Mieszkałam chwilę u Wisławy Szymborskiej! Ta noc z 13 na 14 lipca była do innych niepodobna (jak śpiewała Kora) 😃 Dwa pokoje, kuchnia i łazienka zostały całkowicie odnowione i przystosowane do przyjmowania gości. Jedynie trzeci pokój wygląda tak, jak za życia noblistki. Teoretycznie każdy może tu nocować, w praktyce jednak nie jest łatwo o wolny termin, bowiem pierwszeństwo mają literaci.
Klucze wręczył nam sam Michał Rusinek, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, dawny sekretarz poetki, a obecnie prezes fundacji jej imienia. Bo właśnie Fundacja Wisławy Szymborskiej, utworzona dziesięć lat temu, opiekuje się tym mieszkaniem, jak i całą spuścizną noblistki.
Poetka zamieszkała przy Piastowskiej 46 w Krakowie już po otrzymaniu Literackiej Nagrody Nobla. Mogła wreszcie zamienić ciasne lokum na czwartym piętrze bez windy na przestronniejsze, znajdujące się na pierwszej kondygnacji.
Kiedy przekraczam jego próg, wita mnie profesor Rusinek i sama Wisława Szymborska, przyglądająca się na zdjęciu gościom przez binokle. Na prawo od wejścia przyciąga mnie urok "salonu" z końca ubiegłego stulecia. Pamiętam takie pokoje z dzieciństwa.
Po krótkiej rozmowie zapracowany pan prezes opuszcza mieszkanie, a ja smakuję każdy kąt i szukam wzrokiem rzeczy, których dotykała poetka. Przeglądam biblioteczkę, pustawą trochę, i wpadam na pomysł zostawienia egzemplarza moich Podróży literackich. Mam ze sobą część szóstą, o Elizie Orzeszkowej, która odwiedzała Kraków. Może kiedyś napiszę o Szymborskiej, kto wie? Na razie to zadanie wydaje mi się zbyt karkołomne.
Trzeba uczcić tę wizytę, więc otwieramy wino i rozsiadamy się w wygodnych zielonych fotelach. W tych samych, w których Szymborska udzielała wywiadów, częstując dziennikarzy kawą rozpuszczalną i kieliszkiem koniaku. W ręce wpada mi biografia poetki autorstwa Anny Bikont i Joanny Szczęsnej. Nie rozstanę się z nią do rana. Siądę sobie przy dużym stole, przy którym noblistka przyjmowała gości i pochłonę te pięćset siedemdziesiąt stron. Zanim jednak nakarmię umysł, trzeba zatroszczyć się o żołądek. Małe okienko łączące duży pokój z kuchnią, zaprasza na kolację. To pomysł Szymborskiej, aby podawać dania do stołu w salonie bezpośrednio z kuchni. W okienku radyjko i cudnie pachnące japońskie świece.
Najważniejszym, choć zarazem najmniejszym pokojem jest ten, w którym Szymborska spędzała najwięcej czasu. Tu spała, pracowała, piła kawę i paliła papierosy. Dużo czytała i rozwiązywała krzyżówki. Na ścianie nad biurkiem jej wiersz Radość pisania przypomina, że właśnie tu odczuwała tę przyjemność. Tu też zmarła po długiej chorobie 1 lutego 2012 roku. Pamiętam jej pogrzeb, oglądany w telewizji, jakby to było niedawno, a minęło już dziesięć lat.
Pokój, w którym nocują goście, nazywała Szymborska pokojem Urszulki. Skojarzenie z Kochanowskim jest niewłaściwe, bowiem chodziło o Urszulę Kozioł, przyjaciółkę pani Wisławy, również poetkę, która w nim nocowała, odwiedzając koleżankę. Kiedy otworzyłam rano oczy (bo jednak trochę się zdrzemnęłam po lekturze biografii), mój wzrok padł na reprodukcję wiersza Urodziny, a konkretnie na słowa: "Na chwilę tu jestem i tylko na chwilę"...
Chwila mijała zbyt szybko. Jeszcze tylko śniadanie przy stole biesiadnym literatów, rzut oka na różne drobiazgi, w tym kubek z imieniem Wisławy... Przez moment przeszła mi przez głowę myśl, by zrobić sobie w nim poranną kawę. Nie ośmieliłam się jednak.
Wertując ostatnie strony Pamiątkowych rupieci, czekam na panią Anetę Nitychoruk z Fundacji Wisławy Szymborskiej, która odbierze klucze. Z założenia krótka rozmowa przeciąga się do kilkudziesięciu minut. Słucham opowieści o poetce, o tym mieszkaniu... Nie chcę go opuszczać, czuję, że tu wrócę. Być może napisać ósmą część Podróży literackich?
Bardzo się cieszę, że nie zrezygnowała Pani z oprowadzania czytelników po literaturze. Miejsce na pewno bardzo warte zobaczenia. Myślę, że byłaby to nieprzespana noc z powodu licznych wrażeń i emocji
OdpowiedzUsuńWarte. Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńWitam serdecznie Pani Agnieszko i cieszę się, że mogę znów ,,wedrowac" z Panią śladami ,,Wielkich Mistrzów Literatury". Podziwiam erudycję i lekkośc pióra. Pani blog przenosi mnie w czasie i przestrzeni do wspaniałych miejsc historii.To piękne uczucie i niezapomniane wrażenia ..
