali się też Białorusini mieszkający w Warszawie. Byli chyba nieco zaskoczeni, że tak podoba mi się ich ojczyzna:)


Najwspanialsze są jednak indywidualne pogawędki. Poniżej ze stałą Czytelniczką tego bloga - Basią:)


Cenne są takie spotkania. Oby było ich więcej.



A na święta życzę Wam spokoju i radości. 
Niech polityka i inne sprawy nie przesłonią tego, co najważniejsze.


wtorek, 8 marca 2016

W Dniu Kobiet o zwolenniku celibatu

Wracam na szlak świętokrzyski, ale znów do opactwa cystersów. W nim bowiem ostatnich pięć lat swego życia spędził Wincenty Kadłubek - pierwszy polski kronikarz, spisujący dzieje naszego narodu. Jego "Historia Polonica" jest nieco młodsza od "Kroniki polskiej" Galla Anonima, ale wiemy, że Gall nie był Polakiem, a prawdopodobnie Francuzem. 


To Kadłubkowi, żyjącemu na przełomie XII i XIII wieku zawdzięczamy spisanie naszej historii od czasów legendarnych do roku 1202.  Historycy nie cenią specjalnie jego kroniki, jest bowiem źródłem nie bardzo wiarygodnym - wątki dziejów Polski przeplatają się m.in. z historią Aleksandra Wielkiego czy Juliusza Cezara.


To w tymże dziele przeczytamy o legendarnym założycielu Krakowa - Kraku, o Wandzie, która nie chciała Niemca i smoku wawelskim. Kronika Kadłubka powstała prawdopodobnie (przynajmniej czwarta, ostatnia księga) w tym własnie opactwie cystersów w Jędrzejowie.


Wincenty Kadłubek zmarł w tej celi 8 marca 1223 r. Został pochowany w prezbiterium kościoła cystersów, ale nie dano mu spoczywać w spokoju. Fragmenty jego szczątków jako relikwie wędrowały w różne miejsca. Kadłubek został beatyfikowany 1765 roku. Spoczywa obecnie w kaplicy jędrzejowskiego kościoła.


Kościół ten słynie z przepięknych barokowych organów. Wczesnorokokowy prospekt, cały niebieski z licznymi złoceniami tworzy wspaniałą ozdobę architektoniczną. Instrument posiada 42 głosy, 4 manuały oraz pedał. Wysuwana spod manuału związanego z pozytywem klawiatura służy do automatycznego transponowania wykonywanej muzyki o cały ton niżej. Takie rozwiązanie należy do rzadkości, a kute w brązie klucze rejestrowe nie mają odpowiedników na świecie. Organy jędrzejowskie są jednym z najcenniejszych zabytków tego typu w Europie.



Ołtarz główny poświęcony jest Najświętszej Marii Pannie Wniebowziętej. Wykonał go Antoni Frączkiewicz i jego warsztat ok. 1731 r. Uwagę przyciąga okazałe tabernakulum – wybitne dzieło sztuki złotniczej – powstałe w Augsburgu ok. 1766 r. (źródło: http://www.jedrzejowska.net/zabytki-jedrzejowa)



Zapewne mało kto wie, że Wincenty Kadłubek wprowadził w Polsce zwyczaj palenia wiecznego światła przed Najświętszym Sakramentem. W 1215 roku uczestniczył w IV Soborze Laterańskim.


Był jednym z dwóch (obok Henryka Kietlicza) przywódców obozu reformatorskiego w polskim Kościele dążącego m.in. do wprowadzenia celibatu i uniezależnienia się Kościoła od władzy świeckiej. 


Po upadku tego obozu w 1217 zrezygnował z biskupstwa krakowskiego i rozpoczął życie zakonne. Wybrał cieszące się wielką sławą opactwo cystersów. Podobno drogę z Krakowa do Jędrzejowa przeszedł pieszo. 

Przewrotność losu sprawiła, że w dniu śmierci zwolennika celibatu obchodzimy Dzień Kobiet...