środa, 26 lipca 2023

Miłość, miłość w Neapolu

Wracamy jeszcze na chwilę do Neapolu, bo nie można pominąć Zygmunta Krasińskiego, który spośród chyba wszystkich polskich pisarzy odwiedzał to miasto najczęściej – aż dziewięć razy. A dziś jest doskonała okazja, bowiem przypada 180. rocznica jego ślubu z Elizą Branicką. Nie o niej jednak będzie mowa, tylko o miłości jego życia – Delfinie Potockiej, z którą związane było aż osiem pobytów (oprócz pierwszego) w Neapolu. 

Widok na Neapol z Wezuwiusza

Po raz pierwszy poeta przybył do tego miasta w połowie marca 1835 roku i pozostał w nim dwa miesiące. Było zimno, padał śnieg, więc Krasiński był rozczarowany przedwiośniem południa Włoch. Szybko to się jednak zmieniło, bowiem 1 kwietnia wybuchł Wezuwiusz i przez trzy godziny można było podziwiać niecodzienny spektakl oddziałujący na wyobraźnię poety. Trzy tygodnie później wchodzono już na wulkan, z czego Krasiński skorzystał, ale o tym kiedy indziej. Kochał się wtedy w Joannie Bobrowej i do niej przede wszystkim słał listy z Neapolu, ale miało się to wkrótce zmienić. Kolejny pobyt w tym mieście (i wszystkie następne) wiążą się już z inną kobietą.

Erupcja Wezuwiusza z 1822 roku
(źródło: Wikipedia)

W połowie grudnia 1838 roku Zygmunt otrzymał od ojca propozycję (jak zwykle nie do odrzucenia) spędzenia zimy w Neapolu. Zatrzymali się w nieistniejącej już Villi di Roma nad Zatoką Neapolitańską. Na Wigilię zostali zaproszeni przez znajomą ojca, Honoratę Komarową, której córki poznał Zygmunt w dzieciństwie. Najstarsza z nich, Delfina, miała teraz niespełna trzydzieści dwa lata i była żoną bezwzględnego tyrana Mieczysława Potockiego, z którym żyła w separacji (później się rozwiedli).
 Zwróciła uwagę prawie dwudziestosiedmioletniego poety, choć nie była to miłość od pierwszego wrażenia. Przeciwnie, kłócili się nawet, a Zygmunt uważał ją za dość rozkapryszoną damę. Dopiero jak zainteresował się bliżej jej osobą, trudnym życiem z Potockim i dramatem umierania jej dzieci w niemowlęctwie, stała mu się najbliższa na świecie. Była wysoką, zgrabną blondynką o niebieskich oczach. Miała piękny głos (czym oczarowała nawet Chopina) i była inteligentna. Przypominała Krasińskiemu Joannę Bobrową, z którą pół roku wcześniej musiał zerwać romans pod naciskiem ojca. 

Moritz Michael Daffinger, Delfina Potocka 1830

Kiedy więc w połowie lutego 1839 roku opuszczał Neapol, udając się do Rzymu, napisał do Delfiny:
Ledwom cię poznał, już cię żegnać muszę, 
A żegnam ciebie, jak gdybym przez wieki 
Żył z tobą razem i kochał twą duszę,
A teraz jechał w jakiś kraj daleki 
I nie miał nigdy już obaczyć ciebie,
chyba gdzieś – kiedyś – po śmierci – tam, w niebie!

Nie tylko jednak w poezji znajdziemy dowody miłości Zygmunta do Delfiny. To lutowe rozstanie zapoczątkuje dwudziestoletnią ich korespondencję (niemal do śmierci Zygmunta) liczącą przeszło pięć tysięcy listów! Niestety do naszych czasów zachowało się niewiele ponad siedemset. Większość uległa spaleniu po niemieckim bombardowaniu Warszawy w 1944 roku. 

Ulica Chiaia, przy której stał dom Komarów

Spotykali się w różnych częściach Europy, ale do Neapolu wracali najchętniej. Matka Delfiny miała tam dom przy ulicy Chiaia, więc mogli się spotykać poza oczami wścibskich. Poeta bywał nawet w teatrze, ale nie z ukochaną. Już w kwietniu tego samego 1839 roku widzieli się znowu w Neapolu. Po raz pierwszy od długiego czasu był szczęśliwy. Układał wtedy wiersze inspirowane poezją Mickiewicza, np. Zawsze i wszędzie. 

Teatr Mercadante za czasów Krasińskiego znany jako Teatro del Fondo


Ponownie odwiedzali Neapol w styczniu, lutym i czerwcu 1840 roku. Poeta uwielbiał siedzieć na dywanie u stóp zajmującej kanapę ukochanej, która czytała mu listy od słynnych jej znajomych. Sielankę przerywały choroby Zygmunta (cierpiał na oczy i migreny) oraz konieczność ukrywania miłości do kobiety zamężnej. Doszła do tego jeszcze rozwijająca się choroba jelit, która całkowicie odebrała poecie poczucie sensu życia. We wrześniu 1840 roku spędzał z ukochaną miesiąc w Neapolu i napisał wiersz Do Delfiny. Po śmierci, w którym czytamy: 
Jam bardzo kochał – zanadto – za wiele!
Jam bardzo kochał – aż, znękan rozdziałem,
Duszem wypłakał. – Jam nie mógł w rozdziale
Żyć z tobą tutaj – więc tutaj skonałem.

