poniedziałek, 26 lipca 2021

W Nowym Mieście nad Pilicą

Siedziała na ławce w cichym zakątku górzystego nowomiejskiego parku, skąd rozpościerał się widok na całą dolinę Pilicy. Wśród zielonych kobierców łąk wiła się rzeka o wodach czystych jak kryształ. Tak o Elizie Orzeszkowej, przebywającej w Nowym Mieście nad Pilicą pisała Gabriela Pauszer-Klonowska w swojej książce „Pani Eliza”.

Nad Pilicą

Znajdujące się tam uzdrowisko doktora Jana Bielińskiego odwiedzało w XIX i na początku XX wieku wielu sławnych ludzi. Wśród nich Henryk Sienkiewicz, Maria Rodziewiczówna, Narcyza Żmichowska, Michał Andriolli, Józef Chełmoński, Ignacy Paderewski i Eliza Orzeszkowa, o której bytności tam wiemy najwięcej.

Tak wyglądał zakład dr. Bielińskiego w czasach Elizy Orzeszkowej

Uzdrowisko doktora Bielińskiego było drugim na ziemiach polskich (po Nałęczowie) kurortem opartym na podstawach naukowych, leczącym szeroki zakres schorzeń. Pisarka udała się tam na trzy miesiące w połowie czerwca 1876 roku i podczas pierwszej konsultacji doktor Bieliński zalecił jej kąpiele wodne, parowe i żywiczne. Była przemęczona pracą, miała też problemy ginekologiczne. Musiała odpocząć i zadbać o zdrowie. Towarzyszył jej mecenas Nahorski, a dołączyły do nich dwie znajome: Waleria Marrené i Wilhelmina Kościałkowska. Obie panie parały się literaturą i przebywanie w towarzystwie znanej już pisarki było dla nich wielkim wyróżnieniem.

M. Andriolli "Widok Zakładu leczenia zimną wodą w Nowem Mieście nad Pilicą"

Numer 583. „Kłosów” z roku 1876 tak opisywał kurację w tym uzdrowisku: „Są tu wszelkie przyrządy kąpieli wodnych, parowych, suchych, żywicznych (…). Niektórzy mają przepisaną gimnastykę i kąpiele w Pilicy, do której dogodna, wysadzana drzewami droga prowadzi". Posłuchajcie historii pana Anzelma i jego żony:


Doktor Bieliński przywiązywał wagę do psychicznego stanu pacjentów. Organizował w uzdrowisku koncerty, popierał amatorskie teatrzyki i wszystko, co mogło pozytywnie wpłynąć na samopoczucie kuracjuszy.  I tak 6 sierpnia korespondent "Kłosów" donosił: "Co do ogólnego nastoju towarzystwa, co do rozrywek umysłowych i artystycznych, zakład tutejszy wzorem mógłby być dla innych. Każdego prawie święta piękny, urozmaicony urządzał się program z celem dobroczynnym. (...) D. 6 sierpnia o ósmej rozpoczęła p. Marrené odczytem o p. [George] Sand. Zapełniający po brzegi salę uważni słuchacze przeważnie z obywatelstwa okolicznego złożeni, z prelegentką na wzniesieniu, piękny przedstawili widok. Po odczycie nastąpił krótki, ale piękny koncert na skrzypcach (...) i ochocza dwugodzinna zabawa tańcująca".


Między kuracjuszami (choć nie wiadomo czy tańcującymi), była Eliza Orzeszkowa. W niedzielę, 13 sierpnia, pisarka wygłosiła odczyt "O postępie". Jak donosiły "Kłosy": "Była to wiązanka pięknych, postępowych poglądów myślicielki, ubrana strojnym, poetycznym słowem powieściopisarki."

Gimnastyka dla mężczyzn 


Ponownie udała się tam na kurację w czerwcu 1877 roku w tym samym towarzystwie. Wtedy powstała wspólna powieść Orzeszkowej i 
Wilhelminy Kościałkowskiej "Złota hrabianka. Opowiadanie lekarza". Niewiele wiemy o tej wizycie, zakończonej 26 sierpnia 1877 roku. Możemy jednak przypuszczać, że bawiła się równie dobrze jak poprzednio, a także kurowała się według ówczesnych zaleceń. 

Sposoby kuracji przedstawiają zdjęcia i rysunki, które możemy zobaczyć w tamtejszym Muzeum Regionalnym. Powstało ono w 1960 roku, w 560. rocznicę nadania tej miejscowości praw miejskich. Znajdziemy tam ponad tysiąc eksponatów z dziedziny archeologii, geologii etnografii, historii i numizmatyki. Zdjęcia i ryciny przybliżą wygląd i funkcję zakładu leczniczego. W muzeum są też prawdziwe perełki, jak na przykład Biblia Marcina Lutra z XVII wieku czy wydanie "Kazań" Piotra Skargi z 1618 roku.