UsuńPozdrawiam Panią cieplutko i życzę twórczej weny.
Z uszanowaniem - Krystyna Kiereta
Bardzo dziękuję za miłe słowa i serdecznie pozdrawiam:)
UsuńNo powrót bomba! Czekałam na ten post!
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńUcieszyłem się bardzo, że postanowiła Pani do nas wrócić. A post od razu z wysokiego "C", jestem pod wrażeniem zaprezentowanego miejsca i osoby. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Pozdrawiam również:)
UsuńPisz,pisz dziewczyno.
OdpowiedzUsuńPiszę:)
UsuńAh dziękuję za kolejny wspaniały wpis, koniecznie musi Pani kontynuować pisanie treści na blogu. Uważam, że pomysł o podróżach literackich jest bardzo oryginalny, a Pani blog jest niedoceniany. Co do Wisławy Szymborskiej - Kot w pustym mieszkaniu jest moim ulubionym utworem
OdpowiedzUsuńMiło mi. Mam nadzieję, że ten komentarz to nie tylko reklama firmy w nicku😉
UsuńTo niesamowite i na pewno niezapomniane przeżycie spędzić noc wśród czterech ścian, gdzie kiedyś żyła i tworzyła Pani Szymborska. Przeczytanie Jej biografii w Jej mieszkaniu to fajny pomysł, nawet jeśli poskutkował nieprzespaną nocą. W odróżnieniu od Ciebie chyba bym się napiła z kubka Pani Wisławy, raz się żyje 😊.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu.
Teraz trochę żałuję, ale wtedy czułam silny opór. Może właścicielka sobie nie życzyła...
UsuńAleż wspaniałe przeżycie! I w ogóle świetny pomysł, że można nocować w mieszkaniu poetki, ze to mieszkanie żyje i namacalnie daje odczuc atmosferę tamtych czasów, Jej pisania, Jej osobowości. Staje się inspiracją dla osób tak twórczych i wrażliwych jak Ty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Agnieszko!:-)
Olga Jawor
Dziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam:)
UsuńPrzyznaję że dawno mnie u Ciebie Agnieszko nie było.
OdpowiedzUsuńDobrze ze wróciłam bo Twoja wizyta w mieszkaniu Pani Wislawy Szymborskiej to wspaniałe wydarzenie.
A Pana Rusinka miałam zaszczyt poznać kiedyś osobiście na spotkaniu nt twórczości Pani Wisławy. Było ono organizowane w Muzeum Gombrowicza we Wsoli.
Pozdrawiam pięknie Agnieszko i czekam na następny ciekawy tekst.
Stęskniłam się za Twoimi komentarzami:) A pana Rusinka poznałam kiedyś w Szczebrzeszynie na Festiwalu Języka Polskiego i teraz miałam okazję spotkać się z nim drugi raz. Pozdrawiam Cię Stokrotko:)
UsuńCudownie że powróciłaś do swojego bloga .Zawsze z przyjemnością czytałam o Twoich podróżach dowiadując się wielu interesujących historii.Zmęczenie jest rzeczą normalną ale na szczęście mija Niesamowite że udało Ci się przenocować w domu naszej noblistki..Pobyt tam będzie dla Ciebie ogromną inspiracją no bo jak nie naładować w takim miejscu ,,literackich akumulatorów '' czekam na dalsze podróże pozdrawiam serdecznie B
OdpowiedzUsuń"Literackie akumulatory" naładowane:) Pozdrawiam serdecznie.
UsuńWspaniale! Relacje czytałam z zachwytem! Kibicuję kolejnym projektom literackim :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:)
UsuńWspaniała sprawa czekam niecierpliwie na 8 część i trzymam kciuki za powodzenie!!! L
OdpowiedzUsuńTrudno będzie, ale zobaczę, co da się zrobić.
UsuńTo wspaniały wpis i ciekawy dla nas nie-pisarzy, którym nie będzie dana taka okazja, choć kto wie, może kiedyś fundacja zacznie użyczać mieszkanie także innym osobom. Tak, wiem, to niosłoby za sobą niebezpieczeństwo zniszczeń. To na pewno niesamowite przeżycie, znaleźć się w takim miejscu, a co dopiero w nim pobyć sam na sam z duchem poetki.
OdpowiedzUsuńObecności ducha nie czułam, ale może był ...
UsuńMożna poczuć ciary...
OdpowiedzUsuńNoooo:)
UsuńMyślę, że „połknęłaś”8.część😂zatem czekamy ...
OdpowiedzUsuńNie będzie łatwo. Zobaczymy...
UsuńJuż się zaczynam na "8" ślinić...;o)
OdpowiedzUsuńJa też:)
UsuńMówi się (a raczej śpiewa), że w życiu piękne są tylko chwile. Doceniajmy je więc i cieszmy się nimi. Pozdrawiam z Londynu. Arek
OdpowiedzUsuńTak jest. Pozdrawiam z Płocka:)
UsuńNawet nie podejrzewałam, że jest można nocować w mieszkaniu Szymborskiej. Kiedyś przyśniło mi się, że odwiedziłam poetkę w jej mieszkaniu (we śnie oczywiście jeszcze żyła). Niezwykłe miejsce!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia, N.
Też do niedawna nie miałam o tym pojęcia. Pozdrawiam:)
Usuń