poniedziałek, 14 sierpnia 2023

Wokulski w Skierniewicach

Zbliżają się egzaminy poprawkowe, więc niektórzy uczniowie nie mogą do końca odpocząć w wakacje od nauki. Nie chciało się nic robić w roku szkolnym, trzeba teraz... Wiedzą o tym doskonale tegoroczni maturzyści, którzy zignorowali złotą regułę: Nawet jak nie ma "Lalki" Prusa na maturze, to i tak jest 😂

Nawiązuję do tego popularnego wśród moich uczniów powiedzenia z dwóch powodów. Po pierwsze moi wiedzą, że znajomość tej powieści Prusa niemalże gwarantuje zdanie matury z języka polskiego, są w niej bowiem chyba wszystkie motywy pojawiające się w tematach wypracowań na tym egzaminie. Znajomość tej lektury zapewnia więc dostarczenie odpowiednich argumentów do udowodnienia niemal każdej tezy na rozprawce. 

Po drugie, tak się złożyło, że niedawno przejeżdżałam przez Skierniewice, gdzie ma miejsce jedna z ważniejszych scen tej powieści. Możemy tam spotkać pomnik Wokulskiego na peronie. Przypomnijmy sobie, co bohater "Lalki" tam robił. 

Na zaproszenie pani Hortensji, ciotki Izabeli mieszkającej w Krakowie, Łęccy z Wokulskim (już narzeczonym Izy) i Starskim (udającym się zagranicę) jadą koleją. Przekonani, że Stach nie zna angielskiego, Izabela i Starski opowiadają o tym, jak podczas pieszczot zgubili prezent od Wokulskiego, czyli medalion z metalem od Geista. Załamany Stach prosi konduktora, żeby udawał, że jest do niego telegram. Pod tym pretekstem żegna się oschle ze wszystkimi, Starskiemu mówi, że wcale nie jest tak wspaniały i demoniczny, czym daje do zrozumienia, że rozumie po angielsku. Z ukochaną żegna się już z peronu w języku Szekspira.

Oddajmy głos Prusowi:

— Co to za stacja? — spytał Wokulskiego.

— Skierniewice — odpowiedziała panna Izabela.

Konduktor otworzył drzwi. Wokulski zerwał się z siedzenia. Potrącił pana Tomasza, zatoczył się na przeciwną ławkę, potknął się na stopniu i wbiegł do bufetu.

— Wódki!… — zawołał.

Zdziwiona bufetowa podała mu kieliszek. Podniósł go do ust, ale uczuł ściskanie

w gardle i nudności i postawił kieliszek nie tknięty. (...)

Wokulski z bufetu poszedł na koniec peronu. Kilka razy odetchnął głęboko, napił się wody z beczki, przy której stała jakaś uboga kobieta i paru Żydków. Powoli oprzytomniał,a spostrzegłszy nadkonduktora rzekł:

— Kochany panie, weź do rąk jaki papier…

— Co to panu?…

— Nic. Weź pan z biura jaki papier i przed naszym wagonem powiedz, że jest telegram

do Wokulskiego.

— Do pana?…

— Tak…

Nadkonduktor mocno się zdziwił, ale poszedł do telegrafu. W parę minut wyszedł

z biura i zbliżywszy się do wagonu, w którym siedział pan Łęcki z córką, zawołał:

— Telegram do pana Wokulskiego!…

— Co to znaczy?… pokaż pan… — odezwał się zaniepokojony pan Tomasz.

Ale w tej chwili obok nadkonduktora stanął Wokulski, odebrał papier, spokojnie

otworzył go i choć w tym miejscu było zupełnie ciemno, udał, że czyta.

— Co to za telegram?… — zapytał go pan Tomasz.

— Z Warszawy — odparł Wokulski. — Muszę wracać.

— Wraca pan?… — zawołała panna Izabela. — Czy jakie nieszczęście?…

— Nie, pani. Mój wspólnik wzywa mnie.

— Zysk czy strata?… — szepnął pan Tomasz wychylając się przez okno.

— Ogromny zysk — odparł tym samym tonem Wokulski.

— A… to jedź… — poradził mu pan Tomasz.

— Ale po cóż ma pan tu zostawać? — zawołała panna Izabela. — Musi pan czekać na pociąg, a w takim razie lepiej niech pan jedzie z nami naprzeciw niego. Będziemy jeszcze parę godzin razem…

— Bela wybornie radzi — wtrącił pan Tomasz.

— Nie, panie — odpowiedział Wokulski. — Wolę stąd pojechać na lokomotywie aniżeli tracić parę godzin.

Panna Izabela przypatrywała mu się szeroko otwartymi oczyma. W tej chwili spostrzegła w nim coś zupełnie nowego i — zainteresował ją.

„Jaka to bogata natura!” — pomyślała. (...)

Został na peronie sam i przysłuchiwał się szumowi odlatującego pociągu; (...)

No, przynajmniej opłaciła mi się nauka angielskiego…” (...)


