piątek, 12 lipca 2019

Florencja okiem Słowackiego

Polskich literatów odwiedzających stolicę Toskanii było mnóstwo. Wymienię tylko Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Zygmunta Krasińskiego Cypriana Norwida, Marię Konppnicką, Stefana Żeromskiego, Władysława Reymonta, Jarosława Iwaszkiewicza.
Nie sposób w jednym poście (ani nawet w kilku) opisać wszystkich polskich śladów, skupimy się więc dziś na jednym. Podążymy tropem Juliusza Słowackiego.

Widok na Florencję z placu Michała Anioła


Poeta zawitał do Florencji 17 lipca 1837 roku, wracając z Ziemi Świętej. Miał zamiar pozostać w tym mieście kilka miesięcy, ale zeszło mu półtora roku. Przebywało tam kilkoro jego znajomych, między innymi Antonina, Herman i Józef Potoccy, Zenon Brzozowski, a także Bernard Zaydler, który znalazł mu mieszkanie przy via dei Bianchi nr 4216 (obecnie 7).
Miał do dyspozycji dwa pokoje za 27 franków miesięcznie. W sierpniu pisał do matki, że mieszkanie jest śliczne i zmieścił się nawet fortepian, który kupił i gra na nim po kilka godzin dziennie. Ulubionym jego miejscem spacerowym był teren wokół katedry. "Nieraz marzę sobie, że tak chodził po tych kamieniach zamyślony Dante" - zwierzał się matce.

Katedra Santa Maria del Fiore

Odwiedzał także pusty grób Dantego w kościele Santa Croce. Więcej o pisarzu i jego grobach tu: Florencja Dantego.  W tym samym sierpniowym liście do Salomei Słowackiej pisał: "Ładna, bardzo ładna Florencja - a jednak smutno mi w niej".

Kościół Santa Croce

Znajomi dotrzymywali mu towarzystwa. Z Potockimi i Zenonem Brzozowskim jeździł po okolicach Florencji. Bernard Zaydler zaproponował mu nawet mieszkanie u siebie przy via della Scala 4307 (obecnie 65). Poeta był bardzo szczęśliwy: "... będę miał ładny salonik z tarasem i statuami, sypialny pokoik ciepły, bo na południe, i małe obserwatorium, to jest wieżyczkę, nazywaną belwederem, w której jest mała stancyjka z oknami na cztery strony świata, z najpiękniejszym widokiem na wszystkie góry Toskanii i na wszystkie gwiazdy nad Toskanią świecące" - relacjonował matce w październiku 1837 roku. Dziś na tym budynku jest tablica pamiątkowa.


Kamienica przy via della Scala 65, w której mieszkał Słowacki

Odwiedzał muzea, zwłaszcza Galerię Uffizi, gdzie zachwycał się rzeźbą Wenus Medycejskiej. Widział także słynnego Dawida Michała Anioła na Piazza della Signoria. Od 1873 oryginał znajduje się w Gallerii dell’Accademia, a na placu można podziwiać wierną kopię. 

Piazza della Signoria

Jest we Florencji jeszcze jedna kopia Dawida. Znajduje się pod drugiej stronie rzeki Arno na placu Michała Anioła. Plac ten, położony na wzgórzu San Miniato, stanowi doskonały punkt widokowy na stolicę Toskanii. Jest tam duży bezpłatny parking. Najlepiej przyjechać wieczorem i podziwiać zachód słońca.

Kopia Dawida Michała Anioła na placu imienia rzeźbiarza

Ciekawe czy Juliusz Słowacki tam dotarł. Być może oglądał panoramę Florencji z którąś z dam. Miał tam bowiem niezwykłe powodzenie. Jedna Włoszka nawet mu się oświadczyła. Inna, zwana przez niego w listach Fornaliną, zawróciła w głowie poecie do tego stopnia, że przez chwilę rozważał osiedlenie się na dłużej w tym mieście.

Widok na Florencję z placu Michała Anioła

Tutaj poznał także Aleksandrę Moszczeńską. Ojciec panny był nawet przychylny poecie i widział w nim swego przyszłego zięcia, ale ten w porę się wycofał. Pisał o domu Moszczeńskich, że jest napełniony "zimną atmosferą złota", a o samej pannie, że lepiej umrzeć niż żyć z taką skałą. O tym jest jeden z dwóch sonetów poświęconych Aleksandrze, które napisał jesienią 1838 roku.