W tym miejscu pragnę złożyć podziękowanie Pani Barbarze Kokoszkiewicz z Towarzystwa Przyjaciół Nowego Miasta nad Pilicą oraz kustoszowi Muzeum Regionalnego Krzysztofowi Witlibowi za miłe przyjęcie i garść bezcennych informacji. 

Z panem Krzysztofem Witlibem przed wejściem do Muzeum Regionalnego

Wiele ciekawych rzeczy można zobaczyć także poza muzeum. Na przykład Zespół Pałacowo-Parkowy z XVII wieku, dawna rezydencja rodziny Granowskich, Małachowskich, Tyszkiewiczów... Obecnie własność miasta z nie do końca uregulowaną sprawą majątkową.

Możemy podziwiać park z aleją kasztanową, którą zapewne przechadzała się Eliza Orzeszkowa, bowiem drzewa mają prawie dwieście lat. 


Zwiedzała też kościół p.w. Opieki Matki Bożej Bolesnej, który góruje nad miastem i obok którego schodziło się tak zwaną ścieżką hiszpańską do zakładu leczniczego nad Pilicą. 

Wieść gminna niesie, że do Zakładu dra Bielińskiego przyjechali Hiszpanie cierpiący na depresję, chandrę czy jakieś nerwice. Dr Bieliński zalecił im usypanie ścieżki łączącej dolną część miasta, w której usytuowany był zakład, z górną w miejscu przy kościele parafialnym. Wozili taczkami ziemię przez kilka/kilkanaście tygodni i podobno w trakcie ciężkiej pracy ich stan zdrowia psychicznego się polepszył. Według ustnych przekazów od tamtego czasu ścieżka ta nosi nazwę Hiszpanki. Zakończona jest przy kościele schodkami. Nie mylić ze Schodami Hiszpańskimi z Rzymu 😉

W 2019 roku wybudowano tężnię solankową, która jest chętnie odwiedzana przez nowomieszczan oraz przyjezdnych. 


Bieliński kierował swoim uzdrowiskiem przez czterdzieści dwa lata, aż do czasu zarekwirowania go przez armię niemiecką na początku I wojny światowej. Zakład został zburzony i nigdy go nie odbudowano. Na szczęście ocalał dom doktora, na którym umieszczono tablicę informacyjną.



Więcej o Nowym Mieście nad Pilicą będą mogli Państwo przeczytać w szóstej już części "Podróży literackich", którą właśnie kończę.

piątek, 16 lipca 2021

U Konopnickiej w Bronowie

Nie można spokojnie podróżować po wielkim świecie, to ograniczam się do naszego ukochanego kraju. A jest w nim wiele do odkrycia. Na przykład niepozorny domek w Bronowie w województwie łódzkim, gdzie przez dziesięć lat mieszkała Konopnicka. 


Zaledwie dwudziestoletnia Maria przeprowadziła się tu po ślubie z Jarosławem Konopnickim we wrześniu 1862 roku. Dom, należący do ojca męża, był stary, kryty słomianą strzechą, modrzewiowe ściany zapadały się w ziemię. Jarosław kazał go otynkować, żeby wytrzymał jeszcze jakiś czas. Na dole było pięć pokojów, na górze jeden, w którym najczęściej Maria lubiła przebywać.


Na szczęście był duży, zadbany ogród, gdzie mogła wychodzić z dziećmi. A miała ich tu ośmioro. Dziewięć miesięcy po ślubie urodził się Tadeusz. Później Władysław i Stefan, którzy zmarli zaraz po urodzeniu w latach 1864–1865. Następna była Zofia (ur. 1866), po niej Stanisław (ur. 1867), Jan (ur. 1868), Helena (ur. 1870) i najmłodsza Laura (ur. 1872). Wszyscy urodzili się w tym domu. 


Tutaj powstały pierwsze utwory poetki. Pisała najpierw dla swoich dzieci i o nich, co odzwierciedlają tytuły: Książka dla Tadzia i Zosi, O Janku Wędrowniczku, Lalki moich dzieci, Jak się dzieci w Bronowie z Rozalią bawiły, Żabka Helusi, Co Staś widział w polu... Bohaterem tych tekstów był też dziadek Wawrzyniec (teść pisarki), niańka Rozalia i dzieci z okolicznych domów. 


