czwartek, 12 grudnia 2019

Gustaw Herling-Grudziński w Płocku

Z okazji kończącego się właśnie roku Gustawa Herlinga-Grudzińskiego (w setną rocznicę jego urodzin) Książnica Płocka zorganizowała wystawę poświęconą temu pisarzowi. Starszemu pokoleniu może być on kompletnie nieznany, bo do roku 1989 zakazany w Polsce. Dopiero od niespełna trzydziestu lat czyta się jego "Inny świat" w szkole, więc ci, którzy kończyli ją wcześniej, mogli w ogóle nie zetknąć się z jego twórczością. 


Herling-Grudziński urodził się w Kielcach, zmarł w Neapolu. Nie będę tu pisać jego życiorysu, bo ten łatwo znaleźć w internecie. Wspomnę tylko, że miał dwadzieścia lat, jak wybuchła II wojna światowa i został skazany na pięć lat łagru za "szpiegostwo", to znaczy za nazwisko podobne do Göringa - niemieckiego oficera, prawej ręki Hitlera oraz za posiadanie oficerskich butów. Wiemy, że Rosjanie potrafili skazać człowieka na śmierć za jeszcze bardziej absurdalne "winy". 


Zastanawia podwójne nazwisko pisarza. Za granicą znany jest wyłącznie pod jednym - Herling. Skąd wziął się zatem Grudziński? Według legendy rodzinnej drugi człon nazwiska był, jak mówił pisarz Zdzisławowi Kudelskiemu, "rezultatem faktu, że mój pradziadek czy prapradziadek był w oddziałach Czachowskiego w lasach kieleckich w czasie powstania styczniowego. Tam mu to drugie nazwisko nadano, ale ja nigdy nie natrafiłem na żadne ślady czy dowody tego twierdzenia, także muszę to uznać za legendę, coś w rodzaju rodzinnego mitu". Jednak podtrzymywał to nazwisko. Może dlatego, że brzmiało bardziej po polsku niż to pierwsze?


Zakazany był w ojczyźnie z prostej przyczyny. Więzień łagrów, który opisał, jak wygląda w nich życie, który cudem i w ostatniej chwili (był już w trupiarni) wydostał się stamtąd i wstąpił do Armii Andersa, walczył pod Monte Cassino i pozostał we Włoszech, nie mógł być znany w PRL.  Dziś, na szczęście, jego "Inny świat" jest na liście lektur, a instytucje kulturalne robią o nim wystawy oraz prelekcje. W jednej z nich uczestniczyłam niedawno z moimi uczniami.


Autorką wystawy jest pani Ewa Lilianna Matusiak. Zobaczyliśmy bogatą w archiwalne fotografie,  działającą na wyobraźnię prezentację historycznych fotografii ze zbiorów Archiwum Państwowego w Gdańsku i Muzeum Mazowieckiego w Płocku oraz afiszy niemieckich władz okupacyjnych z 1939 roku ze zbiorów Archiwum Państwowego w Płocku. Wysłuchaliśmy także niezwykle ciekawej opowieści o Herlingu i czasach jego młodości.


Uczniom naprawdę podobała się ta lekcja. Pani Matusiak potrafiła przemówić do ich wyobraźni, podkreślając, że pisarz był w ich wieku, gdy wybuchła wojna. Miał plany takie jak oni - dalej się kształcić, znaleźć pracę, założyć rodzinę... W jednej chwili znalazł się w innym świecie, takim, którego się nie spodziewał i z którego cudem ocalał. I który na szczęście opisał, ku przestrodze następnym pokoleniom. Mam nadzieję, że moi uczniowie przeczytają tę książkę.


14 komentarzy:

  1. A juz myslalem, ze pisarz faktycznie byl w Płocku!:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już przeczytałam. Nie jest to książka łatwa w odbiorze, ale na pewno potrzebna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Należę właśnie do starszego pokolenia które nie znało postaci Herlinga Grudzińskiego.Z przyjemnością poszerzyłam swoją wiedzę.Warto zaglądać do Twojego bloga. Pozdrawiam serdecznie B

    OdpowiedzUsuń
  4. Pamiętam jak niesamowite wrażenia zrobił na mnie "Inny świat"... Nigdy go nie zapomnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mocny przekaz, który powinien być przestrogą, ale człowiek chyba nigdy nie zmądrzeje...

      Usuń
  5. Przeczytają !! Mając taką Nauczycielkę muszą równać do poziomu...;o)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też niestety należę do pokolenia, które nie poznało Herlinga - Grudzińskiego w szkole i dopiero teraz nadrabia pewne zaległości. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że dożyliśmy czasów, kiedy można czytać jego książki w Polsce. Pozdrawiam również:)

      Usuń
  7. Problem w tym że myśmy Herlinga-Grudzińskiego czytali z wypiekami na twarzach, delikatnie odwracając strony powielaczowych odbitek na najmarniejszym papierze. A obecnie się o Nim naucza.... ale młodzi już go nie czytają.

    OdpowiedzUsuń

Pozostawienie komentarza (choćby anonimowego) daje mi poczucie, że warto dalej tworzyć ten blog, bo ktoś go jednak czyta:)