Przez ostatnich 20 lat swojego życia Maria Konopnicka prawie nieustannie była w podróży. Co ją tak gnało? Przed czym uciekała? Przed mężem utracjuszem, żeby nie spłacać jego długów? Przed wstydem z powodu córki kleptomanki, która w dodatku postanowiła zostać aktorką? Przed cierpieniem po stracie ukochanego syna Tadeusza? Przed wielbicielami i krytykami? Wreszcie przed samą sobą? Na te wszystkie pytania można odpowiedzieć twierdząco. Podróże związane były także ze stanem jej zdrowia oraz stanowiły inspirację do pracy twórczej. Ale nie to będzie tematem naszego postu. Zatrzymajmy na chwilę Konopnicką w Nicei, którą odwiedzała dość chętnie i na długo.
Promenada Anglików - najbardziej znana ulica w Nicei |
Po raz pierwszy poetka przybyła tu w 1892 roku i spędziła prawie trzy miesiące. Niewiele jednak wiemy o tym pobycie. Dużo więcej o następnym na przełomie lat 1896/97. Otóż mogła sobie na niego pozwolić, dzięki stypendium im. Marii Sienkiewiczowej (pierwszej żony noblisty) dla pisarzy zagrożonych gruźlicą. Przebywała na tej kuracji ponad cztery miesiące. Przyjechała do Nicei koleją ze Lwowa przez Węgry. Podróż ta trwała sześć dni. Opisała ją krótko w liście do stryja Ignacego Wasiłowskiego z 11 grudnia 1896 roku:
Rue de France - ulica przy której mieszkała pisarka |
....drogę miałam do Pesztu doskonałą... Ale od Pesztu b. przykrą, więc żałowałam, żem dla taniości tę linię wybrała. Żadnych połączeń bezpośrednich w pociągach; na różnych małych stacjach przyjazd wieczorem, a wyjazd 2, 3 w nocy. I to w śnieg, w mróz (...) Od Genui znów po trosze zaczęło się ocieplać (...), aż po 10-u godzinach drogi nad morzem, dojechałam wreszcie do Nicei, gdzie zupełna wiosna.
W tym domu spędziła prawie pół roku |
Żyła bardzo skromnie w pokoiku na trzecim piętrze, zachwycając się morzem, słońcem i kwiatami: ...jakbym ja to wszystko posłać Ci tam chciała, najmilszy Stryju - pisała do Wasiłowskiego. Drażnili ją jednak ludzie, których obserwowała: przykra rzecz po prostu patrzeć, jak się tyle tysięcy ludzi kręci bez celu, owszem, z najgłupszym celem próżności i marnej chluby.
Kolejny raz zamieszkała w Nicei w listopadzie 1909 roku. Do córki Zofii pisała, że nie da się wysiedzieć w Wiedniu, bo "wichry niemożliwe" ani w Monachium, gdzie "zamieć śnieżna, orkan prawdziwy, jak na stepie. Ledwo żywa zawlokłam się do Mediolanu, gdzie panowała mgła, deszcz i błoto (...) A z kaszlu zrobił się bronchit. Jedziemy tedy na zachód południowy i losy zatrzymują nas w Nicei, gdzie od razu fale słońca i ciepła.
Tablica przy rue de France 63 |
Podróżowała wtedy z Marią Dulębianką. Zamieszkały około 200 metrów od morza, przy Rue de France. Dziś w kamienicy pod numerem 63 jest tablica upamiętniająca ten najdłuższy, bo trwający pół roku i zarazem ostatni pobyt pisarki w tym mieście. Mieszkanie należało do niejakiej pani Chmielewskiej z Wilna, o której Konopnicka pisała, że jest tej tuszy, że we drzwi bokiem wchodzi. A ponieważ gotuje nam obiady, jest nadzieja, że i my coś niecoś przytyjemy. Niestety kuchnia pani Chmielewskiej nie pomagała, pisarka czuła się bardzo źle. Podawano jej iniekcje z arszeniku!
W tym czasie dowiedziała się o chorobie Elizy Orzeszkowej (która zmarła trzy miesiące później). Pisała do niej: Moja serdeczna Elizo! Cała jestem wstrząśnięta wiadomością o Twojej chorobie i gdybym tylko miała takie siły, leciałabym tam, żeby być przy Tobie... Sił tych jednak nie miała. Przeżyła przyjaciółkę tylko o pięć miesięcy.
Muzeum Masséna |
Kiedy czuła się lepiej, spacerowała. Mogła podziwiać znajdującą się tuż obok jej mieszkania, na tej samej ulicy Willę Masséna. Budynek powstał w 1898 roku na zamówienie Victora Massény, księcia Essling oraz Rivoli. Wzniesiony w stylu Belle Époque, na pewno przykuł uwagę pisarki. Dziś znajduje się w nim muzeum, którego Konopnicka nie mogła jednak zwiedzać, bowiem powstało 11 lat po jej śmierci.
