piątek, 20 września 2019

W poszukiwaniu stepów akermańskich

Adam Mickiewicz nas oszukał! Tak, wszystkich zrobił w balona, nabił w butelkę czy jak tam się jeszcze mówi... Kiedy? Jak? W 1826 roku, dołączając do sonetów krymskich wiersz "Stepy akermańskie"! Owszem jest to sonet, ale nie krymski. A takie właśnie rozpoczyna. 


Miałam ze sobą ów tomik, kiedy wyruszyłam na podbój stepów akermańskich. Nie znajdują się one na Krymie, ani nawet nie po drodze z Odessy na ten półwysep i nie opisał ich Mickiewicz po tej wyprawie, tylko dużo wcześniej. W Odessie poznał poeta Karola Marchockiego, który zaprosił go do swego domu w Akermanie, gdy Mickiewicz dowiedział się o pobycie w tej miejscowości swego znajomego Serafina Haciskiego. 


Akerman to dziś ukraińskie miasto Białogród, położone około osiemdziesięciu kilometrów na południowy wschód od Odessy (a więc w przeciwną stronę niż Krym). Góruje nad nim twierdza, której początki sięgają VI wieku, a która była lennem królów Polski w XIV wieku. Swą nazwę Akerman zawdzięcza Turkom. W ich języku oznacza białą twierdzę.


Zwiedzał ją Mickiewicz wiosną 1825 roku. Dziś nie jest specjalnie atrakcyjna dla turysty. Wewnątrz  udostępnione tylko jedno małe pomieszczenie, ale nic tam nie ma. Warto jednak wejść na mury, z których rozciąga się piękny widok.


Z jednej strony leman Dniestru, czyli zatoka, która powstała z zalanego, ujściowego odcinka głębokiej doliny rzecznej lub cofającego się morza (w tym wypadku Morza Czarnego), z drugiej zaś miasto Białogród i okoliczne wsie.


Rozglądałam się za stepami. Przecież były rozległe jak ocean... Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu... pisał Mickiewicz. 


Tam z dala błyszczy obłok? tam jutrzenka wschodzi?
To błyszczy Dniestr, to weszła lampa Akermanu...


Pytałam o nie okolicznych mieszkańców. Odpowiadali, że stepów już nie ma... Zasiedlone, zalesione.
Nie ma już stepów akermańskich. Zostały tylko u Mickiewicza. Tym cenniejsze jest przekazywanie wiedzy o nich. Przed twierdzą, w której, jak wspomniałam, niewiele można zobaczyć, jest pewna rekompensata dla turysty. Założono średniowieczne miasteczko, gdzie można kupić pamiątki, odpocząć, zjeść, wypić piwo czy też posłuchać baśni i legend związanych z tym miejscem. Szkoda, że nie czytają tam sonetu Mickiewicza. 


Dlaczego poeta zaliczył "Stepy akermańskie" do sonetów krymskich a nie odeskich? Nie pasowały tematycznie. Odeskie bowiem nie mówią o przyrodzie, ale są wyrazem uczucia miłości do kobiety. Zachwyt nad jej urodą od rana do wieczora. Najlepiej to ujmują sonety Dzień dobry i Dobranoc, pisane z myślą o Karolinie Sobańskiej.
(...)
Dzień dobry, nie pozwalasz ucałować ręki?
Każesz odejść, odchodzę: oto masz sukienki,
Ubierz się i wyjdź prędko — dzień dobry ci powiem.



(...)
Dobranoc, już uciekłaś i drzwi chcesz zatrzasnąć.
Dobranoc ci przez klamkę, — niestety! zamknięta!
Powtarzając: dobranoc! nie dałbym ci zasnąć.


W pobliżu twierdzy akermańskiej można je sobie poczytać na specjalnej ławeczce dla zakochanych w "Akermańskiej miłowarni". Mickiewicz jednak był tu bardzo samotny. Swój najsłynniejszy sonet, który napisał właśnie po tej podróży, zakończył słowami: 
W takiéj ciszy — tak ucho natężam ciekawie,
Że słyszałbym głos z Litwy. — Jedźmy, nikt nie woła!


I pojechał na Krym, gdzie mógł choć przez chwilę, podziwiając nowe dla niego orientalne krajobrazy, zapomnieć o swojej samotności.

piątek, 13 września 2019

O podróżach literackich w telewizji

Niedawno zaproszono mnie do programu Jakuba Porady "Pokaż nam świat". Rozmawialiśmy o moich podróżach literackich. Byłam strasznie stremowana, co pewnie wyjdzie na wizji. Ale co tam:)


Do budynku telewizji Discovery stawiłam się na 10.00 rano. Chwilę trzeba było poczekać na makijaż, bez którego nie wpuszczają przed kamery nawet mężczyzn.


Następnie zaproszono mnie do pokoju VIP -ów:) Tam czekała kawa, herbata, woda... Po kilkunastu minutach przyszedł po mnie Kuba i poszliśmy do zielonego studia.


