czwartek, 1 października 2020

Wiedeń z relacji Kraszewskiego

W poście z 12 września tego roku, przy okazji pisania o Prusie, wspomniałam o wizycie Józefa Ignacego Kraszewskiego w Wiedniu. Obaj panowie poznali się bowiem na kongresie literackim, który odbywał się w stolicy Austrii we wrześniu 1881 roku. Był to ostatni (ale nie jedyny) pobyt autora Starej baśni w Wiedniu. 

Przed Ratuszem

Po raz pierwszy zatrzymał się w tym mieście w maju 1858 roku. Tygodniowy pobyt opisał w Kartkach z podróży, drukowanych dwa lata później w warszawskiej "Gazecie Codziennej". Dowiadujemy się z nich, że pisarz wraz z kolegą nazwiskiem Klemrod przez te kilka dni bardzo dokładnie zwiedzał zabytki, chodził do teatru i opery, był na Praterze i Schönbrunnie, ale nie wybrał się (może z braku czasu) na Kahlenberg. Oddajmy zatem głos samemu Kraszewskiemu (pisownia oryginalna):

Widok z Kahlenbergu na Wiedeń

"Deszcz i szary mrok nas otoczył, po mostach przebywamy Dunaj i jego odnogi, zielonemi drzewy opasane, pociąg wpada do dwórca - jesteśmy w stolicy ocalonej przez Jana III - w Wiedniu".

"Ścigało nas jakieś przekleństwo w stolicy ocalonej przez Sobieskiego... niestety! - wyjechawszy z dworca kolei żelaznej, włóczyliśmy się długo po całym mieście, od bramy do bramy, nim się nam przytułek znaleźć udało. Woźnica zawiózł nas naprzód do Roemischer Kaiser, przy Renn-Gasse, zaświeciła nam brama wspaniała, przyszedł odźwierny i oświadczył że miejsca nie ma, że wszystko zajęte (...) zniecierpliwiony dałem w końcu woźnicy pełną moc zawiezienia nas gdzie mu się podoba i los chciał byśmy trafili do najdroższej gospody w całym mieście..."

Katedra św. Szczepana

"...ujrzałem wspaniałą wieżę św. Szczepana ponad dachy domostw wybiegłą. Ruszyliśmy natychmiast na oględziny poczynając od tego kościoła. (...) Wewnątrz kościół św. Szczepana jest ciemny, prawie czarny, ale wspaniały i majestatyczny; wysmukłe słupy dzielą go na trzy nawy, nieszczęściem pozastawiane ołtarzami nowemi, stylem nieodpowiadającemi budowie... Więcej tu piekła, czyśćca, ziemskich męczarni niż niebios i spokoju, więcej trwogi niż pociechy, smutek ogarnia duszę wśród tego mroku pełnego widm i tajemnic".

Wnętrze katedry

"...udaliśmy się do Cesarskiej Galerij Obrazów, umieszczonej w pałacu Belwederskiem. (...) W istocie galerja cesarska licząca do dwóch tysięcy obrazów bardzo jest bogatą, choć urządzeniu jej, niedobrze rozgospodarowanemu, światłu i mieszaninie szkół, wiele zarzucić by można. (...) Obok mnóstwa oryginałów, niezmiernie wiele kopij. (...) Opisu galerij dawać nie myślę, wspomnę tylko obrazy, które mnie więcej zastanowiły, nie wdając się w szczegóły, których pierwszy lepszy przewodnik jest pełen".

Belweder

A były to dzieła następujące: Madonna del Verde Rafaela, Święty Michał Luca Giordano, portrety Tycjana, Józef uśpiony Daniela Crespi i kilka innych. Kraszewski nie miał czasu na zwiedzanie całej galerii, wolał - jak pisze - przyjrzeć się kilku dziełom, zamiast przebiegać masę "roztargnionym okiem". Obrazy, którym ja przypatrywałam się bliżej, powstały później, nie mógł ich zatem oglądać. Moją uwagę przykuł przede wszystkim Klimt, Monet i Renoir. Ale wróćmy do Kraszewskiego.

