niedziela, 25 lutego 2018

Węgrów z lustrem Twardowskiego

Węgrów to miasto w województwie mazowieckim, którego początki sięgają średniowiecza. Położenie na szlaku handlowym tej osady przyczyniło się do jej szybkiego rozwoju na przełomie XIV i XV w., do tego stopnia, że w 1441 r. otrzymała prawa miejskie.


Starówkę zdobi przede wszystkim Bazylika Mniejsza Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny oraz świętych: Piotra, Pawła, Andrzeja i Katarzyny. Pierwotnie był to gotycki kościół parafialny z XVI wieku, od 1558 roku świątynia kalwińska, w latach 1565-1592 była w posiadaniu zboru braci polskich. W 1630 roku została odzyskana przez katolików. 


Wnętrze świątyni jest bogato zdobione w stylu barokowym polichromiami i freskami Michała Anioła Palloniego z lat 1707-1708. Niestety nie udało mi się zrobić zdjęć, ponieważ było za ciemno. Pan kościelny, obecny w czasie naszej wycieczki, nie był łaskaw zapalić więcej świateł, poza jednym przy ołtarzu. 


Dlatego powyższe zdjęcie jest jedynym, które mogłam zrobić wewnątrz świątyni. Na szczęście można było wejść do zakrystii i sfotografować autentyczne lustro Jana Twardowskiego. 


Wiąże się z nim legenda, która możecie przeczytać na kolejnym zdjęciu. Dodam tylko, że powieszono je tak, aby nikt nie mógł się w nim przejrzeć. Grozi to bowiem zobaczeniem swojej przyszłości, niestety nie tej pozytywnej. Podobno Napoleon zobaczył swoja klęskę pod Waterloo, a lustro nie straciło swej mocy, bo jeszcze kilkanaście lat temu przeglądający się w nim widzieli straszne rzeczy, które im się później przytrafiły.


Nie miałam ochoty się w nim przeglądać. Okazję taką znalazłam w dość wiernej kopii lustra maga Twardowskiego, która znajduje się w Domu Gdańskim przy Rynku. Ten zabytek pochodzi z XVIII wieku. Postawili go kupcy gdańscy, aby mieć miejsce rozmów handlowych prowadzonych z kupcami z Węgrowa, stąd jego nazwa.


Mam nadzieję, że przeglądanie się w tym lustrze niczym nie grozi. W każdym razie ja przyszłości nie zobaczyłam. I dobrze.


Obecna w Domu Gdańskim Miejska Biblioteka Publiczna posiada m.in. bogato wyposażony Gabinet Zbiorów Regionalnych. Jest tam również Muzeum Tkaniny Podlaskiej, prezentujące sztukę ludową z okolic Węgrowa.


W piwnicach Domu Gdańskiego znajduje się galeria wystaw czasowych i stałych. Moją szczególną uwagę zwróciły ozdoby z opłatków. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam.


Jedna z wystaw jest poświęcona historii tego miasta. Z niej dowiedziałam się, że ogromne rozmiary Rynku są pozostałością starego Ratusza, którego fundamenty odkryto niedawno, przy okazji rewitalizacji Starówki.


Rzeczywiście Rynek wygląda imponująco, nawet nocą przy rozświetlonej fontannie i w blasku ozdób bożonarodzeniowych.


Węgrów na także zabytkowe zabudowania klasztorne wraz z kościołem, który zdobił freskami wspomniany już Michał Anioł Palloni. Wybrałam się specjalnie na wieczorną mszę św., żeby je zobaczyć, ale miałam pecha. W czasie kolędowym msze się nie odprawiały, a kościół był zamknięty.


Może będziecie mieli więcej szczęścia i zobaczycie freski Palloniego. Już wiem, że najlepiej wybrać się tam latem, kiedy światła więcej i kolędy brak.

czwartek, 15 lutego 2018

Sucha Augusta Cieszkowskiego

Zimowe wojaże zaprowadziły mnie do miejscowości Sucha (Nowa Sucha), w której urodził się jeden z najważniejszych polskich filozofów - August Cieszkowski. Dzięki śp. Markowi Kwiatkowskiemu, byłemu dyrektorowi warszawskich Łazienek dworek, w którym urodził się ten uczony jeszcze istnieje.