Nagrywano nas właśnie w takiej scenerii. W tle będą lecieć zdjęcia z moich podróży, które wcześniej przesłałam na prośbę bardzo miłej pani producent Małgorzaty Główki. 


Kuba cały czas miał w ręku moją książkę i rozmawialiśmy głównie o podróżach, które się w niej znalazły. Jednak jego najukochańszym pisarzem jest Stefan Żeromski, ponieważ obaj pochodzą z Kielc. Obiecałam,  że zajmę się również publikacją podróży jego śladami.


Także możecie nas obejrzeć w najbliższą sobotę o godzinie 15.30 w TVN24BIS. Powtórka w niedzielę o 12.45.


ZAPRASZAM SERDECZNIE


piątek, 6 września 2019

Mickiewicz w Odessie

17 lutego/1 marca 1825 roku trzech filomatów, skazanych na "osiedlenie się w oddalonych od Polski guberniach" przybyło z Petersburga do Odessy. Adam Mickiewicz, Franciszek Malewski i Józef Jeżowski. Ten pierwszy miał tu rozpocząć pracę jako nauczyciel w Liceum Richelieu. Jednak nigdy do tego nie doszło, bo car postanowił skierować trzech wygnańców do którejś z wewnętrznych guberni Rosji. Sprawa się przeciągała i zanim zarządzono o ich dalszym losie, spędzili w Odessie prawie dziewięć miesięcy (Malewski krócej). Pracy jednak nie dostali, jedynie zapewniono im skromny pobyt w budynku szkoły. 


Patron liceum kojarzy nam się zapewne ze słynnym kardynałem Richelieu, ale to nie on. Armand Emmanuel Sophie Septemanie du Plessis, książę de Richelieu był francuskim politykiem okresu restauracji i walczył w armii Imperium Rosyjskiego podczas najazdu Napoleona na Rosję. Za swoje zasługi został generał-gubernatorem noworosyjsko-besarabskim. Przeprowadził w tym regionie meliorację gruntów, a Odessa za jego rządów stała się pierwszym portem Morza Czarnego. W okresie, kiedy Richelieu zarządzał tym miastem, liczba mieszkańców wzrosła z 8 tysięcy w 1804 roku do 35 tysięcy w 1813 roku. Był poliglotą, znał też język polski.

Budynek dawnego liceum im. Richelieu przy ul. Deribasowskiej
Dziś w budynku dawnego liceum jego imienia mieszczą się sklepy i mieszkania prywatne. Jest tablica upamiętniająca pobyt naszego wieszcza w tym miejscu. Bardzo trudno było zrobić zdjęcie bez ludzi, bo to główny deptak Odessy. Latem tłumy przewijają się tu zarówno w ciągu dnia jak i nocą. Tutaj właśnie powstawały sonety z cyklu odeskiego oraz zamysł i pierwsze fragmenty Konrada Wallenroda. Tu także Mickiewicz zajmował się tłumaczeniem z włoskiego dwóch sonetów Petrarki oraz dwóch ustępów z Boskiej komedii Dantego.


Już za czasów Mickiewicza Odessa była wielkim centrum handlowym, zamieszkałym przez ponad czterdzieści tysięcy ludzi różnych narodowości. Większość stanowili... Polacy, Włosi, Grecy i Francuzi! Mogli więc nasi przybysze obracać się w kręgu rodaków. Przyjmowani byli (zwłaszcza Mickiewicz) w salonach Branickich, Rzewuskich, Potockich, Zaleskich, Sobańskich... Można powiedzieć, że poeta spędzał tam czas całkiem przyjemnie, mimo że regularnie donoszono rosyjskim władzom o przebiegu jego pobytu. 


Zapewne bywał też na spektaklach. Dzisiejszy budynek Teatru Opery i Baletu nie jest jednak tym, który mógł odwiedzać. Tamten spłonął w pożarze w 1873 roku. Obecny, wzniesiony w latach 80. XIX wieku miał być wysadzony przez Niemców w 1944 roku. Na szczęście jednak stróż teatralny, Polak nazwiskiem Wiśniewski (imienia nigdzie nie mogłam znaleźć), rozbroił instalację i do wybuchu nie doszło. Powinni mu powiesić na tym gmachu tablicę pamiątkową, a nie znają nawet jego imienia...


Warto wybrać się do tej opery, nawet jeśli nie jest się pasjonatem tego typu dzieł, dla widoku wnętrza budynku. Zwłaszcza że bilet można już kupić za równowartość naszych 8 (ośmiu!) złotych. Jeśli chcecie zaszaleć, można wybrać najdroższą lożę za 50 zł, ale wtedy należy to zrobić wcześniej. W dniu spektaklu były już tylko najtańsze bilety, ale jak widać na zdjęciach, nie były to złe miejsca.


