Mija 50 lat od śmierci Witolda Gombrowicza. Źródła podają dwie daty jego odejścia: 24 i 25 lipca. Zmarł w nocy między tymi dniami. Jego żona twierdzi, że o północy, stąd nie wiadomo, na którą datę się zdecydować. Ostatnich pięć lat swojego życia spędził we francuskim miasteczku Vence. Tam też został pochowany.
Ekspozycje można zwiedzać od wtorku do soboty. Wstęp jest bezpłatny. Na parterze znajduje się biuro informacji turystycznej, pierwsze piętro przeznaczono na salę konferencyjną, dopiero na drugim, w dawnym mieszkaniu Gombrowiczów, zobaczymy wystawy poświęcone pisarzowi. Jest jeszcze punkt widokowy na trzecim piętrze, ale zazwyczaj niedostępny dla turystów.
Ciekawa jest już klatka schodowa. Możemy poczytać na temat renowacji willi, a także zapoznać się z biografią Gombrowicza. Informacje są bogato ilustrowane zdjęciami, a całość cieszy oczy estetów.
Mnóstwo zdjęć z różnych etapów życia autora Ferdydurke sprawia wrażenie, jakby autorzy ekspozycji świadomie chcieli nawiązać do ulubionego motywu w jego twórczości, streszczającego się w jednym krótkim słowie JA.
W pierwszym tomie swojego Dziennika Gombrowicz pisał: Słowo "ja" jest tak zasadnicze i pierwotne, tak wypełnione najbardziej namacalną a przeto najuczciwszą rzeczywistością, tak nieomylne jako przewodnik i surowe jako probierz, iż zamiast nim gardzić, należałoby paść przed nim na kolana. (...) Ja jestem najważniejszym i bodaj jedynym moim problemem: jedynym ze wszystkich moich bohaterów, na którym mi naprawdę zależy.
Brak rzeczy osobistych bohatera wystawy rekompensuje w jakimś stopniu jej iście gombrowiczowski klimat. Warto też wyjrzeć przez okno, żeby zobaczyć, jaki z niego widok na plac Starego Miasta miał pisarz, choć dziś, po 50 latach od jego śmierci, zapewne wiele się tu zmieniło.
Dla Gombrowicza ziemski czas zatrzymał się, jak już wspomniałam, o północy z 24 na 25 lipca 1969 roku. Od lat chorował na astmę. Dwa dni przed śmiercią ataki się nasiliły. Z relacji żony wiemy, że późnym wieczorem zjadł trochę malin i wypił kieliszek burgunda. To go uśpiło. Następnego dnia lekarze stwierdzili zgon, spowodowany niewydolnością oddechową i zawałem serca.
Został pochowany na miejscowym cmentarzu, do którego idzie się z muzeum może z 10 minut. Trudno jednak znaleźć mogiłę pisarza, jeśli nie ma się żadnej informacji, gdzie szukać. Ja skorzystałam z mapki zamieszczonej tu: grób Gombrowicza. Poniższe zdjęcia, przybliżą Wam lokalizację.
Po wejściu główną bramą na cmentarz, przechodzimy "rondo" prawą stroną i idziemy do końca, aż zacznie się niższy taras. Wtedy kierujemy się w lewo i szukamy żółtego domu, przylegającego do muru cmentarza. Po drugiej stronie tego muru, zaraz przy nim, leży Gombrowicz.
Będąc w Vence warto wybrać się jeszcze chociażby do katedry pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny Narodzenia z IV wieku n.e., gdzie znajdziemy mozaikę Marca Chagalla z 1911 roku.
Sama świątynia jest maleńka, ale kiedyś była tu siedziba biskupstwa. Marc Chagall ozdobił ją piękną mozaiką. Artysta ten jest pochowany niedaleko Vence w miejscowości Saint-Paul-de-Vence.
Na koniec zwierzę Wam się z pewnej przygody. Otóż wracając z Vence autobusem do Nicei, gdzie mieliśmy nocleg, zauważyliśmy już na przystanku pewnego pana. Przypomina Wam kogoś?
Szkoda, że był w okularach przeciwsłonecznych, ale układ twarzy, nos, usta... Mina...
Gombrowicza, nieprawdaż? Porównajcie choćby z tym zdjęciem:)
Tak to właśnie nie mogliśmy rozstać się z pisarzem... a może on z nami? Za kilkanaście dni przypada 115. rocznica jego urodzin. Będzie więc o nim mowa w następnym poście. Zapraszam.
25 października 1964 roku razem z Ritą Labrosse (wzięli ślub 28 grudnia 1968) zamieszkali w apartamencie na drugim piętrze willi „Alexandrine” przy Place du Grand-Jardin 36, tuż przy starówce. Dziś jest tam muzeum.
