piątek, 20 listopada 2015

U Żeromskiego w Warszawie

Dziś mija 90 lat od śmierci Stefana Żeromskiego, zapomnianego trochę, już tak niecenionego, jak za życia pisarza. Niedawno omawiałam z młodzieżą jego twórczość i z tej okazji pojechaliśmy do Warszawy tropić ślady autora "Przedwiośnia".



I tym razem towarzyszył nam warszawski przewodnik, pan Sebastian Łabęda. Jak zawsze ciekawie opowiadał o miejscach związanych z pisarzem. Nas zainteresowało szczególnie jedno - mieszkanie Żeromskiego w Zamku Królewskim.




Na co dzień jest zamknięte dla zwiedzających. Dzięki przewodnikowi mogliśmy je zobaczyć.





Są to trzy niewielkie pokoje (w sumie 120 metrów kwadratowych), w których rodzina Żeromskich spędziła ostatni rok życia pisarza. Mieszkanie to przyznał ówczesny prezydent Rzeczypospolitej Stanisław Wojciechowski, w dowód wdzięczności za zasługi autora "Ludzi bezdomnych". Tutaj spotykał się Żeromski z Reymontem, Tuwimem i innymi ludźmi kultury.



Stefan Żeromski w mieszkaniu na Zamku Królewskim



Tak wygląda ten pokój obecnie

„Pokój na górce”, należał do żony i córki pisarza. Mieścił się na wieży i był tak niski, że nie mógł mieć górnego światła – zamiast tego na ścianach widniały kinkiety. Dwa okna w bardzo głębokich wykuszach sięgały podłogi, a między nimi znajdowała się toaletka.







Znajduje się tu wiele pamiątek po prezydencie Wojciechowskim, między innymi te telefony.


Pokój Żeromskiego miał jedno okno z białymi firankami.


Po zburzeniu przez hitlerowców Warszawy, z całego Zamku Królewskiego ocalała tylko jedna ściana, właśnie z tym oknem mieszkania pisarza.



W 1925 roku  Żeromski ciężko zachorował na serce. Rok, który spędził na Zamku, był jednym z najbardziej pracowitych. Umarł 20 listopada 1925 roku o godzinie 11 przed południem.

Wyprowadzenie trumny pisarza z Zamku.


Tu znajdziecie relację moich uczniów:  https://humaniscizsce.wordpress.com/


16 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba to co robisz. A Żeromski jest mi szczególnie bliski, bo miał taki epizod w życiu, że mieszkał w bardzo bliskiej memu sercu miejscowości i przez moje obecnie pole pewno sobie chadzał wieczorami ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za uznanie. Ślady Żeromskiego zamierzam jeszcze tropić, więc może kiedyś zawędruję w Twoje strony...

      Usuń
    2. Zatem gdy będziesz tropić ślady Żeromskiego i Zaborowskich służę pomocą :)

      Usuń
    3. Dziękuję. Może latem skorzystam:)

      Usuń
  2. Masz wspaniały sposób na zainteresowanie lekturą zazdroszczę Twoim uczniom. Żeromskiego ciepło wspominam ale to było tak dawno....basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie wszyscy uczniowie to doceniają. Może kiedyś dojrzeją także do lektur...

      Usuń
  3. Bardzo dawno tam byłam. Świetnie tak tropić i młodzież na pewno zapamięta. Choć sam Żeromski i jego życie to już inna historia, nie koniecznie miła..co nie umniejsza jego zasług dla literatury. Żeromski miał też swój dom w Nałęczowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Nałęczowie też byłam. Można o tym poczytać, klikając na tę miejscowość z prawej strony.

      Usuń
  4. Jestem u Ciebie po raz pierwszy, ale widzę, że zostanę na zawsze.
    Przyznam, że w mieszkaniu Żeromskiego w Zamku Królewskim nie byłam, chociaż całe życie mieszkam w Warszawie.
    Pamiętam za to doskonale ruiny Zamku i to okno Żeromskiego. Wszyscy przewodnicy zwracali na nie uwagę swoim wycieczkom.
    Gratuluję wysokiego poziomu bloga.
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że Ci się u mnie podoba. Zapraszam co tydzień.
      A okno rzeczywiście wyjątkowe...

      Usuń
  5. Stokrotka Cię wytropiła...Przepadłaś...;o)

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoi uczniowie to szczęściarze! Niestety mój język polski w liceum tak nie wyglądał... A szkoda... ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazdroszczę Twoim uczniom takiej cudownej nauczycielki z pasją :-) Coraz rzadziej spotyka się takich pedagogów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ich wielu, tylko są zniechęcani przez obecny system edukacji...

      Usuń

Pozostawienie komentarza (choćby anonimowego) daje mi poczucie, że warto dalej tworzyć ten blog, bo ktoś go jednak czyta:)