Trafiliśmy na balet Don Kichote, który niewiele miał wspólnego z treścią utworu Cervantesa, ale balety podobno tak mają. Nie znam się. W każdym razie było na co popatrzeć. Przepiękna sala, dekoracje i oczywiście taniec artystów. Nawet młodzież chciała zostać do końca. Ale wróćmy do Mickiewicza.

pałac gen. Witta

Do polskich salonów w Odessie wprowadzili poetę państwo Zalescy, poznani przez niego nieco wcześniej w Pustowarówce. Bywał także w pałacu generała Jana Józefowicza Witta, którego kochanka Karolina Sobańska opiekowała się Mickiewiczem podczas jego pobytu w Odessie i na Krymie. Opieka ta polegała na rozkochaniu go w sobie i donoszeniu władzom rosyjskim o każdym jego kroku. Dodajmy, że Karolina była  rodzoną siostrą Eweliny Hańskiej (wielkiej miłości Balzaka) oraz pisarza Henryka Rzewuskiego.


Naprzeciwko pałacu Witta jest dziś Muzeum Literatury. Warto tam zajrzeć ze względu na piękne aranżacje wnętrz, ekspozycji, ale przede wszystkim zobaczymy kącik poświęcony Mickiewiczowi. Stoi tam szafa z pierwszymi wydaniami jego dzieł, zdjęciami, pamiątkami. Jest na co popatrzeć.


Wszystkie sale są bardzo interesujące. Każda przedstawia inny okres w dziejach literatury. Mnie najbardziej podobała się ekspozycja romantyzmu, ale ciekawe były naprawdę wszystkie. Bilet kosztował jakieś grosze, podobnie jak do opery. To chyba jeszcze pozostałość po Związku Radzieckim, w którym kultura miała być dla wszystkich dostępna.


Mickiewicz korzystał z zaproszeń zarówno polskich jak i rosyjskich arystokratów, którzy chętnie przyjmowali znanego już wtedy poetę. Ale nie szukał tylko rozrywki. O tym, że spotkania te nie miały charakteru wyłącznie towarzyskiego świadczą słowa Karola Kaczkowskiego: "Widywaliśmy się ukradkiem bojąc się, abyśmy sobie wzajemnie biedy nie narobili". Odessa była bowiem wówczas jednym z ośrodków opozycji. Z tego zresztą względu car zabronił Mickiewiczowi nauczać w tamtejszym liceum.


Szczególnie lubił poeta spędzać czas w domu państwa Zaleskich. Pani Joanna darzyła go głębokim uczuciem i nieba by mu przychyliła, żeby tylko był częstym gościem w jej salonie. Zachowały się listy, z których możemy poznać kilka szczegółów jego pobytu u Zaleskich. Czytamy w nich: "Jedna z dam, z lekka przegrywając akordy, prosiła Mickiewicza, aby usiadł przy niej, przy fortepianie, i pieśń do jej wtóru zaśpiewał. (...) Na podany więc temat zaczął wielki wieszcz śpiewając improwizować; a śpiewając pieśń sielankową najbardziej lubił nutę starej Karpińskiego sielanki: Już miesiąc zeszedł." Sielanka ta jest znana pod tytułem "Laura i Filon". 


Mickiewicz miał powodzenie u dam w Odessie, szczególny związek łączył go jednak ze wspomnianą wyżej Karoliną Sobańską. Jej dedykował kilka napisanych wtedy utworów. Między innymi część sonetów czy piękny wiersz Pożegnanie. Do D. D. Inicjały oznaczają tajemniczą Donnę Giovannę (jak u Boccaccia czy Dantego) i nie wszyscy historycy literatury zajmujący się biografią wieszcza zgadzają się, że chodzi o Sobańską. 
Dwa tygodnie przed opuszczeniem Odessy Mickiewicz napisał Dumania na dzień odjazdu, w których gorzko stwierdzał: 
...roje pięknych niewiast spotykałem co dzień. 
Chcą mnie poznać - dlaczego? - że jestem przychodzień!
Lećmy! szczęściem zostały pióra do powrotu:
Lećmy i nigdy odtąd nie zniżajmy lotu!

Pomnik wieszcza stoi przy placu Aleksandryjskim
Adam Mickiewicz opuścił Odessę 12/24 listopada 1825 roku i udał się do Moskwy. Kilka miesięcy później ukażą się jego sonety odeskie (razem z bardziej znanymi krymskimi), które są jednymi z najpiękniejszych wierszy miłosnych w naszej literaturze.
Syn poety, Władysław, pisał: "Bolesne Adam wywiózł z Odessy doświadczenie. Tam się przekonał, że jak miłość jest dla pewnych istot jedynie zabawą towarzyską, tak dla drugich patryotyzm bywa tylko powierzchownym pokostem. Opisując później nieznane mu salony warszawskie, Mickiewicz miał na myśli różne typy przeważnie w Odessie widziane".