sobota, 14 czerwca 2014

Śladami rodaków w Szwajcarii - cz.7. Zurych

Zurych to dla mnie przede wszystkim miejsce zamieszkania i śmierci Andrzeja Towiańskiego. Dlatego nie pokażę tu zbyt wielu zdjęć miasta (które nota bene po innych szwajcarskich nie wydało mi się pięknym), ale skupię się na miejscach, na których szczególnie mi zależało.


Portret Andrzeja Towiańskiego pędzla Walentego Wańkowicza.
Własność Muzeum Literatury w Warszawie.

Różnie można go nazwać: filozofem, mistykiem, gnostykiem czy po prostu nauczycielem, mistrzem duchowym. Żył w XIX wieku. Jego uczniami byli między innymi Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki. Z wykształcenia był prawnikiem, ale misję miał inną. Najkrócej rzecz ujmując chciał, żeby ludzie zrozumieli podstawową sprawę: nie będzie wolności i pokoju na świecie, dopóki człowiek się nie zmieni, nie zacznie żyć według zasad moralnych.
Właściwie mówił to samo, co Chrystus, jednak Towiańskiemu zależało na tym, aby nauka Jezusa z Nazaretu obowiązywała nie tylko w sferze prywatnej, ale także w stosunkach międzynarodowych. Od tego bowiem, czy politycy, władcy państw, będą prawdziwie religijnymi osobami (jak często deklarują), którym zależy na dobru ludzi, zależy przyszłość świata. Narody nie powinny zatem zabijać się nawzajem, ale współpracować dla dobra ludzkości. 
Od wieków powtarzają to wszyscy mądrzy ludzie i od wieków nadaremno. Towiański został uznany za wariata, a nawet szpiega cara, bo żył w czasach, kiedy mówienie o pokoju, zamiast walki w powstaniach było podejrzane. A on tylko chciał być wierny przykazaniom. Jeśli 5. mówi: "Nie zabijaj", to nie znaczy, że nie można zbijać jednych, a drugich już tak i się jeszcze za to medal dostanie. Potępiał patriotyzm, który zasadza się na nienawiści do innych ludzi, tylko dlatego, że nie są rodakami.

Poświęciłam Towiańskiemu pracę doktorską, zatem będąc w Zurychu postanowiłam najpierw odwiedzić jego grób.

Leży tu od 136 lat wraz z żoną Karoliną. Obok siostra żony Anna, jej mąż Ferdynand Gutt oraz dwie córki Towiańskich, Anna i Elżbieta, córka Guttów, Karolina, z mężem Józefem a także inni towiańczycy.










Wiązanka z 44 róż ułożona w dwie czwórki jest symboliczna. Nawiązuje do Mickiewiczowskiego Męża 44 z III cz. "Dziadów". Mąż ten miał być wyzwolicielem narodu. Gdyby politycy wcielali w życie etykę Towiańskiego (chrześcijańską po prostu) nikt nikogo by nie zniewalał i nie byłoby potrzeby walki za ojczyznę. 

Dlatego Adam Mickiewicz, który był uczniem Towiańskiego, mówił o nim jako o Mężu 44 w jednym z wykładów paryskich. 

Adam Mickiewicz odwiedził Zurych kilkakrotnie. Po raz pierwszy w 1829 roku, kiedy podróżował po północnej i wschodniej części Szwajcarii z Antonim Edwardem Odyńcem. Drugi raz być może w 1831, kiedy przemierzał ten kraj w drodze z Włoch do Powstania Listopadowego, ale już na pewno  w 1845 i 1846 roku. Wtedy to przyjeżdżał do Towiańskiego.

Spotykali się tu, gdzie stoi teraz nowy blok mieszkalny, na miejscu wyburzonego domu Towiańskich. Tylko ten mniejszy budynek pamięta czasy Mistrza Andrzeja. 


Widok od strony ogrodu. Dom Towiańskich wyglądał zapewne tak, jak te, sąsiadujące z nowym budynkiem (widocznym pośrodku). Wszystkie stare domy w tej części ul. Mainaustrasse są jednakowe.