Chciał umrzeć w Neapolu w objęciach Delfiny, ale nie było mu to dane. 

Via Toledo – jedna z głównych ulic Neapolu
Kolejny raz widzieli się w tym mieście w styczniu 1841 roku, ale mimo karnawału, nie bywali razem w towarzystwie. Generał Krasiński planował już małżeństwo syna z Elizą Branicką i wiedząc o jego romansie, odcinał go od finansów ilekroć doszły do niego wieści o spotkaniu kochanków. Ich rozstanie, spowodowane zaplanowanymi zaręczynami Zygmunta odbyło się w Neapolu 4 lipca 1841 roku. Na pożegnanie Delfina dała ukochanemu pierścionek. Nie mogąc się z nią rozstać, wracał do pokoju kilka razy, ledwie zdążył na statek. Przepływał z portu koło Villa di Roma, w której zatrzymała się Delfina. Wyszła na taras i machała mu, ale on ze względu na słaby wzrok, ledwo ją widział. Upewniał się u służącego, czy stoi jeszcze i machał również. 

Statek odpływający z portu w Neapolu

Spotykali się później, nawet wtedy, gdy Zygmunt był już żonaty, ale nie w Neapolu. 

czwartek, 13 lipca 2023

Kórnik raz jeszcze

Wracamy do Kórnika, bo nie sposób było opisać wszystkiego, czym się tam zachwyciłam, w jednym poście. Zajrzyjmy zatem do zamku, od niemal stu lat wpisanego do rejestru zabytków. To dawny dom Tytusa i Celestyny Działyńskich, a później ich syna Jana, który zakończył jego przebudowę. Urządzali go dalej Jadwiga z Działyńskich Zamoyska, siostra Jana, jej syn Władysław i córka Maria.

Zamek w Kórniku

Jeśli ktoś zapyta, jaki to ma związek z literaturą, już odpowiadam. Na zamku znajduje się jedna z najcenniejszych i najstarszych polskich bibliotek, w której przechowywany jest rękopis III części Dziadów Adama Mickiewicza. Sam autor podarował go Klaudynie z Działyńskich Potockiej, siostrze Tytusa Działyńskiego, założyciela biblioteki. Przed zamkiem można zobaczyć pomnik hrabiego.

W Bibliotece Kórnickiej jest wiele mickiewiczianów, między innymi rękopis ballady Pani Twardowska, listy wieszcza (między innymi do Tytusa Działyńskiego i jego siostry Klaudyny), a także kopie listów do innych adresatów oraz odpisy utworów poety. Takich skarbów jest więcej, ale nie o nich dzisiaj. Zajrzyjmy do zamku.


Znajdziemy tam wiele autentycznych mebli i przedmiotów rodziny Działyńskich. Moją uwagę przykuł na przykład pokój myśliwski. Nie popieram strzelania do zwierząt, ale to pomieszczenie zawiera niezwykle unikatowe rzeczy. 


Na przykład kapelusz z łodyg paproci podarowany Władysławowi Zamoyskiemu przez królową wysp hawajskich Liliuokalani w Honolulu w 1881 roku. Niestety szyby nie pozwoliły zrobić dobrych zdjęć. 


Uwagę przykuwa wielkie drzewo genealogiczne rodziny Działyńskich namalowane na jednej ze ścian zamku. Imponujące, prawda?


W salonie Tytusa Działyńskiego znajdziemy fortepian, na którym podobno grał sam Fryderyk Chopin. Pochodzi z drezdeńskiego salonu siostry hrabiego Działyńskiego, Klaudyny Potockiej.


Kompozytor utrzymywał ścisłe kontakty z Działyńskimi. Istnieje obraz "Bal w Hotelu Lambert" malowany w 1849 roku przez przyjaciela Chopina, Teofila Antoniego Kwiatkowskiego. Malarz ukazał wizję przyszłości z postaciami Działyńskich i Czartoryskich na pierwszym planie. Wszyscy skupieni wokół Chopina, wsłuchani są w  jego muzykę.


W komnatach zamku zobaczymy też jubileuszową wystawę poświęconą dwóm kobietom związanym z Kórnikiem: Jadwidze Zamoyskiej i Wisławie Szymborskiej. Tak się złożyło, że w tym roku przypada stulecie śmierci jednej i stulecie urodzin drugiej. Późniejsza poetka była córką zarządcy dóbr hrabiny Zamoyskiej, być może więc nowo narodzoną córkę pokazał swojej chlebodawczyni, która żyła jeszcze cztery miesiące po narodzeniu Wisławy. 


