Henryk Sienkiewicz dziś skończyłby 177 lat. Wśród wielu rzeczy, które mu zawdzięczamy, jest opis jednej z nielicznych wielkich zwycięskich bitew naszego oręża. Mowa oczywiście o tej pod Grunwaldem.
Sienkiewicz bardzo chciał zobaczyć na własne oczy pola Grunwaldu. Wybierał się tam w 1899 roku, kiedy pisał powieść Krzyżacy. Nie uzyskał jednak pozwolenia wjazdu na teren Mazur. Pamiętajmy, że w czasie zaborów podróżowanie po ziemiach dawnej Polski było mocno ograniczone i wiązało się z otrzymaniem zgody zaborców. Sienkiewicz jako znany już wtedy pisarz i patriota takowej nie dostał. Musiał zatem użyć siły wyobraźni oraz posilić się dostępnymi źródłami, w tym kroniką Jana Długosza, żeby stworzyć scenę bitwy w swoim dziele. Oddajmy zatem głos mistrzowi. Wszystkie cytaty pochodzą z powieści Krzyżacy.
„Tymczasem armia niemiecka, zstępując z wolna z wyniosłej równiny, minęła Grunwald, minęła Tannenberg i zatrzymała się w zupełnym bojowym szyku w połowie pola. Z dołu, z polskiego obozu, widać było doskonale groźną ławę olbrzymich, zakutych w żelazne zbroje koni i rycerzy. (…) Król zjechał właśnie z nadbrzeża jeziora i udał się na lewe skrzydło do polskich chorągwi, gdzie miał pasować całą gromadę rycerzy, gdy nagle dano mu znać, iż dwóch heroldów zjeżdża od krzyżackiego wojska”.
„– Mistrz Ulryk – rzekł pierwszy herold – wzywa twój majestat, panie, i księcia Witolda na bitwę śmiertelną i aby męstwo wasze, którego wam widać brakuje, podniecić, śle wam te dwa nagie miecze.
To rzekłszy, złożył miecze u stóp królewskich. Jaśko Mążyk z Dąbrowy wytłumaczył jego słowa królowi, ale ledwie skończył, wysunął się drugi herold z gryfem na tarczy i tak przemówił:
– Mistrz Ulryk kazał wam też oznajmić, panie, iż jeśli skąpo wam pola do bitwy, to się z wojskami wam ustąpi, abyście nie gnuśnieli w zaroślach.
Jaśko Mążyk znów przełożył jego słowa i nastała cisza (…). Ostatnie nadzieje Jagiełły rozwiały się jak dym. (…) Więc wzniósłszy załzawione oczy do góry, tak odrzekł:
– Mieczów ci u nas dostatek, ale i te przyjmuję jako wróżbę zwycięstwa, którą mi sam Bóg przez wasze ręce zsyła. A pole bitwy On także wyznaczy. Do którego sprawiedliwości ninie się odwołuję, skargę na moją krzywdę i waszą nieprawość a pychę zanosząc – amen. (…)
Bitwa miała lada chwila rozciągnąć się i rozpalić na całej linii, więc polskie chorągwie Śpiew poczęły śpiewać starą bojową pieśń świętego Wojciecha. Sto tysięcy pokrytych żelazem głów i sto tysięcy par oczu podniosło się ku niebu, a ze stu tysięcy piersi wyszedł jeden olbrzymi głos do grzmotu niebieskiego podobny:
Bogurodzica, dziewica, Bogiem sławiena Maryja!
Twego syna gospodzina, Matko zwolena, Maryja,
Zyszczy nam, spuści nam…
Kiryjelejzon!… (…)
Echo powtórzyło w odpowiedzi: »Kiryjelejzooon!« – a tymczasem na prawym skrzydle wrzała już bitwa zacięta i zbliżała się ku środkowi coraz bardziej”.