Zainteresowanych tematem odsyłam do mojej książki oraz do strony: towianizm.blogspot.com

Towiańscy mieli pięć minut pieszo do Jeziora Zuryskiego. Musieli chadzać tą drogą.

Pewnie wtedy, podobnie jak dziś, mieszkańcy Zurychu odpoczywali na jeziorem, nad którym położone jest miasto.

Charakterystyczny widok Zurychu to wieże trzech kościołów: 

potężnej katedry ufundowanej przez cesarza Karola Wielkiego, kościoła św. Piotra z największą tarczą zegarową Europy i kościoła Fraumünster słynącego z niezwykłych witraży Marca Chagalla.

Nie starczyło mi czasu, żeby to wszystko zobaczyć. Muszę tam jeszcze kiedyś wrócić.

Miło było posiedzieć przy kawie i dźwiękach ulicznych muzykantów



Na koniec jeszcze lampka czerwonego wina i...

czas opuścić piękną Szwajcarię. Ach, szkoda...

14 komentarzy:

  1. Kolejny, bardzo ciekawy fotoreportaż ze szwajcarskiej podróży. To kraj, w którym nigdy nie byłam, nawet przejazdem, więc wszystko to dla mnie nowe i niezwykłe, choć oczywiście nazwy znane...
    Wiązanka z 44 róż - piękny biało-czerwony akcent, jakże wymowny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na zdjęciu czwartym dziewczynka z zapałkami ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna relacja... i aż szkoda, ze to juz koniec Szwajcarii...
    Podziwiam mocno za książkę! :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mogiły pozostały, waże, że są, że ktoś pamięta. Podziwiam dociekliwośc i staranność w dpkumentacji. Ciekawe..

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze jest zobaczyć Zurych z innej strony. Fajna fotorelacja, bardzo ciekawa.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To juz koniec Szwajcarii? Jaka szkoda... Pozdrawiam Baśka

    OdpowiedzUsuń
  7. Zbliżają się wakacje - czas wyjazdów. Ciekawa jestem jakie miejsca dla nas odszukasz... ? dokąd nas zabierzesz...? Czyimi śladami planujesz podróżować w te wakacje?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. jakże inna ta Szwajcaria widziana Pani oczami..taka nasza

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Agnieszko!
    Rzeczywiście poruszamy się w podobnym klimacie. Ja jednak po Dolnym Śląsku i okolicach.
    Fajna relacja z wędrówki i super zdjęcia.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Michał

    OdpowiedzUsuń
  10. Ładny hołd zrobiłeś. Dobra jazda!!
    Pocałunek z Béjar.

    OdpowiedzUsuń
  11. Yo tengo tu libro, lo que pasa es que el idioma polaco aun se me resiste... :-p
    Bonitas fotos, y tú muy guapa, como siempre.
    Besos desde Madrid.

    OdpowiedzUsuń
  12. wczoraj książka przyszła ...i wczoraj późnym wieczorem już była przeczytana

    a jutro do Małgosi siostry mojej zawiozę by i ona w tamten świat weszła

    bo ta książka o Towiańskim i także o czymś innym

    jestem pod wrażeniem

    już myślę ze Marcin mój prapra dziad jadąc na synod do Wilna, musi..musi i już skręcić i do Antoszwinć zajechać ..z Andrzejem porozmawiać..na 10 grobach 10 ,róż zostawić

    istotą tej książki jest...że warto iść jego śladami

    że Chrystus nie przyszedł po to by byli zadowoleni z siebie urzędnicy Pana B

    o tym ta książka ze dobrym być warto bo dobro wraca


    i jakże trzeba być dobrym człowiekiem by taką książkę napisać



    GP

    OdpowiedzUsuń

Pozostawienie komentarza (choćby anonimowego) daje mi poczucie, że warto dalej tworzyć ten blog, bo ktoś go jednak czyta:)