Rzeka Arno we Florencji

Dwudziestodwuletnia panna Moszczeńska utopiła się w rzece Arno. Niestety nie znalazłam nigdzie okoliczności ani przyczyny jej śmierci. Pochowana jest w kościele Santa Croce, o czym pisałam tu: Santa Croce
Z Florencją związana jest także zagadkowa znajomość Słowackiego z Charlottą Bonaparte, bratanicą Napoleona I, wdową po bracie późniejszego cesarza Francuzów Napoleona III. Nasz poeta poznał ją pod koniec 1837 roku i zaczął bywać w jej florenckim buduarze, o czym nie omieszkał zawiadomić swej matki. Latem 1838 roku Charlotta zaszła w ciążę, ale dziecko urodziło się martwe, a ona także wkrótce zmarła. Została pochowana w kościele Santa Croce.

Nagrobek Charlotty Bonaparte w kościele Santa Croce

Wiadomo, że ojcem dziecka był jakiś Polak. Czyżby Słowacki? Niektórzy historycy literatury sądzą, że tak. Z Florencją więc związany byłby jedyny chyba przypadek ojcostwa naszego poety. Jak wiemy, wolał płodzić teksty niż potomstwo, choć stolica Toskanii sprzyjała jednemu i drugiemu. Pracował wówczas nad Anhellim, Trzema poematami (W Szwajcarii, Ojciec zadżumionych, Wacław) oraz Poemą Piasta Dantyszka.
Czy wiedział o dziecku Charlotty, która opuściła Florencję, gdy ciąża zaczęła być widoczna? Czy wyjeżdżając z tego miasta 10 grudnia 1838 roku do Paryża miał świadomość, że będzie ojcem? Tego się już pewnie nie dowiemy...

wtorek, 2 lipca 2019

Wyjątkowość bazyliki Santa Croce


Zapowiadałam w poprzednim poście, że wrócę do florenckiej bazyliki, żeby opowiedzieć Wam o znajdujących się w niej nagrobkach sławnych ludzi. Oprócz pustego grobu Dantego (patrz post sprzed tygodnia), znajdziemy tam sarkofagi Michała Anioła, Galileusza, Machiavellego, a także kilkoro Polaków. Ale po kolei.

Bazylika Santa Croce we Florencji

Przed świątynią wita nas wielki pomnik Dantego. Między nim a kościołem (czyli po lewej stronie budynku) widać kolejkę po bilety, ale nie zrażajcie się, choć długa, staliśmy tylko 10 minut. Nie wchodzi się głównymi drzwiami, ale właśnie z lewej strony (a wychodzi z prawej). Organizacja jest bardzo sprawna, a obsługa miła.

Wnętrze bazyliki

Kiedy już znajdziemy się w środku, warto popatrzeć na otrzymaną razem z biletami mapkę. Bez niej także znajdziemy główne grobowce, ale polskich już niekoniecznie. Dobrze jest się nie spieszyć i poświęcić na zwiedzanie więcej niż godzinę, bo łatwo przeoczyć ważne rzeczy.

Ołtarz główny

Na przykład znajdującą się po prawej stronie ołtarza malutką kapliczkę, gdzie spoczął Galileusz. Choć dziś ma wielki pomnik naprzeciwko nagrobka Michała Anioła, początkowo pochowano go w małej niszy pod dzwonnicą. Jest tak wąska, że nie można zrobić dobrego zdjęcia.

kaplica Galileusza

Pogrzeb Galileusza odbył się po cichu, aby władza kościelna nie wydała zakazu pochowania uczonego w poświęconej ziemi. Wiemy przecież o jego konflikcie z Watykanem z powodu głoszenia nauki Kopernika. Co prawda Galileusz dostosował się do zaleceń papieża, ale nie wyzbył się podejrzeń o herezję. Zrehabilitował go dopiero Jan Paweł II w 1992 roku, czyli 350 lat po śmierci astronoma. Zatem ciało Galileusza spoczęło w małej krypcie. Nie chciał się z tym pogodzić Vincenzo Viviani, który rozumiał, że złożenie szczątków uczonego w godnym ich grobie byłoby jednoznaczne z uznaniem doniosłości jego badań. 

