Wróciłam ostatnio myślami do Petersburga. Zainspirowała mnie do tego mała książeczka, znaleziona w mojej biblioteczce. Swoją drogą, ileż tam jeszcze takich książek, odziedziczonych po dziadku i ciotce, które czekają na odkrycie! Otóż ostatnie moje "znalezisko" to Petersburg Jarosława Iwaszkiewicza. A że byłam w tym mieście, opowiem Wam dziś o nim inaczej niż wcześniej - słowami autora wspomnianej książeczki.
Swoją opowieść o stolicy carów zaczyna Iwaszkiewicz od tego, że choć urodził się w imperium rosyjskim (Polska była pod zaborami) nie był w jego stolicy. Dopiero kiedy została ona pozbawiona stołecznego charakteru i nazwana Leningradem, a pisarz skończył siedemdziesiąt siedem lat, nadarzyła mu się okazja zobaczenia na własne oczy miasta z jego snów.
"Spotkanie to było i zawodem, i niespodzianką, a w każdym razie jednym z najsilniejszych wrażeń podróżniczych, jakie w ogóle przeżyłem. (...) Było to miasto, o którym się tyle wiedziało od czasów najwcześniejszej młodości. (...) Zdawało się, że z książek znam tutaj każdy kamień, że wiem, jak wygląda Jeździec Miedziany i gdzie szedł z latarką Oleszkiewicz (...) i w jakim miejscu znaleziono zgubiony bot utopionego w przeręblu Rasputina. Przeżywało się to wszystko, ale się nie widziało".
"Dziwne jest to w człowieku, że wiele, bardzo wiele sobie wyobraża, ale kiedy coś z rzeczy wyobrażanych zobaczy, jego uprzednie przeżycie nabiera innych rozmiarów i rozgrywa się w innym kolorycie".
"Pałac Zimowy, długi, ale i wysoki, położony nad samym brzegiem Newy, ma za tło owe pełne i wieczne jakby wezbrane wody..." W nim Ermitaż ze skarbcem, gdzie zgromadzono "klejnoty petersburskich władczyń, takie na przykład jak cztery zegarki cesarzowej Elżbiety, używane w zależności od barwy sukni, jeden wysadzany brylantami, drugi szafirami, trzeci szmaragdami, a czwarty rubinami. Jest tych klejnotów nieprzebrana ilość". Ten obraz przepychu zestawia Iwaszkiewicz z takimi oto petersburskimi ogłoszeniami prasowymi z tamtych czasów: "Do sprzedania trzydziestoparoletni tkacz z żoną i córką oraz ogier rasy wiackiej". "Dwa domy na sprzedaż... tamże dziwka dworska osiemnastoletnia i kareta czteromiejscowa".
"Parę kroków od naszego hotelu leży piękny plac, Plac Sztuk pięknych z wielką fasadą Rosyjskiego Muzeum i z ładnym pomnikiem Puszkina pośrodku". Tu właśnie wspominał Iwaszkiewicz Adam Mickiewicza "w pełnym rozkwicie młodości, humoru, pełnego wiary w siebie i nawet może wierzącego w szczęście".
"Na tym placu, na tym trotuarze śmiał się, na tej ulicy gadał po francusku (pani Pawliszczewa, siostrzenica Puszkina, drwiła, że miał bardzo zły akcent, "nowogródzki", nawet nie wileński...) wsadzał panią Szymanowską do dworskiej karety, kiedy jeździła do Zimowego Pałacu na lekcje, których udzielała wielkiej Księżnej Marii, najmłodszej córce Mikołaja I". Chodzi oczywiście o Marię Szymanowską, z córką której po latach Mickiewicz się ożenił.
"Mickiewicz mimo swej młodości, mimo owego prowincjonalnego akcentu, z którego drwiła pani Pawliszczewa, nie daje się nabrać. (...) Widzi od razu, co jest prawdą, co jest istotne, i zadaje sobie sprawę z fasadowości, z blichtru, z fałszu i powierzchowności tej kultury. (...) Myślę, że Mickiewicz winien być wspominany w Leningradzie, chociażby skromnym pomnikiem". Iwaszkiewicz nie doczekał się tego pomnika, ale od 1998 roku (petersburskich obchodów Roku Mickiewiczowskiego, przypadających w 200. rocznicę urodzin poety) stoi on przed Szkołą Średnią nr 216 z rozszerzonym programem nauczania języka polskiego (Grafskij pier. nr 8)
"...serce bije trochę przyspieszonym tempem, kiedy się podchodzi do pomnika Piotra Wielkiego. Teraz już nie dlatego, że śpi w nim zagadka bytu tego olbrzymiego państwa, które Piotr skuł bezwzględną ręką - raczej jest to miejsce wspomnień innego typu..." Wspomnień związanych z Mickiewiczem, Puszkinem, Dostojewskim... Ale o tym już pisałam (tu: Petersburg)