W tym roku po raz trzeci odwiedziłam Kowno. Do tej pory szkołę, w której uczył Adam Mickiewicz, oglądałam jednie z zewnątrz. Pisałam o tym rok temu: Mickiewicz w Kownie.
Teraz mogłam wejść do środka i zobaczyć salę, w której nauczał sam wieszcz! Radość moja nie miała granic i nią właśnie chcę się dziś z Wami podzielić - w Dniu Edukacji Narodowej.
W tej właśnie klasie w roku 1819 Adam Mickiewicz, świeżo upieczony absolwent Uniwersytetu Wileńskiego rozpoczął pracę jako nauczyciel. Stawił się wtedy u dyrektora Kowieńskiej Szkoły Powiatowej Stanisława Kostki Dobrowolskiego, który tak oto wspominał tamtą chwilę:
... wszedł młody człowiek, bardzo skromnie ubrany, ukłonił się grzecznie i o prefekta szkół kowieńskich zapytał. - Ja nim jestem - odpowiedziałem, wstając od stołu - ale z kim mam zaszczyt mówić? - dodałem. - Z Adamem Mickiewiczem, odezwał się cichym głosem młodzieniec; - naznaczony jestem na nauczyciela do tutejszej szkoły; poczem oddał mi list i plikę papierów od rektora uniwersytetu wileńskiego.- Zaprosiłem go na wieczerzę, obok siebie posadziłem; darem Bożym z nim się podzieliłem; i odtąd dzień ten, w którym pod moim dachem zasiadł po raz pierwszy do mojego stołu, zapisałem na zawsze w pamięci serca mojego.
Rozpoczął pracę żmudną i niewdzięczną - taką się jawiła poecie do samego końca. Wytrzymał cztery lata z przerwami na zwolnienia lekarskie brane jak często tylko się dało.
Przed depresją ratowała go poezja (powstały wtedy ballady, II i IV cz. "Dziadów", "Grażyna"...) i pani Karolina Kowalska. Stąd widział jej okna, w których oświetleniem dawała znak, kiedy mąż wychodził z domu.
Romans był burzliwy i poeta niemal nie przypłacił go życiem, kiedy wszystko wyszło na jaw. Otrzymał dwa wyzwania na pojedynek - od pana Kowalskiego i szambelana Nartowskiego, który również kochał się w pani Karolinie. Na szczęście do pojedynków nie doszło. I to nie Mickiewicz zrezygnował.
Rok temu, kiedy oglądałam tę szkołę z zewnątrz nie marzyłam nawet, że będę mogła zasiąść w ławce w klasie Mickiewicza. Dzięki pani Reginie, która z własnej inicjatywy załatwiła mi wejście, było to możliwe!
W wakacje mogłam spokojnie zwiedzić szkołę. Jest dziś bardzo nowoczesna.
Ale tradycję widać na każdym kroku. Nawet na korytarzach.
Dane mi było również zobaczyć w środku kościół jezuitów, niedostępny dla nikogo z zewnątrz (chyba że w szczególnych okolicznościach). Tutaj inauguruje się i kończy rok szkolny, odbywają się też inne uroczystości. Mickiewicz na pewno modlił się tu często.
Bowiem czucie i wiara silniej mówiły do niego, niż mędrca szkiełko i oko.
I tego Wam życzę w dniu Waszego święta, Kochani Nauczyciele:)
Źeby tak można było pojechać tam z uczniami. Fajna sprawa.
OdpowiedzUsuńDo Kowna można, nie ma granicy, póki co... Ale do środka chyba nie wpuszczą. Szkoda.
UsuńOj, kochliwy był ten nasz wieszcz! Pamiętam, jak nam Pani o tym opowiadała:) Pozdrawia była uczennica Aneta.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze. Pozdrawiam:)
UsuńWyjątkowe szczęście, że można było wejść do środka i zobaczyć gdzie uczył Mickiewicz. Cieszę się, że dzięki Tobie i my możemy zobaczyć wnętrza szkoły i kościoła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
A ja się cieszę, że jeszcze kogoś to interesuje. Pozdrawiam:)
UsuńTo z tego okienka wabiła Go do siebie Karolina... ?
OdpowiedzUsuńPodobno z tego:)
UsuńNo takiej wycieczki z historią to ja aż zazdraszczam ;)))
OdpowiedzUsuńDzięki :) Jak Twoje dziecię będzie kiedyś omawiało Mickiewicza (szybciej niż Ci się wydaje:), to zajrzyjcie tu razem.
UsuńŚledzę bardzo uważnie Pani blog i z każdym kolejnym wpisem jestem pod coraz to większym wrażeniem tego jak Pani w mistrzowski sposób potrafi przedstawić wszystkie ciekawe informacje zawarte w danej tematyce. Jestem Pani byłym uczniem a dokładniej tegorocznym maturzystom z klasy 3A pewnie Pani się domyśli o kogo chodzi:) Zdawałem na studia wojskowe w Warszawie i muszę Pani powiedzieć że w jakimś stopniu przyczyniła się Pani ze udało mi się na nie dostać:) Według mnie informacje które zamieszcza Pani na swoim blogu powinny być przyswajane przez obecnych uczniów VLO i to nie tylko klas humanistycznych ale również matematycznych i przyrodniczych, każdy wpis zamieszczony na blogu jest ogromną skarbnicą wiedzy nie tylko o świecie literatury ale również o samym sobie. Mam nadzieje , że uczniowie VLO doceniają to jakiego mają świetnego nauczyciela, pedagoga i człowieka z pasją której w obecnych czasach brakuje wielu nauczycielom nie tylko szkół średnich ale i akademickich. Życzę Pani dalszej owocnej pracy i mam nadzieje w przyszłości coraz to wyższych tytułów naukowych. Ps. Miała Pani rację mówiąc ze na studiach szczególnie tych poza Płockiem doświadczymy co to znaczy się uczyć:) Ja już tego doświadczyłem na pierwszym wykładzie:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się, Adasiu! Nie podpisałeś się, ale żaden inny mój uczeń nie wybrał studiów wojskowych, stąd wiem, że to Ty. Dziękuję Ci za te słowa. One są prawdziwą nagrodą w mojej niełatwej pracy.
UsuńŻyczę Ci sukcesów w życiu osobistym i zawodowym. A wybrałeś sobie zawód bardzo odpowiedzialny. Polecam Ci wiersz Juliana Tuwima "Do prostego człowieka", zwłaszcza w wykonaniu zespołu Akurat. Niech jego przesłanie pomaga Ci podejmować tylko słuszne decyzje.
Powodzenia!
Pamięć murów jest niesamowita... bardzo dziękuję za możliwość zajrzenia do klasy, w której "obuczał żmudzkie łby" i recytował swoje "seksterny" (jakby się to obecnie nie kojarzyło :))
OdpowiedzUsuńSerdeczności, Andrzej Fabianowski
Jak zwykle jest Pan nieoceniony, Profesorze!
UsuńUjmuje autentyzm miejsca, o którym słyszał nieomal każdy uczeń polskiej szkoły!
OdpowiedzUsuń