Miejsce, gdzie pierwotnie był pochowany Galileusz

Do końca życia Viviani starał się o wybudowanie dużego grobowca, ale nie doczekał tej chwili. Musiało upłynąć prawie sto lat od śmierci Galileusza, aby 12 marca 1737 r. jego zwłoki zostały ekshumowane i przeniesione do prawie już ukończonego grobowca. Uroczyste odsłonięcie nastąpiło kilka miesięcy później - 6 czerwca. Pierwotnie miały widnieć trzy rzeźby - alegorie Astronomii, Geometrii i Filozofii. Z tej ostatniej jednak zrezygnowano, na wyraźne życzenie hierarchów Kościoła. Burzyło to symetrię ze stojącym naprzeciwko grobowcem Michała Anioła, ale było konieczne, aby postać Filozofii nie została odczytana jako aluzja do istoty badań Galileusza.

Obecny grób Galileusza

Nie przypadkiem bowiem nagrobek astronoma nawiązuje do monumentu Michała Anioła. Jego twórcy podkreślali, że Galileusz urodził się w roku (a nawet miesiącu) śmierci malarza i należy połączyć upamiętnienie obu wielkich Toskańczyków. Początkowo uważano nawet, że Galileo Galilei urodził się w dniu śmierci Buonarrotiego (teraz podaje się datę urodzenia wcześniejszą o trzy dni). Warto wspomnieć jeszcze jedną analogię miedzy dwoma wybitnymi Toskańczykami: przeniesienie szczątków do nowego grobu odbyło się 12 marca o godzinie 18.00. Ciało Michała Anioła (sprowadzone potajemnie z Rzymu, gdzie zmarł) złożono uroczyście w tym samym kościele również 12 marca o 18.00. 

Nagrobek Michała Anioła

Na nagrobku projektu Giorgio Vasariego, przedstawione są personifikacje trzech sztuk (od lewej Malarstwo, Rzeźba, Architektura). Ponad nimi umieszczone zostało popiersie artysty. Znak trzech nachodzących na siebie kół ilustruje tezę Michała Anioła, iż podstawą jego wszechstronności była umiejętność rysunku.

Grobowiec Machiavellego w remoncie.

Kolejny nagrobek wart zobaczenia został niestety zasłonięty, gdyż wykonywane są na nim prace renowacyjne. Tu spoczywa Niccolò Machiavelli, autor traktatu o sprawowaniu władzy pt. Książę. Najkrócej rzecz ujmując, da się wyłożoną tam ideę streścić w jednym zdaniu Machiavellego: "cel uświęca środki". Pisarz przez całe życie był związany z Florencją. Tu się urodził, wykształcił, mieszkał i zmarł. Miał też epizod "dantejski", gdyż podobnie jak autor Boskiej komedii, został wygnany z Florencji z powodów politycznych. Zdążył jednak wrócić siedem lat przez śmiercią. 


Odnowiony nagrobek Machiavellego będzie można podziwiać już niedługo, na razie musi wystarczyć jego zdjęcie, które powieszono na rusztowaniu.
Przejdźmy zatem do kaplicy Salvatich, gdzie zobaczymy między innymi grobowiec Zofii Zamoyskiej, córki Izabeli Czartoryskiej. Arystokratka zmarła w 1837 we Florencji, do której udała się na leczenie gruźlicy.  Nazywana jest "matką rodu Zamoyskich", ponieważ urodziła dziesięcioro dzieci, w tym siedmiu synów. Pisałam o niej tu: Kozłówka


Nagrobek Zofii Zamoyskiej

Dla zwiedzających, nie wiem czemu, kaplica ta jest niedostępna. Na szczęście pan z obsługi był tak miły, że wpuścił rodaków hrabiny. Nie mogliśmy się tam zatrzymać zbyt długo. Kopię tego nagrobka można podziwiać w kaplicy pałacowej w Kozłówce.


W tej samej kaplicy jest również nagrobek Zofii z Kickich Cieszkowskiej (drzwi tego grobowca rzeźbił Teofil Lenartowicz, który także zmarł we Florencji, ale jest pochowany w krakowskiej Krypcie Zasłużonych na Skałce). Była ona matką filozofa i ekonomisty Augusta Cieszkowskiego. Osierociła go zaledwie cztery lata po urodzeniu. Wtedy ojciec oddał go pod opiekę wychowawczyni Zygmunta Krasińskiego (a wcześniej Napoleona), baronowej de la Haye.