Mimo domu pełnego dzieci, Konopnicka czuła się samotna. Była taką sierotką Marysią wśród swoich siedmiu krasnoludków (ósmy urodził się, kiedy opuszczali ten dom). Jarosława ciągle nie było. Polował, procesował się, załatwiał interesy. Bardziej troszczył się o chłopów niż własną rodzinę. Jego demokratyczne poglądy sprawiły, że zadłużył majątek jeszcze bardziej i już w 1868 roku przestał być jego właścicielem. Nieuregulowanie spraw finansowych z nabywcą Bronowa pozwoliły Konopnickim mieszkać tu jeszcze cztery lata. Kiedy zaś nowy dziedzic, Artur Dzierzbicki, wypłacił należną sumę, rodzina wyprowadziła się do Gusina. 


Z Bronowa właśnie Maria zaczęła przesyłać swoje pierwsze utwory do druku. Ale dopiero przychylna recenzja poematu W górach, która wyszła spod pióra Henryka Sienkiewicza w 1876 roku, otworzyła jej drogę do popularności. 


Jarosław Konopnicki nie był zachwycony literacką działalnością żony. Miała rodzić kolejne dzieci, dbać o nie i czekać na niego z utęsknieniem. Po dziesięciu latach takiego życia Maria miała dość. Ale to już inna historia.


Dziś w Bronowie pamiętają o Konopnickiej. Na miejscu modrzewiowego dworku stoi murowany, w którym swą siedzibę ma Filia Biblioteki Pedagogicznej w Sieradzu. Znajdują się tam izby muzealne: Izba Pamięci Marii Konopnickiej i Izba Zbiorów Oświatowych oraz Izba Wystaw Czasowych.


Możemy też zobaczyć salon i salonik kawowy oraz klasę szkolną z lat pięćdziesiątych XX wieku. W latach 1944 – 1979 funkcjonowała tu siedmioklasowa, a potem ośmioklasowa szkoła podstawowa.


Odbywają się tu różne imprezy kulturowe, dedykowane głównie dzieciom. Są wystawy, konkursy i inne atrakcje. Szkoda tylko, że w niedzielę, kiedy człowiek ma czas wybrać się z rodziną w takie miejsce, jest ono zamknięte. 

sobota, 10 lipca 2021

W Krasnogrudzie Miłosza

Kontynuując wątek Czesława Miłosza na życzenie Czytelniczki, Krystyny z Wrocławia, zabiorę Was dziś do Krasnogrudy. Jest to majątek należący niegdyś do rodziny matki poety. Położony nad jeziorem Hołny w województwie podlaskim, w gminie Sejny tuż przy granicy z Litwą. 


Tu w okresie międzywojennym Czesław Miłosz spędzał wakacje u swoich ciotek - Gabrieli Lipskiej z d. Kunat i Janiny Niementowskiej z d. Kunat. Po wojnie dworek upaństwowiono i mieściło się w nim nadleśnictwo. Dziś zarządza nim Fundacja „Pogranicze”. Przeszedł rewitalizację i jest siedzibą Międzynarodowego Centrum Dialogu. W jego inauguracji w roku 2011 uczestniczył syn poety, Anthony Miłosz. 


Tutaj w 1934 roku powstał wiersz Czesława Miłosza "Wieczorem wiatr".

Wieczorem wiatr. Z ciemności wypłoszeni,

głowy toczyli naprzeciw połyskom

ognia w kominie. Pies słuchając cieni

myślał, kamienny, z łapami przy pysku.

 

Wyżej szła chmura, a nad nią spienione

stada gwiazd gnały i parły motory

trójśmigłych statków. Złoty krzyż wieziono,

jedwabny sztandar i hełmy z żelaza.

 

Wiatr był na ziemi. Dzwoniły jabłonie

owocem żółtym, i jarzębiny chrzęst.

Pchaliśmy pługi, dźwigaliśmy bronie

i twardo śpimy, z łbem zgiętym na pięść.


Do dworku prowadzi "Ścieżka poetów".


Wewnątrz domu przeraźliwie pusto. Na ścianach gdzieniegdzie zdjęcie poety, jakiś wiersz lub przepis na ulubioną potrawę Miłosza. Dowiadujemy się na przykład, że lubił kaszę gryczaną z zsiadłym mlekiem albo duszoną kapustę z jabłkami. 


Jedynym miejscem, które warto było sfotografować, jest biblioteka. Niestety zdjęcie wyszło nieostre. Poza tym nie ma czego oglądać. 


Na zewnątrz też bez szału. Wygląda to wszystko na miejsce opuszczone... a szkoda, bo ma wielki potencjał.