poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Aleksander Świętochowski w Gołotczyźnie

Dziś przypada 84. rocznica śmierci Aleksandra Świętochowskiego, chyba najmniej znanego z czołowych pozytywistów. Zmarł w Gołotczyźnie na Mazowszu, w miejscu, gdzie stworzył największe dzieło swojego życia, jak sam powiadał, czyli szkołę gospodarstwa domowego. 

Pomnik Świętochowskiego w Gołotczyźnie

Świętochowski był najmłodszym z pozytywistów. Urodził się dwa lata po Prusie, trzy po Sienkiewiczu, pięć po Konopnickiej, sześć po Orzeszkowej... Dożył bardzo sędziwego wieku, bo zmarł rok przed wybuchem II wojny światowej w 90. roku życia. Był współautorem i realizatorem głównych założeń polskiego pozytywizmu, takich jak praca u podstaw, praca organiczna czy emancypacja kobiet. Z wykształcenia doktor filozofii, w praktyce społecznik, dziennikarz, autor mało znanych dramatów i powieści. Swoje idee wprowadzał w czyn, najlepiej mu to wyszło w Gołotczyźnie. 

Krzewnia Świętochowskiego

Zamieszkał tam w 1912 roku i założył szkołę rolniczą dla chłopców, którą nazwał Bratne, gdyż braterstwo było podstawą jej idei. Była w niej biblioteka i czytelnia, a fundusze na ten cel pochodziły ze składek, jakie zebrano z okazji jubileuszu czterdziestolecia pracy pisarskiej Aleksandra Świętochowskiego. Szkoła miała wykształcić nowych, postępowych, społecznie i narodowo aktywnych chłopów, bo głównie z rodzin chłopskich posyłano tam dzieci. Czasami zdarzały się też potomkowie ubogich mieszczan. 

Swojemu domowi nadał nazwę Krzewnia, od krzewienia poglądów, które wyznawał. Tam dziś ma swoją siedzibę Muzeum Pozytywizmu. Zachował się oryginalny wystrój wnętrz oraz spuścizna po Świętochowskim, zachowana dzięki jego żonie Marii a potem Muzeum.

Ekspozycje stałe, czyli wyposażenie gabinetu, biblioteka, jadalnia, w związku ze 150. rocznicą urodzin Świętochowskiego zostały uzupełnione o przedmioty codziennego użytku: ubiory, nakrycia głowy, obuwie, parasole, sepety podróżne, szafy, świeczniki, lampy naftowe, gąsiory na wino i nalewki.  Zrekonstruowano kuchnię kaflową, odnowiono kredens kuchenny ze stołowizną, stół kuchenny, pomocnik na naczynia kuchenne, makatki haftowane na płótnie i inne drobne elementy wyposażenia kuchni.


W innych pomieszczeniach zobaczymy miejsca pracy i odpoczynku gospodarza domu i jego żony. Na biurku leży nawet oryginalny egzemplarz "Prawdy" – tygodnika redagowanego przez Aleksandra Świętochowskiego przez dwadzieścia lat do 1902 roku. 


W Krzewni zobaczymy, jak się żyło w XIX i na początku XX wieku. Są też ubiory szlachty z czasów dawniejszych. Ponieważ była tam niedługo po Bożym Narodzeniu, w pokoju stała choinka. Niestety ubrana była zbyt nowocześnie jak na XIX wiek. 


Dom stoi w pięknym, dużym parku. Można tam podziwiać ponad stuletnie świerki, dęby i modrzewie. alejki otoczone są krzewami kalin, jaśminu, bzu i innych roślin. Całość zajmuje aż siedem hektarów. Warto wybrać się tam latem, gdy wszystko kwitnie i pachnie. 


Na tym terenie znajdują się jeszcze inne obiekty, między nimi dwór ukochanej Świętochowskiego. Ale o tym  już w kolejnym poście. Zapraszam za kilka dni. 

16 komentarzy:

  1. Ciekawe muzeum, pozdrawiam z Radomia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe i mało znane. Warto o nim pamiętać. Pozdrawiam z Płocka:)

      Usuń
  2. Lubię odwiedzać muzea wszelkiego rodzaju, od tych ogromnych i powszechnie znanych po te malutkie, kameralne, gdzie gość pojawia się z rzadka. Kilka dni temu byłam w Muzeum Miasta Sopotu, gdzie byłam jedyną odwiedzającą, więc panie przewodniczki mogły poświęcić mi sporo czasu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam ostatnio u Czartoryskich w Krakowie i nie mogłam się dopchać do Damy z łasiczką. Nie dość, że drogo, to jeszcze niekomfortowo. Pozdrawiam:)

      Usuń

      Usuń
    2. Jedyne w Polsce dzieło Leonardo więc jest oblężone, w dodatku to chyba nasz najcenniejszy obraz, więc nie dziw, że tłoczą się wokół niego ludzie. Ale to prawda, że te zatłoczone muzea odstręczają, jak mi bardzo zależy to robię kilka podejść do obrazu, czasami się udaje pobyć chwilę sam na sam, z Damą miałam takie małe tet a tet, choć akurat nie jest to moje ulubione dzieło Leonardo i odwiedziłam Czartoryskim tylko raz, co u mnie jest rzadkością, bo lubię wracać do galerii. Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Jasne, że rozumiem i się nie dziwię, tylko jest to męczące. Do Krakowa mam daleko, więc jak już jestem, to nie mogę się nasycić kulturą tam dostępną:)

      Usuń
  3. Muzea chyba są coraz mniej popularne. W listopadzie byliśmy w Muzeum Mehoffera w Krakowie i chociaż to Kraków a i postać znana, byliśmy jedynymi zwiedzającymi. Choć muzeum w Gołotczyźnie należy chyba do tych mniej znanych wydaje się ciekawe. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ciekawe. Warto zwiedzić je razem z Opinogórą, bo blisko. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  4. Paradoksalnie po raz pierwszy natchnęłam się dzisiaj na to nazwisko podczas czytania eseju. A teraz natykam się na informację o Świętochłowskim u Ciebie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś o Świętochowskim uczono w szkole. Dziś powinno się chociaż wspomnieć jego nazwisko przy pozytywizmie, ale zazwyczaj uczniowie go nie pamiętają. A szkoda. Pozdrawiam również:)

      Usuń
  5. Zdecydowanie, miejsce warte zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyżej stawiał działanie niż gadanie...Lubię Faceta...;o)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też tak mam, że nie lubię tłoku w muzeum. A to z chęcią bym odwiedziła. Tylko, że trochę za daleko ode mnie.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś będzie po drodze... Pozdrawiam również:)

      Usuń

Pozostawienie komentarza (choćby anonimowego) daje mi poczucie, że warto dalej tworzyć ten blog, bo ktoś go jednak czyta:)