Kaplica Salvatich

Bardzo ciekawy jest grobowiec tej młodziutkiej hrabiny, który według jednych jest "bramą śmierci", wg innych "bramą Życia Wiecznego". Szczegółowy opis znajdziecie pod tym linkiem: nagrobek Cieszkowskiej

Grobowiec Zofii Cieszkowskiej

Koniecznie trzeba jeszcze zajrzeć do kaplicy Castellanich, gdzie znajduje się grobowiec polskiego malarza Michała Bogoria-Skotnickiego, a także autora mojego ukochanego poloneza  - Michała Kleofasa Ogińskiego. Podejrzewa się go nawet o autorstwo melodii do naszego hymnu narodowego, bowiem kompozytor w 1797 r. posłał generałowi Dąbrowskiemu podobnie nazwany utwór Marsz dla Legionów. Nie wszystkich przekonuje informacja, że melodia Mazurka Dąbrowskiego była wzięta z pieśni ludowej.

kaplica Castellanich

Niektórzy sądzą, że autorem wspomnianego przeze mnie poloneza a-moll Pożegnanie Ojczyzny nie był Michał Kleofas, ale kuzyn jego ojca Michał Kazimierz Ogiński. W każdym razie wszystko zostaje w rodzinie, a dla mnie zawsze ten polonez będzie najładniejszy, mimo niewątpliwego uroku tego, który został skomponowany przez Wojciecha Kilara do ekranizacji Pana Tadeusza w reżyserii Andrzeja Wajdy.

Nagrobek Michała Kleofasa Ogińskiego

Także z wdzięcznością przypatrywałam się popiersiu Ogińskiego w kaplicy Castellanich. Gdzieś obok miała być pochowana Aleksandra Moszczeńska, młodo zmarła ukochana Juliusza Słowackiego. Długo szukałam jej nagrobka i pewnie bym nie znalazła, gdyby nie życzliwa obsługa. Okazało się, że trzeba zejść na dziedziniec i stamtąd udać się do podziemnej galerii.

Galeria w krużganku bazyliki

Epitafium hrabianki jest ostatnie po prawej stronie, tuż przy wyjściu. Miała tylko 22 lata, ale nigdzie nie mogę znaleźć przyczyny jej śmierci. Podobno utonęła w rzece Arno. Czy było to samobójstwo? Chyba nie z rozpaczy po Słowackim? Biograf poety, prof. Zbigniew Sudolski milczy na ten temat. 

Płyta nagrobna Aleksandry Moszczeńskiej

Widzimy zatem, że kościół Santa Croce (Świętego Krzyża) jest wart odwiedzenia. Najlepiej przeznaczyć na niego kilka godzin.

Dziedziniec bazyliki

Wrócimy jeszcze do Florencji, bo przecież nic nie pisałam o pobycie w niej polskich literatów.

sobota, 22 czerwca 2019

Florencja Dantego

Florencja to miasto, w którym urodził się Dante Alighieri, jeden z najsłynniejszych europejskich pisarzy, uznawany za ojca włoskiej literatury. Miasto, które musiał opuścić, a które teraz szczyci się znanym florentyńczykiem. Dziś stawiają mu pomniki, ale na początku XIV wieku został wypędzony z rodzinnej miejscowości. A było to tak.

Pomnik Dantego przez kościołem Santa Croce

Pod koniec XIII wieku młody Dante brał aktywny udział w publicznym życiu miasta. Był nawet jego najwyższym urzędnikiem. Należał do frakcji Białych w stronnictwie gwelfów i był po stronie cesarza Fryderyka II w sporze z papieżem Bonifacym VIII. Brał udział w poselstwie do Rzymu, z którego nie mógł już wrócić do rodzinnego miasta. Został zatrzymany, a w tym czasie zwyciężyła frakcja Czarnych, popierająca papieża. 

Ponte Vecchio - most na rzece Arno, który jako jedyny przetrwał wojnę.

Dante został skazany za rzekome nadużycia finansowe na grzywnę i dwa lata wygnania. A ponieważ nie przyznawał się do winy i grzywny nie zapłacił, skazano go na śmierć, gdy tylko pojawi się we Florencji. Nie wrócił więc. Zmarł w Rawennie i tam został pochowany.