Noc była gwiaździsta, pola ciemne, wzdłuż kolei w wielkich odstępach paliły się sygnałowe latarnie. Wokulski idąc rowem potknął się o spory kamień i w jednej chwili stanęły mu przed oczyma ruiny zamku w Zasławiu, kamień, na którym siedziała panna Izabela, i jej łzy. Ale tym razem poza łzami błysnęło spojrzenie pełne fałszu. (...)
Pociąg z wolna zbliżał się. Wokulski nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, upadł na szyny. Drżał, zęby mu szczękały, schwycił się oburącz podkładów, miał usta pełne piasku…
Na drogę padł blask latarń, szyny zaczęły cicho dźwięczeć pod toczącą się lokomotywą…
„Boże, bądź miłościw…” — szepnął i zamknął oczy.
Nagle uczuł ciepło i gwałtowne szarpnięcie, które strąciło go z szyn… Pociąg przeleciał o kilka cali od głowy obryzgując go parą i gorącym popiołem. Na chwilę stracił przytomność, a gdy ocknął się, zobaczył jakiegoś człowieka, który siedział mu na piersiach i trzymał za ręce.
— Co wielmożny pan robi najlepszego?… — mówił człowiek. — Kto słyszał takie rzeczy… Przecie Bóg…
Nie dokończył. Wokulski zepchnął go z siebie, pochwycił za kołnierz i jednym szarpnięciem rzucił na ziemię.
— Czego chcesz ode mnie, ty podły!… — zawołał.
— Panie… wielmożny panie… ja przecie jestem Wysocki…
— Wysocki?… Wysocki?… — powtórzył Wokulski. — Kłamiesz, Wysocki jest w Warszawie…
— Ale ja jego brat, dróżnik. Przecie mi wielmożny pan sam miejsce tu wyrobił jeszcze
w przeszłym roku, po Wielkanocy…  (...)

Wokulski przytulił twarz do ziemi. Zdawało mu się, że z każdą łzą spada mu z serca jakiś ból, jakiś zawód i rozpacz. Wykolejona myśl poczęła układać się do równowagi. Już zdawał sobie sprawę z tego, co robił, i już zrozumiał, że w chwili nieszczęścia, kiedy go wszystko zdradziło, jeszcze pozostała mu wierną — ziemia, prosty człowiek i Bóg…

Wszystkim zdającym egzaminy poprawkowe życzę powodzenia!

31 komentarzy:

  1. Niesamowite jak fikcja przeplata się z rzeczywistością...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak się złożyło że wczoraj oglądałam powtórkę filmu ,,Lalka'' z
    Beatą Tyszkiewicz i Mariuszem Dmochowskim w rolach głównych z 1968r.Świetna rola Tadeusza Fijewskiego i muszę przyznać, że z większym zainteresowaniem śledziłam losy Wokulskiego jego miłość nieodwzajemnioną .Od wydania książki minęło przeszło 100lat a problem ciągle aktualny.Rys historyczny i problemy socjalne doskonale uchwycone .Warto wrócić do tej pozycji bo w miarę upływu lat inaczej patrzymy na tą powieść.Świetnie że ją wspomniałaś .Pozdrawiam serdecznie B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolę tę wersję z Kamasem, ale i tą starszą nie pogardzę:) Pozdrawiam również:)

      Usuń
  3. To tak łatwo napisać, że nie chciało się... Czasem matura to długa droga poorana przez okoliczności. Uogólnienia na ogół są krzywdzące...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moich nauczycielskich doświadczeń wynika, że przeczytać "Lalki" uczniom się po prostu nie chce. A ona jest naprawdę pomocna na maturze, żeby nie powiedzieć niezbędna.

      Usuń
  4. Jakoś umknęło mi odsłonięcie tego pomnika. Świetnie że zatrzymałaś się na tej stacji. Pozdrawiam serdecznie podróżniczka

    OdpowiedzUsuń
  5. Wolałem wersję z Kamasem jako Wokulskim, ale jako Izabela bardziej przypadła mi do gustu zagrana przez B. Tyszkiewicz, więc obie warte zobaczenia. Nie wiem czemu niektórzy nie lubią Lalki, nawet moja znajoma, która jest polonistką. Dla mnie to świetna książka i lubię wracać czasem do starych lektur. Zupełnie inaczej się je czyta niż przed maturą. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do "Lalki" trzeba dojrzeć. Jak do wielu innych rzeczy. Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  6. "Lalka" Prusa to jedna z moich ulubionych książek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam "Lalkę" Prusa. Prawie tak samo jak "Noce i dnie". I to zarówno w wersji ksiazkowej, jak i filmowej. Niektóre sceny z "Lalki" wryły mi sie mocno w pamiec i serce. Jedną z nich jest właśnie ta z nagłym zdemaskowaniem Izabeli a potem z nieudanym (na szczęście ) samobójstwem Wokulskiego.
    Nigdy nie byłam, nie przejedżałam przez Skierniewice, ale ilekroc słyszę nazwę tej miejscowości zaraz kojarzy mi sie z :Lalką".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To także moje ulubione filmy i książki. Wracam do nich. A w Skierniewicach byłam przejazdem:)

