poniedziałek, 1 marca 2021

Petersburg oczami Iwaszkiewicza

Wróciłam ostatnio myślami do Petersburga. Zainspirowała mnie do tego mała książeczka, znaleziona w mojej biblioteczce. Swoją drogą, ileż tam jeszcze takich książek, odziedziczonych po dziadku i ciotce, które czekają na odkrycie! Otóż ostatnie moje "znalezisko" to Petersburg Jarosława Iwaszkiewicza. A że byłam w tym mieście, opowiem Wam dziś o nim inaczej niż wcześniej - słowami autora wspomnianej książeczki.

Swoją opowieść o stolicy carów zaczyna Iwaszkiewicz od tego, że choć urodził się w imperium rosyjskim (Polska była pod zaborami) nie był w jego stolicy. Dopiero kiedy została ona pozbawiona stołecznego charakteru i nazwana Leningradem, a pisarz skończył siedemdziesiąt siedem lat, nadarzyła mu się okazja zobaczenia na własne oczy miasta z jego snów. 

"Spotkanie to było i zawodem, i niespodzianką, a w każdym razie jednym z najsilniejszych wrażeń podróżniczych, jakie w ogóle przeżyłem. (...) Było to miasto,  o którym się tyle wiedziało od czasów najwcześniejszej młodości. (...) Zdawało się, że z książek znam tutaj każdy kamień, że wiem, jak wygląda Jeździec Miedziany i gdzie szedł z latarką Oleszkiewicz (...) i w jakim miejscu znaleziono zgubiony bot utopionego w przeręblu Rasputina. Przeżywało się to wszystko, ale się nie widziało".  

"Dziwne jest to w człowieku, że wiele, bardzo wiele sobie wyobraża, ale kiedy coś z rzeczy wyobrażanych zobaczy, jego uprzednie przeżycie nabiera innych rozmiarów i rozgrywa się w innym kolorycie".


"Pałac Zimowy, długi, ale i wysoki, położony nad samym brzegiem Newy, ma za tło owe pełne i wieczne jakby wezbrane wody..." W nim Ermitaż ze skarbcem, gdzie zgromadzono "klejnoty petersburskich władczyń, takie na przykład jak cztery zegarki cesarzowej Elżbiety, używane w zależności od barwy sukni, jeden wysadzany brylantami, drugi szafirami, trzeci szmaragdami, a czwarty rubinami. Jest tych klejnotów nieprzebrana ilość". Ten obraz przepychu zestawia Iwaszkiewicz z takimi oto petersburskimi ogłoszeniami prasowymi z tamtych czasów: "Do sprzedania trzydziestoparoletni tkacz z żoną i córką oraz ogier rasy wiackiej". "Dwa domy na sprzedaż... tamże dziwka dworska osiemnastoletnia i kareta czteromiejscowa".


"Parę kroków od naszego hotelu leży piękny plac, Plac Sztuk pięknych z wielką fasadą Rosyjskiego Muzeum i z ładnym pomnikiem Puszkina pośrodku". Tu właśnie wspominał Iwaszkiewicz Adam Mickiewicza "w pełnym rozkwicie młodości, humoru, pełnego wiary w siebie i nawet może wierzącego w szczęście". 

"Na tym placu, na tym trotuarze śmiał się, na tej ulicy gadał po francusku (pani Pawliszczewa, siostrzenica Puszkina, drwiła, że miał bardzo zły akcent, "nowogródzki", nawet nie wileński...) wsadzał panią Szymanowską do dworskiej karety, kiedy jeździła do Zimowego Pałacu na lekcje, których udzielała wielkiej Księżnej Marii, najmłodszej córce Mikołaja I". Chodzi oczywiście o Marię Szymanowską, z córką której po latach Mickiewicz się ożenił.