Katedra Santa Maria del Fiore - niegdyś największa świątynia chrześcijańska,
 dzisiaj zajmuje na tej liście czwarte miejsce 

Dlatego Cyprian Norwid pisał o nim:
Coś ty Italii zrobił, Alighieri,
Że ci dwa groby stawi lud nieszczery,
Wygnawszy pierwej?
(druga zwrotka wiersza Coś ty Atenom zrobił, Sokratesie)

Dom, w którym urodził się Dante Alighieri

Dante odwdzięczył się papieżowi, umieszczając go w jednym z najniższych kręgów piekła w swojej Boskiej komedii. Utwór ten, napisany w dialekcie toskańskim, zapoczątkował włoską literaturę narodową. Kiedy pisarz zyskał sławę, ogłoszono amnestię w jego sprawie, ale nie wrócił do Florencji. Pozostał po nim tylko dom, jednak jego rodzina zamieszkała Rawennie i Weronie, nie była nim zainteresowana. 


Brat pisarza, Francesco, sprzedał część domu, druga przypadła synom Dantego. Kolejni właściciele nie dbali o budynek i zaczął on popadać w ruinę. Dopiero w 1911 roku gmina rozpoczęła odbudowę i rekonstrukcję domu swego najsłynniejszego obywatela. 


Dziś mieści się tam muzeum poświęcone Dantemu. Na trzech piętrach można zobaczyć wierne reprodukcje mebli z epoki, ubrania, a także stare wydania dzieł Alighieriego.


W muzeum można także obejrzeć ceramikę z XIV wieku, plan miasta oraz szlaków handlowych florenckich rodzin z tamtych czasów.


Jest także maska pośmiertna Dantego. Florencja zabiegała o przywiezienie jego prochów z Rawenny, ale nie uzyskała na to zgody. Dlatego pisarz ma dwa groby, w tym jeden pusty w kościele Santa Croce we Florencji.

Pusty grób Dantego

Przy tejże świątyni stoi wielki pomnik Dantego, jakby chciano zrekompensować brak jego szczątków. Wrócimy jeszcze do tego kościoła w następnym poście, bo warto.

Kościół Santa Croce


środa, 12 czerwca 2019

Bolonia uniwersytecka

Włoskie miasto o wdzięcznej nazwie Bolonia, w którym jest najstarszy uniwersytet, chciałam odwiedzić już dawno. Udało mi się to dopiero w tym roku. Zachwyciły mnie tam przede wszystkim arkady i najstarsza część uczelni. Ale po kolei.


Nad Bolonią górują średniowieczne wieże. Kiedyś było ich ponad sto, do dziś zachowało się dwadzieścia. Najsłynniejsza z nich i najwyższa to Asinella. Obok stoi pochodząca również z XII wieku Garisenda. Są krzywe, ponieważ przechyliły się już w trakcie powstawania wskutek obniżenia się fundamentów. Bolońskie wieże miały charakter obronno-mieszkalny. Budowano je w czasach zagrożenia ciągłymi wojnami. Niewygodne do mieszkania, z czasem traciły swe funkcje i rozbierano je lub niekonserwowane się zawalały. Te dwie krzywe wieże, stojące w centrum, są symbolem Bolonii. Studenci bolońscy wierzą, że nie można wchodzić na wieżę Asinellę, dopóki nie ukończy się studiów, bo można nie zdać egzaminów.


Inna charakterystyczna dla tego miasta budowla to Bazylika św. Petroniusza. Zaczęto ją budować już w XIV wieku i do dziś właściwie nie ukończono. Kolejni papieże sprzeciwiali się jej rozbudowie, aby nie stała się większa niż ta w Watykanie. Mimo to jest siódmą co do wielkości świątynią katolicką na świecie (piąte miejsce zajmuje nasza licheńska).


Ale nie po to przyjechałam do Bolonii, żeby zwiedzać kościoły, tylko by zobaczyć najstarszy na świecie uniwersytet. Założony już w XI wieku nie miał stałej siedziby aż do czasów renesansu. Nieliczni wtedy studenci uczyli się od mistrzów w ich domach lub miejscach publicznych. Tutaj nauki pobierał Dante Alighieri, Francesco Petrarca, Torquato Tasso czy też w XX  wieku Umberto Eco. Obok znanych pisarzy wymienić koniecznie trzeba naszego astronoma Mikołaja Kopernika, którego śladów szukałam pół dnia. I znalazłam! Ale o tym za chwilę.