Co prawda nie jest w najlepszym stanie, ale można go zwiedzać. I warto! Tu bowiem bywały takie persony jak Zygmunt Krasiński, Władysław Tatarkiewicz, Barbara Wachowicz, a nawet sam król Stanisław August, kiedy w 1787 roku jechał do Siedlec i z powrotem. 


Miejsce urodzenia Augusta Cieszkowskiego popadło w ruinę, kiedy to w 1945 roku przeszło na własność Państwowego Gospodarstwa Rybnego. W dworze zamieszkali robotnicy, którzy nie dbali o zabytek. W roku 1980 przenieśli się do nowych budynków, a dawny majątek Cieszkowskich niszczał opustoszały.


Dopiero osiem lat później odkupił go od państwa profesor Marek Kwiatkowski i przez następne pięć lat wkładał wszystkie swoje oszczędności oraz ciężką pracę, aby ratować dworek. Dzięki zaangażowaniu wielu ludzi dobrej woli, głównie okolicznych mieszkańców, zabytek udało się odrestaurować. 


Niestety półtora roku temu profesor Kwiatkowski zmarł, a jego żona nie ma funduszy na utrzymanie tej posiadłości. Myśli o przekazaniu jej w dobre ręce, najlepiej instytucji odpowiedzialnej za ochronę naszego dziedzictwa narodowego. Miejmy nadzieję, że kolejnej zimy odwiedzający dwór nie będą marznąć, tak jak ja w tym roku.


Mimo przerażającego zimna, warto było spędzić kilka chwil w tym miejscu. Przed wejściem do salonu widnieje łaciński napis, który znaczy "Ten dom nienawidzi nieżyczliwych". Profesor Kwiatkowski umieścił go, aby witać tylko gości życzliwie nastawionych do jego starań. Nad napisem wiszą dwa gipsowe wizerunki państwa Kwiatkowskich - właścicieli uratowanego przez nich dworu.


Jego serce - salon zdobi szafa gdańska z początku XIX wieku oraz fortepian marki Becker z 1898 roku. Na nim gipsowe popiersie Chopina w końca XIX wieku.


W pomieszczeniu zwanym biblioteką znajdziemy oryginalne meble z 1825 roku, wazę z monogramem Stanisława Augusta Poniatowskiego, a przede wszystkim jesionową biblioteczkę ze starymi książkami. 


W sali jadalnej wiszą obrazy namalowane przez prof. Marka Kwiatkowskiego. Oryginalne meble Cieszkowskich - szafa i kredens zostały odkupione od mieszkańców wsi.


Niewielki gabinet mieści wiele skarbów, m.in. dzieła Cieszkowskiego (w tym "Ojcze nasz" z 1848 roku) oraz książki Barbary Wachowicz, która spędzała dużo czasu w tym miejscu, kiedy to przebywała u swego dziadka leśnika, mieszkającego przy dworze.


Nie będę zdradzać wszystkich atrakcji dworku, wybierzcie się tam sami:)


Niestety znów aktualne jest pytanie sprzed pół wieku: Kto uratuje dwór Augusta Cieszkowskiego?

poniedziałek, 5 lutego 2018

Rocznicowo...

Czterolatek to żywe srebro, wszędzie go pełno, wszędzie zaznacza swoją obecność - i to niekoniecznie w miły dla otoczenia sposób. Zdarza mu się być "niegrzecznym", bo buduje obraz siebie... - przeczytałam na jednym z portali charakteryzujących rozwój psychofizyczny dziecka. Mój blog, proszę Państwa, kończy dziś 4 lata.

Mój syn w swoje czwarte urodziny:)

Jakim zatem jest czterolatkiem? Aktywnym, żywiołowym, otwartym na poznawanie otoczenia. Niekiedy wydaje mu się, że jest już dorosły;) Ale to jeszcze małe dziecko.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy towarzyszą mu w rozwoju. Niektórzy znają go od początku i zauważają zmiany, mimo pozornej niezmienności. Inni dołączyli niedawno. Jestem wdzięczna, że nadal mam dla kogo pisać. Bez Was, moi Czytelnicy, nie byłoby sensu kontynuować tej ciężkiej, mimo wszystko, pracy.


Zapraszam do dalszej przygody z moim blogiem, a tymczasem... na tort urodzinowy:)