"Mickiewicz mimo swej młodości, mimo owego prowincjonalnego akcentu, z którego drwiła pani Pawliszczewa, nie daje się nabrać. (...) Widzi od razu, co jest prawdą, co jest istotne, i zadaje sobie sprawę z fasadowości, z blichtru, z fałszu i powierzchowności tej kultury. (...) Myślę, że Mickiewicz winien być wspominany w Leningradzie, chociażby skromnym pomnikiem". Iwaszkiewicz nie doczekał się tego pomnika, ale od 1998 roku (petersburskich obchodów Roku Mickiewiczowskiego, przypadających w 200. rocznicę urodzin poety) stoi on przed Szkołą Średnią nr 216 z rozszerzonym programem nauczania języka polskiego (Grafskij pier. nr 8)

"...serce bije trochę przyspieszonym tempem, kiedy się podchodzi do pomnika Piotra Wielkiego. Teraz już nie dlatego, że śpi w nim zagadka bytu tego olbrzymiego państwa, które Piotr skuł bezwzględną ręką - raczej jest to miejsce wspomnień innego typu..." Wspomnień związanych z Mickiewiczem, Puszkinem, Dostojewskim... Ale o tym już pisałam (tu: Petersburg)

niedziela, 21 lutego 2021

Dzień Języka Ojczystego

22 lata temu UNESCO ustanowiło Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego, aby chronić różnorodność językową jako dziedzictwo kulturowe. Prawie połowa obecnych na świecie języków jest zagrożona wyginięciem. Nasz na szczęście do nich nie należy, ale przeżył już czasy, gdy starano się go wyprzeć, rusyfikując i germanizując Polaków. Dziś anglicyzacja nie zagraża aż tak polszczyźnie, ale zmienia ją bardzo. 

Lekcja on-line w Szkole Polskiej w Dublinie


Tak się złożyło, że mogłam o tym porozmawiać z Polakami, których drugim, a często pierwszym językiem jest angielski. Zostałam zaproszona do Szkoły Polskiej w Dublinie https://www.szkolasen.com oraz do Szkoły Polskiej przy Ambasadzie RP w Waszyngtonie https://waszyngton.orpeg.pl

Lekcja w Szkole Polskiej w Waszyngtonie

To były urocze spotkania. Dzieci pytały mnie przede wszystkim o moje podróże. Pięknie mówiły po polsku, choć niektóre z nich nigdy nie były w naszym kraju, bo ich rodziny już od kilku pokoleń są za oceanem. 

Relacje z tych spotkań można znaleźć na Facebooku. Mam nadzieję, że będę częstym gościem w szkołach polonijnych, nie tylko w krajach anglojęzycznych. 

poniedziałek, 15 lutego 2021

O pierwszej polskiej studentce i pisarce zarazem

Dobiega końca semestralna sesja na uczelniach. Studenci za chwilę będą mogli odpocząć:) Może zatem warto przypomnieć historię pierwszej polskiej studentki - kobiety, która "ośmieliła się uczyć" w czasach średniowiecza. Tak się składa, że odwiedziłam ostatnio miejscowość, z której podobno pochodziła. 

Dobrzyń nad Wisłą leży zaledwie 40 km od mojego miejsca zamieszkania, ale nigdy tam nie byłam. Przejeżdżałam przez niego zapewne kilkakrotnie, jadąc gdzieś dalej w tamtą stronę, ale nie zatrzymywałam się i nie zwiedzałam tego starego grodu. Z niego prawdopodobnie pochodziła Nawojka. Była córką burmistrza Dobrzynia i już w domu zdobyła podstawowe wykształcenie. Nie mogła jednak w tych czasach (XV wiek) dalej się uczyć, będąc kobietą. Według legendy chciano ją wydać za mąż za niemiłego jej sercu kupca, więc uciekła po kryjomu z miasta w dniu planowanego ślubu. Dotarła do Krakowa i przebrawszy się za mężczyznę, została przyjęta w poczet żaków Akademii Krakowskiej jako Andrzej z Dobrzynia (inna wersja mówi o Jakubie).

Kiedy w 1417 roku po trzech latach studiów przygotowywała się do złożenia końcowych egzaminów bakalarskich, została zdemaskowana przez syna wójta z Gniezna, rozpoczynającego w tym czasie naukę w Akademii Krakowskiej. Według innej wersji Nawojka zachorowała i lekarz, który ją badał, ujawnił mistyfikację. Istnieje też wersja głosząca, iż jej płeć ujawniła się podczas polewania się wodą w Lany Poniedziałek, kiedy jej mokre ubranie odsłoniło kobiece kształty.

