Opisów Bożego Narodzenia w naszej literaturze jest sporo. Zastanawiałam się, przygotowując ten post, co wybrać. Zdecydowałam jednak, że nie będę się rozdrabniać, tylko oddam głos Reymontowi. On bowiem najpiękniej i najpełniej opisał te święta, a dziś prawie nikt tego nie czyta. Nawet w szkole obowiązkowy jest tylko pierwszy tom "Chłopów", więc do drugiego, w którym znajduje się poniższy opis, uczniowie nie docierają.
Zobaczcie zatem, co się zmieniło w przeżywaniu Bożego Narodzenia w ciągu ostatnich stu lat.
![]() |
Borynowie przy kolacji wigilijnej |
W Wigilię przed godnymi świętami już od samego świtania wrzał przyspieszony, gorączkowy ruch w całych Lipcach.(...)
Boć to Gody szły, Pańskiego Dzieciątka święto, radosny dzień cudu i zmiłowania Jezusowego nad światem, błogosławiona przerwa w długich, pracowitych dniach, to i w ludziskach budziła się dusza z zimowego odrętwienia, otrząsała się z szarzyzny, podnosiła się i szła radosna, czująca mocno na spotkanie narodzin Pańskich!
I u Borynów był taki sam rwetes, krętanina i przygotowania.(...)
W każdej chałupie, zarówno u bogacza, jak i u komornika, jak i u tej biedoty ostatniej, przystrajano się i czekano z namaszczeniem, a wszędy stawiano w kącie od wschodu snop zboża, okrywano ławy czy stoły płótnem bielonym, podścielano sianem i wyglądano oknami pierwszej gwiazdy. (...)
Boryna się przeżegnał i podzielił opłatek pomiędzy wszystkich, pojedli go ze czcią, kieby ten chleb Pański.
– Chrystus się w onej godzinie narodził, to niech każde stworzenie krzepi się tym chlebem świętym! – powiedział Rocho.
A chociaż głodni byli, boć to dzień cały o suchym chlebie, a pojadali wolno i godnie.
Najpierw był buraczany kwas, gotowany na grzybach z ziemniakami całymi, a potem przyszły śledzie w mące obtaczane i smażone w oleju konopnym, później zaś pszenne kluski z makiem, a potem szła kapusta z grzybami, olejem również omaszczona, a na ostatek podała Jagusia przysmak prawdziwy, bo racuszki z gryczanej mąki z miodem zatarte i w makowym oleju uprużone, a przegryzali to wszystko prostym chlebem, bo placka ni strucli, że z mlekiem i masłem były, nie godziło się jeść dnia tego. (...)
Rocho wyjął z zanadrza książkę okręconą w różaniec i zaczął z niej czytać cichym a głęboko wzruszonym głosem:
–Jako to stała się nam nowina, Panna porodziła Syna; aż w judejskiej ziemie, w Betlejem, nie bardzo podłym mieście, narodził się Pan w ubóstwie; na sianie, w stajni lichej, między bydlątkami, co w tej radosnej nocy cichej były Mu bratami. – A ta sama gwiazda, co i dzisiaj świeci, spłonęła wówczas dla tej świętej Dzieciny – i drogę wskazywała trzem królom, co chociaż pogany i czarne jako te sagany, a serca mieli czujące i z krajów dalekich, zza mórz nieprzejrzanych, zza gór srogich przybiegli z darami, by prawdzie dać świadectwo." (...)
Ruszyli wszyscy do obory, a Witek ze światłem przodem.
Jagna połamała opłatek na pięć części i przychylając się nad każdą krową, czyniła krzyż święty między rogami, a wtykała po kawałku w gębule, na szerokie, ostre ozory.
– A koniom to nie dacie? – zagadnęła Józka.
– Nie było ich w onym czasie przy Narodzeniu, to nie można. (...)
Kościół był zapchany do cna, aż do tego ostatniego miejsca w kruchcie, że którzy byli ostatni, to już na mrozie pod drzwiami pacierz mówili.
Ksiądz wyszedł ze mszą pierwszą, organy zagrały, a naród się zakołysał, pochylił i na kolana padł przed majestatem Pańskim.
I już cicho było, nikt nie śpiewał, a modlił się każdy wpatrzony w księdza i w tę świeczkę, co płonęła wysoko nad ołtarzem, organy huczały przyciszoną a tak tkliwą nutą, że mróz szedł przez kości, czasem ksiądz się odwrócił, rozkładał ręce, powiadał w głos łacińskie święte słowo, to naród wyciągał ramiona, wzdychał głęboko, pochylał się w skrusze pobożnej, bił się w piersi i modlił żarliwie.
...huknęły znowu organy i ksiądz zaśpiewał:
W żłobie leży, któż pobieży.
Naród się zakołysał, powstał z klęczek, wraz też pochwycił nutę i pełnymi piersiami, a z mocą ryknął jednym głosem:
Kolędować małemu! (...)