Z okien zamku widać ogród botaniczny, a właściwie dendrologiczny, zwany arboretum (od łacińskiego słowa arbor, czyli drzewo). 


Został założony w 1826 roku przez Tytusa Działyńskiego na terenie parku otaczającego zamek. 


Jego syn, Jan, kontynuował dzieło ojca. Obaj zostali upamiętnieni stosownymi tabliczkami. 


Arboretum w Kórniku jest częścią Instytutu Dendrologii PAN. Bogate kolekcje drzew i krzewów obejmują łącznie trzy tysiące gatunków i odmian. Miejsce to pełni również role dydaktyczną.






Od strony Arboretum zamek prezentuje się jeszcze ładniej niż z przodu. W przepięknym otoczeniu przyrody wygląda fascynująco. 


Po zwiedzaniu należy się pyszny obiad i deser 😀 Najlepiej w restauracji tuż przy zamku. Gdyby tak można było spędzać wszystkie niedziele...


poniedziałek, 3 lipca 2023

Jubileusz Wisławy Szymborskiej

Wczoraj minęła setna rocznica urodzin Wisławy Szymborskiej – naszej pierwszej noblistki w dziedzinie literatury. Piszę o tym dopiero dziś, bowiem z Kórnika, miejsca urodzenia poetki, wróciłam późno w nocy. I o tym pobycie chcę Wam opowiedzieć.

Miejsce urodzenia Wisławy Szymborskiej

Przyszła na świat 2 lipca 1923 roku, podobno w tym domu. Spierano się o to, bo zmiany, między innymi administracyjne (połączenie Bnina i Kórnika), utrudniały określenie dokładnej lokalizacji. Szymborska nie przywiązywała do tego zbytniej wagi, bowiem kiedy rodzice opuścili to miejsce, przenosząc się do Torunia, nie miała nawet trzech lat. 

Kiedy otrzymała Nagrodę Nobla, zdecydowano, że  oficyna folwarczna z około połowy XVIII wieku, znajdująca się pod adresem Prowent 4, w pobliżu Jeziora Kórnickiego, jest miejscem urodzenia noblistki.

Obok, przed Kórnickim Domem Kultury, świętowano wczoraj stulecie Wisławy Szymborskiej. Nie mogłam tego przegapić!

Kórnicki Ośrodek Kultury

Wydarzenia poetyckie, plastyczne i muzyczne rozpoczynały się późnym popołudniem, ale ponieważ nigdy nie byłam w Kórniku, zjawiłam się tam dużo wcześniej. Zwiedziłam zamek, Arboretum Kórnickie, Rynek, ale dziś skupię się na miejscach związanych z Szymborską. 

Zachwyciła mnie promenada poświęcona poetce. Położona nad pięknym jeziorem, jest unikatowym miejscem upamiętniającym naszą noblistkę. Znajdziemy tam przede wszystkim jej wiersze. Można się zatrzymać, usiąść na ławce, poczytać...


Z okazji jubileuszu warto zobaczyć dodatkowo prace zgłoszone do młodzieżowego konkursu na kolaż inspirowany twórczością Wisławy Szymborskiej. Jest ich sporo, ale te dwie spodobały mi się najbardziej.


Na promenadzie możemy także posiedzieć w towarzystwie poetki na jej ławeczce. Figura z brązu jest podobno naturalnej wielkości noblistki. W prawej ręce trzyma schowaną do tyłu kartkę z tytułem wiersza „Kot w pustym mieszkaniu”. Utwór ten jest napisany na kartkach, na których siedzi kot z brązu. Ławeczkę autorstwa Piotra Mastalerza i Dawida Szafrańskiego postawiono dziesięć lat temu, w 90. rocznicę urodzin Szymborskiej. 

Ale teraz świętowaliśmy 100. rocznicę! Był nawet toast i catering z restauracji Biała Dama. Wszystko na wysokim poziomie. 

 


Podziwialiśmy instalacje "Żaglowce dusz" autorstwa Tomasza Akusza, Jarosława Janasa, Piotra Mastalerza, Sławomira Animuckiego oraz uczestników letnich warsztatów artystycznych KOK. 

"... Białe torsy, niczym żaglowce, czekają na kolejny rejs..."

I koncerty: Grażyny Szapołowskiej, Magdy Umer, Grzegorza Turnaua. Widownia dopisała. 


Z Grażyną Szapołowską można było porozmawiać po jej występie. Skorzystałam z okazji i podzieliłam się swoją pasją:)


Z wdzięczności za rolę Telimeny w "Panu Tadeuszu" Wajdy ofiarowałam pani Szapołowskiej Podróże literackie śladami Mickiewicza.

Kórnik mnie oczarował. Nie jestem w stanie w jednym poście o nim opowiedzieć, więc za kilka dni napiszę więcej:) Może macie jakieś pytania odnośnie tego jubileuszu lub miejsca? Piszcie w komentarzach.