Nawojkę postawiono przed sądem biskupim. Stosu uniknęła dzięki znakomitym świadectwom nauki i moralności wystawionym przez profesorów. Zamkniętą w celi klasztornej tak długo umoralniano, że sama uwierzywszy w swój grzech, stała się autorką średniowiecznego arcydzieła noszącego nazwę „Modlitewnik Nawojki”, w którym napisała między innymi takie słowa: „Ja grzeszna Nawojka przepraszam swego Stwórcę, że ośmieliłam się uczyć”.  Tym samym stała się pierwszą polską pisarką, o której wiemy. Potem podobno prowadziła szkołę nowicjatu, a po latach została przełożoną klasztoru. Także cieszcie się dziewczyny, że nie żyjecie w średniowieczu i zamiast narzekać na egzaminy, doceńcie fakt, że możecie się uczyć.

Dziś miasto Nawojki chyba o niej nie pamięta. Przynajmniej nie widać tego w Dobrzyniu. Kilka lat temu prasa pisała o planach postawienia pomnika pierwszej studentki w centrum miasta, ale na razie nie doszło do realizacji tych zamierzeń. Szkoda. Byłaby to może jakaś atrakcja w tym sennym miasteczku. Takim bowiem wydało mi się, może ze względu na zimę. Jedyną atrakcją jest jego położenie nad tzw. Jeziorem Włocławskim. 

Jest to  sztuczne jezioro na środkowej Wiśle, powstałe w 1970 r. ze spiętrzenia wód na zaporze wodnej we Włocławku. Rozciąga się w górę rzeki aż do Płocka. Zbiornik Włocławski jest największym pod względem powierzchni sztucznym zbiornikiem w Polsce. Ponieważ skarpa w Dobrzyniu jest bardzo wysoka (chyba najwyższa nad Wisłą), widoki są prześliczne, zwłaszcza w piękną pogodę. Niestety trafiłam na niefotogeniczną aurę, tym bardziej może zachęcę Was, żebyście wybrali się tam latem. 

piątek, 5 lutego 2021

Rocznicowo

Siedem lat minęło, odkąd zaczęłam tworzyć ten blog. Robię to regularnie, bez przerwy, choć pandemia pozbawia mnie wielu wyjazdów i w związku z tym często zastanawiam się, czy jeszcze ma to sens. Wasza obecność tutaj daje mi siłę i wiarę w to, że jednak ma. 

Nowym Czytelnikom wyjaśniam, że każdą rocznicę blogowania ilustruję adekwatnym
 do wieku urodzinowym zdjęciem mojego dorosłego już syna, za jego pozwoleniem

W ciągu tych siedmiu lat blog miał ponad czterysta dwa tysiące odsłon. Aktualnie zamieszczonych jest 265 postów. Początkowo publikowałam cztery w miesiącu, a od sześciu lat regularnie trzy. Będę się starała utrzymać tę częstotliwość, o ile te wszystkie lockdowny nie uniemożliwią mi tego. Mam na szczęście zapas podróży, o których jeszcze nie pisałam, ale i to się kiedyś skończy. 

W tym trudnym 2020 roku udało mi się wyjechać do Wiednia i zrealizować kilka krótkich wędrówek po kraju. Wydałam dwie kolejne książki, więc nie był to czas stracony.  Piszę następną. Mam nadzieję, że ukaże się jeszcze w tym roku. O kim tym razem? Zgadujcie:) Pierwsza osoba, która poda w komentarzu imię i nazwisko bohatera piątej części "Podróży literackich", otrzyma ją w prezencie. Wiecie, że dotrzymuję obietnic.

A na razie polecam poprzednie części, których sprzedaż umożliwi wydanie kolejnych. Moim celem jest cykl dwunastu książek, bo na tyle mam materiału. Tak więc nie poddaję się! 😀

sobota, 16 stycznia 2021

Radio Lublin ze mną o Prusie

Wczoraj miałam przyjemność gościć w audycji Radia Lublin. "Datownik", bo tak się nazywa program, przypomina słuchaczom daty związane z ludźmi literatury i szeroko rozumianej kultury. Pretekstem do rozmowy o Bolesławie Prusie była rocznica jego ślubu z Oktwawią Trembińską w lubelskim kościele. 

Tutaj znajdą Państwo audycję https://radio.lublin.pl/2021/01/15-01-2021-datownik-podroze-tropem-boleslawa-prusa/


Więcej na ten temat w mojej książce 



niedziela, 10 stycznia 2021

Padwa, Padwa!

