Dziś przypada 160. rocznica wybuchu powstania styczniowego. Warto może przypomnieć, który z naszych pisarzy w nim uczestniczył. Tak, tak, nasz czołowy pozytywista Bolesław Prus! Wtedy jeszcze niespełna szesnastoletni Aleksander Głowacki.
![]() |
Aleksander Głowacki w okresie powstania styczniowego |
Uczęszczał wtedy do szóstej klasy kieleckiego gimnazjum. Dzięki pamiętnikom szkolnego kolegi, Stanisława Jana Czarnowskiego, wiemy, jak wyglądało pomieszczenie, w którym Aleksander zdobywał wiedzę: „Sala klasy VI o dwóch oknach mieściła się naprzeciwko klasy V, w korytarzu dolnym gimnazjum, od strony podworca. Katedra stał w kącie na prawo, tablica na lewo przy piecu drzwi w pośrodku (…) Izba była dość ponura, obielona wapnem, jak wszystkie inne klasy, o ścianach przykurzonych, z podłogą zadeptaną błotem, rzadko mytą”.
Klasa kieleckiego gimnazjum. Widok współczesny (muzealny) |
Z tego właśnie miejsca Aleksander wyruszył do powstania. Zanim to jednak nastąpiło, koledzy z klasy zapamiętali jego wystąpienie na lekcji łaciny 22 stycznia 1863 roku, w dniu wybuchu insurekcji. Powiedział wtedy: „Moi kochani, teraz nie czas na Eneidę!” i obszedł ławki, zbierając egzemplarze Wergilego, po czym włożył je do zimnego pieca. Chwilę później usłyszano wielki huk. W pierwszej chwili zdawało się wszystkim, że to wybuch bomby, ale okazało się, że tylko masa śniegu spadła z dachu.
W kieleckim gimnazjum. Dziś Muzeum Lat Szkolnych Stefana Żeromskiego (też tam się uczył) |
Parę tygodni później z okien gimnazjum widać było szeregi powstańców, prowadzonych pod strażą kozaków do kieleckiego więzienia. To jednak nie zniechęciło młodych patriotów. Z całej szkoły do powstania poszło ich stu dziewiętnastu. Wśród nich był Aleksander Głowacki. Nie znamy konkretnej daty jego przyłączenia się do walczących, ale stało się to najprawdopodobniej jeszcze zimą 1863 roku. Świadczą o tym późniejsze opisy walk w dziełach Prusa, a także wspomnienie Tymoteusza Łuniewskiego, który odnotował między innymi: „Z oddziału Staninkiewicza przeszedłem z kilkoma kolegami do Bończy (…); znalazłem tu swego kolegę ze szkół i przyjaciela Głowackiego Aleksandra, który był podoficerem przy prochu, woził ładunki na pace. Pamiętam, staliśmy we wsi Dołha, w Romanowie, w Worońcu, pamiętam w nocy pod Worońcem w lesie przy młynie budowała moja kompania most spalony, którym rano przeszedł oddział”.
![]() |
Zamek Lubelski |
Udział w powstaniu omal nie zakończył się dla Aleksandra tragicznie. Został ranny we wsi Białka. Rosjanie zabrali go z pola walki i zawieźli do szpitala. Cztery miesiące odsiedział w więzieniu w Zamku Lubelskim, gdzie wyleczył się z romantycznych mrzonek. Jako małoletni uniknął sroższej kary. Do końca życia pozostał przeciwnikiem powstań.
Więcej na ten temat można przeczytać w czwartej części Podróży literackich.