Willa nawiązuje do stylu Empire powstałego i popularnego w trakcie rządów Napoleona. To właśnie słynnemu cesarzowi rodzina Victora Massény zawdzięcza swoje tytuły. We wspaniałych wnętrzach znajdziemy wiele pamiątek z czasów Bonapartego. Wokół rozciąga się piękny ogród, wychodzący na Promenadę Anglików, czyli nad morze.
W marcu 1910 roku Konopnicka donosiła córce, że się jej już i ta kuracja, i ta cała Nicea naprzykrzyła, że strach. Zapewne przyczyniły się do tego zatargi z właścicielką mieszkania, którą zaczęła nazywać flądrą. Kilka razy rozmawiała z Marią Rodziewiczówną, która mieszkała w pobliskim Monte Carlo, ale przyjeżdżała do Nicei specjalnie do Konopnickiej. Zupełnie teraz przejęta buddyzmem - i to jako wyznawczyni gorąca. I ja odnoszę się do buddyzmy sympatycznie, ale jako do systemy filozoficznego - czytamy w liście do syna Jana z 13 marca 1910 roku.
Bardzo interesujące! Dzięki za post i piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńA przy okazji - nie ma tam gdzieś na Riwierze francuskiej śladów naszej Heleny Mniszkówny? Z pewnością też tam podróżowała, bo są ślady wrażeń z Riwiery (nie pomnę, czy z Nicei dokładnie) w "Gehennie", takiej obszernej powieści kresowej (akcja dzieje się tak: Wołyń, Riwiera, Anglia, Wołyń).
Śladów Mniszkówny nie spotkałam. Podobnie jak Zapolskiej, Reymonta, Żeromskiego i innych naszych pisarzy, którzy tam przebywali. Cóż, nawet gdyby były, nie można dotrzeć wszędzie...
UsuńPiękna wędrówka. Ja spotkałam się nie tak dawno temu z duchem Marii Konopnickiej w Żarnowcu. W sieni stoi jej kufer podróżny marki Louis Vuitton, do którego wchodziły zaledwie 2 suknie! Może zabrała go do Nicei?
OdpowiedzUsuńWidziałam ten kufer. Muszę kiedyś napisać o Żarnowcu, bo jakoś dotąd nie znalazłam na to czasu:) Pozdrawiam serdecznie.
UsuńNie sądziłam, że z taką przyjemnością przeczytam o Marii Konopnickiej, która nie była moją ulubioną pisarką. Obietnicę spełniłam(15.08 przelew na zrzutkę o Mickiewiczu). Mam nadzieję, że trafił na konto. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Doszło. A co do Konopnickiej, to faktycznie jej życiorys jest ciekawszy od twórczości:) Pozdrawiam serdecznie.
UsuńDziękuję za kolejną ciekawą wycieczkę. Jak widzę jeszcze wiele nie wiem o naszych twórcach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam stateczną dojrzałością sierpniowego lata i zapachem kiszonych ogórków
Ja też jeszcze wiele o nich nie wiem. Za każdym razem, jak przygotowuję się do podróży, uświadamiam sobie, jak mało wiem:) Pozdrawiam serdecznie.
UsuńThis looks like a beautiful place to visit to visit some day. This place is absolutely stunning, very pretty. Thanks for the share, hope you had a fantastic weekend. Keep up the posts.
OdpowiedzUsuńWorld of Animals
Pięknie to ujęłaś:
OdpowiedzUsuń"Jej życiorys jest ciekawszy od twórczości"...
Podpisuję się pod tym obiema rękami !! ;o)
😉
UsuńSuper wpis. Niesamowici są nasi pisarze.
OdpowiedzUsuńPrawda?
UsuńZawsze się zastanawiałem, skąd nasi pisarze czerpali fundusze na takie podróże. Czy tantiemy za utwory, które pisali były wystarczające na godne życie. Dzisiaj uchyliłaś troszkę rąbka tajemnicy.
OdpowiedzUsuńKolejny ciekawy wpis, pozdrawiam.
No właśnie, fundusze... Zawsze biedny Mickiewicz też jakoś dużo podróżował. Zastanawia mnie to do dziś:)
UsuńKonopnicka nie była tuzinkową i szablonową poetką i kobietą. Wyprzedzała epokę w sposobie bycia i życia. Wątku nicejskiego jakoś tak nie znałam. Co do jej twórczości, to trudno ją jednoznacznie sklasyfikować i ocenić. Trudno mi jednak wyobrazić poezję dla dzieci bez wierszy Konopnickiej.
OdpowiedzUsuńDoceniam Konopnicką, bo jako kobieta z XIX wieku z szóstką dzieci osiągnęła bardzo dużo.
Usuńja tez tam bylam jest cudownie !
OdpowiedzUsuńwyglada extra wow !
OdpowiedzUsuń