Legenda głosi, że Stefan Żeromski mieszkał przez jakiś czas w latarni morskiej i tam napisał "Wiatr od morza". Ale to tylko legenda. Ani pisarz nie nocował w latarni, ani wspomniana książka tam nie powstała. Została napisana w Gdyni, a początki jej sięgają małego domku w Orłowie, któremu poświęcony jest poprzedni post.
Jednak Żeromski był gościem latarni w Rozewiu i znał Leona Wzorka, latarnika opiekującego się tym miejscem do września 1939 roku, kiedy to został zamordowany przez Niemców. Prawdopodobnie to właśnie on wymyślił legendę o pobycie pisarza w latarni, a rozpropagował ją medialnie dziennikarz Alfred Świerkosz, który po latach przyznał się do tej zmyślonej historii.
W latarni Rozewie powieszono tablicę poświęconą Leonowi Wzorkowi. Dwie inne upamiętniają pobyt Stefana Żeromskiego w tym miejscu. A zaglądał on tam, przebywając nad Zatoką Pucką. Wówczas to odbywał długie spacery po całym Półwyspie Helskim. Fascynowała go zwłaszcza ta latarnia.

Została nazwana jego imieniem w 1933 roku, osiem lat po śmierci pisarza, który - jak głosi napis - w mrokach narodowej nocy (zaborów) był niczym latarnia, bo wskazywał drogi do niepodległości.

Oprócz tablic poświęcone jest Żeromskiemu jedno z pomieszczeń wieży, a przed nią stoi pomnik pisarza. Zadumany, podparty lewą dłonią patrzy na latarnię.
A w niej takie cudeńka: małe muzeum latarni morskich nad Bałtykiem,
zdjęcia pisarza, jego książki oraz rękopisy...
Stare wydania powieści i opowiadań Żeromskiego, związanych tematycznie z morzem oraz Wisłą.
Jest to miejsce, które warto odwiedzić.
Zupełnie niespodziewanie byłam świadkiem przygotowań do uroczystości nadania imienia drugiej rozewskiej latarni. Bowiem kilkaset metrów dalej jest Rozewie II, wieża, w której podobno rzeczywiście mieszkał Jan Kasprowicz.
Poeta po raz pierwszy w swoim życiu trafił nad polskie morze mając 60 lat, kiedy w roku 1920 został wezwany przez ówczesne nasze władze do szerzenia wśród miejscowej ludności idei polskości. 17 czerwca 1920 roku odwiedził w Orłowie Stefana Żeromskiego. Obaj spotykali się również w Rozewiu.
Latem 1922 roku Kasprowicz spędził tu kilka tygodni. Tak zachwyciło go to miejsce, że nawet poświęcił mu kilka wierszy (m.in. "Balladę o latarni morskiej w Rozewiu").
Niestety nie dane mi było wejść do środka. Miałam pecha, bowiem następnego dnia odbywały się uroczystości nadania imienia tej latarni i gorączkowo usuwano jakąś awarię. Nie mogłam czekać. Może innym razem...
Dobrze, że wybudowana 1875 roku latarnia wreszcie (dwa tygodnie temu) doczekała się swego imienia. Teraz dwie rozewskie wieże mają za patronów znakomitych pisarzy, którzy pokochali to miejsce i wiele zrobili, aby była tam Polska. W ich czasach nie było to takie oczywiste jak dziś.
Rozewie to bardzo ładne miejsce. Za czasów Żeromskiego i Kasprowicza zapewne dużo spokojniejsze. Nie było tylu turystów. Ale i dziś można znaleźć mniej uczęszczane szlaki.
Tuż przy głównej drodze (jedynej prowadzącej do tej miejscowości) stoi nieco zapomniany pomnik.
Upamiętnia miejsce, gdzie król dwóch narodów po obu stronach Bałtyku wrócił do Polski po koronacji w Szwecji. Formalnie panował już tam dwa lata, od śmierci swego ojca Jana III, ale dopiero w 1594 roku, po układach z opozycją, mógł się oficjalnie koronować.
Wrócił do ojczyzny swej matki jak wiatr ... od morza.