Borynowie dopiero na samym świtaniu powrócili z kościoła i ledwie w pacierz potem już cały dom chrapał...
– A koniom to nie dacie? – zagadnęła Józka.
– Nie było ich w onym czasie przy Narodzeniu, to nie można. (...)
Kościół był zapchany do cna, aż do tego ostatniego miejsca w kruchcie, że którzy byli ostatni, to już na mrozie pod drzwiami pacierz mówili.
Ksiądz wyszedł ze mszą pierwszą, organy zagrały, a naród się zakołysał, pochylił i na kolana padł przed majestatem Pańskim.
I już cicho było, nikt nie śpiewał, a modlił się każdy wpatrzony w księdza i w tę świeczkę, co płonęła wysoko nad ołtarzem, organy huczały przyciszoną a tak tkliwą nutą, że mróz szedł przez kości, czasem ksiądz się odwrócił, rozkładał ręce, powiadał w głos łacińskie święte słowo, to naród wyciągał ramiona, wzdychał głęboko, pochylał się w skrusze pobożnej, bił się w piersi i modlił żarliwie.
Potem zaś, gdy się msza skończyła, ksiądz wlazł na ambonę i prawił długo, nauczał o tym dniu świętym, przestrzegał przed złem, gromił, rękami wytrząchał i grzmiał tym słowem palącym,– że jaki taki westchnął ciężko, kto się bił w piersi, kto się w sumieniu z win kajał, kto się zamedytował, któren znów co miętszy, a kobiety zwłaszcza, płakał – bo ksiądz mówił gorąco a tak mądrze, że każdemu to szło prosto do serca i do rozumu, juści, że tym ino, co słuchali, bo wiela było takich, których śpik morzył z gorąca.
![]() |
Niezapomniany Franciszek Pieczka jako lipecki duszpasterz |
...huknęły znowu organy i ksiądz zaśpiewał:
W żłobie leży, któż pobieży.
Naród się zakołysał, powstał z klęczek, wraz też pochwycił nutę i pełnymi piersiami, a z mocą ryknął jednym głosem:
Kolędować małemu! (...)
Borynowie dopiero na samym świtaniu powrócili z kościoła i ledwie w pacierz potem już cały dom chrapał...
Odpoczynku i radości w te święta...
Dziękuję za ten świąteczny wpis. Cudowny...
OdpowiedzUsuńMiło, że przypomniałaś ten fragment. Bardzo dobry wpis na ten czas.
OdpowiedzUsuńDzięki. Pozdrawiam przedświątecznie.
UsuńNie docenialam Reymonta, bo w szkole nie docenia się takich spraw. Teraz dopiero widzę, ze słusznie dali mu tego Nobla. Pozdrawiam Teresa.
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod tą opinią obiema rękami:)
UsuńTradycja, pozwala pamiętać.Ja robię potrawę wigilijną, bo Babcia ją robiła....
OdpowiedzUsuńNależałam do tych czytających lektury przed czasem, filmy mnie drażniły, nie spełniały tego co było w mojej wyobraźni ale Chłopi, choć skróceni zostali sfilmowani dobrze i własnie Święta są tam bardzo ważne, cóż one wyznaczały czas odpoczynku i pracy...
Wypoczynku i radości w te nadchodzące Święta!
Tak i ja doceniłam Reymonta po latach. Piękny świąteczny wpis. Także życzę spokojnych i pogodnych świąt.
OdpowiedzUsuńMoże w świątecznym wolnym czasie po "Chłopów" sięgnę.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt Bożego Narodzenia.
A ja znam opis tych świąt: i z książki i z filmu... Czytałam "Chłopów" w liceum z przyjemnością - do końca.
OdpowiedzUsuńTwoje posty są dla mnie często sentymentalną podróżą do lat szkolnych.
Dziękuję i pozdrawiam.
Uwielbiam Reymonta za jego życie, co "skrętami bieży". Oddał serce literaturze, a jego chłopski kalendarz niesamowity po latach. Pięknych Świąt życzę:)
OdpowiedzUsuńZdrowych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia :)
OdpowiedzUsuńBardzo Wam dziękuję za życzenia. Z serca je odwzajemniam.
OdpowiedzUsuńWzruszona, pamięcią wróciłam do lat przeszłych domu rodzinnego,słysze tatusia czytającego ten przepiękny tak prawdziwy i bliski sercu opis wigilii, dzięki Reymontowi za Chłopów, czytałam ze wzruszeniem w szkole i nadal czytam , dzięki moim rodzicą,że wpoili w nas dar literatury i poezji, dziękuje Agnieszko ,że przeniosłaś mnie na chwilę do ukochanej ojczyzny i domu rodzinnego.Życze serdecznych SWiąt Bożego Narodzenia, i dobrego Nowego Roku.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za życzenia i je odwzajemniam:)
UsuńWszystkie z tych pozycji przeczytane :)
OdpowiedzUsuń