Jest takie miejsce w Wiedniu, związane z naszą pisarką, w którym wydarzyła się tragedia. Jego dzisiejsi mieszkańcy zapewne o tym nie wiedzą. Miejsce to znajduje się około kilometra od pomnika Mozarta. Idąc od niego pieszo, dojdzie się w kilkanaście minut. Ale po kolei.

W 1897 roku Maria Konopnicka wynajęła skromny pokój z kuchnią na piątym piętrze w kamienicy przy Josefstädterstrasse 48. Zamierzała skupić się na pracy biograficzno-krytycznej o Mickiewiczu. Od "Tygodnika Ilustrowanego" otrzymała propozycję napisania jej na przypadające w następnym roku stulecie urodzin wieszcza. Warunki w tym wiedeńskim mieszkaniu nie były najlepsze, brakowało pieca, urządzenie stanowiła niewielka sofa, stół i parę krzeseł. Jednak na coś lepszego nie było poetki stać. Odkrywanie Mickiewicza i wiedeńskie pączki, które uwielbiała, słodziły jej pobyt w tym mieście.

Od kilku miesięcy podążał za nią w miejsca, gdzie przebywała, Maksymilian Gumplowicz. Był historykiem i pierwszym lektorem języka polskiego na Uniwersytecie Wiedeńskim. Miał robić doktorat. Jego rodzice znali poetkę z jej pobytu w Grazu i ojciec, Ludwik Gumplowicz, wpadł na pomysł, żeby pomogła Maksowi w pisaniu rozprawy doktorskiej. Niestety chłopak zakochał się w niej bez wzajemności. Ani rodzice, ani sama Maria nie mogli mu wybić z głowy tego zauroczenia.
 |
Josefstädterstrasse |
W listopadzie 1897 roku wystawał pod kamienicą przy Josefstädterstrasse 48, chodził za nią, ilekroć wyszła na ulicę, oświadczał się, klękając na chodniku. Maria straszyła go policją, ale nic nie pomagało. Rodzice Maksymiliana nabrali pewności, że popadł w chorobę umysłową, skoro ugania się za "starą babą", jak ją nazywał w listach Ludwik Gumplowicz. Konopnicka miała wówczas pięćdziesiąt pięć lat. Maksymilian zaś trzydzieści dwa.
Wreszcie w połowie listopada doszło do tragedii. Gumplowicz chciał siłą wtargnąć do mieszkania zajmowanego przez poetkę, a gdy mu się to nie udało, strzelił sobie w głowę. Zabrano go do szpitala i wydawało się, że przeżyje. Jednak po dwóch tygodniach leczenia zmarł.
 |
To tu rozegrała się ta tragedia |
Z listów Dulębianki, przyjaciółki Konopnickiej, wiemy, że poetka bardzo przeżyła śmierć swojego adoratora. Sama jednak nigdy nie wypowiadała się na ten temat. Nie chciała dawać pożywki prasie, która tylko czekała na podobne sensacje. Sprawa ta ujrzała światło dzienne również na ziemiach polskich, ale to nie był pierwszy i ostatni skandal z udziałem autorki O krasnoludkach i sierotce Marysi.
Niestety, lubiany przez nią Wiedeń zbyt straszne pozostawił wspomnienia, aby mogła do niego jeszcze kiedykolwiek powrócić.