Pocałunek Gustava Klimta (oryginał z 1908 roku)

"Następnego dnia spędziliśmy wieczór w Hof-Burg-Theater, do którego było nam najbliżéj nadzieja zobaczenia na nim coś oryginalnego niemieckiego zawiodła. I tu jak prawie wszędzie w Europie francuzkie sztuczki (...) są chlebem powszedném. (...) Grano Dumasa - Les demoiselles de s. Cyr, sztukę zręczną, całą zbudowaną na komiczności roli Duobuloy, którego wybornie grał Pan Fichtner".

Burgtheater, zwany do 1920 roku Hofburgtheater

"Bawiąc kilka dni w Wiedniu i nie widzieć Prateru (...) niedarowanym byłoby dla turysty grzechem. (...) Na nieszczęście piękna ta, ślicznemi staremi drzewami otoczona przestrzeń ciągnąca się aż do zielonych brzegów Dunaju, ubrana w ogródki, domki, kawiarnie, teraz była zupełnie pusta. Wczesną tylko wiosną i późną jesienią najliczniej się tu zbierają". Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Drzew pamiętających Kraszewskiego jest niewiele, za to młody park, ciekawie zagospodarowany, przyciąga wiedeńczyków i przyjezdnych głównie w letnie dni. W czasach pisarza nie było wieży, z której mogłam zrobić zdjęcie części Prateru i Dunaju. Ogromny park, obejmujący powierzchnię sześciu milionów metrów kwadratowych, znajduje się zaledwie trzy kilometry w linii prostej od katedry św. Szczepana. 

Widok na część Prateru i Dunaj z wieży Donauturm, otwartej w 1964 roku

"Wypadało korzystając z pięknego dnia i do Schoenbrunn pojechać. (...) Schoenbrunn miasteczko w dosyć ładnem położeniu, zielone, świeże, pałac wielki, czysty, ale wcale jakoś niesmaczny. (...) Po za owym pałacem, w którym rodzina panująca zwykle latem przebywa, gdzie Napoleon podpisywał traktaty, a syn jego umierał, ciągnie się ogród w francuzkim smaku starannie utrzymywany, symetryczny, posągami wcale nie ładnemi ozdobiony, a zakończony w głębi tak zwaną Gloriettą i fontanną".

Fontanna Neptuna z 1780 roku. Tetyda błaga boga mórz o powodzenie dla jej syna Achillesa, który właśnie wyrusza do Troi. Po lewej stronie u stóp Neptuna siedzi nimfa z rogiem obfitości.

"Przechadzać się tu można swobodnie każdego czasu, a prawo to służy wszystkim bez wyjątku, nawet w czasie przebywania rodziny carskiej. (...) Cisza i porządek największy, nawet stróżów, którzy by gdzieindziej nieodzownie byli potrzebni, nie widać - ludzie się pilnują sami (...) Przeszedłszy się po cienistych alejach (...), nawet ku menażerij i ogrodowi botanicznemu uczyniliśmy wycieczkę, zwracając do miasteczka na śniadanie... Chociaż codziennie zwykłem był jadać na dole w hotelu, gdyż to oszczędzało czasu, towarzysz mój, Klemrod, (...) niemogąc się pogodzić z arystokratyczną kuchnią Munsch'a i austrjackiemi oficerami, którzy z niéj jedli, wyciągnął mnie na poszukiwanie demokratyczniejszego stołu". Ostatni wieczór w Wiedniu pisarz spędził w Operze Wiedeńskiej, zachwycając się dziełem Verdiego Rigoletto.

Pałac i ogrody Schönbrunn

Kiedy Kraszewski osiadł w Dreźnie, dość często przejeżdżał przez Wiedeń podczas różnych podróży. W październiku 1879 roku był nawet na audiencji u cesarza, któremu podziękował za otrzymany Krzyż Komandorski Orderu Franciszka Józefa. Cesarz odznaczył go za pięćdziesięciolecie pracy pisarskiej. Wtedy to, podczas uroczystego przedstawienia w Operze Wiedeńskiej, Kraszewski poznał młodą dziennikarkę, Christinę del Negro i zakochał się w niej. Kogo interesuje ten wątek, może zajrzeć do książki Antoniego Trepińskiego Romans Kraszewskiego z wiedenką.