      Usuń
  8. Opowiadał mi kiedyś jeden pan,który był z Warszawy (tej przedwojennej),że Wokulski był naprawdę i pewnie znał Go p.Prus (czyli Aleks.Głowacki)

    OdpowiedzUsuń
  9. Lalka Prusa to nie tylko relacje między Izabelą i Wokulskim to obraz ówczesnych czasów. Czytałem tę pozycję nie tylko za czasów szkolnych
    a również w późniejszych latach i wiem że warto do niej wracać. Wierny czytelnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. To panorama życia w ówczesnej Warszawie. Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Tak,zgadza się,to powieść ponadczasowa i wszystko mi się w niej podoba,że zawsze "coś" ciekawego w niej znajdę,a tytuł jest strzałam w dziesiatkę.Wspaniały pan Prus !!!

      Usuń
  10. Tu masz rację , że do " Lalki " trzeba dojrzeć. Ja " Lalkę " przeczytałam dopiero jak byłam dorosła. Wcześniej mnie jakoś do niej nie ciągło.
    Pozdrawiam:)*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie lektury szkolne to arcydzieła, które nie były pisane dla młodzieży, ale jeśli uczniowie nie zetkną się z nimi w szkole, to większość z nich nie będzie wiedzieć o ich istnieniu.

      Usuń
  11. Wydaje mi się że dyskusja na temat powieści,, Lalka,, po 130 latach od powstania jednoznacznie wskazuje na fenomen tej pozycji literackiej. I pewnie powstanie jeszcze nie jedna ekranizacja. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Również uważam, że ta powieść jest ponadczasowa. Można żartować, porównywać, wydziwiać. Czytam świetnie prowadzoną stronę na FB -Stanisław Wokulski "Największy polski romantyczny pozytywista tudzież pozytywistyczny romantyk."- polecam. Jak widać z powyższego posta - Wokulski i Prus wciąż inspirują. Pół miesiąca temu byłam w Muzeum B. Prusa w Nałęczowie- jego ukochanym miejscu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam i lubię tę stronę. A Stanisław Wokulski czasem komentuje moje wpisy:)

      Usuń
    2. Moje również komentuje

      Usuń
  13. Krzysztof Kaczmarek30 sierpnia 2023 19:29

    Kultowa powieść .Scena na dworcu w Skierniewicach dopracowana w każdym szczególe .Przekaz dla żywych zmusza do refleksji "— A na drugi raz… — dodał Wokulski kładąc mu rękę na ramieniu — na drugi raz… Gdybyś spotkał takiego człowieka… rozumiesz?… gdybyś spotkał, nie ratuj go… Kiedy kto chce dobrowolnie stanąć ze swoją krzywdą przed boskim sądem, nie zatrzymuj go…
    Nie zatrzymuj!…"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może lepiej jednak zatrzymać...

      Usuń
    2. Krzysztof Kaczmarek30 sierpnia 2023 21:46

      — Kto wie?… Kto wie?… — odparł Wokulski.

      Usuń
  14. Krzysztof Kaczmarek30 sierpnia 2023 21:55

    Piękna historia.Czy dzisiaj potrafi ktoś tak pisać jak Prus ? "Innym razem opowiedział jej dziwaczną historię:
    — Słyszałem o dwu przyjaciołach, z których jeden mieszkał w Odessie, a drugi w Tobolsku; nie widzieli się kilka lat i bardzo tęsknili za sobą.
    Nareszcie przyjaciel tobolski, nie mogąc wytrzymać dłużej, postanowił zrobić odeskiemu niespodziankę, i nie uprzedzając go pojechał do Odessy. Nie zastał go jednak w domu, ponieważ jego przyjaciel odeski, również stęskniony, pojechał do Tobolska…
    Interesa nie pozwoliły im zetknąć się w czasie powrotu. Zobaczyli się więc dopiero po kilku latach i wie pani, co się pokazało?…
    Pani Stawska podniosła na niego oczy.
    — Oto obaj, szukając się, tego samego dnia zjechali się w Moskwie, stanęli w tym samym hotelu i w sąsiednich numerach. Los czasami mocno żartuje z ludzi…
    — W życiu chyba nieczęsto się tak trafia… — szepnęła pani Stawska.
    — Kto wie?… Kto wie?… — odparł Wokulski.
    Pocałował ją w rękę i wyszedł zamyślony."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pocałował ją w rękę"... Ten szarmancki, staropolski gest został nam zohydzony i dziś już niewielu, raczej starszych panów go stosuje...

      Usuń

Pozostawienie komentarza (choćby anonimowego) daje mi poczucie, że warto dalej tworzyć ten blog, bo ktoś go jednak czyta:)