Za nami długi weekend. Spędziłam go nad naszym morzem, ale kto by pomyślał, że pojechałam tam plażować, myliłby się bardzo. Chciałam poznać Orłowo, dziś część Gdyni, dawnieszą wieś kaszubską, którą upodobał sobie Stefan Żeromski.
A wszystko zaczęło się od listu pisarza do Bernarda Chrzanowskiego z marca 1919 roku, w którym Żeromski wyrażał pragnienie zamieszkania na Wybrzeżu. Niespełna rok później ponowił życzenie, pisząc do tegoż przyjaciela: "Marzę, jak o raju, o jakimś dworku, willi nad morzem, gdyż tu w Warszawie chorowałem długo i ciężko na grypę "hiszpańską", a właśnie nad morzem lekarze radzą mi zamieszkać ze względu na serce i płuca."
Bernard Chrzanowski rychło przystąpił do szukania takiego miejsca. Znalazł je blisko przystani rybackiej, u podnóża zalesionego wzgórza, obok klifu. Żeromski przeniósł się do domku w Orłowie wraz z siedmioletnią córką Moniką i swoją drugą "żoną" (oficjalnie ślubu nie mieli) Anną. Pisał, że tu czuje się spokojny i szczęśliwy.
W Orłowie odwiedzali go m.in. Jan Kasprowicz i Jan Lechoń. Żeromski napisał tu opowieść „Sambor i Mestwin” o dwóch ogromnych bukach, które wypatrzył podczas spacerów w okolice Witomina.
W odrestaurowanym Domku Żeromskiego, który jest dziś siedzibą Towarzystwa Przyjaciół Orłowa, można oglądać pamiątki związane z pisarzem i jego pobytem nad Bałtykiem oraz nieduże wystawy. Pokoje na parterze i stylowe poddasze są miejscem wernisaży, spotkań z pisarzami i kameralnych koncertów.
Można się tu także napić kawy i zjeść pyszny deser, czytając przy tym liczne tablice upamiętniające pobyt pisarza w tym miejscu.
W takiej scenerii miło zabrać się do lektury "Wiatru od morza", książki która powstała nieco później, ale której pomysł zrodził się ponoć w tym domku.
Szkoda tylko, że jest ona przywiązana, jakby tłum złodziei miałby się na nią rzucić, a i tak nie uchroniło to ją od dewastacji. Notabene warto byłoby wymienić ten egzemplarz. Chyba nie kosztuje więcej niż serwowana tu kawa.
Choć jest to książka mało znana, jednak odegrała istotną rolę w życiu Stefana Żeromskiego. Był on kandydatem do Literackiej Nagrody Nobla w 1924 roku. Jednak dwa lata wcześniej opublikował rzecz o polskości ziem nadbałtyckich i wielopokoleniowej walce z germanizacją - "Wiatr od morza". Wieść niesie, że to było przyczyną niechęci Komitetu Noblowskiego (w którym zasiadali też Niemcy) do tejże kandydatury.
Oficjalnie decydujące znaczenie miały względy literackie - styl Żeromskiego wydał się ciężki, poruszane tematy - lokalne, klimat prozy - pesymistyczny i zniechęcający czytelnika. Ostatecznie więc nagrodę otrzymał wtedy Władysław Reymont za powieść "Chłopi".
Kiedy czyta się "Wiatr od morza", nietrudno jednak uwierzyć w nieoficjalną przyczynę niechęci Niemców do Żeromskiego, zobaczcie sami:
"Stara jego [Fryderyka II], po przodkach odziedziczona nienawiść do polskiego szlacheckiego stanu, do ludu mówiącego po polsku, mściwość w każdej krwi kropli krążąca (...) wzrastała, a wstręt do wszystkiego, co duchem polskim trąciło, wzmagał się..."
"Poczytywał też wszystek lud w kraju zabranym za jednorodne zbiorowisko głupoty, za kraj Irokezów, który jedynie dzięki kolonizacji przez Niemców, jako dobrych gospodarzy, ucywilizowany być może."
Żeromski nie zabawił długo w Orłowie. W związku z trwającą wojną polsko-bolszewicką, pod koniec lipca 1920 roku udał się do Warszawy, potem zaś do Wyszkowa, gdzie był korespondentem wojennym.
Widok z okna Domku Żeromskiego |
Nad Bałtyk wracał jeszcze, ale o tym następnym razem.
Zainteresowało mnie szczególnie to zdjęcie z listem, chyba do pisarza od czytelnika? Bardzom ciekawa tego listu:)
OdpowiedzUsuńTo list Żeromskiego, pisany w ostatnim roku życia, kiedy mieszkał w Zamku Królewskim w Warszawie. Nie jest zaznaczone do kogo, ale to pismo autora "Przedwiośnia" (o której to książce w pierwszym zdaniu wspomina).
UsuńAni przez myśl mi nie przeszło, że mogłabyś nad morze jechać, żeby poplażować...;o)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńSympatyczny domek. Jest ślad po jakimś napisie, ciekawe jakim?
OdpowiedzUsuńTam był napis Domek Żeromskiego. Szkoda, że już go nie ma. A ten ślad warto byłoby usunąć, bo szpeci.
UsuńAle wygląda naprawdę bardzo interesująco :)
OdpowiedzUsuńMam dość blisko do Orłowa, ale jakoś nigdy tam nie byłam. Dzięki Twojemu postowi czuję się zachęcona, by się tam kiedyś wybrać. Byłam za to na Rozewiu, koło latarni morskiej, z którą też Żeromski miał coś do czynienia...
OdpowiedzUsuńO tej latarni za kilka dni. Zapraszam:)
UsuńDomyślam się, że następna relacja będzie z Latarni na Przylądku Rozewie :-))
OdpowiedzUsuńTak, ale nie tylko. Jest coś, co mnie zaskoczyło i dla Was, mam nadzieję, też będzie niespodzianką :)
UsuńInteresujące miejsce. Ta książka na kiju - jakbym się cofnął 30 lat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Faktycznie :)) Mogliby to zmienić. Pozdrawiam również.
UsuńListy Żeromskiego mają swój niepowtarzalny styl i klimat. Jego twórczość jest wspaniała.
OdpowiedzUsuńNie jest moim ulubionym pisarzem, ale de gustibus non est disputandum :)
UsuńMoim ulubionym pisarzem także nie jest, choć zaczytywałam się nim w dzieciństwie. Ale dziś musiałabym na nowo skonfrontować się z jego twórczością, zwłaszcza, że bliskie mu były te rejony naszego kraju, które i mnie są tak bliskie.
OdpowiedzUsuń