Opera Wiedeńska

Jak wspomniałam na początku, pisarz po raz ostatni widział Wiedeń w roku 1881, kiedy to jako honorowy prezes Międzynarodowego Towarzystwa Literackiego wziął udział w IV Kongresie tegoż Towarzystwa. Wygłosił wtedy po francusku przemówienie w imieniu zagranicznych uczestników kongresu. Z licznych wspomnień tamtego wydarzenia wynika, że na ziemiach polskich nie zdawano sobie sprawy z tego, jak bardzo Kraszewski był znany w Europie. Czy zostało coś z tej popularności autora największej liczby wydanych książek i wierszy w historii literatury polskiej (pod tym względem siódmego na świecie)? Na pewno nie w naszym kraju...

25 komentarzy:

  1. Ciekawe pytania na końcu... bardzo ciekawe.

    Na pewno potwierdzę opinię Kraszewskiego o Katedrze św. Szczepana. Owszem skłania do modlitwy ale strachem, a nie miłością.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe połączenie zdjęć z "opowieścią" Kraszewskiego. W sumie w podobny sposób chcę zrobić wirtualny spacer śladami Rutki Laskier po Będzinie.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie piszę swoje książki. Czwarta, tym razem o Prusie, już za tydzień:)

      Usuń
  3. Kraszewskiego zawsze myliłem z Krasickim a to taki ciekawy pisarz!

    OdpowiedzUsuń
  4. Na mnie Wiedeń się w tym roku "wypiął"...;o)
    Kraszewskiego bardzo lubię (głównie przez historycznego fioła), jakoś wyobraźnię mamy współbrzmiącą...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieliśmy jechać na koncert Filharmoników, ale Burmistrz wprowadził zakaz covidowy i grali tylko medialnie...:o(
      To już był drugi termin, więc teraz czekamy na maj 2021...;o)

      Usuń
    2. Trzymam kciuki, żeby tym razem się udało!

      Usuń
  5. Bardzo interesująca relacja Kraszewskiego opatrzona Twoimi komentarzami.
    Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety - o Krasickim to chyba teraz niewiele osób wie...
    A w Wiedniu byłam 2 razy - ostatnio 2 lata temu - i zachwycił mnie i zaskoczył monumentalnością najważniejszych budowli - katedra, muzea, opera, teatry, pałace...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe hobby. Bardzo wzbogaca podróżowanie po różnych miejscach. Patrząc po etykietach muszę tutaj wrócić, bo jak widać mam wielkie zaległości. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam. Od ponad 6 lat publikuję trzy posty w miesiącu:)

      Usuń
  8. Piękne miasto i bardzo ciekawe historie. Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej wiedzy i tego w jaki sposób potrafisz się nią dzielić. Uwielbiam twórczość Klimta i chciałabym kiedyś zobaczyć któreś z Jego dzieł na własne oczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Zobaczyć Klimta nie jest trudno. Bilet do Wiednia kosztuje 59 zł:)

      Usuń
  9. Dzięki za Kraszewskiego bo z przyjemnością przeczytałam fragmenty opisu z Wiednia skreślone ręką pisarza.Kiedyś wpadła mi w ręce,, Stara baśń" ale niestety nie starczyło mi wytrwałości by doczytać. Może kiedyś... Pozdrawiam C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kraszewski nie jest łatwy w odbiorze, żeby nie powiedzieć nudny dla współczesnego czytelnika. Także się nie dziwię brakowi wytrwałości:) Pozdrawiam również:)

      Usuń
  10. Dużo przyjemniej zwiedzałoby się Wiedeń z Twoją książką w dłoni. Niestety ja byłam,, grubo" wcześniej przed Twoim Świetnym pomysłem na podróże, ale może jeszcze kiedyś powtórzę... Podróżniczka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje wpisy komuś się podobają. Zwłaszcza podróżnikom:)

      Usuń
  11. Wiedeń to niesamowite miasto. Barwne i ciekawe. Warto je odwiedzić.

    OdpowiedzUsuń

Pozostawienie komentarza (choćby anonimowego) daje mi poczucie, że warto dalej tworzyć ten blog, bo ktoś go jednak czyta:)