Podróżować nadal nie można, a nawet jeśli ktoś chciałby wyskoczyć gdzieś niedaleko, to pogoda nie sprzyja robieniu zdjęć. Zatem trzeba na razie zadowolić się oglądaniem starych. W takie mroczne dni najlepiej ze słonecznej Italii. Zabiorę Was dziś do Padwy, którą odwiedziłam w 2009 roku.

plac Prato della Valle


Włoskie miasto znane jest przede wszystkim z jednego z najstarszych uniwersytetów w Europie. Uczelnia powstała w 1222 roku dzięki grupie studentów i profesorów, którzy opuścili Uniwersytet Boloński, poszukując większych swobód. Jej motto brzmiało: Universa universis patavina libertas (Wolność Padwy jest dla każdego). O  tym, że nie były to puste słowa świadczy fakt nadania stopnia naukowego pierwszej w historii kobiecie już w XVII wieku. 25 czerwca 1678 Elena Lucrezia Cornaro Piscopia dostąpiła tego zaszczytu w dziedzinie filozofii.

Renesansowa siedziba uniwersytetu w Padwie (Palazzo del Bo)


Ze znanych osobistości studiujących na tym uniwersytecie można wymienić między innymi Dantego, Stefana Batorego, Mikołaja Kopernika, Pawła Włodkowica, Jana Zamoyskiego. To zacne grono powiększyło się w połowie roku 1552 o Jana Kochanowskiego. Studenci zrzeszeni byli w nacjach związanych z ich pochodzeniem, była też nacja polska, której konsyliarzem (doradcą, opiekunem) został późniejszy ojciec naszej poezji narodowej.

Wejście na dziedziniec uniwersytetu

Od 1539 roku główna siedziba uniwersytetu mieści się niemal w samym historycznym centrum, w Pałacu Bo (Palazzo del Bo, adres: Via 8 Febbraio 1848, 2). Możemy za darmo zajrzeć na dziedziniec lub zdecydować się na płatne zwiedzanie pomieszczeń z przewodnikiem. Cały pałac ozdobiony jest herbami rodów wspierających uniwersytet. Wśród nich można odnaleźć wizerunek herbowy Adama Naruszewicza.

Kiedy Janek Kochanowski przyjechał do Padwy, miał dwadzieścia dwa lata i oprócz nauki interesował się kobietami. Wiemy co nieco o jednej, która zawróciła mu wtedy w głowie. Miała na imię Lidia, choć badacze nie są pewni, czy na pewno chodzi o jedną dziewczynę. W każdym razie ktoś zainspirował studenta do pisania wierszy miłosnych.

Przypomnijmy początek najsłynniejszej z tego okresu fraszki Do dziewki.

„Daj, czegoć nie ubędzie, byś nawięcej dała; 

Daj, czego próżno dawać potem będziesz chciała

Kiedyć zmarski twarz zorzą, a gładkie zwierciadło

Okaże to na oko, że cię siła spadło.

Kościół Eremitani


Jan Kochanowski wyjechał z Padwy w 1555 roku. Niestety w budynku uniwersytetu nie doczekał się żadnego upamiętnienia. Jednak jest tablica, która przypomina o pobycie poety w Padwie. Znajduje się w kościele Eremitani (Pustelników) stojącym na placu o tej samej nazwie. 



piątek, 1 stycznia 2021

Nowy rok

 „W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Jeden zapytał drugiego:

– Wierzysz w życie po porodzie?

– Jasne. Coś musi tam być. Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować na to, co będzie potem.

– Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by miało wyglądać?

– No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią….

– No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina.

– No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę a ona się będzie o nas troszczyć.

– Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według Ciebie w ogóle jest?

– No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.

– Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma…

– No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się później.”

Tę opowieść znalazłam w Internecie, jest na różnych stronach. Postanowiłam ją tu przytoczyć, bo przypomniała mi, że najciemniej jest zawsze tuż przed wschodem słońca. Pamiętajmy o tym w chwilach zwątpienia. Niech ten nowy rok będzie początkiem lepszego czasu dla nas wszystkich. 

PS. Pamiętajcie, że Nowy Rok pisany wielkimi literami to tylko jeden dzień - 1 stycznia. Chcąc życzyć komuś szczęśliwego całego nowego roku, musimy - wg polskiej ortografii - napisać małymi.