Wielu Polaków studiowało w Bolonii w czasach średniowiecza i renesansu. Aż dwunastu było rektorami tej uczelni. Ale ze znanych nazwisk możemy wymienić tylko Kopernika. Czasami podejrzewa się o to Jana Kochanowskiego, ale ten studiował w Padwie i nie ma żadnego potwierdzenia, że kiedykolwiek odwiedził Bolonię. 


Najstarsza część uniwersytetu, Palazzo dell'Archiginnasio, jest otwarta dla zwiedzających od godziny 15.00 do 19.00. Bezpłatnie można zobaczyć przepiękne wnętrza pełne rzeźb, tablic pamiątkowych oraz herbów. Dwie klatki schodowe prowadzą na piętro, gdzie znajdują się sale do nauki prawa, filozofii, literatury i medycyny. Dziś jest to tylko muzeum, studenci uczą się w nowszych budynkach.


Ściany tworzą ogromny kompleks heraldyczny, złożony z sześciu tysięcy herbów. Każdy wskazuje imię i nazwisko wybitnego studenta oraz jego kraj lub miasto. Znalazłam kilku Polaków!


Interesująca jest sala anatomiczna z XVII wieku, w której odbywały się pierwsze legalne sekcje zwłok. Cała z drewna jodłowego, została wiernie odbudowana po zniszczeniu jej w wyniku bombardowań w 1944 roku. Uwagę przykuwa biały stół, na którym kładziono nieboszczyka, który służył do nauki anatomii.


Przez kilka godzin szukałam jakiegoś śladu po najznamienitszym studencie tej uczelni - Mikołaju Koperniku. Żaden przewodnik nie potrafił mi nic powiedzieć na ten temat. Dopiero jedna z pań wytłumaczyła, że nie ma w tych murach pamiątki po astronomie, ponieważ kiedy on studiował w Bolonii, ten budynek dopiero powstawał. Na szczęście pamiętała, gdzie mogę znaleźć tablicę z  jego nazwiskiem.


Po obejrzeniu wszystkich tych pięknych sal, udałam się na Via Galliera, gdzie rzeczywiście odnalazłam dużą tablicę upamiętniającą pobyt naszego uczonego w tym mieście.


To niedaleko najstarszej części uniwersytetu, pieszo jakieś dziesięć minut. Warto się przejść, jak już tam będziecie.


niedziela, 2 czerwca 2019

Soplicowo w Płocku

Dzień Dziecka spędziłam w Mickiewiczowskim Soplicowie ;-) No niezupełnie. W ogrodzie Książnicy Płockiej, w którym odbywała się biesiada literacka.


Niezwykłość tego wydarzenia polegała na połączeniu fragmentów epopei Mickiewicza z muzyką Stanisława Moniuszki, którego 200. rocznicę urodzin obchodzimy w tym roku.


Nie wszyscy wiedzą, że Moniuszko komponował do strof autora "Pana Tadeusza". Utwory te można odnaleźć w "Śpiewniku domowym" twórcy polskiej opery narodowej.


Na biesiadę zaproszono aktorów scen płockich: Magdalenę Tomaszewską i Henryka Jóźwiaka. Ich profesjonalna recytacja przeniosła nas do Soplicowa. Strofy epopei zabrzmiały, jakby sam autor opowiadał o tych wydarzeniach. 


Dominował wątek muzyczny zawarty w "Panu Tadeuszu" - od melodii  zegara, której słucha tytułowy bohater zaraz po przybyciu do rodzinnego domu, aż po koncert Jankiela.


Nie zabrakło również poloneza, zatańczonego przez wspomnianą parę aktorów. Na koniec wspólnie śpiewaliśmy pieśni Stanisława Moniuszki. Znałam tylko "Prząśniczkę".


Nie byłoby biesiadowania bez jadła i napitku. O to również postarały się panie z Książnicy. Pyszne drożdzowe ciasto z rabarbarem znikało w oczach. Tak bym mogła spędzać każdą sobotę:)