Dziś jest Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego ustanowiony przez UNESCO w 1999 roku. Jego data upamiętnia wydarzenia w Bangladeszu, gdzie w 1952 roku pięciu studentów uniwersytetu w Dhace zginęło podczas demonstracji, w której domagano się nadania językowi bengalskiemu statusu języka urzędowego. Według UNESCO niemal połowa z 6000 języków świata jest zagrożona zanikiem w ciągu 2-3 pokoleń. Od 1950 r. zanikło ich 250. Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego ma w założeniu dopomóc w ochronie różnorodności językowej jako dziedzictwa kulturowego.
Z tego powodu opuszczam na chwilę Świętokrzyski Szlak Literacki i przenoszę się na Śląsk, aby pokazać Wam miejsce związane z początkami naszego języka.
Henryków to wieś na Dolnym Śląsku, znana z klasztoru cystersów, założonego w XIII w. Nazwa miejscowości pochodzi prawdopodobnie od jej fundatora - księcia Henryka Brodatego. Pierwsza wzmianka o wsi w dokumentach datuje się na rok 1222, wtedy zostało utworzone tu opactwo cystersów.
Dojeżdżając do wsi zobaczymy tablicę ufundowaną przez społeczeństwo Henrykowa w 1970 roku, w 700. rocznicę zapisania pierwszego zdania po polsku. W tej bowiem miejscowości cystersi pisali kronikę swojego klasztoru. Po łacinie zapisywali historię założenia, uposażenia i posiadłości zakonu.
Dzieło składa się z dwóch części oraz dodatku wymieniającego biskupów wrocławskich. Autorem części pierwszej obejmującej dzieje klasztoru do roku 1259 jest Piotr, opat klasztoru, który spisał ją w latach 1269-1273. Autor części drugiej – nieznany z imienia zakonnik, doprowadza historię opactwa do roku 1310.
W roku 1270 zapisano w niej pierwsze zdanie w języku polskim: Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai, co współcześnie oznacza: Daj, niech ja pomielę (poruszam żarnami) a ty odpoczywaj.
Zdanie to wypowiedział chłop mieszkający w sąsiedniej wsi Brukalice, Boguchwał Brukał, do swojej żony, która wykonywała ciężką pracę mielenia ziaren na mąkę, takim sposobem jak na zdjęciu wyżej. W klasztorze można obejrzeć film ilustrujący to wydarzenie i historię Księgi Henrykowskiej.
Tak wyglądało to zdanie zapisane przez kronikarza. Uczeni zastanawiają się do dziś, dlaczego akurat tę wypowiedź napisał w języku tubylców (nie po łacinie, jak całość księgi).
Czyżby w tamtych czasach tak niezwykłym był fakt, że mąż pomagał w domu żonie?
Czyżby w tamtych czasach tak niezwykłym był fakt, że mąż pomagał w domu żonie?
Oryginalny rękopis, spisany w drugiej połowie XIII i na początku XIV w. w klasztorze cystersów w Henrykowie zachował się do naszych czasów i jest przechowywany w Muzeum Archidiecezjalnym we Wrocławiu. Tu możemy zobaczyć jedyną, wierną kopię.
Księga Henrykowska została wpisana w 2015 r. na listę Pamięć Świata UNESCO.
Piękne wnętrza klasztoru cystersów są udostępniane zwiedzającym. Jeden z braci z pasją opowiada, co gdzie się znajduje i pokazuje pokój, w którym w 2000 roku gościł Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI.
Przepiękna jest także sala barokowa, w której umieszczona jest kopia Księgi Henrykowskiej.
W kościele przyklasztornym można podziwiać piękne stalle, czyli drewniane, bardzo bogato zdobione ławki ustawione w prezbiterium.
A także pomodlić się do Matki Bożej Języka Polskiego, chociażby o to, aby nasz język nie podzielił losu 250 ostatnio zanikłych... Skoro nawet język Rzymian, panujących nad połową Europy, stał się martwy, cóż dopiero taka polszczyzna, anglicyzowana przez samych Polaków...
Nie pokazałam Wam wszystkich zwiedzanych pomieszczeń opactwa. Pojedźcie tam sami, bo warto. Na koniec przepiękna jadalnia. Niestety, nic dla ciała nam nie podano, trzeba było zatem poszukać czegoś poza klasztorem...
Najlepiej przyjechać tu latem. Wtedy można zwiedzić ogród i dłużej zatrzymać się w tym miejscu. Ja zmarzłam i marzyłam tylko o gorącej herbacie i o czymś na ząb.
Najbliżej, jakieś 200 metrów za bramą klasztorną była Karczma Piastowska. Zjedliśmy tam pyszne pierożki i pizzę swojej roboty.
Mam nadzieję, że zachęciłam Was do odwiedzenia tej ważnej dla naszego języka miejscowości.
W czasach gdy młode pokolenie Polaków ma za nic swój ojczysty język, zwłaszcza na piśmie (obserwuję to codziennie w pracy), trzeba uświadamiać ludziom, jak ważna jest dbałość o polszczyznę.
W czasach gdy młode pokolenie Polaków ma za nic swój ojczysty język, zwłaszcza na piśmie (obserwuję to codziennie w pracy), trzeba uświadamiać ludziom, jak ważna jest dbałość o polszczyznę.
Młodzi mówią, że stosowanie polskich znaków to strata czasu.
Ale jest przecież mnóstwo wyrazów, które bez polskich znaków zmieniają sens:
piszę - pisze, przesądzać - przesadzać, świąt - świat, wyżywać - wyzywać, kąpie - kapie, bąk - bak, sąd - sad, móc - moc, nić - nic, łaska - laska, kąt - kat, łoś - los, noś -nos, koś - kos, kąsa - kasa, mać - mąć, lęk - lek, leń - len, pić - pic, woła - wola, trącić - tracić, ład - ląd, łasy - lasy, łata - lata, posąg - posag, pięść - pieść, część - cześć, półka - polka, żeby - zęby, żądanie - zadanie...
Wymyślcie jeszcze kilka przykładów. Kontekst mówi nam o znaczeniu tego słowa napisanego beż polskiej czcionki, ale czy rzeczywiście zawsze?
Jeśli dostaniemy sms od pana Zabczynskiego lub pani Swiatkowskiej, to oddzwaniając będziemy rozmawiać z panem Żabczyńskim czy Ząbczyńskim, panią Świątkowską czy Światkowską?
![]() |
lek |
![]() |
czy lęk? |
Widziałem was u Zbyszka
![]() |
was |
![]() |
czy wąs? |
Los sprawił, że miałem wypadek
![]() |
los |
![]() |
czy łoś? |
Dbajcie o nasz język, bo jak pisał o kulturze narodu Adam Mickiewicz w "Konradzie Wallenrodzie":
Arko! tyś żadnym niezłamana ciosem,
Póki cię własny lud twój nie znieważy;