Miałam ostatnio przyjemność gościć w dwóch szkołach podstawowych. Poproszono mnie tam, abym opowiedziała o swoich podróżach literackich. Na co dzień pracuję w liceum i miałam okazję zobaczyć, jak wygląda praca z dużo młodszymi dziećmi. Było to doświadczenie, które pozwoliło mi docenić swoje stanowisko pracy. Oczywiście dzieci są kochane, ale ich ruchliwość i głośność trochę mnie przeraziła. Jestem nauczycielem i wiem, jak trudna jest to praca. Teraz miałam okazję się przekonać, że być nauczycielem w podstawówce jest jeszcze trudniej.
Odwiedziłam dwie różne szkoły. Jedna to wiejska, ale duża, państwowa placówka, druga zaś miejska, ale mała, prywatna. Najpierw zawitałam do Kuczborka. To niewielka miejscowość koło Mławy.
Opowiadałam o patronie szkoły i miejscach z nim związanych, które odwiedziłam. Młodsze dzieci nie omawiały jeszcze jego twórczości i były bardziej zainteresowane, niż te ze starszych klas, dla których Mickiewicz kojarzy się z czymś, czego najczęściej nie rozumieją. Swoją drogą, wprowadzanie do podstawówki obowiązku omawiania "Pana Tadeusza" uważam za krzywdę wyrządzoną wieszczowi i jego dziełu.
Bardzo spodobała mi się podobizna wieszcza, zdobiąca jedną ze ścian szkoły |
Uczniowie pytali o rzeczy związane z osobistym życiem poety. Jak mieli na imię jego bracia, dlaczego wcześnie stracił ojca, na co zmarła jego mama... To ich najbardziej interesowało, ponieważ to właśnie jest najbliższe dziecku w szkole podstawowej. Jak zatem mówić o kompletnie obcym im życiu XIX-wiecznej szlachty? Współczuję polonistom...
Druga szkoła była zupełnie inna. Przede wszystkim w jednej klasie uczy się kilkanaścioro dzieci, a nie kilkadziesiąt. W związku z tym jest szansa na indywidualne podejście do ucznia. Na korytarzach motywacyjne sentencje, naklejki z podstawową wiedzą z różnych dziedzin mają przypominać, że to uczeń jest odpowiedzialny za swoją wiedzę.
Dzieci były w podobnym wieku, ale pytały nie tyle o rodzinę poety, co o jego podróże. Co chwilę słychać było: "Ja tam byłem, proszę pani!" I nie były to przechwałki. Rzeczywiście można było porozmawiać z tymi dziesięcio-jedenastolatkami o Paryżu, Wilnie czy nawet Stambule. Prawie nie dopuścili mnie do głosu, tak bardzo chcieli się podzielić swoimi podróżami z rodzicami.
W małych grupach, 12-16 osobowych łatwiej było im się otworzyć, zadać pytanie, wyrazić wątpliwość. Szkoda, że polskie publiczne szkoły są na ogół pozbawione tej możliwości.
W obu placówkach byłam przyjęta z serdecznością, za którą bardzo dziękuję. Jestem wdzięczna dyrekcji oraz nauczycielom za możliwość spotkania się z tymi młodymi ludźmi. Im zaś życzę, żeby znaleźli w sobie pasję, która pozwoli uczynić to życie znośniejszym.
Mickiewicz w podstawówce? to chyba rzeczywiście przesada. Ja pamiętam, że z Panem Tadeuszem zetknęłam się dopiero w II licealnej (będąc w klasie humanistycznej). A co do podróżowania dzisiejsze dzieciaki mają o wiele większe możliwości poznania świata, niż my mieliśmy. Za moich czasów szkolnych posiadanie paszportu było czymś absolutnie wyjątkowym. Pamiętam, że po raz pierwszy jechałam na wycieczkę zagraniczną będąc na studiach. A co do liczebności klas byłam w klasach, które liczyły 21 osób, nieco za dużo, aby każdego traktować indywidualnie, ale i tak nie najgorzej.
OdpowiedzUsuńJa uczę w klasach 30-34 osobowych. Na szczęście w liceum, bo w podstawówce sobie tego w ogóle nie wyobrażam. A "Pan Tadeusz" nie był pisany dla dzieci! Nie jest do przejścia dla licealistów, a co dopiero w szkole podstawowej...
UsuńJeśli chodzi o podróże, to przecież już w XIX wieku Mickiewicz przejechał pół Europy - i nie należał do wyjątków. I nie było wtedy takich środków transportu jak dziś czy za PRL. To ciekawe, że dzisiaj można przemieszczać się łatwiej i szybciej niż w tamtych czasach, a jednak ludzie na nic nie mają czasu, wiecznie zagonieni i zarobieni, a dwa tygodnie wakacji nad Bałtykiem to prawie luksus. Na uczelniach nie ma już filomatów, nikt nie pisze wybitnych dzieł literackich, żołnierze nie piszą pamiętników jak kiedyś, malarze nie malują portretów rodowych - jakaś taka dziwna płycizna nastała, moim zdaniem :/
UsuńBo ilość nigdy nie idzie w parze z jakością...
UsuńHmmm.... pamiętam, ze miałam w programie podstawówki pana Tadeusza, ale tylko fragmenty, np grzybobranie i inne opisówki. Więcej w liceum. Literatura wieszczów nie jest dla dzieci, a większość pozycji nie jest nawet dla młodzieży. Najczęściej dopiero w wieku dorosłym docenia się kunszt wieszcza i rozumie co i o czym napisał.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. Mickiewicz pisał o rzeczach ważnych dla naszego narodu, a to dopiero jest w stanie zrozumieć człowiek dojrzały. Z drugiej strony jego twórczość musi być choć zasygnaliwowana w szkole, bo większość nigdy by się z nią nie zetknęła.
UsuńTe dwie wizyty były dla Ciebie z pewnością bardzo ważne. Dokonałaś porównania i wyciągnęłaś wnioski.
OdpowiedzUsuńGratuluję Ci.
Tak. Dziękuję Ci.
UsuńBardzo dziękuję za wizytę w naszej szkole i bardzo ciekawe wystąpienie :) Uczniowie szczególnie zapamiętali zdjęcie domu Mickiewicza i okno, z którego wypadł w dzieciństwie, być może przypomną sobie o tym zdjęciu omawiając Inwokację, skoro wzbudziło ono w nich tyle emocji ;) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńJa zaś dziękuję za gościnę. Pozdrawiam również:)
UsuńPoznałaś wiele ciekawych miejsc i teraz możesz się dzielić swoimi przeżyciami.
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że ucieszyły Cię te zaproszenia.
Pozdrawiam serdecznie:)
Tak, bardzo. Szkoda że praca nie pozwala mi częściej tego robić.
UsuńŁadnie ktoś tam maluje
OdpowiedzUsuńTak, mnie też się podobał ten wieszcz na ścianie:)
UsuńZostałaś Siewcą !! Literatura od strony Człowieka...;o) Dwa "ziarenka" dadzą plon...;o)
OdpowiedzUsuńOby:)
UsuńWidać, że dzieciaki są rządne wiedzy
OdpowiedzUsuńNie wszystkie, ale część tak.
Usuń