Przez wiele lat willa była zaniedbana, dopiero w 2004 roku, po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, w stulecie urodzin pisarza, zaczęto rozmawiać na temat jej odnowienia i upamiętnienia w niej pobytu Gombrowicza. Dopiero jednak jesienią 2016 roku zaczęto prace remontowe, a w lutym 2017 roku zostało podpisane porozumienie między naszym Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego a burmistrzem Vence w sprawie utworzenia muzeum. Otwarto je we wrześniu tego samego roku w obecności żony pisarza.
Ekspozycje można zwiedzać od wtorku do soboty. Wstęp jest bezpłatny. Na parterze znajduje się biuro informacji turystycznej, pierwsze piętro przeznaczono na salę konferencyjną, dopiero na drugim, w dawnym mieszkaniu Gombrowiczów, zobaczymy wystawy poświęcone pisarzowi. Jest jeszcze punkt widokowy na trzecim piętrze, ale zazwyczaj niedostępny dla turystów.
Ciekawa jest już klatka schodowa. Możemy poczytać na temat renowacji willi, a także zapoznać się z biografią Gombrowicza. Informacje są bogato ilustrowane zdjęciami, a całość cieszy oczy estetów.
Mnóstwo zdjęć z różnych etapów życia autora Ferdydurke sprawia wrażenie, jakby autorzy ekspozycji świadomie chcieli nawiązać do ulubionego motywu w jego twórczości, streszczającego się w jednym krótkim słowie JA.
W pierwszym tomie swojego Dziennika Gombrowicz pisał: Słowo "ja" jest tak zasadnicze i pierwotne, tak wypełnione najbardziej namacalną a przeto najuczciwszą rzeczywistością, tak nieomylne jako przewodnik i surowe jako probierz, iż zamiast nim gardzić, należałoby paść przed nim na kolana. (...) Ja jestem najważniejszym i bodaj jedynym moim problemem: jedynym ze wszystkich moich bohaterów, na którym mi naprawdę zależy.
Zapewne niektórzy z Państwa pamiętają, jak zaczyna się Dziennik. Prezentuje to poniższe zdjęcie.
Gombrowicz odbija się w swojej twórczości jak w lustrze. Przyjmuje różne "gęby", wśród których szuka prawdziwego "ja". Pięknie oddaje to lustrzana szafa z jego książkami.
Jedyną rzeczą w muzeum należącą do pisarza jest zegar, widoczny na poniższym zdjęciu. Przepraszam za jakość fotografii, ale trudno ją było zrobić, bo zewsząd odbijało się światło.
Brak rzeczy osobistych bohatera wystawy rekompensuje w jakimś stopniu jej iście gombrowiczowski klimat. Warto też wyjrzeć przez okno, żeby zobaczyć, jaki z niego widok na plac Starego Miasta miał pisarz, choć dziś, po 50 latach od jego śmierci, zapewne wiele się tu zmieniło.
Sądzę, że klimat tego miasteczka jednak pozostał ten sam, mimo większego ruchu samochodowego. Są tam bowiem uliczki, na których ma się wrażenie, że czas się zatrzymał w XX wieku, a nawet wcześniej.
Został pochowany na miejscowym cmentarzu, do którego idzie się z muzeum może z 10 minut. Trudno jednak znaleźć mogiłę pisarza, jeśli nie ma się żadnej informacji, gdzie szukać. Ja skorzystałam z mapki zamieszczonej tu: grób Gombrowicza. Poniższe zdjęcia, przybliżą Wam lokalizację.
Po wejściu główną bramą na cmentarz, przechodzimy "rondo" prawą stroną i idziemy do końca, aż zacznie się niższy taras. Wtedy kierujemy się w lewo i szukamy żółtego domu, przylegającego do muru cmentarza. Po drugiej stronie tego muru, zaraz przy nim, leży Gombrowicz.
Jasny grób, położony między żywopłotem a ciemnymi grobami, jest widoczny z daleka. Byłam tam ponad rok temu. Wyglądał na nieco zapomniany. Myślę jednak, że w rocznice śmierci czy urodzin pisarza, ktoś o nim tam pamięta.
Będąc w Vence warto wybrać się jeszcze chociażby do katedry pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny Narodzenia z IV wieku n.e., gdzie znajdziemy mozaikę Marca Chagalla z 1911 roku.
Szkoda, że był w okularach przeciwsłonecznych, ale układ twarzy, nos, usta... Mina...
Gombrowicza, nieprawdaż? Porównajcie choćby z tym zdjęciem:)
Tak to właśnie nie mogliśmy rozstać się z pisarzem... a może on z nami? Za kilkanaście dni przypada 115. rocznica jego urodzin. Będzie więc o nim mowa w następnym poście. Zapraszam.